» Blog » and all hell broke loose
20-05-2010 05:06

and all hell broke loose

W działach: słodkogorzka Tajlandia, prywata | Odsłony: 1

 and all hell broke loose

Całkowicie prywatna, z lekkim podtekstem pseudo politycznym, może być nudno. Czyli o Bangkoku.

 

Dziś poranek, po dniu wczorajszym.

 

I pewnie przydałoby się to jakoś podsumować, ale jakoś nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Chciałam napisać, iż pewnie jakiś mądry reporter napisze coś sensownego, ale watpie. CNN dostała już po nosie, bo ich stronniczość zaczęła irytować sporą ilość ludzi. A przecież, tych którzy naprawdę rozumieją co stoi za konfliktem i jaki jest jego mechanizm oraz to, kiedy się zaczął i dlaczego lata temu jest niewielu, a jeszcze mniej z nich mówi po angielsku i pracuje w prasie. Ja na przykład mam jakieś mgliste pojęcie... Bardzo mgliste, bo całość jest dość... khem skomplikowana i sięga spraw starych takich o których się nie mówi, bo jak się okazuje już nie więzienie a można zniknąć.

Jestem zmęczona tym wszystkim, niewyspana od pewnego czasu a dziś wstałam rano by sprawdzić, czy aby na pewno nie pracujemy, bo jakoś nikt mi nie dał znać, i niby wczoraj w końcu oficjalnie nałożono godzinę policyjną i wszyscy mieli siedzieć w domach, ale kończyła się niby o 6 rano, to do pracy można było już iść na 8, a że to Tajlandia, tu wszystko jest możliwe. Ale, nie pracy nie było, szkoła opustoszała prawie, poza panami namiętnie budującymi coś, bo życie płynie dalej a zarabiać trzeba. Poza tym świeci słońce, bo przecież tu zawsze świeci słońce, prawda? Pomijając ten przydługawy okres pory deszczowej, gdzie słońce czasem nie wychodzi z za chmur przez kilka dni, ale o tym się nie wspomina... bo tu zawsze świeci słońce dosłownie i w przenośni, well... No to mamy kurna chomik porę deszczową i to niesamowicie intensywną porę deszczową od jakiś dwóch miesięcy, tą w przenośni, bo świeci słońce.

Jestem zmęczona dniem wczorajszym, śledzeniem tego, co się dzieje, co może się dziać i oglądaniem jak miasto sobie płonie to tu to tam. W pewnym sensie moje miasto, mieszkam tu od dwóch lat i czuje się jakoś związana z owym miejscem i ludźmi, którzy tu mieszkają, z którymi pracuje czy spędzam czas wolny. Z moimi znajomymi. I oglądanie tego, jak ono płonie i pogrąża się w chaosie jest bolesne, smutne bo i całkiem niepotrzebne. Podobnie jak zastanawianie się, czy doliczyliśmy się wszystkich, którym coś mogło się stać bo mieszkają nie tam gdzie trzeba albo są nie tam gdzie trzeba [na razie jestem na minus jedne ale ten się pewnie znajdzie, pewnie nie było go nawet w pobliżu ryzyka.] i słuchanie od nich live historii o tym co za oknem, co płonie, gdzie strzelają i że już cichnie, robi się spokojniej już prawie.

Pierwsze miejsce, które odwiedziłam w Bangkoku w dniu, w którym tutaj przyjechałam prawdopodobnie przestało istnieć wczoraj. Zresztą wiele rzeczy zapewne przeszło wczoraj do historii, a przede wszystkim Bangkok, który znałam. Bo, to iż on się odbuduje, to jestem pewna, w końcu to tutaj wybudowano jedno z dwóch największych centrów handlowych w tej części Azji, całkiem niedawno. Więc pewnie zbudują je od nowa, bo luksusowa część miasta musi być, prawda? Central World owo cudo się zwało i również spaliło się wczoraj doszczętnie. Co ironiczne, zwało się to chyba na początku Two Towers czy jakoś podobnie ale po zniszczeniu WTC przemianowano je na CW, jak widać szczęścia mu to nie przyniosło.

Mam jakiś random myślowy generalnie miałam dążyć do jakiegoś punktu ale ostanie kilka dni wpędziło mnie w spore otępienie umysłowe, poza dniem wczorajszym, wczoraj pozwoliłam sobie na atak paniki. Czasem pewne zdrowo dać upust emocjom, nawet takim jak strach, a co. Dziś natomiast wraca do mnie złość, na to wszystko, pewnie spowodowana bezsilnością z jaką możesz patrzeć na to co się dzieje i wiesz, że nic a nic nie możesz zrobić, że generalnie w ogóle niewiele można teraz zrobić i trzeba uzbroić się w cierpliwość albo jak szczur zwiewać z płonącego statku... pfu, tonącego. I pewnie ów szczur ma racje ale. Ale jak to bywa z nie ukierunkowaną złością, zawsze można ją na coś ukierunkować świadomie lub mniej i moja z rana ukierunkowała się na komentarze pana snoth, kimkolwiek jesteś nie żeby miało to jakieś znaczenie.

Acz po prostu coś mnie strzeliło, owo rozbawienie sytuacja jak mniemam głównie moją. Ale ja się zastanawiam co kurna jest zabawnego w tym, że ludzie się mordują, niszczą swoje miasto i państwo, które żyje z turystyki głównie, co zabawnego jest w tym, że ludzie trąc a rodziny, dobytek, życie, pracę czy jedyne źródło dochodu jakim był jakiś ich biznes. Co zabawnego jest w tym, iż można tak nie mieć nic do stracenia, że własne życie nie ma już znaczenia i można iść przed siebie i niszczyć wszystko w ślepej agresji, furii i frustracji, bo ja szczerze mówiąc nie wiem. A może bawi cię to, że ktoś bezczelnie wolał pojechać do innego kraju i spróbować tam żyć, pfu przepraszam pojechał tutaj by się wzbogacić i przeżyć niesamowitą przygodę, i na szczęście życie go ukarało i dostał w dupę, oraz przygodę życia nie no zabawne. Tyle, że pomijając już wszystko by się wzbogacić jedzie się gdzieś indziej niż tutaj. I nie, nie rozluźnię się, bo nie jest mi wesoło. Trudno sobie to wyobrazić, pewnie tak. I tak jest to niesamowita przygoda, tyle że jej niesamowitość jest zgoła inna niż większość ludzi sobie wyobraża, nawet bez kraju na skraju wojny domowej. Ot kraj pięknych plaż, chętnych panienek i uśmiechu jest po prostu inny niż na pocztówkach, ale fakt na zdjęciach zawsze był piękny. I owszem, możesz się oburzać iż cię nie zrozumiałam i demonizuje, jestem niedobra itd., cokolwiek, nawet jak masz racje ;). Najlepiej na priva bo komentarze, które mi się nie podobają usuwam, ot tak nie demokratycznie.

Poniżej linki do Miasta Aniołów.

Pierwszy z bardzo klimatyczną oprawą muzyczna, by było filmowo i mrocznie:

http://www.youtube.com/watch?v=PEL5tjV28io

oraz zdjęcia:

http://tnews.teenee.com/politic/50814.html

http://www.boston.com/bigpicture/2010/05/crackdown_in_bangkok.html

 oraz ciekawy komentarz pana Somtow: http://www.somtow.org/2010/05/dont-blame-dan-rivers.html

Komentarze


~snoth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie bój nic mam skórę grubszą niż nie jeden nosorożec. Cieszę się że się odezwałaś, to znaczy jakoś dałaś radę z tym "dniem pracy". Jeśli nie możesz inaczej i musisz dać upust obawom, złości czy irytacji to trudno. Jeśli to pozwoli tobie odsapnąć, to nawet lepiej :) Mogę zrozumieć, z emocjami trudno jest dyskutować, tak z rozbawieniem jak i ze złością:)

I nawet lepiej, że oberwie anonimowy, demoniczny i zdygitalizowany „snoth” niż ktoś tobie bliższy. Snoth zrobi z siebie wspaniałą, "żywą" ofiarę na rzecz relacji rodzinnych i stosunków pomiędzy narodami.
–Kto wie może nawet zostanie męczennikiem?:)

Co do zmiennych kolei losu to można się śmiać albo można płakać, co kto woli, takie jest życie. Potrafisz przyznać, że dla kogoś z zewnątrz, z daleka może to wyglądać tak a nie inaczej. Trudno jest Ci to zrozumieć tak jak może być trudno komuś z zewnątrz zrozumieć, przez co Ty tam przechodzisz.

PS. „Priva” zaś jako takiego nie będzie, na Poltergeiście tak jak i na naszej klasie się nie rejestruje. Zbyt leniwy by się męczyć z „gupimi” komentarzami :)
20-05-2010 07:44
Aesandill
   
Ocena:
0
@ Panthera

Cholera, jak bym nie pisał brzmie banalnie.
Więc niewiele napisze.
W każdym razie, jak dla mnie, poruszające jest to co piszesz.
I tak jakos dziwnie sie przez to czuje żyjąc sobie w spokojnej Polsce.
No tyle.
Powodzenia i spokoju

Pozdrawiam
Aes
20-05-2010 11:55
~snoth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
http://polter.pl/Asmodeo,blog.html ?8820
Tu masz pełniejszy kontekst, z tym co ten jegomość pisał zapoznałem się na moment przed wieściami od ciebie :)
20-05-2010 12:29
Kot
   
Ocena:
0
Chomik. Po prostu Chomik. :)
20-05-2010 14:01
Panthera
   
Ocena:
0
Snoth –

Nawet nie wiesz jak trafiłeś ze słowem „ucieczka” i z Tajlandią. Mam wrażenie, że tak na prawdę niewiele ludzi przyjeżdża tu mieszkać na dłużej [nie mówię o turystach którzy wpadają na tydzień czy miesiąc], którzy przyjeżdżają tutaj by przeżyć przygodę życia w pięknej scenerii i właśnie tu zawsze chcieli wylądować.
Wiele osób tu ucieka, tak po prostu. Od kłopotów rodzinnych, bo żona ściga za coś, bo alimenty nie zapłacone, bo nie chcą się zajmować dziećmi i chcą nowe życie z nową młodszą żoną, bo nie mają rodziny. Bo ściga ich policja i wyroki. Bo ściga ich beznadzieja mieszkania w kraju, gdzie nie mogą znaleźć sobie pracy, która sprawi, że poczują się coś warci a tutaj niby bycie nawet nauczycielem sprawia, że traktują cię inaczej... bo mas zimny kolor skóry. Ludzie uciekają tutaj od codzienności i bycia szara myszką, bo tu biały to niby ktoś... niestety bardzo często ktoś oznacza zadufanego w sobie buca z postkolonialnymi zapędami. Mało kogo interesuje inna kultura, zwyczaje itd. Dużo ekspatów to ludzie cyniczni, zadufani w sobie i nie próbujący zrozumieć świata dookoła siebie a tylko na nim zarobić, wykorzystać.
Nie wszyscy oczywiście, można spotkać naprawdę bardzo ciekawe osoby. Well to tyle się zagalopowałam.

I dziękuje za skórę grubsza od nosorożcowej, już krzyczeć i oburzać się nie będę, na razi mi przeszło ;) Czuje się spokojniejsza, wyspałam się w końcu.

ps. Ja sama niem przez co przechodzę, bo abstrakcja sytuacji mnie przerasta, bo to jak kiepski film tylko on dzieje się na prawdę. A ja jestem człowiek, który szukał spokoju... to se kurna kraj wybrałam ;)

Aesandill
Mam nadzieje, że poruszające to dobrze. :) Poza tym w Polsce też nie jest jakoś spokojnie ostatnio jak nie katastrofa prezydencka to powodzie.

Kot
No coż, jak chomik to nie ma mocnego i tyle.
20-05-2010 16:06
Repek
   
Ocena:
0
@Panthera
Pisz jak najczęściej, co się z Tobą dzieje. Ktoś tak w ogóle ma z Tobą kontakt telefoniczny, a nie tylko blogowo-mailowy? [tak na wszelki wypadek pytam, bo pewnie tak]

Daleko od Ciebie to się wszystko dzieje? Dla mnie taka wizja pełzającej miejskiej wojny jest naprawdę przerażająca. Trochę mi to zawsze przypomina sceny z Bałkanów, gdzie wsiadali kolesie do samochodu, jechali parę przecznic lub do wioski obok, strzelali i wracali na obiad. Podobnie tutaj - w jednym miejscu się tłuką, a obok życie toczy się "normalnie".

Jesteś rzadkim w naszej części świata i w naszych czasach świadkiem, jak dziś wygląda [prawie, oby nie] wojna. Wiem, że to niezbyt pocieszające. :) Tak czy siak - uważaj na siebie i w razie czego wiej.

Pozdrówka
20-05-2010 17:55
Panthera
   
Ocena:
0
repek -
Dzięki. Mam nadal polski numer przy sobie, więc jest ze mną kontakt - jestem posh i posiadam dwie komórki ;)

W sumie daleko, do mostu i rzeki będzie z jakieś 15km. Co ma Bangkok nie jest jakąś powalająca odległością ale jednak nikt nie przybiegł do nas nic palić, fakt, że nie bardzo co jest ;) No i oczywiście, to że mieszkam po złej stronie rzeki miało duży wpływ na to, iż tak niewiele się tutaj działo.
23-05-2010 07:54

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.