» Recenzje » Żywe Trupy #14: Bez wyjścia

Żywe Trupy #14: Bez wyjścia


wersja do druku

Bez pardonu

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Żywe Trupy #14: Bez wyjścia
Czternasty tom opery mydlanej w stylu zombie to powrót do mięsnej rozwałki bez trzymanki. Dobrze mieć komfort tego, że otwierając następną część opowieści o ludziach, którzy żyją w świecie, gdzie zombie zyskały przewagę liczebną, można liczyć na coś klasycznego. I nie mam tu na myśli popularnych ostatnimi czasy przeróbek klasyków literatury na wersję zombie (Przedwiośnie żywych trupów, Duma i uprzedzenie i zombie, Opowieść zombilijna itp.). Te, choć momentami zabawne, są jednak ciekawsze na poziomie pomysłu, niż realizacji. Natomiast Robert Kirkland i Charlie Adlard serwują oryginalną przypowiastkę o mózgożercach, która za punkt wyjściowy ma pomysł do bólu typowy – świat opanowany przez zombiaków – ale wydobywa z sytuacji aspekty, które nigdy wcześniej nie sięgnęły tak daleko i pogłębia je.


Mózg na obiad, mózg na lunch, na śniadanie i na brunch

Grupa Ricka nadal przebywa w zamkniętym osiedlu i zmaga się z typowymi problemami: umacnianiem obrony, usuwaniem zombiaków, problemami wewnątrz społeczności, kwestiami przywództwa i uzbrojenia. Sytuacja jednak szybko przybiera jeszcze gorszy obrót, sprawiając, że osiedle zaczyna jawić się jako pułapka, z której nie ma wyjścia. Naszym bohaterom przychodzi stawić czoła sporej ilości trupów.

Rzeź, której dokonują, jest oczywiście obroną konieczną, przypominającą wielkie i brutalne bitwy rycerskie w takiej formie, w jakiej znamy je z licznych filmów historycznych tyle, że tutaj Rick wywija toporkiem, a Michonne mieczem. Pamiętacie Marva, który w Sin City został opisany jako średniowieczny barbarzyńca na polu bitwy? Podnieście Marva i jego wyczyn do potęgi dziesiątej, a otrzymacie mniej więcej to, co was czeka w tej części Żywych trupów. Oczywiście autorzy nie byliby sobą, gdyby na tym poprzestali.


Mózgi wciąż nam każą żreć, a nam się flaków chce

Śmierć niektórych bohaterów zdaje się klasycznym czyszczeniem fabuły, żeby do świata przedstawionego wprowadzić nowe postaci. Możecie też spodziewać się dalszego gnębienia i tak już poharatanego przez los… Nie, nie zdradzę wam, o kogo chodzi. Nie zdradzę również, kto z kim idzie do łóżka. Sprawdźcie to koniecznie sami. Odkryjecie ponownie to "wow!" zaskoczenia, które tak bardzo lubimy poczuć, kiedy czytamy Żywe Trupy. Po spokojnych tomach dwunastym i trzynastym dostajemy ostrą, krwawą rzeźnię, również psychiczną, a taki miks autorom zawsze dobrze wychodził.

Nadszedł w serii znakomity moment na to, aby w końcu zacząć ustalać, co tak naprawdę sprowadziło na ziemię zombiaki? Autorzy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Nie powinniśmy jednak obawiać się, że ich odpowiedź będzie sztampowa, a co za tym idzie rozczarowująca. Nieraz już udowodnili, że pomysłów im nie brakuje.

W śródtytułach wykorzystałem fragmenty utworu "Mózgożercy" grupy 666 Aniołów, który jest przeróbką (z polskim tekstem) piosenki "Braineaters" zespołu The Misfits.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Żywe trupy #14: Bez wyjścia (The Walking Dead Volume 14: No Way Out)
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Charlie Adlard
Wydawca: Taurus Media
Data wydania: wrzesień 2011
Liczba stron: 136
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Cena: 43 zł
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania oryginału: czerwiec 2011



Czytaj również

Czas kończyć?
Dwadzieścia zakończeń na dwadzieścia numerów, czyli rzecz o Żywych Trupach
Żywe Trupy. Tom 3 i 4 (audiobook)
Szybko, mocno i głośno
- recenzja
Żywe trupy. Tom 1 i 2 (audiobook)
Zmarli ożywają w audio
- recenzja
Żywe Trupy #13: Zbyt daleko
Pechowa trzynastka? Jak dla kogo
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.