» Blog » Życie po "Mrocznym Rycerzu"
26-07-2012 17:41

Życie po "Mrocznym Rycerzu"

W działach: filmy, superbohaterowie, batman | Odsłony: 21

Życie po
[Notkę można przeczytać również tutaj, będzie mi bardzo miło.]

Piszę tę notkę w ostatnim możliwym momencie: za chwilę wyjeżdżam na cały weekend na Avangardę, a od jutra wszyscy będą rozmawiać tylko o jednym. Tym czymś będzie oczywiście Mroczny Rycerz powstaje, epickie zwieńczenie trylogii Christophera Nolana opowiadającej o Batmanie. Zanim jednak to nastąpi, zanim będziemy dyskutować nad zaletami i wadami konkretnego, obejrzanego już obrazu, chcę się wspólnie pozastanawiać nad okolicznościami, w jakich ten film się ukazuje, i przyszłymi kolejami filmu superbohaterskiego.

Pretekstem do napisania tej notki jest zalewająca ostatnio mojego Facebooka fala krytycyzmu wobec MR i sceptycyzmu wobec MRP. Zaskoczyło mnie to zjawisko, bo wcześniej przez lata spotykałem się z reakcjami zdecydowanie entuzjastycznymi wobec Nolanowskiego Batmana. Szczególnie Mroczny Rycerz był chwalony za niekonwencjonalność, realizm (rozumiany z jednej strony jako mniej dla mnie interesująca kategoria estetyczna, oraz, co dużo bardziej moim zdaniem istotne, obecność mocnych związków z pozatekstową rzeczywistością polityczną i społeczną) i ambicje, do tego stopnia, że całkiem przytłoczył Batmana: Początek (kilka miesięcy temu obejrzałem ten film ponownie i byłem zdziwiony tym, jak bardzo jest dobry, a jeszcze bardziej tym, że zupełnie o tym nie pamiętałem). Ten stan rzeczy trwał przez kilka lat, aż nagle, na krótko przed premierą MRP, coraz częściej pojawiają się krytyczne głosy, wyraźnie zmęczone nastrojem powagi i "pseudofilozoficznymi dywagacjami" (jak pisze na przykład Michał Chudoliński w artykule zamieszczonym w lipcowym numerze "Nowej Fantastyki"), które faktycznie przewijały się w Mrocznym Rycerzu, ale zdecydowanie nie przytłaczały filmu.

Być może to tylko zjawisko lokalne w moim kącie internetu, zastanawiam się jednak, czy w tak zwanym międzyczasie, kiedy wszyscy wyczekiwali na premierę jednego z największych filmów superbohaterskich, coś się nie zmieniło? Podobną stylistykę, co Batman w wersji Nolana, reprezentowała, jak mi się wydaje, trylogia X-Men (nieco odsunięta od estetycznego realizmu przez istnienie mutantów z supermocami, ale również akcentująca treści społeczne), zakończona w 2006 roku. Natomiast w tym samym roku, co Mroczny Rycerz, ukazał się Iron Man, od którego Marvel zaczął budować swoje filmowe uniwersum, i który reprezentował zdecydowanie bardziej komiksową stylistykę. Niezwykle znamienne wydaje mi się, że w tym samym roku, co Mroczny Rycerz Powstaje, pojawili się także święcący niesamowite tiumfy Avengersi. Jeżeli Mroczny Rycerz był ukoronowaniem poważniejszego i bardziej zaangażowanego społecznie nurtu w filmach superbohaterskich (później dostaliśmy jeszcze znakomitych Strażników, którzy jednak nie odnieśli równie mocnego sukcesu, najprawdopodobniej ze względu na wysoką kategorię wiekową), to The Avengers są ukoronowaniem nurtu rozrywkowego, który skupia się raczej na emocjonalnym aspekcie postaci i jest zdecydowanie bardziej skonwencjonalizowany.

Przy takim założeniu widać, że Mroczny Rycerz powstaje raczej nie wywrze znaczącego wpływu na nadchodzące filmy superbohaterskie. Jest on raczej łabędzim śpiewem ery, która właściwie już przeminęła. Potwierdzeniem jest Niesamowity Spider-Man, idący w podobną stronę, co The Avengers, ale jeszcze silniej uwydatniający emocjonalny rdzeń tej postaci. W podobną stronę, jak można wnioskować z zapowiedzi twórców i niedawno wypuszczonego zwiastuna, będzie zmierzał (mimo patronatu Nolana) zapowiedziany na przyszły rok Człowiek ze Stali, nie wspominając o Marvelowskiej „Fazie drugiej”, planach dotyczących Ligi Sprawiedliwości czy rebootu Batmana, o którym już krążą słuchy.

Zachodnie serwisy, choć nie wystawiają recenzji jednoznacznie negatywnych, noszą wyraźny rys krytyczny wobec niektórych aspektów MRP. Mimo wad wytykanych obu Mrocznym Rycerzom sądzę, że Nolanowi należy się szacunek – pokazał bowiem, że z kinem superbohaterskim można zrobić coś zupełnie innego niż do tej pory (z pewnością wielka w tym także zasługa postaci, która nie posiada supermocy). I nawet jeśli nie wpłynie na kino superbohaterskie pod względem stylistycznym, inni twórcy mogliby się od niego uczyć odwagi i kreatywności.

Czy Mroczny Rycerz słusznie uznawany jest za wielki (nawet jeśli niepozbawiony wad) film? Jak będzie wyglądała przyszłość kina superbohaterskiego? Zachęcam do wyrażenia opinii. A ja wrócę, jak już kurz po premierze opadnie i będzie można spokojnie porozmawiać o nowym Batmanie.

Komentarze


Gruszczy
   
Ocena:
+3
Strażnicy to nie odnieśli sukcesu, bo to słaby film, a niebieski koleś biega z fujarą na wierzchu.
26-07-2012 17:44
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
sam jesrteś koleś co biega z fujarą na wieszchu
26-07-2012 17:50
DeathlyHallow
   
Ocena:
+4
nie zgadzam się z Gruszczym, ale niewymuszony komizm jego posta zasługuje na uznanie :D
26-07-2012 17:57
Malaggar
   
Ocena:
0
O ile nawet lubię Batmana jako postać, to uważam, że komiksy i filmy z nim są zwyczajnie słabe.

Może jutro przed wyjazdem machnę coś na ten temat, bo ostatnio chodziło mi po głowie.
26-07-2012 17:59
blublu
   
Ocena:
+3
Strażnicy nie odnieśli sukcesu ponieważ odwołują się do takich zjawisk jak np zimna wojna - a więc dawnych, nie rozumianych przez współczesne nastolatki. Nie byli na wskroś współcześni jak Batmany, w których można dopatrzeć się analogii do obecnej walki z terroryzmem co jest dla współczesnego widza bliższe i prostsze w odbiorze.
Niesamowity Spider-Man idzie w stronę Avengers? Myślałam, że z tym całym nowym, mrocznym image'm idzie właśnie w stronę Mrocznych Rycerzy...
26-07-2012 18:09
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
sam jesteś zwyczajnie slaby idz podbudowadz swoje ego werbalnymi atakami na lawersia
26-07-2012 18:10
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
bo co wyjmiesz własno fujare ??
26-07-2012 18:22
Nuriel
   
Ocena:
+1
Ja zaś mam ciuchutką nadzieję, że kiedyś zdecydują się na ekranizację komiksów z serii Marvel Noir.
26-07-2012 18:47
Kamulec
   
Ocena:
+2
Jakiś odsetek populacji ogląda tego rodzaju filmy. Po co to "wszyscy"?
26-07-2012 18:55
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
jakiś odsetek populacji ma fujare na wieszchu
26-07-2012 19:05
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
od jutra wszyscy będą rozmawiać tylko o jednym. Tym czymś będzie oczywiście Mroczny Rycerz powstaje, epickie zwieńczenie trylogii Christophera Nolana

SYNTAX ERROR

Nie "wszyscy" i nie "od jutra". i z pewnością nie "epickiej".

Wśród ludzików widac było przez wiele lat jakąś niezrozumiałą fascynację filmami o Batmanie w wykonaniu Nolana, która każdorazowo przypomina mi bajkę o nowych szatach Cesarza.
Spora grupa (bo nie powiem "wszyscy") jara się tymi filmami chyba jakoś tak na zasadzie "wszyscy się jarają, to i ja się pojaram, choc nie wim dlaczego" - bo chyba nigdy (a przynajmniej nie pamiętam) nie słyszałem dobrego uzasadnienia dlaczego to ma byc dobry film/filmy.
Zawsze jest coś w stylu: "to dobry film, bo jest po prostu ... genialny. To Nolan brachu, nie czujesz tego?" - niczego to nie tłumaczy, do niczego nie przekonuje.
Batmany Nolana są najzwyczajniej słabe, sama gra aktorska Christiana "Nie umiem zmienic wyrazu twarzy" Bale'a jest słaba, jego antagoniści to jakieś cienie komiksowych postaci, film (wszystkie dotychczas obejrzane) jest szary, nudny i ponury, momentami wlecze się niemłosiernie, jest przeintelektualizowany w wielu miejscach...
Nie ma w sobie nic z Batmana, nie ma w sobie nic z opowieści o świrze, który walczy ze zbrodnią (chyba że uznamy filmy Nolana za filmy autoironiczne, które śmieją się z siebie samych) - bo co prawda Nolan próbuje, ale kompletnie jest w tym nieprzekonujący.

Do Burtona i jego wizji Nietoperza jest mu bardzo daleko. Do komiksu i ikony popkultury - jeszcze dalej.
No ale, choc król jest nagi... go on, fap ahead.
26-07-2012 20:19
Malaggar
   
Ocena:
0
A wiesz, ja zauważyłem, że okres fapowania się TDK i BB już minął, przynajmniej w pewnych kręgach.
26-07-2012 20:43
Siriel
    @ zigzak
Ocena:
+1
Nie ma w sobie nic z Batmana, nie ma w sobie nic z opowieści o świrze, który walczy ze zbrodnią

Żaden film nie pokazuje Batmana jako świra - nawet u Burtona jest on ostoją normalności, na tle "normalnych inaczej" Jokera i Pingwina, o kocicy nie wspomnę.
26-07-2012 20:56
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@ Malaggar
I całe szczęście.
Co zaś do "Watchmen" - byc może że to film słaby, bo "niebieski siusiak". Byc może jest słaby, bo to kino superbohaterskie. Bije jednak Nolana na głowę w kwestii "głębii psychologicznej" i "bardziej zaangażowanego społecznie kina superbohaterskiego".

Edycja:
Sirielu, byc może widzieliśmy inne Batmany Burtona. Byc może czytaliśmy inne komiksy. Byc może inaczej je zinterpretowaliśmy.
26-07-2012 20:56
Siriel
    @ Nuriel
Ocena:
+3
No to ja też usuwam.

@ zigzak

A w którym fragmencie u Burtona Batman dorównuje szaleństwem np. Jokerowi albo Pingwinowi?
26-07-2012 21:08
Malaggar
   
Ocena:
+1
@Zigzak o Burtonie: Ja też chyba inne "Buttmany" niż ty widziałem.
26-07-2012 21:09
Nuriel
   
Ocena:
+3
@Siriel

Potencjalnie flejmogenny komentarz został przeze mnie usunięty ;) Do zigzaka pewnie jak zwykle by nie dotarło, a reszta doskonale zdaje sobie sprawę z użytej przez niego retoryki. Szkoda wakacji na takie flejmy. Jak dorosły chłop nie umie wyrazić swojego zdania bez obrażania innych, to pozostaje tylko wzruszyć ramionami ;)
26-07-2012 21:11
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
toteż wzruszam, Nurielu :)
Dobrze że przynajmniej jako dorosły chłop, po wyrażeniu swojego zdania je skasowałeś :)

Sirielu - trauma Batmana po stracie mamusi i tatusia, która pchnęła go na drogę pogromcy zła i przebierania się za latającą mysz to mało, by stwierdzic, że jest szaleńcem? :)
Przy czym ja tu nie kładę nacisku na filmy Burtona - bardziej na komiks, którego ekranizację Burtona uważam za bliższą stylem niż Nolana.
Właśnie to było dla mnie zawsze dużą siłą Batmana - to, że jest takim samym świrem jak inni przebrani kolesie, których ściga i wsadza częściej do Arkham Asylum niż do więzienia.
Samo "Arkham" już sugeruje nawiązania do Lovecrafta i jakże częstego u niego motywu szaleństwa - także głównego bohatera. Samo Gotham jest "szalone" i bardziej przypomina nocny koszmar, niż rzeczywisty świat. Dobrze też to było widac np w B:TAS i Beyond.
No ale - ja się już wypowiedziałem na temat tego, co sądzę o filmach Nolana. Dyskusja o szaleństwie Batmana to temat na osobną notkę, więc póki taka nie powstanie, to z mojej strony EOT.
26-07-2012 21:27
Malaggar
   
Ocena:
0
A ja nie zrobię EOTa - uważam, że w tym szaleństwie wszystkiego leży słabość Batmanów komiksowych - po prostu nie umiem zawiesić niewiary w stopniu wystarczającym, by zaakceptować Gotham, złoczyńców wyjętych z zada - 99% z nich netoperek powinien ukatrupić za samo bycie irytującymi.
Gacek by moim zdaniem wieeeele zyskał, gdyby wyciągnąć go z tego tandetnego świata przerysowanych przestępców i wrzucić w coś "bliższego rzeczywistości".
I przede wszystkim zmienić metody walki z przestępczością.

Wtedy mógłbym powiedzieć, że Batman to "mój chłop" .
26-07-2012 21:39
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No dobra to pociągnę, uzasadniając przy okazji, czemu Nolanowski Batman jest wg mnie słaby.
To szaleństwo wszystkiego dookoła sprawia, że Batman "nie wypada tak źle" na tle reszty swiata - ot, jest do niego dopasowany. Ale tylko na zasadzie, że "pośród ślepców jednooki jest królem".
Jesli go z tego świata wyjmiemy, i wsadzimy do bardziej realnego, jak to próbował zrobic Nolan, wyjdzie nam pocieszny wioskowy głupek przebrany w pelerynę i z majtkami na spodniach. Batmańskośc Batmana znika, zostaje zastąpiona przez smutnego wariata z drewnianą kolbą zamiast twarzy, którego reżyser próbuje na siłę urelanic.

Własnie to przerysowanie świata, komiskowe czy burtonowskie, daje jakieś uzasadnienie dla gościa w pelerynie i z nietoperzymi uszkami. W naszym świecie zamknęliby go od razu do wariatkowa, albo robiliby sobie z nim zdjęcia na ulicy.
26-07-2012 21:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.