» Recenzje » Źródło

Źródło


wersja do druku
Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Źródło
Instynkt samozachowawczy, chęć życia, strach przed śmiercią - są wrodzone i naturalne. Stąd równie naturalne zdają się marzenia ludzi o nieśmiertelności. Darren Aronowsky poświęcił swój nowy film temu marzeniu oraz równie uniwersalnemu wątkowi – miłości. Sztuką jest stworzyć coś nowego lub ułożyć świeżą całość ze znanych elementów. Jest nią jednak również opowiedzieć ciekawie o tym, co dobrze znamy.

Opowieść twórcy Pi niewątpliwie jest ciekawa już przez samą jej formę. Thomas Creo na przestrzeni tysiąca lat, w imię miłości, rzuca wyzwanie chorobie, za jaką uznaje śmierć. XVI-wieczny konkwistador poszukuje biblijnego Drzewa Życia, by dać swej ukochanej królowej nieśmiertelność. Współczesny onkolog stara się uleczyć żonę z nowotworu. Astronauta w odległej przyszłości zmierza ku pewnej gwieździe, by znaleźć ostatecznie odpowiedź...

Aronowsky doskonale prowadzi akcję filmu, przechodząc między trzema wersjami historii sprawnie, czasem łagodnie, czasem natomiast odrywając nas od wydarzeń w jednym miejscu i przenosząc pięć stuleci w przeszłość lub przyszłość. Już sama ta zabawa w przedstawienie jednej fabuły w trzech różnych otoczkach jest ciekawa, może dlatego mimo pewnych zarzutów do całości Źródło odbieram pozytywnie.

Historia nie zaskakuje, główny bohater w imię walki o wyższe dobro, traci to co najcenniejsze. To taki standard, gdzie rozwiązanie czy też odpowiedź, jest wciąż niemal na wyciągnięcie ręki, nieustannie jednak będąc troszkę poza jej zasięgiem. Można odnieść wrażenie, że reżyser znęca się nad głównym bohaterem, albo by nie podać widzom banału, albo ze strachu przed niezadowoleniem widza z odpowiedzi.

Estetycznie Źródło jest ujmujące. Każdy czas ma swoją bardzo wyraźną stylistykę. Szczególnie piękne są sekwencje samotnej podróży głównego bohatera przez kosmiczną przestrzeń. No może niezupełnie samotnej, gdyż w pewnym sensie towarzyszy mu jego ukochana i wspomnienia z jego tysiącletniej walki z śmiercią. Renesans raczy nas natomiast kadrami, które mi nasuwały na myśl malarskie kompozycje - bohater maszerujący przez komnatę pełną kolumn, z wiszącymi w powietrzu pojedynczymi świecami, drzewo górujące nad lśniącą wodą i mgliste skalne wzgórza w tle. Współczesność natomiast, to mieszanka surowego szpitalnego wystroju z ciepłem domostwa głównego bohatera. Poza samą historią, różne przestrzenie czasowe łączą powtarzające się ujęcia i świetna muzyka - miejscami kojąca, podobnie jak spokojne tempo całego filmu (z niewielkimi wyjątkami w scenach XVI-wiecznych).

Źródło Aranofsky’ego określę dwoma słowami - kino łagodne. Na wyróżnienie zasługuje, zupełnie wyjątkowy brak czarnego charakteru. Wrogiem Thomasa jest jedynie śmierć. Nawet filmy katastroficzne, stawiające siły natury przeciw bohaterom, bez wyjątku serwują nam postać złego człowieka, którego widz może obdarzyć niechęcią. Warto docenić twórcę Pi za odcięcie się od tego schematu. Wątpię by ta pozycja usatysfakcjonowała fanów akcji i zaskakujących zwrotów akcji. Zganić mogę też autora za lekki brak odwagi - prawie wszystko pozostawił widzowi. Nie mam nic przeciw interpretowaniu i kontemplowaniu tej historii, ale tym miłym seansie pozostał pewien niedosyt.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 4 / 6

Komentarze


~grzesiek

Użytkownik niezarejestrowany
    hehz
Ocena:
0
No fajnie tylko że XVI wiek i konkwistadorzy to nie jesteś średniowiecze...
10-01-2007 22:19
996

Użytkownik niezarejestrowany
    Sorki
Ocena:
0
poprawione :)
10-01-2007 22:54
kruck
   
Ocena:
0
"Wątpię by ta pozycja usatysfakcjonowała fanów akcji i zaskakujących zwrotów akcji." Ups :]
25-01-2007 02:30
Nene
    .
Ocena:
0
Taka ciut okrojona ta recka, ale ogólnie czytało się 'jak po maśle'
10-02-2007 21:14
kaduceusz
   
Ocena:
0
Pozwolę sobie polemizować z Twoją oceną, Craven.
21-02-2007 00:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.