» Blog » Zróbmy sobie grę o tron Znanych Światów
18-04-2013 08:44

Zróbmy sobie grę o tron Znanych Światów

W działach: gry komputerowe | Odsłony: 14

W tytule jest "Gra o tron" tylko po to, żeby was tu ściągnąć, a nie dlatego, że mam coś do powiedzenia na temat właśnie emitowanego trzeciego sezonu serialu. Tym razem będzie o niecodziennym graniu w gry komputerowe i trochę w RPG, ale z naciskiem na te pierwsze. Jeśli więc dotarliście aż do tutaj, to sprawdźcie na jaki pomysł wpadłem tym razem.

Pamiętacie taką grę jak Emperor of Fading Suns? Jeśli nie to wyobraźcie sobie klasyczną cywilizację (tak, tę w której po hexagonalnej planszy chodzą żetony przedstawiające armię) tylko rozgrywanej na kilku planetach. Wojna międzygwiezdna, polityka, sojusze i zdrady - wszystko co miłośnicy strategii lubią najbardziej plus jeszcze trochę. Jedna rzecz jednak zawsze wkurzała mnie w grach tego typu - dyplomacja.

Za dyplomację zawsze była odpowiedzialna sztuczna inteligencja, nic więc dziwnego, że komputer czasami podejmował dziwaczne, albo kompletnie niezrozumiałe decyzje, a próba stworzenia wspólnego sojuszu często kończyła się wrogim nastawieniem wszystkich pozostałych frakcji. Słowem komputer zachowywał się głupio. Owszem zawsze można było zagrać multiplayera, ale przy grach turowych to było trochę uciążliwe.

We wspomnianym Emperor of Fading Suns istnieje dziś już niemal zapomniana opcja Play By E-Mail. Po jej włączeniu gra wygląda zupełnie normalnie, tylko że po zakończeniu rundy, gra automatycznie się zapisuje i wychodzi do menu. Teraz wystarczy wysłać save'a do następnej osoby w kolejce i tak można prowadzić rozgrywkę przez naprawdę długi czas.

Odpalając EFS po wielu latach pomyślałem, że to świetny sposób na unikalną grę. Wystarczy skrzyknąć czterech odpowiednio zajawionych znajomych i rozpocząć zabawę. Największym plusem są realni przeciwnicy, z którymi można knuć i pertraktować mailowo, albo wieczorem na spotkaniu przy piwie. Dodatkowo na granie nie trzeba tracić zbyt dużo czasu - wystarczy wieczorkiem odebrać maila i zrobić swoją turę (co zajmuje góra kilkanaście minut).

Oczywistymi wadami takiego rozwiązania jest długość rozgrywki - kilka kolejnych rund może ciągnąć się nawet dłużej niż tydzień, ale z założenia to partia dla wytrwałych i długodystansowych graczy. Gorzej, że jak ktoś się wykruszy, to równowaga sił również zostanie zachwiana. Liczę jednak, że się uda - ziarno pomysłu zostało rzucone, gracze palą się do rozgrywki - jak wyjdzie z tego coś fajnego to dam znać.

A wy macie jakieś wspomnienia z Emperor of the Fading Suns?
 
[Komentarze oczywiście na Bałaganie właściwym] 
Komentarze pod tą notką zostały zablokowane przez autora.