» Blog » Zostałem wsparty.
17-04-2015 23:06

Zostałem wsparty.

W działach: Książki, fantasy | Odsłony: 550

Zostałem wsparty.

Wczoraj w późnych godzinach wieczornych zakończyła się zbiórka na portalu wspieram.to mająca na celu zebranie funduszy na wydruk kolejnej książki mojego autorstwa a mianowicie Najemników cz. II.

Projekt został zrealizowany. Wsparło mnie 85 osób. Zebrałem 129% zakładanej kwoty, osiągając próg, który sam oznaczyłem jako optymistyczny, a którego szczerze mówiąc, nie spodziewałem się osiągnąć. Jestem też zdania, że był to duży krok w mojej pisarskiej karierze (że użyję takiego wzniosłego sformułowania). Chciałbym w niniejszym wpisie podsumować to ważne dla mnie wydarzenie.

 

Przede wszystkim serdecznie dziękuję wszystkim, którzy mnie wsparli – nie spodziewałem się, że będzie Was tak dużo i że dzięki Wam uzbieram taką sumę. Wkrótce zabiorę się za rozsyłanie nagród, proszę w tym miejscu o cierpliwość – niektóre nagrody będą dopiero drukowane :-) Dołożę wszelkich starań, żeby zdążyć w ustalonych na projekcie terminach.

 

Dla niewtajemniczonych krótkie streszczenie – jestem autorem trzech (a wkrótce czterech) książek. Jedną z nich – Najemników cz. I – zdecydowałem się wydać w wydawnictwie, które zakłada sfinansowanie publikacji przez samego autora. Za pierwszym razem nie wszystko poszło po mojej myśli, ale dzięki zdobytemu doświadczeniu, wpadłem na kilka pomysłów, jak skutecznie promować swoje teksty i w konsekwencji na nich zarobić. Skorzystanie z możliwości jaką daje platforma crowdfundingowa było jednym z tych pomysłów.

 

Selfpublishing, czyli finansowanie książek przez samego autora jest postrzegane bardzo różnie. Jednym to nie przeszkadza, inni z miejsca skreślają taką książkę, uważając ją za gorszą, niż lekturę wydaną tradycyjnie. Tak naprawdę to temat na oddzielną dyskusję, ale wspominam o tym, żeby powiedzieć Wam, że miałem sporo wątpliwości, decydując się na wystawienie projektu na wspieram.to. Pewien znajomy polecił mi, żeby najpierw zrealizować próbny projekt – kilkaset złotych np. na wydruk promujących moje książki zakładek. Sprawdziłbym jak się projekt zakłada i na jakie wsparcie mogę liczyć od bliskich. Propozycja wydawała się bardzo rozsądna, więc i tak zrobiłem po swojemu i wystartowałem z grubej rury... Poza tym chciałem zdążyć z premierą książki na Pyrkon 2015, terminy zaczęły gonić i cóż - klamka zapadła. Ruszyłem z projektem. Miałem spore obawy. Samo opublikowanie projektu pożarło mnóstwo czasu i kosztowało mnie niemało frustracji – cztery razy otrzymałem od wspieram.to e-maila z adnotacją: "twój projekt nie został zaakceptowany, nie został też odrzucony", co oznaczało, że muszę jeszcze coś poprawić. Szczerze mówiąc, byłem bliski odpuszczenia. Nie miałem też filmiku promującego, który wprawdzie nie był wymagany, ale w każdym poradniku wymieniany jako bardzo istotny element projektu. A jednak nie odpuściłem. Z pomocą (ekipa wspieram.to okazała się bardzo pomocna) skorygowałem co miałem skorygować i wystartowałem.

Co sprawiło, że odniosłem sukces? Czynników było kilka:

 

  1. Moja ciocia – są osoby, które mają kontakty i talent inspirowania innych do działania, miałem trochę szczęścia i nosa, że zwróciłem się do właściwej osoby. Moja krewna zmobilizowała naprawdę rzesze ludzi (rodzinę, znajomych), z których każdy wsparł mnie większą lub mniejszą kwotą.

  2. Przemyślnie projektu – mimo braku filmiku, goniących mnie terminów i kilku innych spraw, których być może nie zdążyłem przygotować, sądzę, że projekt był dość dobrze wykoncypowany. Starałem się ustanowić kwotę, która z jednej strony umożliwi mi wydanie książki, z drugiej będzie możliwa do zebrania (nie wyjechałem z niebotyczną sumą na wydanie 17-tomowej sagi... przepraszam, nie powinienem sobie dowcipkować, ale nie mogłem się powstrzymać). Zbalansowałem kwoty wsparcia, tak żeby nagrody były atrakcyjne dla wspierającego, a jednocześnie, żebym ja na tym nie stracił. Nie było to proste – musiałem m.in. uwzględnić ewentualne koszty przesyłki. W zamian za wpłaty proponowałem oczywiście moje książki (chociaż nie tylko). Szeroki wachlarz nagród sprawił, że zarówno wspierający małymi jak i większymi kwotami mogli wybrać coś dla siebie.

    Wydaje mi się też, że konkretnie opisałem cel, kolejne progi, jak i samą książkę. Poszczególne podpunkty projektu były jasno sformułowane a spis treści z odnośnikami pozwolił łatwo poruszać się po stronie. Zrekompensowało to poniekąd brak filmiku. Tutaj mała dygresja – nie lubię wytykać cudzych błędów, wolę wskazywać co zrobić, żeby osiągnąć zamierzony cel, ale czasami żeby to osiągnąć, trzeba pokazać, czego robić nie należy. Obejrzałem sobie filmik projektu, który zebrał chyba ok. 9% i przepadł. Miły skądinąd chłopak opowiadał przed kamerką, że chce prowadzić serwis/blog sportowy i ma nadzieję, że z naszą pomocą mu się to uda oraz że jest gotowy odpowiedzieć na wszystkie nasze pytania. Koniec przekazu. Żadnych informacji, co to za blog, jakiego rodzaju informacje będzie w nim publikował. Zero konkretów. Miło, że autor był gotowy odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale te pojawiają się raczej w momencie, kiedy się już czymś zaciekawimy. Brak zaciekawienia projektem, to brak wsparcia. Film jest dobrą formą promocji, ale dobra forma nie zrekompensuje braków w treści przekazu.

  3. Jeszcze przed projektem pozyskałem sponsora – firmę Home.pl, która jest jednocześnie moim pracodawcą. Zaproponowałem wsparcie w zamian za reklamę w książce. Kolorowa reklama podbiła nieco koszt druku - zyski finansowe nie były aż tak wielkie, jak myślałem. Kluczowe znaczenie miało jednak to, że Home.pl wpłaciło pieniądze na samym początku zbiórki, podbijając statystyki projektu i uwiarygadniając w oczach internautów jego realizację. Tutaj wielki szacunek za to, że papierologia została odłożona na później - wszystko mogło utknąć w dziale księgowości, a liczył się przecież czas. Dodatkowo zostałem rozpromowany na firmowym fanpage'u i w pracowniczej kantynie (brzmi zabawnie, ale efekt był całkiem poważny). Także wielkie, wielkie podziękowania dla Home.pl.

  4. Co by nie mówić wydałem już trzy książki, a na podstawie jednej z nich zrealizowałem spektakl. Mam sporo znajomych, z których część od razu zapaliła się do projektu i zaczęła udostępniać informację o nim na swoich facebookach i wśród dalszych znajomych. Wreszcie, mam swojego fanpage'a, jeżdżę z książkami na konwenty, byłem też na Targach Książki w Krakowie. Moje działania przynoszą efekt – powolutku, powolutku buduję swoje grono odbiorców, którym podoba się to co piszę. Te osoby, dowiedziawszy się o projekcie bardzo szybko udzieliły mi wsparcia.

 

Z projektu na wspieram.to wyciągnąłem bardzo wiele korzyści. Środki na druk kolejnej książki to jedna sprawa. Drugą jest promocja – informacja o moich powieściach dotarła do nowych osób. Otrzymałem nowe "lajki" na fanpage'u, wśród wspierających pojawili się ludzie, których nie znam. Prowadzenie swojego facbookowego profilu jako autor, utrzymywanie strony www, wyjazdy na konwenty, nawiązywanie różnych znajomości – to wszystko zazębiło się i zaowocowało konkretnym efektem – zebraniem 129% zakładanej kwoty. Trzecią korzyścią jest informacja zwrotna dla mnie. Zbiórka była swego rodzaju sprawdzianem. Odpowiedziała mi na kilka pytań. Czy warto dalej pisać? Czy warto swoje teksty wydawać? Czy warto inwestować w to pieniądze i czas? Czy ktoś mnie czyta? Czy istnieje szansa na zarabianie na swoich książkach? Na wszystkie te pytania przyszła jasna odpowiedź. Tak. I to na 129%.

 

Na koniec krótka rada dla innych początkujących autorów, czy po prostu osób, które chcą realizować swoje marzenia. Nie poddawajcie się – nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale jeśli wiecie, czego chcecie, jesteście gotowi poświęcić na to czas, będziecie konsekwentni i rozejrzycie się za skutecznymi rozwiązaniami, to najprawdopodobniej koniec końców Wam się uda. Powodzenia!

Komentarze


Hangman
   
Ocena:
+1

Może ja też powinienem zacząć robić zbiórki... Zawsze mi brakuje do flaszki.

 

Gratulacje.

17-04-2015 23:37
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Chcesz powiedzieć, że te 129% to jest twój "zarobek"?
18-04-2015 10:01
Tyldodymomen
   
Ocena:
0

Zigzak co z "Novą " ? To już Void Dancers zaraz wyjdzie a u Ciebie ni widu ni słychu.

18-04-2015 10:41
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
0

Chcę powiedzieć to, co powiedziałem w tekście. Zarobek? Nie. Obrót? Tak. Pojawienie się wpływów przed ukazaniem się książki (a nie tylko samych kosztów) pozwoli na "zarobek" już po fizycznym ukazaniu się książki. Teraz będę już zarabiał, zamiast odrabiać straty - i to było moim celem.  

18-04-2015 10:48
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Czy istnieje szansa na zarabianie na swoich książkach? Na wszystkie te pytania przyszła jasna odpowiedź. Tak. I to na 129%.

W tekście napisałeś że ZAROBIŁEŚ 129%. Chciałem wyjaśnić czy to po prostu gafa, czy faktycznie takie marże.
Swoją drogą, 85 chętnych to wynik, który tylko bardzo optymistycznie można nazwać "sukcesem".
18-04-2015 11:26
Adeptus
   
Ocena:
0

Czyli tak naprawdę "rynkowo", na sprzedaży, jeszcze nie zarobiłeś? (Nie traktuj tego jako złośliwe czepianie, nie pytam ironicznie, tylko z ciekawości).

18-04-2015 12:00
Hangman
   
Ocena:
0

50zł na głowę za samą zbiórkę, i trzydziestoprocentowej przebitce, to jednak w moim mniemaniu sukces. Nic, tylko uskuteczniać zbiórki. Też mogę napisać jakieś książki. Przecież w zbiórce nie ma informacji o ilości stron, ani stosunku treści co do ilości stron...

18-04-2015 12:09
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
+1

Typowo polterowe komentarze :)

Cóż, każdy wyczytał, co chciał wyczytać. Nie przypominam sobie, żebym napisał, że zarobiłem 129%, tylko że zebrałem 129% zakładanej kwoty. "Istnieje szansa na zarabianie" nie oznacza, że już zarobiłem. Spokojnie, nie wszystko na raz.

Może 85 to mało (a może dużo), może zebrana kwota jest niewielka (a może wielka). Ja tam nie narzekam - koszta druku zwróciły mi się, zanim książka się ukazała i Najemnicy II będą drugą książką na której zarobię.
Jak tylko to się stanie, myślę, że poświęcę temu wpis.

@ Hangman - w takim razie czekam na Twój projekt na wspietam.to. Jeśli mnie przekona na pewno Cię wesprę.

18-04-2015 14:30
Hangman
   
Ocena:
0

Jeżeli już, to będę celował w nieco inny target. Sądzę, że robienie zbiórki wśród intelektualistów jest mało opłacalne. Wyszło by mi znacznie więcej, jeżeli udałoby się zainteresować projektem plebs i niech każdy nawet z dwa złote rzuci, to migiem uzbieram kilkadziesiąt tysięcy.

 

Niemniej, jeżeli powiesz co cię przekonuje, to może i się wezmę za coś, co by cię przekonało.

18-04-2015 14:36
Adeptus
   
Ocena:
0

@ Torgradczyk

Dzięki za wyjaśnienie.

Najemnicy II będą drugą książką na której zarobię.

A ile zarobiłeś na pierwszej? (Znowu - nie pytam złośliwie, po prostu zysk faktyczny ciekawi mnie bardziej, niż wyniki zbiórki).

 

18-04-2015 15:31
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
0

@ Adeptus - spoko, to nie jest jakaś wielka tajemnica. Na Kopule, która została wydana w wydawnictwie tradycyjnym w 2013 roku jestem w tej chwili jakiś tysiąc złotych do przodu. Jako ciekawostkę podam, że sprzedałem ponad dwa razy więcej egzemplarzy niż mój wydawca - przy takim stosunku selfpublishing naprawdę jest opcją wartą rozważenia. Z egzemplarza sprzedanego przez tradycyjnego wydawcę, autor ma naprawdę niewiele.

@ Hangman - to raczej twórca projektu powinien znaleźć to co przekona potencjalnego wspierającego.

18-04-2015 20:34
Adeptus
   
Ocena:
0

Jako ciekawostkę podam, że sprzedałem ponad dwa razy więcej egzemplarzy niż mój wydawca - przy takim stosunku selfpublishing naprawdę jest opcją wartą rozważenia.

No to fajnie, gratuluję. A dużo wysiłku i czasu Cię to kosztowało?

Z egzemplarza sprzedanego przez tradycyjnego wydawcę, autor ma naprawdę niewiele.

Wiem, wiem, ale do tej pory wychodziłem z założenia "Lepiej mieć promil z czegoś, niż 50%, albo i 100% z niczego" :)

18-04-2015 20:43
Hangman
   
Ocena:
0

to raczej twórca projektu powinien znaleźć to co przekona potencjalnego wspierającego.

Właśnie próbowałem to ustalić zadając ci pytanie. Innym sposobem, poza badaniem potencjalnego wspierającego, na poznanie jego upodobań i zapotrzebowania, jest odgadnięcie tegoż. Tym zajmę się jednak dopiero po zrobieniu doktoratu z wróżbiarstwa. Pozwolisz więc, iż pozostanę przy tradycyjnej formie uzyskiwania odpowiedzi na interesujące mnie zagadnienia?

Ewentualnie można wmówić potencjalnemu wspierającemu, że potrzebuje dokładnie tego, co my mamy mu do zaoferowania. Nie chciałem jednak zachować się, niczym korporacyjna żmija.

18-04-2015 20:57
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
0

@ Adeptus - rozumowanie jak najbardziej słuszne. Cała sztuka w selfpublishingu polega na tym, żeby przekroczyć próg, przy którym zaczyna się opłacać.

@ Hangman - mało konkretna ta nasza rozmowa. Nie bardzo rozumiem do czego zmierzasz. Niby o coś pytasz, niby coś rozważasz, trochę jakbyś mnie krytykował, a trochę gratulował, ale wynika mi z tego wszystkiego, że żadnej zbiórki nie zamierzasz wystawiać. Nie szkoda czasu na takie puste dywagacje?

18-04-2015 22:10
Adeptus
   
Ocena:
0

Mi się wydaje, że Hangman chce po prostu wykpić ideę zbiórek.

18-04-2015 22:25
Hangman
   
Ocena:
+1

W każdej chwili mogę wystawić zbiórkę. Czy to na Polteru czy sam stanę z karteczką, że zbieram na coś tam...

Chciałem wystawić taką, którą byś wsparł, a do tego ustalić wypadało, co uznasz za warte twojego wsparcia.

Mam nadzieję, że przynajmniej teraz nie będziesz miał problemów ze zrozumieniem tego, co chcę ci przekazać

 

@ Adeptus

 

Zostaw misie w spokoju. Są pod ochroną.

19-04-2015 00:06
Adeptus
   
Ocena:
0

@ Hangman

Dobrze, więc "mi się wydaje" zmieniam na "jestem przekonany, że". Nie napiszę "jestem pewien, że", bo pewność pozostawiam osobnikom o wąskich horyzontach i ateistom (a jedynie przez grzeczność i przez to, że nie wszyscy ateiści są jak Ty, zostawiam literkę "i" zamiast myślnika).

19-04-2015 00:34
Hangman
   
Ocena:
0

Bycie przekonanym o czymś jest tym samym, co posiadanie pewności w stosunku do tegoż. Jeżeli się mylę, to bynajmniej dzieli te stwierdzenia granica na tyle cienka, że niewidoczna gołym okiem. Ale w wypadku mojej pomyłki będziesz musiał mnie przeprosić, więc w twoim interesie leży przyznanie mi racji.

19-04-2015 01:03
Adeptus
   
Ocena:
0

Bycie przekonanym o czymś jest tym samym, co posiadanie pewności w stosunku do tegoż. Jeżeli się mylę, to bynajmniej dzieli te stwierdzenia granica na tyle cienka, że niewidoczna gołym okiem.

I ta granica ma znaczenie podstawowe ;) Przekonując się o czymś, zwiększa swoją pewność - zdąża ona w kierunku 100%, ale nigdy go nie osiągnie - możesz być pewien na 99,(9)%, ale nie na 100%.

Na przykład jednorożce - nie da się udowodnić ich istnienia, ale to nie powód, żeby twierdzić, że ich nie ma, przecież zbadaliśmy jedynie niewielki wycinek wszechświata. Badając wszechświat i nie odnajdując w nim jednorożców zwiększasz swoje przekonanie o ich nieistnieniu - ale ponieważ wszechświat jest nieskończony, nigdy nie będziesz pewien, że ich nie ma. Bo co z tego, że zbadałeś przestrzeń w promieniu pierdyliarda od Ziemi i nie znalazłeś jednorożców - skąd wiesz, może jeśli polecisz pierdyliard+1, jednorożce wyskoczą z pudełka? A nawet jeśli przyjąć, że wszechświat jest skończony, to po zbadaniu całego nie możesz mieć pewności, czy np. nie istnieją inne wszechświaty, do których nie masz dostępu i w nich nie żyją jednorożce.

Ale w wypadku mojej pomyłki będziesz musiał mnie przeprosić, więc w twoim interesie leży przyznanie mi racji.

Nie mam nic przeciwko przepraszaniu, zwłaszcza jeśli wiąże się to z uznaniem Twojej pomyłki - a zatem - PRZEPRASZAM :D

19-04-2015 01:09
KRed
   
Ocena:
+3

Torgardczyku, nie doceniasz okładek. Kiedyś już o tym pisałem. Teraz przynajmniej technicznie jest dobrze, ale koncepcyjnie to pustynia.

Idę o zakład, że dobra okładka sprzedałaby dwa razy tyle :)

19-04-2015 02:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.