» Recenzje » Zombie.pl

Zombie.pl


wersja do druku

Polacy nie gęsi, swoje zombie mają

Redakcja: Michał 'von Trupka' Gola

Zombie.pl
Kilka lat temu wśród potwornych bohaterów literatury grozy niepodzielnie królowały wampiry – choć krewni hrabiego Drakuli nierzadko bardziej przypominali postacie z serialu Beverly Hills 90210, niż wołoskiego hospodara. Jednak jakiś czas temu musiały one oddać palmę pierwszeństwa zombie – bezmyślne nieumarłe monstra żądne ludzkiego mięsa niepodzielnie dominują w literaturze, telewizyjnych serialach, w roli głównej występują także w grach fabularnych, planszowych i komputerowych. Wśród tych ostatnich nie brak i polskich produkcji, a takie tytuły jak Dead Island czy Dying Light w niczym nie ustępują pozycjom, za których powstanie odpowiadają potentaci zza Wielkiej Wody.

Również na literackiej niwie nietrudno znaleźć tytuły o zombiakach, za powstaniem których stoją polscy autorzy i których akcja osadzona jest nad Wisłą. Jednym z nich jest Zombie.pl duetu Robert Cichowlas i Łukasz Radecki. Autorzy, których współpraca przyniosła już bardzo dobre Pradawne zło i słabsze już (przynajmniej moim zdaniem) Miasteczko, tym razem wzięli na warsztat motyw zombie-apokalipsy, ukazując, jak mogłaby ona wyglądać w polskich realiach.

Obserwujemy ją oczami Karola Szymkowiaka, rzutkiego poznańskiego biznesmena, który właśnie otworzył z partnerem nową restaurację w Gdańsku. Oblewanie inauguracji szybko wymyka się spod kontroli, a poranek przynosi przedsiębiorcy znacznie większe problemy, niż tylko gigantyczny kac. Gdy Szymkowiak budzi się w hotelowym pokoju, zastaje w nim ślady wczorajszej popijawy, ale już za drzwiami, na korytarzu, czeka na niego obgryzione truchło kolegi – pierwsze spośród wielu, jakie spotka w ciągu kilku następnych dni. Hotel, plaża w Brzeźnie i cały Gdańsk opanowane zostały przez nienasycone żywe trupy. Łączności nie ma, przetrwać zdołali jedynie nieliczni i właśnie do grupki takich ocaleńców, chroniących się w kościele na Zaspie udaje się dołączyć byłemu restauratorowi.

Zgodnie z najlepszymi tradycjami survival horroru, niewielka grupka szybko będzie kurczyć się jeszcze bardziej, gdy kolejni jej członkowie przegrywać będą w nieuchronnych starciach z zagrożeniami, jakie czyhają na nich w odmienionym świecie, a zombie bynajmniej nie będą jedynym, które zbierze swoje krwawe żniwo. Z tego tytułu trudno poczytywać za wadę pewną schematyczność, z jaką zarysowani są bohaterowie. Ograniczeni do jednej-dwóch charakterystycznych cech dobrze odróżniają się od siebie, a wartko tocząca się akcja i szybko rosnący body count nie dają im wiele czasu na pogłębioną charakterystykę, rozwój czy choćby dokładniejsze zarysowanie i trudno mieć to autorom za złe. Odmalowywanie sylwetek bohaterów szerokimi pociągnięciami pióra, z podkreślaniem najważniejszych elementów, musi wystarczyć – czytelnicy nie zdążą poznać ich głębiej, tak jak główny bohater nie zdoła dokładniej zaznajomić się z ludźmi, których spotka na swej drodze. Jedynym wyjątkiem jest tu postać, która będzie towarzyszyć Karolowi przez niemal całą książkę, i której przemianę będziemy mogli obserwować wraz z bohaterem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Podczas gdy osoby szukające psychologicznej głębi, złożonych bohaterów i rozbudowanych motywacji postaci mogą czuć się rozczarowane (ale im polecałbym raczej inne gatunki niż horror), o tyle czytelnicy ceniący plastyczne opisy, książką duetu Cichowlas-Radecki powinni być więcej niż usatysfakcjonowani. Bez przesadnego epatowania obrzydliwością czy erotyki przekraczającej granice dobrego smaku autorzy serwują naprawdę soczyste opisy, które aż proszą się o przeniesienie na ekran – czy to kinowy, czy komputerowy. Jedynie przy odmalowywaniu przed czytelnikiem topografii wymarłego Gdańska (i Malborka, gdzie przenosi się akcja powieści), zdarza się im popadać w ton pasujący raczej do przewodnika – "skręcił w Hallera" brzmiałoby dla mnie znacznie lepiej niż sztucznie brzmiące, choć dokładniejsze "skręcił w ulicę imienia generała Józefa Hallera". Co gorsza, podobna maniera kilkakrotnie wkradła się także do dialogów, skutecznie odbierając im pozory wiarygodności, nie zdarzało się to jednak na tyle często, by mogło razić czy wpływać na ocenę książki jako całości.

Do minusów na siłę można byłoby dopisać nieliczne potknięcia korekty i redakcji, jak kilka literówek, jak i – co gorsza – błędów rzeczowych (jak choćby uznanie, że Meat Loaf jest zespołem muzycznym, a nie solistą), ale nie byłoby to nic innego jak wyłącznie czepialstwo. Znacznie większym mankamentem, nad którym nie sposób przejść do porządku dziennego, jest tempo prowadzenia fabuły i sposób, w jaki autorzy rozwijają akcję powieści.

Początek jest wręcz podręcznikowy – dostajemy zupełnie zwyczajną rzeczywistość, zarysowaną w sposób, który pozwala nam poznać głównego bohatera. Następnie w normalny świat odnoszącego sukcesy biznesmena, szczęśliwego męża i ojca, brutalnie wkracza niezwykły, nadprzyrodzony czynnik, który zmusza go do walki o przetrwanie, a powrót do rodziny zamienia w najeżony śmiertelnymi przeszkodami wyścig z czasem. Walka z kolejnymi zagrożeniami, przedarcie się do Malborka i funkcjonującej w krzyżackim zamku ludzkiej enklawy zwanej przez jej mieszkańców Nową Arkoną także nie budzi zastrzeżeń, nawet jeśli nie wszystkie wątki zostają domknięte. W końcówce powieści autorzy wprowadzają jednak co rusz nowe elementy, które napoczynają jedynie lub zgoła sygnalizują  tylko kierunki potencjalnego rozwoju fabuły, motywy do dalszego wykorzystania, po czym ucinają powieść właściwie w pół zdania.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

To stwarza dwa możliwe scenariusze. Albo Zombie.pl będzie się początkiem większej serii, pierwszym tomem cyklu, w którym wraz z bohaterem będziemy przemierzać kolejne regiony spustoszonej Polski, nim w końcu dotrze on (oby) do pozostawionej w Poznaniu rodziny; być może poznamy przyczyny plagi żywych trupów, jaka spadła na nasz kraj (a pewnie i na resztę świata), a kto wie, czy nie uda się nam zweryfikować pewnych procesów, jakie sygnalizowane są przez zmiany obserwowane w zachowaniu zombie. Albo okaże się, że najnowsza powieść autorskiego duetu stanowi niedomkniętą historię, urwaną w pół i z jakichś przyczyn nie dokończoną.

Każdy może określić samodzielnie, która z tych opcji jest gorsza, jeśli jednak ktoś, jak ja, oczekiwał po Zombie.pl kompletnej historii, domkniętej i mającej początek, środek oraz koniec, może jedynie sromotnie się rozczarować. Z tego powodu, choć doceniam literacki warsztat, sprawność obu autorów w operowaniu piórem, zgodność z kanonem gatunku i dobre osadzenie powieści w lokalnych realiach, nie mogę ocenić tej książki wyżej niż zaledwie przeciętnie. Gdyby na wstępie jasno dano znać, że mamy do czynienia tylko z częścią historii, której dalszy ciąg nastąpi w dalszych tomach, z pewnością nota byłaby znacznie wyższa, Choć powieść czyta się naprawdę dobrze, za pół książki nie sposób dać więcej, niż ocena widniejąca poniżej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Zombie.pl
Autor: Robert Cichowlas, Łukasz Radecki
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: 15 lutego 2016
Liczba stron: 436
Oprawa: miękka
Cena: 34,90 zł



Czytaj również

Miasteczko
Silent Hill: Mazury
- recenzja
Pradawne zło
Makabryczna trójca
- recenzja
Pradawne zło - fragment
Fragment noweli Świt szczurów
- fragment
Szósta era - Robert Cichowlas
Śmierć bladym twarzom!
- recenzja
Lek na lęk
Na pewno nie lek na nudę
- recenzja
Szósta era - Robert Cichowlas
Tajemnice i krwawe bryzgi
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.