» Teksty » Z Innej Bajki (dawniej: Poza Fantastyką) » Zodiak

Zodiak


wersja do druku

Zodiak, czyli papierosy, depresje i seryjny morderca

Redakcja: Joseppe

Zodiak
David Fincher jest dla mnie jednym z tych reżyserów, którzy ratują współczesne kino rozrywkowe przed zupełną degrengoladą. Mniejsza z nieudanym Azylem - Podziemny Krąg i Siedem są powszechnie uważane za filmy, których nie można zignorować. Jeszcze przed polską premierą czytałem wiele pochlebnych recenzji na temat Zodiaku. Poznałem zarys fabuły, poczytałem nieco o prawdziwej historii seryjnego mordercy z San Francisco i już wiedziałem, że to idealny temat dla Finchera. Sekundę przed rozpoczęciem seansu naszła mnie myśl, że ten film nie może być zły. Miałem rację.

Akcja toczy się głównie na początku lat siedemdziesiątych w San Francisco. Właśnie skończyło się Lato Miłości - nadchodzą ponure lata siedemdziesiąte. Seryjny morderca, ukrywający się pod pseudonimem Zodiak, terroryzuje miasto, zaś do mediów i policji docierają zaszyfrowane przezeń listy (pierwszy już w 1969 roku). Te wydarzenia skłaniają Roberta Naysmitha (Jake Gyllenhall), karykaturzystę z San Francisco Chronicles do rozpoczęcia prywatnego śledztwa. Nie jest on traktowany poważnie z uwagi na swój wiek i zawód, w przeciwieństwie do Paula Avery'ego (świetna rola Roberta Downeya jr.), redaktora wspomnianej wyżej gazety, który również próbuje odnaleźć mordercę. Do rozwiązania sprawy policja wyznacza inspektora Davida Toschiego (Mark Ruffalo). Naysmith zostaje pochłonięty przez poszukiwania i niszczy własne życie, Avery popada w alkoholizm, zaś Toschi z wyluzowanego policjanta staje się sfrustrowanym gliniarzem. Kiedy Zodiak przestaje już mordować, życie osobiste bądź zawodowe jego głównych tropicieli leży w gruzach.

Jest to świetna panorama ówczesnej Ameryki - większość komisariatów nie ma jeszcze tak nowoczesnego wynalazku jak fax, zaś słynna wieża Transamerica Pyramid dopiero się wznosi ku niebu. Scenografia jest szczegółowo dopracowana, co najlepiej widać porównując stroje bohaterów z ujęć dziejących się w latach 70., 80. i na początku 90. W tym filmie klimat buduje nie tylko świetna praca kamerzysty i montażysty, ale i mnogość specyficznych dla tamtego czasu rekwizytów - charakterystycznych marynarek, elementów wystroju wnętrz i dosłownie wszechobecnych papierosów. Wszystko spaja wyśmienicie dobrana muzyka, dobrze oddająca to co działo się w USA trzydzieści lat temu.

Gra aktorska stoi na bardzo wysokim poziomie. Odtwórcy głównych ról doskonale kreują senną atmosferę zmęczonej erą hippisów Ameryki. Fincher nie unika tradycyjnych oskarżeń - media są łase na chwilową sensację, zaś policji bardziej zależy na wyciszeniu sprawy niż jej rozwiązaniu. Z tymi przeciwnościami losu zmagają się Naysmith, Avery i Toschi, i to oni zdają się być prawdziwymi ofiarami szalonego mordercy popadając w depresje i coraz bardziej dziwaczejąc. Jake Gyllenhall wywiązuje się ze swojej roli bardzo solidnie, tak samo Mark Ruffalo, jednak prawdziwą gwiazdą jest dla mnie Robert Downey jr. Jego rola sfrustrowanego dziennikarza, który przez alkohol spada z dziennikarskiego piedestału to coś, dla czego warto zobaczyć ten obraz.

Oczywiście Fincher nie byłby sobą, gdyby nie zadbał o bardzo dobre zdjęcia. Z Harrisem Savidesem współpracował już przy legendarnym Siedem i nieco mniej popularnej Grze. Zodiak pod względem ujęć jest nieco podobny do tego drugiego. Niektóre panoramy Frisco są niemal identyczne, tak jakby w swoim najnowszym dziele Savides tylko podlał obrazy komputerowo stworzoną mgłą. Nie wszystkie momenty tak samo dobrze skomponowane, ale wynagradza nam to fakt, że wiele z nich jest wykreowanych pomysłowo, vide scena w piwnicy, która przez chwilę miga w trailerze.

Znajomi, którzy byli ze mną na seansie narzekali na długość (158 minut!), ale szczerze powiedziawszy zupełnie nie czułem upływającego czasu, a to jest moim zdaniem oznaka, że film o śledztwie jest dobry. To zupełnie inna skala, ale tak samo czułem się oglądając Wszystkich ludzi prezydenta - zamiast myśleć nad tym, że bolą mnie oczy, próbowałem rozwiązać zagadkę razem z głównymi bohaterami. W takich filmach nie potrzeba akcji, litrów krwi i efektownych pojedynków - ważna jest intryga wokół której wszystko się kręci i pozostawianie nadziei, że jest ona możliwa do rozwikłania. Zodiak nam to zapewnia. Nie jest to coś tak genialnego jak Siedem, niemniej trudno wytknąć recenzowanej przeze mnie produkcji jakąś wadę. Takie filmy albo nudzą, albo zachwycają. Raczej to drugie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 5 / 6



Czytaj również

Komentarze


996

Użytkownik niezarejestrowany
    :-)
Ocena:
0
prawie ze wszystkim się zgadzam, jednak moim zdaniem mógł być krótszy. I w pewnym momencie poczułem pewien przesyt krytyką policji - tym jak odbijamy się od jednych do drugich, całym tym bałaganem, który już wystarczająco dobrze był wyeksponowany.

Fincher to nazwisko gwarantujące klimat i solidny poziom (bo nawet Azyl, choć słabszy, zły nie był). Warto jednak zobaczyć ten film zarówno by poczuć nastrój tamtych lat, jak i dla wyśmienitego aktorstwa i ciekawej historii.
24-06-2007 22:22
Wojewoda
    Taka maniera...
Ocena:
0
...z tą policją. Zauważ, że Fincher nie jest w tym odosobniony, w policję wali właściwie każdy amerykański film, który ma z gliniarzami jakikolwiek związek. Od filmów a la Chuck Norris (bo to Chuck jest dobry, a nie normalne gliny), przez "Requiem dla snu" po seriale pokroju "Heroes" (przynajmniej ja odnoszę wrażenie, że Parkman jest w tej serii jedynym pozytywnym funkcjonariuszem).
25-06-2007 00:05
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Sam fakt mi nie przeszkadza, tylko w pewnym momencie zaczęło mnie to nużyć.

A Parkman to postać sympatyczna niestety razem z Hiro obaj robią za głównych nieudaczników.
25-06-2007 01:07
kaduceusz
   
Ocena:
0
Też byłem, oglądałem, i osobiście 5/6 bym nie dał. 4, może. nowy film Finchera jest na pewno za długi, miejscami zbyt rozlazły, a tematyka, mimo kilku drastyczniejszych scen raczje mnie nie wciągnęła. Cóz, w kategorii filmów paradokumentalnych nadal króluje u mnie poruszająco hiszpańska "Joanna Szalona".

A Azyl był zupełnie fajny, nie wiem co od niego chcesz. Na pewno lepiej się go oglądało niż Zodiak.
25-06-2007 12:09
Wojewoda
    Eh
Ocena:
0
"Azyl" nie był taki zły, ale na tle innych filmów Finchera wypada co najmniej blado. Co do długości to de gustibus... Mi ona nie przeszkadzała.
25-06-2007 14:09
kaduceusz
   
Ocena:
0
Mi też nie. On był tylko obiektywnie za długi ;-)
25-06-2007 17:36
Joseppe
   
Ocena:
0
Film super. Zgadzam się z Wojewodą. Nie był za długi, tylko w pewnym momencie było już za wielu bohaterów i zaczynałem się gubić kto jest skąd i kiedy.

Ale to ewidentny przykład jak zrobić świetny film bez fajerwerków i zawrotnego tempa.

Szkoda tylko, że nie miał większego poziomu napięcia i w pewnym momencie więcej było śmiesznego niż strasznego.

Ale dla mnie też 5/6 i generalnie powiew świeżości (w swym klacysycyźmie)
25-06-2007 17:45
neishin
    Aye
Ocena:
0
5/6 iz gud. Wciąga, fajna tematyka, no i rzeczywiście oparty na faktach (autentycznych, pewnie z 4 razy podkolorowanych, ale jednak:P). Co do długości no to rzeczywiście możnaby go skrócić, bo niekiedy miałem wrażenie, że się ciągnął.
Niemniej bardzo fajne przejście od Ameryki snów do Ameryki dzisiejszej.
27-06-2007 10:29
teaver
   
Ocena:
0
Pójdę, pójdę, tylko dlaczego ten Gyllenhall? Za jakie grzechy... :(
04-07-2007 22:29
Wojewoda
    Hej!
Ocena:
0
teaver, a cóż złego w Gyllenhallu? Rzetelny aktorzyna, w "Jarheadzie" nawet więcej, niż rzetelny...
04-07-2007 22:40
Twojstary
    dokladnie
Ocena:
0
Gyllenhall iz gud, nie mam obiekcji:P
08-07-2007 00:03
Furiath
    Obejrzałem
Ocena:
0
jestem załamany. Lepiej bawiłem się na "Gangu Dzikich Wieprzy", niż na tym nudziarskim, przegadanym, rozwlekłym i przeładowanym faktografią paradokumencie (tym bardziej, że na niaktywnej obecnie stronie: http://killer.radom.net/~sermord/z brodnia.php?dzial=mordercy Zodiaka opisano naprawdę świetnie, łącznie z kopiami listów i dramatyzmem)

Dla mnie to przykład, jak robić filmy,aby otrzymać poklask krytyki i jak zanudzić konesera gatunku. Zdjęcia, montaż na wspaniałym poziomie, ale snucie opowieści leży na całej linii. Do klasyków gatunku z serii "Mordercza rozrywka", "Styczniowy człowiek", "Dłonie", czy ich klona w postaci "Siedem" (brawa tutaj dla Finchera) brakuje mu tyle, co Azylowi do porządnego thrillera. A i tak w "Azylu "było więcej dramatyzmu.

Kto ma zamiar stracić 3 godziny na faktograficzny bełkot lub dla dwóch krótkich scen pełnych napięcia - niechaj pędzi na "Zodiaka".
22-07-2007 20:41
Repek
    Film obejrzałem....
Ocena:
0
...kupę czasu po premierze. Dobrze było mieć w tyle głowy, że był taki film i go nie przegapić.

Bardzo lubię tego typu kino - gdzie jeden gatunek jest przykrywką do czegoś więcej niż to, czego można się po nim spodziewać.

Świetna rzecz, myślę, że jeszcze kiedyś przy okazji obejrzę, skupiając się tylko na postaci granej przez Gyllenhalla [idealnie dobrana twarz do roli].

David Fincher jest dla mnie jednym z tych reżyserów, którzy ratują współczesne kino rozrywkowe przed zupełną degrengoladą.

Dwa i pół roku po premierze: amen.

Pozdrówka
27-11-2009 00:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.