17-11-2006 14:50
Zobowiązania
W działach: studia, prawo | Odsłony: 756
Istnieje w tym kraju coś strasznego, potwornego...coś czego pełnię grozy jest w stanie zrozumieć tylko grupka ludzi. Konkretnie nieszczęsna gromada znana jako "Studenci prawa stacjonarnego na Uniwersytecie Łódzkim", a potwornościa ową jest egzamin z Prawa Cywilnego cz.II, czyli potocznie z "Zobowiązań". Horror tego egzaminu jest legendarny. Przed laty bywało, że ludzie przez 5 lat siedzieli na trzecim roku przez ten przedmiot. Prof Petrykowska znajomego mojego Ojca oblewała 15 razy, po dziesiątym racząc go następującym tekstem "panie Andrzeju, pan to właściwie ten przedmiot to mogłby już wykładać, ale ja wciąż widzę kilka niedociągnieć". Aby w pełni oddać czar tego egzaminu powiem, że kilka lat temu na Wydziale Prawa UW wisiała w czerwcu/lipcu kartka "studentów prawa z Łodzi na egzaminy z Zobowiązań NIE przyjmujemy". A kilka lat temu jedna dziewczyna wyskoczyła na wykładzie w styczniu z pytaniem "panie profesorze... ja słyszałam, że tak strasznie trudno zdać u pana ten egzamin. Czy Zobowiązania są naprawdę tak trudne do zrozumienia?". Na co prof Pajor z uśmiechem odpowiedział "nie proszę pani, Zobowiązania wcale nie są takie trudne do zrozumienia..... tego się po prostu nie da nauczyć" :).
Sam nie wiem czemu ta "tradycja" jest podtrzymywana przez każdego kolejnego profesora, który egzaminuje z Zobowiązań. Może to "wina" świętej pamięci prof Adama Szpunara, najwybitniejszego przedstawiciela prawa cywilnego w historii naszego kraju. Człowieka którego nie da się określić innym mianem niż "cesarz prawa cywilnego". Zapewne, gdy przebywało się przez dziesięciolecia w towarzystwie osoby takiego formatu to potem ciężko jest się pochylić nad "tępymi" studentami. W każdym razie zabawa trwa w najlepsze i nic nie wskazuje, by miała się szybko zakończyć. A ja niestety za 6-7 miesięcy będę musiał zmierzyć się z pytaniami Pajora. :)
A co mnie natchneło do tego wpisu? Pożyczałem dzisiaj od starszego kolegii wykładu z Zobowiązań. Przyniósł mi wydruk na 200stron drobną czcionką. To ledwie połowa części ogólnej, jest jeszcze tego trzy razy tyle wykładów i do tego 3-4 książki dotyczące poszczególnych działow(jak np Spadki, kolega zachwalał książeczke na 300stron). Do tego dorzucić trzeba 180 stron kodeksu(oczywiście trzeba praktycznie znać to na pamięć, zresztą wszystko trzeba umieć niczym wierszyk) i poczułem gulę w żołądku. W życiu bym nie pomyślał, że mnie to czeka, ale po raz pierwszy w mojej karierze zaczynam się uczyć w listopadzie na sesje letnią :) I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis.
Sam nie wiem czemu ta "tradycja" jest podtrzymywana przez każdego kolejnego profesora, który egzaminuje z Zobowiązań. Może to "wina" świętej pamięci prof Adama Szpunara, najwybitniejszego przedstawiciela prawa cywilnego w historii naszego kraju. Człowieka którego nie da się określić innym mianem niż "cesarz prawa cywilnego". Zapewne, gdy przebywało się przez dziesięciolecia w towarzystwie osoby takiego formatu to potem ciężko jest się pochylić nad "tępymi" studentami. W każdym razie zabawa trwa w najlepsze i nic nie wskazuje, by miała się szybko zakończyć. A ja niestety za 6-7 miesięcy będę musiał zmierzyć się z pytaniami Pajora. :)
A co mnie natchneło do tego wpisu? Pożyczałem dzisiaj od starszego kolegii wykładu z Zobowiązań. Przyniósł mi wydruk na 200stron drobną czcionką. To ledwie połowa części ogólnej, jest jeszcze tego trzy razy tyle wykładów i do tego 3-4 książki dotyczące poszczególnych działow(jak np Spadki, kolega zachwalał książeczke na 300stron). Do tego dorzucić trzeba 180 stron kodeksu(oczywiście trzeba praktycznie znać to na pamięć, zresztą wszystko trzeba umieć niczym wierszyk) i poczułem gulę w żołądku. W życiu bym nie pomyślał, że mnie to czeka, ale po raz pierwszy w mojej karierze zaczynam się uczyć w listopadzie na sesje letnią :) I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis.