Zmierzch wampirów

Autor: Adam 'nostr_adam_us' Szelążek

Zmierzch wampirów
Kultura zaczęła zjadać własne dzieci. Najgorsze w tym jest to, że są to dzieci wdzięczne, kochające, nigdy nieporzucające swej matki i raźno kroczące wraz z nią przez cały okres jej rozwoju. Wampiry były, są i będą zawsze [1] obecne w kulturze, jakakolwiek by ona była. Dalej będą zapładniały wyobraźnię. Ale czy nie jest to coraz bardziej atak klonów, sztucznych laboratoryjnych eksperymentów, wykreowanych na potrzeby chwili, a nie wynikających z żywego zainteresowania?

Wampiry doskonaliły się z biegiem czasu (jak na inteligentne istoty przystało, wiedziały, że zatrzymanie się w rozwoju powoduje regres), aż natrafiły na XXI wiek, wszystkochłonną kulturę amerykańską oraz panią Stephenie Meyer i innych, którzy zrobili z nimi to, czego robić nie powinni.

Od dawien dawna wiadomo, że wampir jest istotą szczególną: blada cera, szczery uśmiech ozdobiony kłami, dieta bogata w hemoglobinę, sypianie w trumnach itd. Przecież jaki wampir jest, każdy widzi i za wiele tłumaczyć nie trzeba. I nagle na scenę wkracza pani M. ze swoją gromadką przebranych w kostiumy amerykańskich nastolatków, niby-wampirów. Jeśli autorka tak "wynaturza" wampiry, to według mnie jest to zamach na kulturę. Może wychodzę na konserwatystę, ale nie należy zbyt mocno ingerować w genotyp zjawiska, jakim jest wampiryzm. Układanie historii miłosnych dla nastolatków z wykorzystaniem wampirów tworzy hybrydę ckliwej opowieści miłosnej i horroru wampirycznego, coś, co w naturze nie powinno występować.

Wampiry budzą w ludziach strach już od wieków, jednak współcześnie zaczynają częściej śmieszyć niż przerażać i tym samym tracą swą mroczną aurę, która pozwala fascynować się nimi oraz czuć do nich dystans. Niestety próbuje się nam wmówić, że możliwa staje się przyjaźń z wampirami, a nawet miłość, która ograniczy dystans między gatunkami na grubość tętnicy. Z tego jednak nic nie wyniknie. Czy możliwe jest wyższe uczucie między łowcą i ofiarą? Nie przekonuje mnie ten schemat, zważywszy, że próba walki z pierwotnymi instynktami w tym wypadku cechuje się niską wartością literacką i nietoperz-wampir przeradza się w nietoperza-gacka. Prosty układ nie pasuje do złożonych osobowości i wtłacza je w zbyt wąskie ramy. Już Anne Rice pokazała, że z naturą nie da się wygrać. Określa ona funkcjonowanie wampirów, próby złamania jej reguł są bardzo trudne, zwyciężają instynkty mordercy. Natomiast współcześnie został stworzony rezerwat, imitacja naturalnego habitatu, gdzie film i literatura próbują uczłowieczyć istoty świata "pomiędzy" i postawić na równi ludzi i wampiry.

W tym wszystkim da się również zauważyć opozycję zły wampir – dobry wampir. Pytam więc, czym jest "dobry" wampir? Jak zinterpretować ten paradoks? Dobry wampir to taki, który wykorzystuje swe moce, aby pomagać ludziom w walce ze złymi wampirami – najczęściej jego własnymi krewnymi. Oczywisty jest konflikt tragiczny: oto nagle wybielone dziecię mroku staje przed wyborem między familią a miłością do pięknej dziewczyny, pomiędzy wyrzeknięciem się swej tożsamości a życiem pośród ludzi. Nigdy pewnie nie zrozumiem tego dylematu. Pewnie jest dobrym motorem napędzającym machinę komercji i przyciąga tłumy nastolatek do kin oraz księgarń, tym samym dając zarabiać ludziom, którzy klonują quasi-wampiry. I czynią to na masową skalę, ponieważ gdzie nie spojrzeć, tam wampir: breloczek z wampirem, przybory szkolne z wampirem, książki o wampirach i z nimi w roli głównej, niby-naukowe książki próbujące uwikłać sagę Zmierzch w filozoficzne konteksty. Jedynym filozoficznym pytaniem, które mi się nasuwa, jest: po co?

Dlaczego przestano zachwycać się Draculą Brama Stokera, Wywiadem z wampirem Anne Rice? Pewnie dlatego, że tam wampiry przerażają, nie zakochują się, tylko zabijają piękne dziewczyny, nie można się do nich przytulić wieczorem i popatrzeć w gwiazdy. Tam wampir jest naprawdę zły i nie ma nic z milusińskiego Edwarda, który po dawnych krwiopijcach odziedziczył tylko bladość i nadludzką siłę, bo z pewnością "upadłej" duszy mu brak. Nawet kiczowata polska Kołysanka jest bardziej wampiryczna niż Zmierzch czy Pamiętniki wampirów.

No właśnie, jak to wygląda na gruncie polskim? Z filmów mamy chyba jedynie wspomnianą już Kołysankę, która fabularnie nie porywa, ale wampiry są w porządku. W literaturze znajdziemy więcej przykładów, np. u Andrzeja Sapkowskiego, Magdaleny Kozak w Wampirach w ABW – a także w cyklu pt. Kuzynki, zbiorach opowiadań o Jakubie Wędrowyczu oraz Wampirze z M-3, czyli w książkach autorstwa Andrzeja Pilipiuka. Jak na "naczelnego grafomana Rzeczypospolitej" przystało, wampiry w jego utworach posiadają słowiańską upadłą duszę, posiadają charakter i raczej nie wplątują się w historie miłosne. Mają poważniejsze problemy, np. z Jakubem Wędrowyczem oraz z rzeczywistością PRL – w Wampirze z M-3. Jest jeszcze książka Dawida Kornagi pt. Znieczulenie miejscowe, która rozprawia się z wampirami oraz polską rzeczywistością w groteskowy, ironiczny sposób, ale z zachowaniem należytego szacunku. I wreszcie Maria Janion napisała świetną biografię wampira, zbierając w niej wszystkie elementy, które składają się na kompletną istotę z krwi naszej i kości. Obok tej pozycji na polskim rynku możemy znaleźć także książkę Karola Śmiałkowskiego Wampir. Leksykon, Od gotycyzmu do horroru Anny Gemry, Od Draculi do Lestata. Portrety wampira Katarzyny Kaczor itp.

Z żalem należy stwierdzić, że kultura popularna zaczyna niszczyć wszystkie wartościowe elementy, które niewątpliwie mogłyby wyciągnąć ją z głębokiego kryzysu. Niestety, tryby tej machiny oporne są na smarowanie i dalej wolą skrzypieć i trzeszczeć, a mnie przyprawiać o ból głowy. Mimo to liczę, że wkrótce era ckliwych, bladych amantów się skończy i do łask wróci porządny, od wieków pielęgnowany, obraz wampira, który będzie nas straszył i smakował naszej krwi. Wierzę między innymi w to, że pojawi się polska odpowiedź na Zmierzch oraz tym podobne twory, które mają zaspokajać gusta niewybrednych odbiorców, przywróci choć trochę równowagi w naturze. Może uda się odzyskać postać wampira jako niepolukrowane odbicie ludzkich lęków – a raczej jego brak, ponieważ szanujący się wampir nie pokazuje swego oblicza byle jak i byle gdzie. Pozwólmy dzieciom kultury żyć w ich naturalnym środowisku, zaapelujmy o prawidłowy rozwój naszej tożsamości. Wyciągnijmy ponownie krucyfiksy, wodę święconą i czosnek i ruszmy naprzeciw sklonowanym dzieciom nocy.

Polowanie czas zacząć…


[1] Słowo "zawsze" odnosi się w tym przypadku do szerokiego ujęcia wampiryzmu w kulturze. Erberto Petoia pisze w swojej książce: "Te dwa podstawowe tematy, krew, śmierć i ich wzajemne powiązania, leżą u podstaw mitu wampira, postaci, z której archetypami można spotkać się w świecie klasycznym, a która dopiero w XVIII w. doczeka się dokładnej definicji. (…) Chociaż wampiryzm jest nieobecny na poziomie semantycznym, jednak w tradycji greckiej i rzymskiej krążą częste wzmianki o podobnych wierzeniach (…), które wykazują, że obu kulturom nie była obca obawa przed powracającymi (revenants), duchami, demonami dręczącymi żywych i wypijającymi ich krew" (Petoia Erberto, Wampiry i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności, Kraków 2003, s. 36).


Autor i redaktor dziękują Aleksandrze ‘milllo’ Walkowskiej za pomoc w pracy nad tekstem.