Wzburzona tym, że Jeggred rozszarpuje Pharauna na sztuki wbrew jej woli (nie mówiąc już o rozkazie), Quenthel Beanre pozostawia swojego siostrzeńca na pastwę niebezpieczeństw rodzimego planu Pajęczej Królowej i wraz ze swoją znienawidzoną rywalką - Danifae Yauntyrr - dociera bez większych przeszkód pod wrota siedziby Lolth. Królowa Pajęczych Otchłani wskazuje swoją wybrankę, na którą obiera sobie Quenthel, a Danifae - zmieniona w przerażającą hybrydę pająka i pięknej drowki - zostaje wygnana z jej domostwa. Na swoją przekształconą byłą brankę natyka się Halisstra Melarn, która - będąc przekonaną, że jest to w istocie sama Lolth - zabija ją za pomocą Księżycowego Ostrza. Wkrótce dostrzega jednak swoją pomyłkę i zrozpaczona ucieka spod samych wrót pierwszego przybytku Pajęczej Królowej. Ginie wkrótce potem, zagryziona przez ośmionogie dzieci władczyni planu i skazana na niełaskę tak Lolth, jak i Eilistraee.
Tak mogłoby zakończyć się Zmartwychwstanie.
Kończy się jednak zupełnie inaczej, w sposób znacznie bardziej nieprzewidziany, ale równie niewesoły. Zwłaszcza, że do gry włącza się jeszcze jedna potęga, której bardzo zależy na śmierci całej grupy podróżującej przez Pajęcze Otchłanie...
Zmartwychwstanie to doskonałe zakończenie jednego z najlepszych cyklów, jaki ukazał się kiedykolwiek pod znakiem Zapomnianych Krain. Finał sześcioksięgu jest dokładnie taki, jaki winna mieć opowieść o drowach, a dochodzi do niego w momencie, w którym odradza się planarna potęga o twarzy pięknej mrocznej elfki. Wszystkie wątki zostały bardzo sprawnie rozwiązane, choć trzeba przyznać, że część dotycząca Grompha Beanre wydaje się być wciśnięta nieco na siłę, a i jej lektura nie wciąga tak bardzo, jak opowieść o losach kompanii zagubionej w Pajęczych Otchłaniach.
Oczywiście, oryginalny wydawca książki nie byłby sobą, gdyby nie zostawił kilku otwartych możliwości. Nie będę ich tu przytaczał, bowiem mogłoby to zepsuć odbiór powieści - dość jednak rzec, że pozycja niemal wszystkich bohaterów zmienia się diametralnie w stosunku do tego, z czym mieliśmy do czynienia we wcześniejszych częściach cyklu. Jest tak, jak zechciałaby sama Lolth - nieprzewidywalnie, a przez to - pasjonująco.
Cóż więcej można napisać? Tylko tyle, że tym razem pewne pretensje można mieć do tłumacza i korekty. W książce zdarzają się niestety literówki, a w jednym miejscu pojawia się nawet imię bohatera, które nijak nie powinno było się tam znaleźć. To jednak tylko detale, które nie wpływają znacząco na przyjemność płynącą z lektury.
Podsumowując jednym słowem: warto. Warto przeczytać nie tyle samo Zmartwychwstanie, co cały cykl Wojny Pajęczej Królowej. Jest to kawałek naprawdę przyzwoitej lektury, mogący równać się nawet z tymi fantastycznymi pozycjami, które nie są produkowane taśmowo. W przypadku tego sześcioksięgu logo Zapomnianych Krain na okładce jest atutem, a nie wadą. Oby tak było częściej.
Zmartwychwstanie - Paul S. Kemp
Tagi:
Wojna Pajęczej Królowej