29-01-2013 16:20
Zjava 4 - relacja
W działach: Relacja, RPG, Konwent | Odsłony: 5
Relacja nie zawiera czegokowliek związanego z pewną prelekcją, która się tam odbyła, więc osoby, które mają tego tematu po dziurki w nosie mogą spokojnie czytać ten wpis :)
Byłem na tegorocznej Zjavie. Wpierw szybki bilans a później już normalna część relacji:
200 - tyle kasy wydałem ogółem na transport, wstęp, gadżety itp.
14 - mniej więcej tyle godzin zajął mi transport na i z konwentu (o tym jakiego miałem pecha w drodze powrotnej poniżej),
10 - tyle kości Fudge zakupiłem,
4,5 - na tylu prelkach byłem,
3-4 - tyle godzin przespałem od piątku rano do niedzieli wieczorem,
3 - w tylu sesjach brałem udział,
1 - z tyloma nowymi podręcznikami do RPG wróciłem,
1 - tyle sesji chciałem poprowadzić...
0 - ... a tyle mi się udało,
0 - tyle wygrałem we wszelakich konkursach.
W Warszawie byłem jak zwykle kilka godzin przed rozpoczęciem konwentu. Oczywiście jak zawsze miałem problem ze znalezieniem miejsca w którym odbywał się konwent. Nowa lokalizacja nie przypadła mi tak bardzo do gustu (choc fajnie wyglądało pomieszczenie którym przechodziło się do gamesroomu). W tym roku w ręce graczy i MG oddano kilka osobnych sal, choć i tak większość sesji odbywała się na korytarzach. Osobiście jednak wolałem te duże korytarze w poprzedniej placówce. Gamesroom był chyba mniejszy niż w zeszłym roku, ale to nie ważne bo i tak nie po to tam pojechałem.
Najważniejsze były dla mnie sesje, a tych jak już wspomniałem rozegrałem 3 - o jeden lepiej niż na zeszłorocznym, ale gorzej niż na drugiej bo bo wtedy miałem 4 lub 5 sesyjek. No ale ważniejsza jest jakość nie ilość:
1) Wolsung z Erpegisem - w Wolsunga nie grałem od ostatniej Zjavy. Fajnie było przypomnieć sobie ten system. Mogłem sobie jeszcze bardziej doszlifować moją ulubioną postać. Niestety sesja była dość krótka (3,5h; 2,5h bez tworzenia postaci) i raczej banalna w swej budowie. Denerwujące było też podejście jednego z graczy, który na siłę próbował nie być gentlemanem. Ale po za tym przygoda całkiem fajnie wyszła. Wielkie dzięki Erpegisowi i wszystkim współgraczom.
2) WoD z księdzem Markiem - nie przepadam za WoDem, ale chciałem się przekonać co też nam zaoferuje skoro tytuł nawiązywał do Harrego Pottera. Postacie były gotowe i ja musiałem grać jakąś laską (pierwszy zgrzyt). Mistrz gry zostawił karty postaci nie do końca wypełnione, ale nie wziął ze sobą też podręcznika, więc nie było jak tego zrobić (drugi zgrzyt). W przygodzie poza tym, że w budynku szkoły do której uczestniczyliśmy kręcono jakieś sceny z filmowego Pottera nie spotkałem się zbytnio z niczym więcej co by do niego nawiązywało (trzeci zgrzyt). Może było coś nawiązującego do niego, ale nie mieliśmy okazji się o tym przekonać, gdyż szybko wszystkie postacie zginęły - przygoda była zbudowana dość mocno w stylu amerykańskich horrorów, gdzie większość bohaterów ginie (ostatni, czwarty zgrzyt). Tą sesję uznaję niestety za niezbyt udaną, ale i tak wielkie dzięki za miłą zabawę i dużo śmiechu :)
3) TSoY z Salantorem - na tą sesję najbardziej czekałem, gdyż dotąd nie byłem graczem na sesjach TSoYa a chciałem się przekonać jak inni to prowadzą. I tą sesję uznaję za najlepszą sesję ze wszystkich które rozegrałem na konwentach - było klimatycznie, dużo swobody i świetni współgracze. Dużo się też nauczyłem o prowadzeniu TSoYa od Mistrza Gry. Szkoda, że nie umieścił na sesji żadnych motywów związanych z językiem Zu do których tak dążyłem ale i tak było sporo fajnych motywów tworzonych przez MG i graczy (w tym mnie - nie ma to jak wręczyć przeklętą księgę dziewczynce, która nie potrafi kontrolować swojego magicznego daru :D ). I tu dużymi literami WIELKIE DZIĘKI SALANTOR I POZOSTALI! TO BYŁ KAWAŁ PORZĄDNEJ SESJI :)
Z prelekcji najciekawszymi dla mnie były te o opisywaniu poprowadzona przez Master-Mind i prezentacja Afterbomb Madness poprowadzona przez Drone'a. Ta pierwsza dała mi dużo do myślenia, a przez drugą jeszcze bardziej nie mogę się doczekać nadchodzącego dodatku.
Pograłem w kilka planszówek z których najciekawsze okazały się być Robinson Crusoe Portalu oraz karcianka Tentacle Bento, które będę musiał w najbliższym czasie nabyć i pokazać na spotkaniach Otaku w moim mieście.
Po za tym spotkałem starych znajomych (do zobaczenia na następnych konwentach i za rok na Zjavie 5!), zdobyłem maluteńki podręcznik do "Kwiatu paproci" (będę musiał wypróbować, bo jest naprawdę ciekawy), oraz wydałem trochę kasy na zakup kostek Fudge do TSoYa (przydały się na sesji Salantora, bo tylko ja takowe posiadałem). Po zakupie kostek doszedłem też do wniosku, że czas zakupić jakieś pudło na kostki i żetony bo moja sakiewka pęka już w szwach! Chciałem poprowadzić sesję w Afterbomb Madness ale z racji późnej pory (miała się odbyć o 2 w nocy) z 3 zapisanych osób zjawiła się jedna, więc nic z tego nie wyszło.
I to by było na tyle. Na koniec powiem jeszcze, że miałem kiepski powrót do domu - niby jechałem pociągiem Regio Express, który był całkiem luksusowy jak na polskie warunki, ale 5 kilometrów od Zabrza padła lokomotywa i 1,5 godziny czekaliśmy by w końcu przesiąść się do innego. Ten pociąg kończył w Gliwicach i miałem czekać około 3 godzin na pociąg do domu. A nazajutrz na 9 do roboty... Po jakichś 10 minutach słyszę "Pociąg Regio Express relacji Warszawa Wschodnia Kędzierzyn-Koźle wjedzie na tor 8 przy peronie 4!". Jakimś cudem naprawili go chwilę po tym jak żeśmy się przesiedli. Miałem więc czym wrócić szybciej do domu, ale i tak opóźnienie wyniosło ponad 2 godziny :/
A tu taka mała zapowiedź - w poniedziałek w pracy dostałem kurierem przedwczesną przesyłkę z Armiami Apokalipsy. Jak na razie powiem, że wydaje się być ciekawy, ale ostateczną opinię zawrę w recenzji po przeczytaniu podręcznika.
Wpis znajduje się oczywiście też na moim blogu (choć bez tego wstępniaka na samej górze):
Lasard-RPG.blogspot.com
Byłem na tegorocznej Zjavie. Wpierw szybki bilans a później już normalna część relacji:
200 - tyle kasy wydałem ogółem na transport, wstęp, gadżety itp.
14 - mniej więcej tyle godzin zajął mi transport na i z konwentu (o tym jakiego miałem pecha w drodze powrotnej poniżej),
10 - tyle kości Fudge zakupiłem,
4,5 - na tylu prelkach byłem,
3-4 - tyle godzin przespałem od piątku rano do niedzieli wieczorem,
3 - w tylu sesjach brałem udział,
1 - z tyloma nowymi podręcznikami do RPG wróciłem,
1 - tyle sesji chciałem poprowadzić...
0 - ... a tyle mi się udało,
0 - tyle wygrałem we wszelakich konkursach.
W Warszawie byłem jak zwykle kilka godzin przed rozpoczęciem konwentu. Oczywiście jak zawsze miałem problem ze znalezieniem miejsca w którym odbywał się konwent. Nowa lokalizacja nie przypadła mi tak bardzo do gustu (choc fajnie wyglądało pomieszczenie którym przechodziło się do gamesroomu). W tym roku w ręce graczy i MG oddano kilka osobnych sal, choć i tak większość sesji odbywała się na korytarzach. Osobiście jednak wolałem te duże korytarze w poprzedniej placówce. Gamesroom był chyba mniejszy niż w zeszłym roku, ale to nie ważne bo i tak nie po to tam pojechałem.
Najważniejsze były dla mnie sesje, a tych jak już wspomniałem rozegrałem 3 - o jeden lepiej niż na zeszłorocznym, ale gorzej niż na drugiej bo bo wtedy miałem 4 lub 5 sesyjek. No ale ważniejsza jest jakość nie ilość:
1) Wolsung z Erpegisem - w Wolsunga nie grałem od ostatniej Zjavy. Fajnie było przypomnieć sobie ten system. Mogłem sobie jeszcze bardziej doszlifować moją ulubioną postać. Niestety sesja była dość krótka (3,5h; 2,5h bez tworzenia postaci) i raczej banalna w swej budowie. Denerwujące było też podejście jednego z graczy, który na siłę próbował nie być gentlemanem. Ale po za tym przygoda całkiem fajnie wyszła. Wielkie dzięki Erpegisowi i wszystkim współgraczom.
2) WoD z księdzem Markiem - nie przepadam za WoDem, ale chciałem się przekonać co też nam zaoferuje skoro tytuł nawiązywał do Harrego Pottera. Postacie były gotowe i ja musiałem grać jakąś laską (pierwszy zgrzyt). Mistrz gry zostawił karty postaci nie do końca wypełnione, ale nie wziął ze sobą też podręcznika, więc nie było jak tego zrobić (drugi zgrzyt). W przygodzie poza tym, że w budynku szkoły do której uczestniczyliśmy kręcono jakieś sceny z filmowego Pottera nie spotkałem się zbytnio z niczym więcej co by do niego nawiązywało (trzeci zgrzyt). Może było coś nawiązującego do niego, ale nie mieliśmy okazji się o tym przekonać, gdyż szybko wszystkie postacie zginęły - przygoda była zbudowana dość mocno w stylu amerykańskich horrorów, gdzie większość bohaterów ginie (ostatni, czwarty zgrzyt). Tą sesję uznaję niestety za niezbyt udaną, ale i tak wielkie dzięki za miłą zabawę i dużo śmiechu :)
3) TSoY z Salantorem - na tą sesję najbardziej czekałem, gdyż dotąd nie byłem graczem na sesjach TSoYa a chciałem się przekonać jak inni to prowadzą. I tą sesję uznaję za najlepszą sesję ze wszystkich które rozegrałem na konwentach - było klimatycznie, dużo swobody i świetni współgracze. Dużo się też nauczyłem o prowadzeniu TSoYa od Mistrza Gry. Szkoda, że nie umieścił na sesji żadnych motywów związanych z językiem Zu do których tak dążyłem ale i tak było sporo fajnych motywów tworzonych przez MG i graczy (w tym mnie - nie ma to jak wręczyć przeklętą księgę dziewczynce, która nie potrafi kontrolować swojego magicznego daru :D ). I tu dużymi literami WIELKIE DZIĘKI SALANTOR I POZOSTALI! TO BYŁ KAWAŁ PORZĄDNEJ SESJI :)
Z prelekcji najciekawszymi dla mnie były te o opisywaniu poprowadzona przez Master-Mind i prezentacja Afterbomb Madness poprowadzona przez Drone'a. Ta pierwsza dała mi dużo do myślenia, a przez drugą jeszcze bardziej nie mogę się doczekać nadchodzącego dodatku.
Pograłem w kilka planszówek z których najciekawsze okazały się być Robinson Crusoe Portalu oraz karcianka Tentacle Bento, które będę musiał w najbliższym czasie nabyć i pokazać na spotkaniach Otaku w moim mieście.
Po za tym spotkałem starych znajomych (do zobaczenia na następnych konwentach i za rok na Zjavie 5!), zdobyłem maluteńki podręcznik do "Kwiatu paproci" (będę musiał wypróbować, bo jest naprawdę ciekawy), oraz wydałem trochę kasy na zakup kostek Fudge do TSoYa (przydały się na sesji Salantora, bo tylko ja takowe posiadałem). Po zakupie kostek doszedłem też do wniosku, że czas zakupić jakieś pudło na kostki i żetony bo moja sakiewka pęka już w szwach! Chciałem poprowadzić sesję w Afterbomb Madness ale z racji późnej pory (miała się odbyć o 2 w nocy) z 3 zapisanych osób zjawiła się jedna, więc nic z tego nie wyszło.
I to by było na tyle. Na koniec powiem jeszcze, że miałem kiepski powrót do domu - niby jechałem pociągiem Regio Express, który był całkiem luksusowy jak na polskie warunki, ale 5 kilometrów od Zabrza padła lokomotywa i 1,5 godziny czekaliśmy by w końcu przesiąść się do innego. Ten pociąg kończył w Gliwicach i miałem czekać około 3 godzin na pociąg do domu. A nazajutrz na 9 do roboty... Po jakichś 10 minutach słyszę "Pociąg Regio Express relacji Warszawa Wschodnia Kędzierzyn-Koźle wjedzie na tor 8 przy peronie 4!". Jakimś cudem naprawili go chwilę po tym jak żeśmy się przesiedli. Miałem więc czym wrócić szybciej do domu, ale i tak opóźnienie wyniosło ponad 2 godziny :/
A tu taka mała zapowiedź - w poniedziałek w pracy dostałem kurierem przedwczesną przesyłkę z Armiami Apokalipsy. Jak na razie powiem, że wydaje się być ciekawy, ale ostateczną opinię zawrę w recenzji po przeczytaniu podręcznika.
Wpis znajduje się oczywiście też na moim blogu (choć bez tego wstępniaka na samej górze):
Lasard-RPG.blogspot.com
21
Notka polecana przez: AdamWaskiewicz, altonidas, Cooperator Veritatis, dzemeuksis, earl, GunarDAN, Jade Elenne, kbender, Kuzz, Lord Koniu, Planetourist, postapokaliptyk, Repek, Salantor, Scobin, Senthe, Szponer, WekT, Wiron, XLs, Z Enterprise
Poleć innym tę notkę