» Blog » Larpvikend część 3 - podejście
23-11-2009 15:19

Larpvikend część 3 - podejście

W działach: LARPy, Wielosfer | Odsłony: 4

Larpvikend część 3 - podejście
Pora na ostatnią część mojego sprawozdania z naszej wizyty na imprezie LARPowej w Brnie. Tym razem napiszę coś niecoś o podejściu uczestników oraz organizatorów do samej imprezy.

Zainteresowanych odsyłam do poprzednich części.
Część 1 - ogólne podsumowanie -> http://polter.pl/Ziolo,blog.html?7670
Część 2 - nasze gry -> http://polter.pl/Ziolo,blog.html?7683
Wpis na blogu Fingrina -> http://fingrin.polter.pl/,blog.html?7678

Zróbmy imprezę dla ludzi
To była szósta edycja Larpvikendu, po raz kolejny zorganizowana przez Court of Moravia. Ludzie z tej organizacji zaczynali od robienia prostych chamber LARPów rozgrywanych w mieszkaniach dla małej (6-12) ilości uczestników. Takie LARPy cechują się kilkoma rzeczami.
Po pierwsze nie są one związane z żadnym systemem RPG. Nie wymagają czytania podręczników, poznawania dziwnych wymyślonych światów czy rozkminiania dziwnych struktur społecznych. Tutaj stawia się na sytuacje z życia wzięte. Ważne jest, żeby pokazywać jakiś problem - związany z trudną sytuacją społeczną (np. na bliskim wschodzie) lub z jakimś problemem (alkoholizm, narkomania itd). Takie LARPy prócz dobrej zabawy mają też mieć potężną dawkę edukacyjną - poprzez spieranie się z takimi problemami przez pryzmat gry zmuszają samych uczestników do zastanowienia się nad daną kwestią.

Drugą ważną cechą jest powtarzalność LARPów. Biorąc pod uwagę fakt, że gry takie przeznaczone są dla mniejszej ilości graczy są zazwyczaj rozgrywane wielokrotnie. I to nie przy okazji jakiegoś konwentu, czy innej imprezy, na którą nie chce się nam wymyślać nowego scenariusza. W trakcie samego Larpvikendu nasze scenariusze były rozgrywane dwukrotnie, a przygotowane przez innych (np. Węgrów) nawet i jeszcze częściej.

W Polsce takie rzeczy są nie do pomyślenia. Spójrzcie na program LARPów na dowolnym większym konwencie w naszym kraju. Większość to takie oparte na systemach RPG. Takie, w których bez znajomości świata raczej nie masz czego szukać, bo i tak nie zrozumiesz wszystkich zależności, a prowadzący będą mieli do ciebie pretensje, że nieodpowiednio odgrywałeś postać.

Żeby nie było - nie krytykuje takich LARPów. Uważam, że jak najbardziej są fajną formą rozrywki, sam się często w tego typu gry bawie i sam je organizuje. Nie zmienia to jednak faktu, że taką formą nie ma raczej szans na przedostanie się poza miłośników fantastyki czy graczy RPG. A LARPy są formułą o wiele szerszą, którą spokojnie można zainteresować nawet 'zwyczajnych ludzi'. I warto to robić, z kilku powodów, o których części będę pisał później.

Czesi to zrozumieli i na ich imprezie był wyraźny zakaz LARPów z elfami (chociaż nam się ich kilka udało przemycić w "Śnie Nocy Letniej") oraz ogólnie gier opartych na RPG. Spowodowało to fakt, iż większość z uczestników imprezy nigdy nie turlała kostkami. I bardzo dobrze, bowiem prezentowali oni...

Zupełnie inne podejście graczy
W Polsce, niestety, (przynajmniej z moich obserwacji tak wynika) pojawiła się dziwna maniera LARPowa. Gracze wymagają. Chcą, żeby wszystko było skierowane pod nich, żeby mogli do gry wrzucać swoje pomysły, często całkowicie na przekór temu, co wymyślili twórcy w ramach scenariusza. Szczególnie mogłem to odczuć w cyklicznych projektach, w których fabuła ciągnęła się przez kilka odsłon. Wielokrotnie było tak, że ktoś wykłócał się z moją (twórcy) decyzją, nie zgadzał się z nią, a czasem nawet obrażał z powodu jej niesprawiedliwości. Jeśli miałbym policzyć, to niestety wychodzi na to, że od uczestników moich LARPów słyszałem więcej przykrych słów niż zwyczajnych podziękowań za grę. Nie jest to może jakaś miażdżąca przewaga, ale jednak sam już fakt takiego stanu rzeczy daje trochę do myślenia...

Zupełnie inaczej było w trakcie Larpvikendu. Tam wszyscy gracze byli wdzięczni za to, co im przygotowaliśmy. Mimo tego, że mogli się z jakimiś założeniami czy decyzjami nie zgadzać, to nie wykłócali się przy tym. Akceptowali scenariusz takim, jaki jest, bo wiedzieli, że włożyliśmy wiele pracy w przygotowanie go właśnie w taki sposób. A co najważniejsze - rozmawiali o grze. I to nie w sposób "ale miałem fajną postać i w ogóle wygrałem z tamtym w PKN i go zabiłem, haha, chodźmy na piwo". Tutaj wszyscy uczestnicy żyli zakończoną grą. Nie przez 5 minut, nie przez chwilę, tylko przez całą resztę dnia. Komentowali, rozmawiali, pytali się o różnego rodzaju zastosowane przez nas rozwiązania i ogólnie żyli grą, którą właśnie skończyli. Oraz okazywali wdzięczność.
Nie wiem, może jestem próżny, ale ja naparwdę lubię jak ktoś docenia moją pracę. Podczas pobytu w Brnie naprawdę mogłem to odczuć. I myślę, że jest to jeden z czynników, który spowodował, że jestem aż tak pozytywnie nakręcony na działanie po powrocie stamtąd.

Perspektywy
Fingrin rzucił pomysłem, żeby rozpocząć organizację Chamber Larpów we Wrocławiu. Pierwsze kroki ku temu celu chcemy zacząć stawiać już w tym tygodniu. Myślę, że choć daleko nam do światowych liderów LARPowych to mamy szansę zaistnieć w tej materii.
Trzymajcie kciuki :)
3
Notka polecana przez: bukins, Fingrin
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.