Zimne dni
Recenzja zawiera spoilery dotyczące poprzednich tomów cyklu.
Harry Dresden, dzięki mocy użyczonej przez Mab – Królową Powietrza i Ciemności, uratował swoją córeczkę i zniszczył cały wampirzy Dwór. Jednak mimo jego usilnych starań, aby opuścić ten padół łez i cierpienia. Mag musiał wywiązać się ze złożonej władczyni Dworu Zimy obietnicy oraz przyjąć rolę Rycerza Zimy – faceta od mokrej roboty wypełniającego polecenia swej pani... dożywotnio. Po powolnym powrocie do świata żywych i wielotygodniowej rehabilitacji (prawie tak samo zabójczej jak kula Kincaida) Dresden otrzymał swoje pierwsze zadanie – ma zabić jedną z władczyń Zimy, Maeve. Fakt iż jest ona szalona, krwiożercza i śmiertelnie niebezpieczna nie jest tu największym zmartwieniem. Na plan pierwszy wybija się bowiem pytanie - Jak można zabić nieśmiertelnego? Po krótkim rekonesansie w Chicago okazuje się, iż ukryta na jeziorze Michigan Demonreach wkrótce może zostać zniszczona, a wraz z nią znaczna część miasta wraz z jego mieszkańcami. Zaś na skórę nowego Rycerza Zimy zaczynają polować różne grupy niezbyt pozytywnie nastawionych do jego osoby istot – wysłannicy Maeve od których seryjni mordercy niejednego mogliby się nauczyć, tajemniczy rekinowaty brzydal wraz z kumplami, a także Rycerz Lata - Flix. Dresden dość szybko dochodzi do wniosku, iż bycie martwym bezsprzecznie miało swoje plusy...
Zimne dni po raz kolejny zbudowana jest na znanym z poprzednich częściach schemacie: Harry dostaje nowe zadanie i musi je wykonać, a przy tym unikając wszystkich czekających na niego pułapek (lub rozwalając je w popisowym stylu), nie dać się przy tym zabić i nie stracić nikogo ze swych sprzymierzeńców. Butcher stawia przed protagonistą coraz to nowe wyzwania i problemy do rozwiązania, przy których zmartwychwstanie wydaje się dziecinną igraszka, mnoży fałszywe tropy, zmusza do poszukiwania odpowiedzi oraz sprzymierzeńców w miejscach gdzie nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby się zapuścić.
Akcja nie zwalnia ani na chwilę, a Dresden jak zwykle ściga się z czasem mając świadomość, że jeśli zawiedzie skutki będą katastrofalne. Z kolei zamachy na jego życie zmuszają go do sięgania po rezerwy płynące z piastowanego przez niego stanowiska (co samo w sobie jest niezwykle ryzykowne ze względu na dziką i drapieżną naturę tej mocy) i nie dają mu zbyt wiele czasu na odpoczynek i regenerację sił w naturalny sposób. Dodatkowo niektórzy sprzymierzeńcy maga budzą w nim większe przerażenie niż zdeklarowani wrogowie, ale pakują go w porównywalne tarapaty. Czytelnik nie ma ani chwili na nudę, co i rusz otwiera usta z zaskoczenia, by z lekkim osłupieniem czytać o karkołomnych wyczynach chicagowskiego maga (bijatyka ze Świętym Mikołajem będącym członkiem Dzikiego Gonu to tylko drobne preludium do tego, co nastąpi dalej).
W całej tej szaleńczej pogoni momenty wytchnienia oferują czytelnikowi sceny, w których bohater ponownie wkracza w życie swoich najbliższych oraz sojuszników. Jedni znoszą to lepiej, inni gorzej. Niektórzy nie kryją urazy z powodu długiego milczenia, jednak każdy z nich odczuwa ulgę i radość z powrotu do grona żywych pewnego kłótliwego maga. Autor świetnie wykorzystał potencjał kryjący się w takiej wolcie fabularnej, po mistrzowsku grając na emocjach czytelnika, serwując mu momenty wzruszenia, rozśmieszając go czy też zaskakując niespodziewanymi reakcjami bohaterów.
Na uwagę zasługują także przemiany zachodzące w samym protagoniście. Już wcześniej wielokrotnie balansował na cienkiej granicy oddzielającej go od upodobnienia się do przerażających istot z którymi walczył, a podejmowane przez niego decyzje oraz stosowane metody walki nie raz pozostawały co najmniej dwuznaczne moralnie. Dresden nie stronił nigdy od eksploracji mrocznych rejonów duszy, a także czerpania z deprawujących mocy. Zawsze wyznawał zasadę, że ostateczny cel czasami wymusza zastosowanie ostatecznych środków (wystarczy tu wspomnieć tom Biała noc i relację maga z upadłym aniołem Lasciel). Widzimy tutaj podobne rozważania, aczkolwiek na znacznie większą skalę. Tym razem tkwiąca w nim głęboko potęga Rycerza Zimy tylko czeka na to by wyrwać się na wolność i przerobić go we wściekłą bestię siejącą śmierć i zniszczenie. Kilkakrotnie z ust różnych osób pada stwierdzenie, iż Harry zawsze przypominał odbezpieczony granat tylko czekający, żeby wybuchnąć. Jednakże pozostający do jego dyspozycji potencjał zniszczenia, jeśli zostanie uwolniony poczyni zniszczenia na naprawdę gigantyczną skalę. Sceny w których zdesperowany mag decyduje się skorzystać z tkwiącego w nim potencjału Zimy pokazują, iż obawy te nie są bezzasadne. Wewnętrzne zmagania protagonisty z drugą, agresywniejszą naturą, wypadają tu naprawdę przekonująco. Również obiecują jeszcze dużo wrażeń na przyszłość, skoro ten wątek został w tej części jedynie zarysowany. Na jego kulminację przyjdzie nam pewnie jeszcze poczekać.
Butcher nie zawiódł także w kwestii kreacji świata przedstawionego, odsłaniając przed odbiorcą nowy fragment stworzonego przez siebie uniwersum i ujawniając przyczyny istnienia Dworów Fae oraz ich funkcje, a także role Królowych i ich Rycerzy. Są to kolejne drobiazgi wpasowujące się w barwny obraz krainy pradawnej, dzikiej, a także rządzącej się swoimi – nie zawsze zrozumiałymi dla zwykłych śmiertelników, a ponadto rządzącej się często dość pokręconymi (równiej z naszej perspektywy) prawami.
Zimne dni dowodzą, iż Jim Butcher pozostaje w wyśmienitej formie. Czternasty tom przygód Harry'ego Dresdena, mimo wykorzystywania tego samego schematu konstrukcji powieści, nadal przykuwa uwagę czytelnika interesująca fabułą, wartką akcją, bohaterami których los nie jest nam obojętny, a także kryjącym wciąż nowe tajemnice światem - pełnym magii i szalonych, nieprzewidywalnych istot. Lektura tej powieści to świetny sposób na spędzenie kilku wieczorów, oferując odbiorcy rozrywkę na najwyższym poziomie.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Cykl: Akta Dresdena
Tom: 14
Autor: Jim Butcher
Wydawca: Mag
Data wydania: 28 lutego 2020
Liczba stron: 676
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-66409-49-1
Cena: 39,00