Zimne błyskotki gwiazd - Siergiej Łukianienko
Jeśli ktoś spytałby mnie o rosyjską fantastykę, zapewne miałbym poważny kłopot, żeby wskazać choć jednego autora poza, oczywiście, braćmi Strugackimi i Kirem Bułyczowem. Nie jest to bynajmniej powód do dumy. Dlatego, gdy w moje posiadanie weszła książka autorstwa Siergieja Łukianienki, bardzo się zdziwiłem. Rosyjska fantastyka? A co to? Już widzę te ciskane we mnie gromy przez miłośników literatury naszych sąsiadów, ale niestety nic na to nie poradzę. Z niekłamaną ciekawością otworzyłem Zimne Błyskotki Gwiazd i... jestem prawie zachwycony.
Tradycyjnie już zacznę od okładki. W zasadzie niewiele można o niej powiedzieć. Po prostu jest. Nie przedstawia absolutnie niczego ciekawego, ot - kompletnie niewyróżniający się statek kosmiczny i jego pilota, choć staranność wykonania i jej jakość są naprawdę wysokie, co samo w sobie jest już zachęcające. Możemy się z niej również dowiedzieć, że Łukianienko jest jednym z najpopularniejszych pisarzy w Rosji i tylko Harry Potter sprzedaje się tam lepiej. Nic dodać, nic ująć.
Książka zaczyna się niespecjalnie. Znajdujemy się w bliżej nieokreślonej przyszłości, w czasie, gdy ludzkość spotkała już obcych z Konklawe Galaktycznego, które, na nasze nieszczęście, zdominowane jest przez tzw. Silne Rasy. Jedynym powodem, dla którego ludzkość przetrwała jest zdolność przeżycia podróży przez nadprzestrzeń. Jak łatwo przewidzieć, nasz gatunek nie wyszedł dobrze na długo oczekiwanym kontakcie i przypisana im została rola zwykłych przewoźników międzygwiezdnych. Kiedy już przebrniemy przez nudnawy początek, zaczyna się prawdziwy "miód". Dostajemy mnóstwo najprawdziwszej akcji umieszczonej w rosyjskich realiach. Ciekawe jest to, że autor uznał stereotyp pijącego Rosjanina za obowiązujący, przez co, niezależnie od sytuacji, bohaterowie piją, i to na potęgę.
Fabuła rozwija się powolutku. Siergiej Łukianienko umiejętnie dozuje informacje udzielane czytelnikom. Nie za dużo i nie za mało - po prostu w sam raz. Nie skłamię, jeśli napiszę, że to strasznie absorbuje uwagę czytelnika. Fakt, pewne rozwiązania są mocno naciągane, ale kompletnie nie przeszkadza to w lekturze, a nawet zaryzykuję twierdzenie, że czytelnik może ich nawet nie zauważyć. Całość podzielona jest na trzy części. Dwie pierwsze to najprawdziwsze science - fiction, przypominające nieco twórczość Isaaca Asimova, trzecia zaś poświęcona jest psychologii, filozofii i modnemu ostatnio zagadnieniu - normom moralnym. W pierwszej części poznajemy głównego bohatera i powoli, bez pośpiechu, odkrywamy tajemnice naszej planety w przyszłości. Może dlatego czyta się ją jak opracowanie napisane po chińsku. Niby wszystko jest normalne i niemal identyczne jak to, do czego przywykliśmy i obserwujemy na co dzień, ale coś nie gra… W miarę zagłębiania się w lekturze wszystko staje się jasne i zrozumiałe. Część druga, która jest tak naprawdę przedłużeniem pierwszej, traktuje o spisku na wielką skalę, zawiązanym przez słabe rasy, te które w Konklawe Galaktycznym nie mają prawie żadnych praw. Wymierzony jest w Silne Rasy i, jeśli się nie powiedzie, Ziemia zostanie zniszczona, a wraz z nią cała ludzkość. Motyw trochę oklepany, ale i tak czyta się to przyjemnie.
Na dłuższą chwilę zatrzymam się przy części trzeciej. Jest po prostu świetna. Gdy zaczyna się ją czytać, nie można oprzeć się wrażeniu, ze to zupełnie inna książka, inny autor i inny świat.
Nie wiemy kim jest narrator, nawet on sam tego nie wie. Perspektywa zmienia się diametralnie. Ten, którego losy śledzimy cierpi na amnezję - nie pamięta kompletnie nic, nawet zwyczajów panujących na jego rodzimej planecie. Powoli odkrywa sposób funkcjonowania społeczeństwa, stosunki panujące między ludźmi i, przede wszystkim, siebie samego. Mimo pomocy ze strony przyjaciół, nie jest to łatwe. Moralność i filozofia życiowa, z która styka się nasz bohater są kompletnie odmienne od wszystkiego, co można spotkać na Ziemi i w Konklawe Galaktycznym. Autor wykazał się tutaj dużą dozą pomysłowości. Widać też pewną fascynację Stanisławem Lemem, przejawiającą się w postaci filozoficznych rozmyślań. Tego się nie da adekwatnie opisać, to trzeba przeczytać.
Bohaterowie, poza jednym, są tylko tłem. Pojawiają się niemalże epizodycznie - są to piloci międzygwiezdni, przybrany dziadek Chrumowa i jeszcze kilka dziwnych istot z kosmosu. Trochę to dziwne, że Łukianienko w taki sposób potraktował doskonale wykreowanych bohaterów. Ledwo zdążyłem się z nimi zżyć, a już ich nie ma. Nieładnie. Piotr Chrumow, bo tak nazywa się ten, którego losy opisane są w Zimnych Błyskotkach Gwiazd, jest postacią totalnie nieprzewidywalną, przez co dość trudno zrozumieć motywy nim kierujące. Jego przemyślenia i zachowania często wydają się przynajmniej dziwne, niemniej jednak to sympatyczny osobnik. W praktyce wygląda to tak, że czytelnik niemal od razu zżywa się z nim i zaczyna martwić jego losami. A przeciwności losu jest naprawdę wiele. Co więcej, Piotr jest Przewoźnikiem w rosyjskich liniach Transaero, a to właśnie dzięki nim Ziemia jeszcze istnieje.
Językowo niewiele można książce zarzucić. Czyta się ją, poza początkiem, gładko i przyjemnie. Autor nie zasypuje nas, wzorem swoich zachodnich kolegów, masą technicznej terminologii, zrozumiałej dla niewielu czytelników. Redaktor wykonał kawał naprawdę dobrej roboty. Oceny tłumaczenia się nie podejmuję z prostej przyczyny. Nie władam językiem rosyjskim, a to, co przeczytałem na kartach książki w zupełności mi wystarcza.
Podsumowując, Zimne Błyskotki Gwiazd to produkt naprawdę wysokiej jakości i niewątpliwie wart swojej ceny. Wydany jest w serii Mistrzowie SF i Fantasy, a to już o czymś świadczy. Polecam wszystkim, którzy szukają czegoś ambitnego na długie zimowe wieczory. Polecam też tym, którzy chcą wartkiej akcji i nie chcą się zagłębiać w psychologiczne szczegóły. Słowem: polecam.
Dziękujemy wydawnictwu Amber za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tradycyjnie już zacznę od okładki. W zasadzie niewiele można o niej powiedzieć. Po prostu jest. Nie przedstawia absolutnie niczego ciekawego, ot - kompletnie niewyróżniający się statek kosmiczny i jego pilota, choć staranność wykonania i jej jakość są naprawdę wysokie, co samo w sobie jest już zachęcające. Możemy się z niej również dowiedzieć, że Łukianienko jest jednym z najpopularniejszych pisarzy w Rosji i tylko Harry Potter sprzedaje się tam lepiej. Nic dodać, nic ująć.
Książka zaczyna się niespecjalnie. Znajdujemy się w bliżej nieokreślonej przyszłości, w czasie, gdy ludzkość spotkała już obcych z Konklawe Galaktycznego, które, na nasze nieszczęście, zdominowane jest przez tzw. Silne Rasy. Jedynym powodem, dla którego ludzkość przetrwała jest zdolność przeżycia podróży przez nadprzestrzeń. Jak łatwo przewidzieć, nasz gatunek nie wyszedł dobrze na długo oczekiwanym kontakcie i przypisana im została rola zwykłych przewoźników międzygwiezdnych. Kiedy już przebrniemy przez nudnawy początek, zaczyna się prawdziwy "miód". Dostajemy mnóstwo najprawdziwszej akcji umieszczonej w rosyjskich realiach. Ciekawe jest to, że autor uznał stereotyp pijącego Rosjanina za obowiązujący, przez co, niezależnie od sytuacji, bohaterowie piją, i to na potęgę.
Fabuła rozwija się powolutku. Siergiej Łukianienko umiejętnie dozuje informacje udzielane czytelnikom. Nie za dużo i nie za mało - po prostu w sam raz. Nie skłamię, jeśli napiszę, że to strasznie absorbuje uwagę czytelnika. Fakt, pewne rozwiązania są mocno naciągane, ale kompletnie nie przeszkadza to w lekturze, a nawet zaryzykuję twierdzenie, że czytelnik może ich nawet nie zauważyć. Całość podzielona jest na trzy części. Dwie pierwsze to najprawdziwsze science - fiction, przypominające nieco twórczość Isaaca Asimova, trzecia zaś poświęcona jest psychologii, filozofii i modnemu ostatnio zagadnieniu - normom moralnym. W pierwszej części poznajemy głównego bohatera i powoli, bez pośpiechu, odkrywamy tajemnice naszej planety w przyszłości. Może dlatego czyta się ją jak opracowanie napisane po chińsku. Niby wszystko jest normalne i niemal identyczne jak to, do czego przywykliśmy i obserwujemy na co dzień, ale coś nie gra… W miarę zagłębiania się w lekturze wszystko staje się jasne i zrozumiałe. Część druga, która jest tak naprawdę przedłużeniem pierwszej, traktuje o spisku na wielką skalę, zawiązanym przez słabe rasy, te które w Konklawe Galaktycznym nie mają prawie żadnych praw. Wymierzony jest w Silne Rasy i, jeśli się nie powiedzie, Ziemia zostanie zniszczona, a wraz z nią cała ludzkość. Motyw trochę oklepany, ale i tak czyta się to przyjemnie.
Na dłuższą chwilę zatrzymam się przy części trzeciej. Jest po prostu świetna. Gdy zaczyna się ją czytać, nie można oprzeć się wrażeniu, ze to zupełnie inna książka, inny autor i inny świat.
Nie wiemy kim jest narrator, nawet on sam tego nie wie. Perspektywa zmienia się diametralnie. Ten, którego losy śledzimy cierpi na amnezję - nie pamięta kompletnie nic, nawet zwyczajów panujących na jego rodzimej planecie. Powoli odkrywa sposób funkcjonowania społeczeństwa, stosunki panujące między ludźmi i, przede wszystkim, siebie samego. Mimo pomocy ze strony przyjaciół, nie jest to łatwe. Moralność i filozofia życiowa, z która styka się nasz bohater są kompletnie odmienne od wszystkiego, co można spotkać na Ziemi i w Konklawe Galaktycznym. Autor wykazał się tutaj dużą dozą pomysłowości. Widać też pewną fascynację Stanisławem Lemem, przejawiającą się w postaci filozoficznych rozmyślań. Tego się nie da adekwatnie opisać, to trzeba przeczytać.
Bohaterowie, poza jednym, są tylko tłem. Pojawiają się niemalże epizodycznie - są to piloci międzygwiezdni, przybrany dziadek Chrumowa i jeszcze kilka dziwnych istot z kosmosu. Trochę to dziwne, że Łukianienko w taki sposób potraktował doskonale wykreowanych bohaterów. Ledwo zdążyłem się z nimi zżyć, a już ich nie ma. Nieładnie. Piotr Chrumow, bo tak nazywa się ten, którego losy opisane są w Zimnych Błyskotkach Gwiazd, jest postacią totalnie nieprzewidywalną, przez co dość trudno zrozumieć motywy nim kierujące. Jego przemyślenia i zachowania często wydają się przynajmniej dziwne, niemniej jednak to sympatyczny osobnik. W praktyce wygląda to tak, że czytelnik niemal od razu zżywa się z nim i zaczyna martwić jego losami. A przeciwności losu jest naprawdę wiele. Co więcej, Piotr jest Przewoźnikiem w rosyjskich liniach Transaero, a to właśnie dzięki nim Ziemia jeszcze istnieje.
Językowo niewiele można książce zarzucić. Czyta się ją, poza początkiem, gładko i przyjemnie. Autor nie zasypuje nas, wzorem swoich zachodnich kolegów, masą technicznej terminologii, zrozumiałej dla niewielu czytelników. Redaktor wykonał kawał naprawdę dobrej roboty. Oceny tłumaczenia się nie podejmuję z prostej przyczyny. Nie władam językiem rosyjskim, a to, co przeczytałem na kartach książki w zupełności mi wystarcza.
Podsumowując, Zimne Błyskotki Gwiazd to produkt naprawdę wysokiej jakości i niewątpliwie wart swojej ceny. Wydany jest w serii Mistrzowie SF i Fantasy, a to już o czymś świadczy. Polecam wszystkim, którzy szukają czegoś ambitnego na długie zimowe wieczory. Polecam też tym, którzy chcą wartkiej akcji i nie chcą się zagłębiać w psychologiczne szczegóły. Słowem: polecam.
Dziękujemy wydawnictwu Amber za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Zimne błyskotki gwiazd
Autor: Siergiej Łukianienko
Tłumaczenie: Ewa Skórska
Wydawca: Amber
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2003
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Format: 120 x 186 mm
Seria wydawnicza: Mistrzowie SF i Fantasy
ISBN-13: 978-83-241-1917-2
ISBN-10: 83-241-1917-5
Cena: 34,80 zł
Autor: Siergiej Łukianienko
Tłumaczenie: Ewa Skórska
Wydawca: Amber
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2003
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Format: 120 x 186 mm
Seria wydawnicza: Mistrzowie SF i Fantasy
ISBN-13: 978-83-241-1917-2
ISBN-10: 83-241-1917-5
Cena: 34,80 zł