Zimistrz - Terry Pratchett
Jest to już trzecia wydana u nas w 2007 roku książka (a dwudziesta siódma w ogóle) bardzo poczytnego Terry’ego Pratchetta. Jako że byłem zachwycony poprzednim Złodziejem czasu, nie omieszkałem postarać się o następną powieść, której akcja dzieje się w świecie Dysku, a mianowicie o Zimistrza.
Akcja koncentruje się na losach Tiffany Obolałej, czyli trzynastoletniej czarownicy, która już dwukrotnie pojawiła się na kartach powieści z tej serii, tyle że we wcześniejszych tomach. Tym razem w naszej bohaterce zakochuje się nie byle kto, bo sam duch zimy, zwany zimistrzem. Rodzi to poważne komplikacje, ponieważ oszalały z miłości władca zimy może być bardzo groźny. Zwłaszcza gdy postanowi już na zawsze pozostać ze swoją lubą, nie zważając na to, iż osobom postronnym mogą być nie w smak wieczne mrozy.
Fabuła jest nawet ciekawa, choć przyznam szczerze, że pojawiło się kilka momentów, kiedy poczułem lekkie znudzenie. Na szczęście to nie ona gra tutaj pierwsze skrzypce, lecz coś zgoła innego. Mianowicie, jak to w każdej szanującej się książce Pratchetta, również i w tej nie zbrakło tego, co w twórczości tego pisarza najbardziej cenię: legendarnego już humoru i ironii, gęsto poprzetykanych trafnymi refleksjami odnośnie naszego świata i (przede wszystkim) ludzkości. Co prawda elementy te już nie stoją na tak wysokim poziomie, jak w poprzednim Złodzieju czasu, ale w dalszym ciągu potrafią zapewnić kilka godzin pożytecznej zabawy, która nieprędko ulotni się z pamięci.
Jednak tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy podczas lektury, są bohaterowie. Jak to u Pratchetta zwykle bywa, stanowią oni barwną mozaikę doprawdy niezwykłych postaci. Starzy wyjadacze serii o Świecie Dysku z pewnością docenią pojawienie się na kartach powieści paru legendarnych już person z tamtego uniwersum, takich jak chociażby niezawodna Niania Ogg, Babcia Weatherwax czy też – niezwykle przeze mnie lubiany – Śmierć (niestety, ten ostatni już tylko epizodycznie). Jednak w Zimistrzu pierwsze skrzypce grają mniej znani bohaterowie, a mianowicie wspomniana już Tiffany, będąca chyba najnormalniejszą osobą na kartach książki (i przez to stanowiąca znakomity kontrast dla reszty postaci), oraz Feeglowie, czyli małe, niebieskie, prześmieszne ludziki (ach, te dialogi z ich udziałem...), nieco wzorowane na stereotypie Szkotów.
Stylu, jakim została napisana ta powieść, już chyba nikomu nie muszę rekomendować: to dalej stary, dobry sposób pisania, za który tak bardzo kochamy Pratchetta. Zmieniła się za to szata graficzna książki. Teraz nad tytułem każdego rozdziału mamy wcale niezłe obrazki. Mam za to sporo uwag odnośnie strony edytorskiej pozycji. Musiała być oddawana do druku w dużym pośpiechu, skoro co i rusz natrafiałem na liczne błędy natury językowej. Dotyczy to szczególnie pierwszej połowy, potem już przestałem je zauważać – nie wiem jednak, czy dlatego, iż potem korekta lepiej się spisała, czy z tego powodu, że dogłębnie wciągnięty w akcję, zacząłem nie zwracać uwagi na podobne uchybienia.
Podsumowując, Zimistrz to kolejna udana powieść ze Świata Dysku. Nie dorównuje on co prawda rewelacyjnemu Złodziejowi czasu, ale i tak szczerze go polecam wszystkim miłośnikom prozy Terry’ego Pratchetta. Idealna lektura na zimowy wieczór po ciężkim dniu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Akcja koncentruje się na losach Tiffany Obolałej, czyli trzynastoletniej czarownicy, która już dwukrotnie pojawiła się na kartach powieści z tej serii, tyle że we wcześniejszych tomach. Tym razem w naszej bohaterce zakochuje się nie byle kto, bo sam duch zimy, zwany zimistrzem. Rodzi to poważne komplikacje, ponieważ oszalały z miłości władca zimy może być bardzo groźny. Zwłaszcza gdy postanowi już na zawsze pozostać ze swoją lubą, nie zważając na to, iż osobom postronnym mogą być nie w smak wieczne mrozy.
Fabuła jest nawet ciekawa, choć przyznam szczerze, że pojawiło się kilka momentów, kiedy poczułem lekkie znudzenie. Na szczęście to nie ona gra tutaj pierwsze skrzypce, lecz coś zgoła innego. Mianowicie, jak to w każdej szanującej się książce Pratchetta, również i w tej nie zbrakło tego, co w twórczości tego pisarza najbardziej cenię: legendarnego już humoru i ironii, gęsto poprzetykanych trafnymi refleksjami odnośnie naszego świata i (przede wszystkim) ludzkości. Co prawda elementy te już nie stoją na tak wysokim poziomie, jak w poprzednim Złodzieju czasu, ale w dalszym ciągu potrafią zapewnić kilka godzin pożytecznej zabawy, która nieprędko ulotni się z pamięci.
Jednak tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy podczas lektury, są bohaterowie. Jak to u Pratchetta zwykle bywa, stanowią oni barwną mozaikę doprawdy niezwykłych postaci. Starzy wyjadacze serii o Świecie Dysku z pewnością docenią pojawienie się na kartach powieści paru legendarnych już person z tamtego uniwersum, takich jak chociażby niezawodna Niania Ogg, Babcia Weatherwax czy też – niezwykle przeze mnie lubiany – Śmierć (niestety, ten ostatni już tylko epizodycznie). Jednak w Zimistrzu pierwsze skrzypce grają mniej znani bohaterowie, a mianowicie wspomniana już Tiffany, będąca chyba najnormalniejszą osobą na kartach książki (i przez to stanowiąca znakomity kontrast dla reszty postaci), oraz Feeglowie, czyli małe, niebieskie, prześmieszne ludziki (ach, te dialogi z ich udziałem...), nieco wzorowane na stereotypie Szkotów.
Stylu, jakim została napisana ta powieść, już chyba nikomu nie muszę rekomendować: to dalej stary, dobry sposób pisania, za który tak bardzo kochamy Pratchetta. Zmieniła się za to szata graficzna książki. Teraz nad tytułem każdego rozdziału mamy wcale niezłe obrazki. Mam za to sporo uwag odnośnie strony edytorskiej pozycji. Musiała być oddawana do druku w dużym pośpiechu, skoro co i rusz natrafiałem na liczne błędy natury językowej. Dotyczy to szczególnie pierwszej połowy, potem już przestałem je zauważać – nie wiem jednak, czy dlatego, iż potem korekta lepiej się spisała, czy z tego powodu, że dogłębnie wciągnięty w akcję, zacząłem nie zwracać uwagi na podobne uchybienia.
Podsumowując, Zimistrz to kolejna udana powieść ze Świata Dysku. Nie dorównuje on co prawda rewelacyjnemu Złodziejowi czasu, ale i tak szczerze go polecam wszystkim miłośnikom prozy Terry’ego Pratchetta. Idealna lektura na zimowy wieczór po ciężkim dniu.
Mają na liście życzeń: 3
Mają w kolekcji: 13
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 13
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Zimistrz (Wintersmith)
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 27 listopada 2007
Format: 142 × 202 mm
ISBN-13: 978-83-7469-629-6
Cena: 29,90 zł
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 27 listopada 2007
Format: 142 × 202 mm
ISBN-13: 978-83-7469-629-6
Cena: 29,90 zł
Tagi:
Terry Pratchett | Zimistrz