» Recenzje » Ziemia bez radości - Nik Pierumow

Ziemia bez radości - Nik Pierumow


wersja do druku

Ziemia bez przykrości

Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Ziemia bez radości - Nik Pierumow
Będąc miłośnikiem chłodnej pogody, chętnie widzę zimno na kartach książek. Jeżeli zaś zimno i wilgoć idą w parze z rasowym fantasy, wtedy do szczęścia brakuje mi doprawdy niewiele. Kiedy usłyszałem, że akcja książki Ziemia bez radości rozgrywa się w mroźnej krainie, czym prędzej zdobyłem własny egzemplarz i zabrałem się do lektury.

Pierwsze wrażenie było dość pozytywne – estetyczna okładka (Szalona Margot to jeden z moich ulubionych obrazów Breugla) i nazwisko pisarza zachęcały do lektury. Pamiętałem, że zasłynął z napisania udanej kontynuacji Władcy Pierścieni (Pierścień Mroku). Zaraz po otwarciu książki okazało się, że Ziemia bez radości to trzecia książka z cyklu Kroniki Hjorwardu. Oczywiście – o istnieniu poprzednich dwóch nie miałem bladego pojęcia.
Na szczęście ich nieznajomość nie utrudniła mi lektury. Z pewnością nie wyłapałem wszystkich możliwych smaczków – jednak fabuła Ziemi… stanowi na tyle zwartą całość, aby dało się ja czytać bez znajomości poprzedniczek.

Książka opowiada o losach Argnista, wodza i wojownika, zamieszkującego jedną z osad Hjordwardu Północnego. Skoro zaś mamy mroźną północ i osamotnione osady – reguły dark fantasy każą dorzucić Tajemnicze i Złowrogie Zagrożenie. Argnistowi i jego osadzie przyjdzie zmierzyć się z potęgą Ordy, niezliczonej rzeszy paskudnego plugastwa i plugawego paskudztwa. Rychło okaże się również, że Orda jest tylko narzędziem w rękach sił jeszcze bardziej plugawych i paskudnych. Argnist zmuszony będzie "zdjąć topór z kołka" i walczyć o życie swojej osady.

Trzeba przyznać, że punkt wyjścia powieści nie należy do zbyt oryginalnych. Pierwsze sceny nasuwają na myśl Grę o Tron Martina lub Północną Granicę Kresa. Na szczęście, w miarę rozwoju akcji Pierumow idzie w nieco inną stronę, inaczej rozkładając akcenty i prowadząc inną narrację.
Szybko (mniej więcej na 3 stronie) okazuje się, że wyobraźnia autora nie lubi utartych ścieżek. Dość wspomnieć, że porządku w obejściu Argnista pilnują Strażnicy – ośmionogie, mackowate bestie, jak żywo przypominające potwory z kina SF z lat siedemdziesiątych. Pod względem oryginalności i dopracowania świata fauny Pierumow może śmiało mierzyć się z CieplarniąAldissa. Znane z kanonu fantasy elfy i krasnoludy, również doczekały się odmiennego przedstawienia. Książkę mogę więc śmiało polecić wszystkim MG szukającym koncepcji na nowe potwory. Oryginalna scenografia jest bez wątpienia jedną z najsilniejszych stron książki – może zatem nie przypaść do gustu zwolennikom klasycznego, kanonicznego fantasy.

Oryginalność scenografii postawiła dość duże wymagania przed tłumaczem i redaktorem tekstu. Spora ilość neologizmów i stylizacja tekstu nie utrudniają jednak lektury. Wszystkie zdania skonstruowane są poprawnie, zaś literówki zdarzają się bardzo sporadycznie.

Język, jakim została napisana Ziemia bez radości, wzbudził we mnie ambiwalente uczucia. Stylizacja narracji na sagę przypadła mi do gustu, ponieważ świetnie pasuje do scenografii i fabuły książki. Z drugiej strony, chwilami z kart książki atakuje nieznośny patos i pretensjonalność. Narracja pierwszoosobowa – prowadzona przez jednego z bogów – przywodzi na myśl bloga got-lolitki.

Skoro zaś o patosach mowa – trzeba przyznać, że Pierumow potraktował bogów w bardzo ekumeniczny sposób. Znajdziemy tutaj: Starych Bogów, Nowych Bogów, Młodych Bogów, Odyna i Tytanów. Dorzućmy do tego sporo półboskich: Starych Magów i Nowych Magów, a rychło wyjdzie nam z tego druga Mahabharata albo inna Moda na sukces. Niestety wątek Argnista, szybko ginie pod nawałem losów istot wyższych, co nieco psuje satysfakcję z lektury. Pierwsze strony obiecywały solidną, niskomagiczną Północną Granicę, w niczym nie zwiastując Silmarillionu, który miał potem nastąpić. Pierumow dobrze czuje się w konwencji heroicznej - wychodzą mu opisy epickich nawalanek na Wszechpotężne Czary i Mocarne Artefakty. Szkoda, że opisy "zwykłych" bitew nie są tu tak samo dobre. Miłośnicy batalistyki Kresa i Martina powinni czuć się ostrzeżeni.

To samo stwierdzenie można rozciągnąć na całą książkę. Nie jest to powieść zła, część pomysłów w niej zawartych zostaje w pamięci na dłużej. Po lekturze nie ma się wrażenia straconego czasu, zaś spójność świata i oryginalność scenografii sprawiają, że ma się ochotę sięgnąć po następne części. Z góry jednak uprzedzam – jeśli spodziewacie się mroźnego / mrocznego dark fantasy na miarę Kresa czy Martina, możecie się zawieść. Ziemia bez radości to solidne czytadło, w sam raz na pociąg.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ziemia bez radości
Cykl: Kroniki Hjorwardu
Tom: 3
Autor: Nik Pierumow
Tłumaczenie: Ewa Skórska
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2 sierpnia 2007
Liczba stron: 448
ISBN-13: 978-83-7469-552-7
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Magia i stal
Marazm i żal
- recenzja
Imię Bestii. Tomy 1 i 2 - Nik Pierumow
Kiedy świat to za mało
- recenzja
Aliedora - Nik Pierumow
Nie tylko świat się liczy
- recenzja
Tern - Nik Pierumow
- recenzja
Tern - Nik Pierumow
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.