Żelazny cierń - Caitlin Kittredge

Niebezpieczna mieszanka

Autor: Jakub 'Qbuś' Nowak

Żelazny cierń - Caitlin Kittredge
Dystopia zmieszana ze steampunkiem? I do tego Young Adult? Czy to może się udać? Mieszanie gatunków to trudna sztuka, lecz Caitlin Kittredge postanowiła spróbować swych sił. Cóż z tego wyszło?

____________________________


Literackie mieszanki gatunkowe to przedsięwzięcie dość ryzykowne, względnie często prawdziwe okazuje się powiedzenie "jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Innymi słowy, miks wychodzi niestrawny i nijaki. Stworzenie udanego połączenia wymaga pewnego wyczucia i dobrania proporcji. Caitlin Kittredge postanowiła spróbować swoich sił i stworzyła połączenie dystopii i steampunku, które wzbogaciła odrobiną grozy i mitologii zapożyczonej od H. P. Lovercrafta.

Życie rodzinne piętnastoletniej Aoife Grayson pozostawia wiele do życzenia – ojca brak, matka zamknięta w zakładzie dla obłąkanych, a brat, Conrad, został uznany za heretyka i jest ścigany przez Nadzorców. W dodatku jest wielce prawdopodobne, że po skończeniu szesnastu lat spotka ją los matki, a mianowicie nekrowirus przyprawi ją o szaleństwo. Mimo wszystko uczęszcza do Akademii i Szkoły Maszyn w Lovercraft, w której może, między innymi, oddawać się pracy z maszynami. W tych niezbyt sprzyjających okolicznościach na duchu stara się ją podtrzymać Cal Daunton, kolega ze szkoły – jedyna bliska osoba. Monotonię szkolnych dni zaburza list od brata, który prosi Aoife o pomoc. Ta rusza mu na ratunek, pomimo tego, że kiedyś Conrad próbował ją zabić w swym obłędzie.

Jedną z głównych ról gra w Żelaznym cierniu świat przedstawiony, który jest jedną z najważniejszych zalet powieści. Lovercraft, podobnie jak i inne rejony USA w alternatywnych latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, nie prezentuje się kolorowo i radośnie. Część miasta jest opustoszała i nocami nawiedzana przez stworzone przez nekrowirusa monstra, którym daleko do pokojowego nastawienia. W Lovercraft spotkać można wiele maszynowych konstruktów, a całą miejscowość zasila wielki parowy mechanizm. Autorkę należy pochwalić za plastyczne opisy oraz bardzo dobre oddanie klimatu miasta. Nie tylko jego zresztą – Caitlin Kittregde potrafi w umiejętny sposób budować nastrój, gdy jest to potrzebne. W odpowiednich momentach straszy, a w innych bawi. O ile na początku akcja toczy się w spokojnym tempie, to z czasem przyspiesza i do końca nie zwalnia. Zakończenie nie zawodzi, a w dodatku pozytywne zbytnio nie jest.

Pomimo tego, że jest to powieść skierowana do nieco młodszych czytelników (sławetni young adults), głównym bohaterom daleko do nastoletniej beztroski. Większość z nich, z protagonistką na czele, warunki społeczne i indywidualne zmusiły do szybszego dojrzewania. Momentami irytujące bywają jednak dialogi, w których przebijają się romantyczne zamiary bohaterów. Zresztą cała ta warstwa fabuły jest mocno przewidywalna – wszystko od początku pozostaje jasne, lecz nie przeszkadza to w lekturze. Autorce udało się bowiem stworzyć cały zestaw ciekawych postaci; w dodatku prawie każda z nich albo ma jakieś ukryte motywy, albo też skrywa coś ważnego. Oszustwa, zasłony dymne i sekrety napotkać można na każdym kroku, a ich odkrywanie dostarcza sporo frajdy.

Żelazny cierń to bardzo udana powieść, którą polecić można niemal każdemu. W prozie Caitlin Kittredge świat jest mroczny i przepełniony tajemnicami. Można znaleźć w niej sporo zapożyczeń, lecz są one kreatywnie połączone. Nieco kuleje wątek romantyczny, choć to w zasadzie jedyna wada książki. Brakuje jakiegoś błysku czy też wyróżnika, który uczyniłby ją wybitną, lecz i bez tego ocena będzie bardzo dobra. Możemy więc bez większych obaw czekać na kolejne części Żelaznego Kodeksu.