Oficjalny opis dystrybutora świadczy o tym, że nie ma on tak naprawdę pojęcia, o czym jest ten film. Powiedziałbym nawet, iż zarys fabularny przedstawiony w owym opisie mija się z prawdą i zniechęca potencjalnego widza. W rzeczywistości nie jest to obraz o niewinnej wakacyjnej wycieczce. Sara (Shauna Macdonald) – główna bohaterka – usiłuje się otrząsnąć po tragicznej śmierci męża i córeczki. Aby pomóc jej pozbyć się traumatycznych wspomnień, jej przyjaciółka, Juno (Natalie Mendoza), organizuje wypad w Appalachy. Wyprawę zasilają jeszcze trzy koleżanki oraz przewodniczka Holly (Nora-Jane Noone). Wspólnie wyruszają na spelunking, jednak jak się potem okazuje, trafiają do niewłaściwej jaskini. Kiedy pojmują swój błąd jest już za późno, ponieważ skalna lawina zasypuje korytarz, tym samym uniemożliwiając im powrót tą samą trasą. Od tego momentu zdane są wyłącznie na siebie, a w mrocznych czeluściach pieczary czają się przedziwne drapieżniki.
Niemalże cały film rozgrywa się w labiryncie grot, które wyglądem niejednokrotnie przypominają jaskinie Morii. Choć akcja rozkręca się dosyć powoli, prowadzona jest na tyle umiejętnie, że wciąga widza w świat podziemnych tuneli, w których od wzroku bardziej liczy się słuch i dotyk. Natomiast od połowy Zejścia akcja leci już na łeb, na szyję, prosto w głębiny koszmaru. Napięcie trzyma do samego końca – ten zaś, jak na horror, jest nad wyraz zaskakujący i niestereotypowy.
Twórcy Zejścia położyli spory nacisk na aspekt psychologiczny filmu – zdrowie psychiczne głównej bohaterki wielokrotnie stawiane jest pod znakiem zapytania. Doskonale udało im się również przedstawić to, co dzieje się z człowiekiem, kiedy instynkty i wola przetrwania biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. W otaczających je ciemnościach, osaczone przez śmiertelnie niebezpiecznych napastników, bohaterki stopniowo popadają w paranoję, nierzadko zwracając się przeciwko sobie.
Fani gatunku zapewne zauważą, iż reżyserią i scenariuszem zajął się ten sam człowiek, który nakręcił Dog Soldiers. Dla jednych będzie to plus, dla innych zaś minus. Trzeba jednak przyznać, że Neil Marshall stworzył w Zejściu atmosferę prawdziwego, nieprzewidywalnego zagrożenia, które może w każdej chwili nadejść znienacka. Obsadzone aktorki, a przynajmniej część z nich, spisały się nadspodziewanie dobrze. Panie, które wcieliły się w Sarę, Juno i Holly naprawdę potrafiły wykrzesać z siebie iskrę. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o pozostałej trójce aktorek – te nagminnie mi się myliły i były zbyt nijakie, aby zapaść na dłużej w pamięć.
Muzyka ładnie wkomponowała się w tło filmu, aczkolwiek nie była na tyle wybitna, by kojarzyć ją jeszcze po wyjściu z kina. Jedną z niewielu wad produkcji była nienaturalnie tryskająca i momentami sztucznie wyglądająca krew, aczkolwiek nie przeszkadzało to zbytnio w odbiorze obrazu. Należą się natomiast brawa za charakteryzację tajemniczych, jaskiniowych stworzeń.
Jedyną przykrą kwestią w przypadku Zejścia jest to, iż film ten nie jest dostatecznie rozreklamowany. Mimo, że jest to, moim zdaniem, jeden z lepszych horrorów, jakie ostatnio powstały, obawiam się, iż przejdzie bez większego echa, przytłoczony masą gorszych, aczkolwiek bardziej nagłośnionych produkcji. A przecież nie co dzień udaje się nakręcić niskobudżetowy film, w dodatku z mało znaną obsadą, który trzymałby taki poziom.