» Blog » Zdzisław Beksiński
25-02-2015 23:19

Zdzisław Beksiński

W działach: Sztuka | Odsłony: 3922

Zdzisław Beksiński

Urodzony w 1929 roku Zdzisław Beksiński był jednym z największych, a na pewno najbardziej rozpoznawalnych, polskich malarzy drugiej połowy XX wieku. Przyszedł na świat w Sanoku, w rodzinie bardzo mocno związanej z miastem. Jego pradziadek, Mateusz był powstańcem styczniowym, który z przyjacielem Lipińskim zbiegł do Galicji z Zaboru Rosyjskiego. Razem założyli wytwórnię kotłów, która przekształciła się z czasem w fabrykę wagonów, a ta dała początek Autosanowi, firmie z której miasto żyło przez lata (obecnie w stanie upadłości). Dziadek Władysław był architektem miejskim. Ojciec, imieniem Stanisław, tylko architektem, odpowiedzialnym jednak za wzniesienie kilku najważniejszych dla miasta budynków.

Początki kariery:

Jedna z wczesnych prac fotograficznych Beksińskiego.

Sam Zdzisław wymarzył dla siebie zupełnie inną drogę życia. Od początku pragnął zostać artystą. Udało mu się nawet zdać do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, jednak nigdy nie podjął tam studiów. Na przeszkodzie tym planom stanął bowiem jego ojciec, wychodzący z dość prozaicznego założenia, że celem studiów jest zdobycie dobrze płatnego zawodu. Jego zdaniem Akademia Sztuk Pięknych tego ostatniego nie gwarantowała. Obaj mężczyźni kłócili się o to długo, by koniec końców pójść na gentelmeńską umowę: Zdzisław zgadzał się zdawać na architekturę i ukończyć te studia, w zamian za co jego ojciec obiecywał mu pokryć koszt dowolnych innych studiów. Z umowy tej nawiasem mówiąc nigdy się nie wywiązano, choć nie ze złej woli.

beksinski1

Zwyczajnie, w czasach o których mowa istniał obowiązek pracy i każdy absolwent musiał „odpracować swój dług wobec społeczeństwa socjalistycznego”. Beksiński kierowany jest więc najpierw do Krakowa, a potem do Rzeszowa, gdzie zajmuje się nadzorem trójek murarskich (czyli patrzy, czy trzech chłopów równo kładzie cegłę), więc dalsze studia są niemożliwe. Nie ma zresztą do nich głowy, bowiem niedawno się ożenił. W tym samym czasie jego ojciec rozchorowuje się i umiera.

Sławę po raz pierwszy zdobywa właśnie w trakcie studiów, kiedy hobbystycznie zajmuje się fotografią. Dziś zdjęcia Beksińskiego nie robią specjalnego wrażenia, bo powiedzmy sobie szczerze: pierwszy z brzegu grafik komputerowy robi coś takiego w ciągu 15 minut. W tamtych czasach grafików komputerowych oczywiście nie było, a wykonanie każdej tego typu fotografii wymagało godzin pracy. Artysta musiał przygotować scenografie, angażować statystów, często całymi dniami czekać na odpowiednie światło, by wykonać pojedyncze zdjęcie, które od razu musiało być perfekcyjne. Specyfika techniki lat 50-tych i realiów rynku sprawiała, że nie było nawet mowy o jakichkolwiek poprawkach czy korektach. Taśma fotograficzna była trudno dostępna i kosztowała krocie, kupować ją trzeba było za dolary, których samo posiadanie było nielegalne. Skrupulatność i cierpliwość Beksińskiego robiły więc wrażenie, tak wiec koledzy zorganizowali mu wystawę, szybko został też zauważony i doceniony. Stał się też członkiem Związku Fotografików Polskich, w którym członkostwo dla wielu fotografów jest zwieńczeniem kariery. On osiąga ten zaszczyt w wieku dwudziestu kilku lat.

beksinski15

Po ukończeniu studiów zrywa jednak z tym kierunkiem twórczości. Powody ponownie są bardzo prozaiczne: mieszka w hotelu robotniczym, w którym nie ma miejsca na ciemnię. By dać upust rozpierającej go pasji twórczej zaczyna rysować. Początkowo robi to dla zabawy, potem dodaje kolorów, eksperymentuje z nowymi technikami, trochę bawi się rzeźbą, potem zaczyna malować.

Pierwsze obrazy Beksińskiego są bardzo trudne w odbiorze. To niemalże puste, czarne plansze, pokryte warstwami farby i gipsu. Artysta twierdził, że przedstawiają one rozpad i zniszczenie. Jego zamiarem było, by czas sprawił, iż kolejne płaty barwników, odpadające od obrazów utworzyły prawdziwe dzieło. Po latach stwierdza jednak, że malując takie obrazy był bardzo naiwny, większość z nich kupiły bowiem galeria i muzea, gdzie cały czas znajdują się pod opieką konserwatorów i nic nie ma prawa od nich odpaść...

beksinski7

Obrazy te nie cieszyły się zainteresowaniem zwykłych odbiorców, zostały jednak docenione przez krytyków. Beksińskiemu proponowane jest nawet sześciomiesięczne stypendium w Nowym Jorku. Działo się to w czasach, gdy wyjazd do USA miał wiele wyższą rangę, niż współcześnie. Był to skok cywilizacyjny. Profesorowie, dyrektorzy fabryk, ludzie wykształceni wyjeżdżali tam, by dosłownie myć kible i wykonywać najgorsze prace. Jeśli komuś proponowany jest wyjazd i zajęcie się tym, co robi de facto z pasji za pieniądze, to jest to jak chwycić Boga za nogi! Tylko głupiec by zrezygnował!

Beksiński rezygnuje.

Ciąg dalszy na Stronie Zewnętrznej

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.