Zdrada nieśmiertelnego - Gillian Shields

Nieśmiertelna egzaltacja

Autor: 27383

Zdrada nieśmiertelnego - Gillian Shields
Zdrada nieśmiertelnego to kontynuacja słabego romansu paranormalnego pod tytułem Nieśmiertelny. Autorka, Gillian Shields, jest kolejną osobą, która postanowiła wybić się dzięki popularności literatury tego typu. O ile pomysł na umieszczenie akcji cyklu w małej, prywatnej szkółce pośród wrzosowisk był całkiem dobry, chociaż strasznie w tym gatunku oklepany, to wykonanie pisarce nie wyszło.

Reklamowane na okładce poprzedniej części "klimaty gotyckie" są takimi tylko z nazwy (chociaż trzeba oddać autorce, że schemat mrocznego romansu zaaranżowała dość wiernie i pomysłowo) – pisarka ma problemy z uplastycznianiem swoich wizji, a opisy mogłyby być poprowadzone z większym polotem i fantazją. Te, które nam serwuje, nie są zbyt klimatyczne. Dodatkowo Gillian Shields zdecydowała się na prowadzenie narracji pierwszoosobowej i nie wyszło to powieści na dobre, gdyż uczucia głównej bohaterki są nierealistyczne i absurdalne. Ciężko uwierzyć, by ktoś mógłby poddawać się tak irracjonalnym uczuciom, jak czyni to protagonistka.

Fabuła pierwszego tomu koncentrowała się wokół szesnastoletniej Evie Johnson, wychowywanej przez mającą problemy ze zdrowiem babkę Frankie oraz ojca, będącego w ciągłych rozjazdach. Gdy stan zdrowia sędziwej opiekunki się poprawia, dziewczyna trafia do położonej na odludziu szkoły dla dziewcząt Wyldcliffe Abbey, gdzie musi zmierzyć się z tajemnicami przeszłości oraz klątwą ciążącą nad ukochanym. W drugiej części główna bohaterka nadal zmaga się z mroczną przeszłością Sebastiana i stara się zapanować nad danym jej talentem magicznym.

Kontynuacja powiela wszystkie błędy pierwszej części. No może oprócz pamiętnika, który pisany był sto lat przed wydarzeniami z Nieśmiertelnego. Co mamy w zamian za niego w Zdradzie…? Problem w tym, że nic dobrego – wynurzenia wyemancypowanej arystokratki sprzed wieku zostały zastąpione listami miłosnymi ukochanego Evie. Pomysł mógłby się wybronić, gdyby popychały one do przodu fabułę i nie były pisane tak kiepskim językiem. Panicz Fairfax, mimo stu wiosen na karku, zachowuje się jak egzaltowana nastolatka. Nie dość, że używa stanowczo zbyt wielu wyrażeń, które w miały być romantyczne, co nie wyszło, to zmienny jest jak flaga na wietrze: raz chce, żeby go ratować, po czym pomoc odrzuca, innym razem przysięga dziewczynie, że będzie ją kochał wiecznie, aby po kilku stronach kazać jej znaleźć inny obiekt westchnień.

Jedyną zaletą, jaką udało mi się znaleźć w cyklu Nieśmiertelny jest wspomniane wyżej powielenie schematu gotyckiego romansu – mamy niewinną i czystą bohaterkę oraz jej ukochanego, który stara się ochronić dziewczynę przed antagonistą. Świetnym pomysłem było sprowadzenie obiektu westchnień bohaterki oraz szwarccharakteru do jednej osoby. Gorzej z wykonaniem, gdyż zamiast wyrazistej postaci dostaliśmy zniewieściałego i niezbyt wiarygodnego psychologicznie amanta..

Komu więc Zdrada nieśmiertelnego może przypaść do gustu? Tylko zdeklarowanym fankom poprzedniego tomu i innych paranormali. Każdy, kto nie odnajduje przyjemności w czytaniu uczuciowego ekshibicjonizmu, powinien omijać obie części cyklu szerokim łukiem.