Zawód: wiedźma - Olga Gromyko

Autor: Ewa 'senmara' Markowska

Zawód: wiedźma - Olga Gromyko
Jeśli ktoś z czytelników byłby zainteresowany, dlaczego miłośniczka horrorów, wielbicielka rzezi i masakry bierze się za recenzowanie typowej książki fantasy, na dodatek trącącej romansem, już odpowiadam. Otóż czytuję nie tylko horrory, a książka Olgi Gomyko Zawód: wiedźma należy do typowych historii, jakie czytałam w wieku lat nastu i mam do nich duży sentyment. Gdybym wtedy mogła ją przeczytać, podobałaby mi się jeszcze bardziej, wracałabym doń wielokrotnie i lubiła za prostotę oraz pewnego rodzaju naiwność. Niestety, literatura grozy trochę mnie zepsuła, wiec dziś widzę także jej mankamenty, co jednak nie umniejsza jej wartości.

Dużą rolę mojej oceny Wiedźmy... odegrał sentyment, ale nie tylko. Książkę bardzo dobrze się czyta, nie ma dłużyzn, sama akcja nie wymaga skomplikowanych wyjaśnień. Elementy świata trafiają do czytelnika jakby mimowolnie, a autorka sprawnie wykorzystuje składniki typowe dla fantasy. Uniwersum jest tylko tłem dla akcji, natomiast potrzebne opisy, na przykład rasy wałdaków, poznajemy wraz z wędrówką bohaterki do ich osady. W tekście znalazłam kilka zwrotów, co do których nie miałam pewności, czy to tłumacz lub korektor zrobił błąd, czy też sama coś źle zrozumiałam, ale były to szczegóły, nie odgrywające większej roli.

Sama bohaterka jest idealnym towarzyszem w wędrówce po stworzonej przez Olgę Gomeyko krainie dla mniej-więcej piętnastolatek. Co nie znaczy, że osoby innej płci czy wieku będą odporne na jej wdzięk. Moim zdaniem takie dopasowanie jest po prostu najbardziej optymalne.

Wolha Redna nie jest zblazowana jak towarzyszki Wiedźmina, ani tak pełna patetyzmu, jak bohaterowie Ziemiomorza, czy też obciążona tragiczną przeszłością jak Harry Potter.
Innymi słowy - młoda, entuzjastyczna panna, której pstro w głowie. Jej świat wypełniają mężczyźni – nauczyciel z wyraźnie ojcowskim podejściem oraz ten, z którym może się trzymać za rączkę. W rzeczywistości i w przenośni. Także kierunek studiów, czyli magia praktyczna i teoretyczna w Starmińskiej Wyższej Szkole Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa, jest typowo męski, co przedstawia Wolhę jako dziewczynę uparcie włażącą na męskie pole działania. Nieliczne kobiety, jakie przewijają się na kartach powieści, spełniają rolę opiekuńczej matki lub plotkarskiej przyjaciółki i zawsze są na marginesie.

Na pewno to nie jest książka, która dostarczy wielu rozterek moralnych albo głębokich przesłań. Jest nastawiona na przedstawienie garstki głównych bohaterów, ich zmagań, mniej lub bardziej konwencjonalnych rozwiązań zaistniałej sytuacji i żartów sytuacyjnych. Jak przystało na uczennicę szkoły dla magów, Wolha wypełnia zadania powierzone przez Mistrza. Całość jest spisana w formie pracy zaliczeniowej, gdzie poszczególne rozdziały książki są rozdziałami tejże pracy naukowej. Jako że praca ta z pewnych względów dotyczy wampirów, mamy okazję lepiej poznać społeczność oraz zwyczaje tychże istot.

Pewną grupę czytelników może odstręczać fakt, iż Wolha jest jedną z tych bohaterek, której zawsze się udaje; zwycięża tam, gdzie silniejsi i bardziej doświadczeni nie mieli szans, a niektóre zagrożenia są spowodowane przez samą dziewczynę. Byłby to bardzo poważny zarzut, gdyby nie fakt, o którym pisałam już wcześniej: jest to książka wpisana w konwencję fantastyczno-przygodową, jakby stworzoną dla nastoletnich odbiorców. Świadomość tego plus bardzo ładny styl pisania sprawia, że powieść bardzo przyjemnie się czyta oraz mogę polecić ją wszystkim czytelnikom, którzy lubią lekką i przyjemną lekturę.

Fabryka Słów wydała Zawód: wiedźma w dwóch tomach. Podział ten wydaje się naturalny, chociażby dlatego, że każdy z tomów ma około 300 stron i połączone w jedną książkę stałyby się niewygodną cegłą. Także akcja nie została przez to jakoś drastycznie przerwana. Drugi tom został wydany w bardzo krótkim czasie po pierwszym, dlatego nie musiałam długo czekać na informacje o dalszych losach młodej magiczki.

Nie chcę zbyt wiele ujawniać z fabuły, poza tym, co możemy przeczytać na obwolucie książek, ale jak łatwo się domyśleć, Wolha cała i zdrowa pojawi się w drugim tomie wraz z nieobojętnym jej przystojnym mężczyzną. Oba tomy pisane są tym samym stylem i trzymają podobny poziom. Niestety, powtarzają się podobne mankamenty, które zauważyłam w pierwszym tomie: bohaterka, której wszystko się udaje oraz pewne "rozmycie" w finałowych scenach. Czasami nie miałam pojęcia, co się w ogóle stało i niejasne wrażenie, że autorka sobie nie radzi w grupowych scenach. Prowadzenie dialogów, opisy działań głównej bohaterki i humor sytuacyjny wychodzi jej znacznie lepiej.

Także drugi tom powieści nie przynosi konkretnego rozwiązania, jak chociażby: "i żyli długo i szczęśliwie". Wszystko wskazuje na to, że Fabryka przygotowuje kolejne tomy, a przynajmniej mam taką nadzieję. Nic nie denerwuje mnie bardziej, niż nie dokończone opowieści.