Zamek Lorda Valentine'a - Robert Silverberg

Autor: Katarzyna 'Alchemist' Sałak

Zamek Lorda Valentine'a - Robert Silverberg
Dzięki wydawnictwu Solaris czytelnik ma szanse zapoznać się z klasyką science fiction i fantasy. Z książek Roberta Silverberga zostały dotychczas zaprezentowane cztery powieści: Czas przemian/W dół do Ziemi oraz Człowiek w labiryncie/Stacja Hawksbilla. W końcu przyszła pora na najsłynniejsze dzieła tego pisarza: dwie trylogie składające się na cykl o planecie Majipoor, które rozpoczyna Zamek Lorda Valentine’a.

W tym miejscu poświęcę kilka słów wydaniu, które jest niemal doskonałe. Piękna okładka, dobrej jakości papier, odpowiedniej wielkości czcionka oraz brak literówek zaspokoją nawet najbardziej kapryśnego bibliofila. Warto wspomnieć, że cała seria jest utrzymana w jednakowej szacie graficznej, która znakomicie prezentuje się na półce.

Głównym bohaterem powieści jest Valentine, młody mężczyzna, który pewnego dnia budzi się w pobliżu miasta Pidruid, nie pamiętając nic ze swojej przeszłości. Jego przewodnikiem po nieznanej okolicy zostaje Shannamir, pasterz, zdziwiony niezwykłym i naiwnym zachowaniem napotkanego mężczyzny. Obaj udają się do Piruid na Festyn. Tam okazuje się, że Valentine obdarzony jest ogromnym talentem kuglarskim – dołącza więc do wędrownej grupy żonglerów. Jednak beztroski żywot artysty nie jest mu przeznaczony, gdyż niemal co noc mężczyznę nawiedzają dziwne sny dające mu do zrozumienia, że jest kimś dużo ważniejszym niż sądzi: władcą planety, Lordem Valentinem. Jednak jak to możliwe, skoro obecny Koronal ciągle panuje i najwyraźniej nie stało mu się nic złego?

Fabuła powieści koncentruje się na podróży głównego bohatera w poszukiwaniu utraconej tożsamości. Będzie to naprawdę długa i ciekawa wędrówka – Valentine wraz z czytelnikiem zwiedzi niemal cały Majipoor. Autor wykreował naprawdę różnorodny i ciekawy świat, który jest zamieszkały nie tylko przez ludzi, lecz także przez inne obce rasy. Zaskoczyła mnie marginalna rola techniki – akcja powieści wydaje się osadzona w średniowieczu lub wczesnym renesansie. W książce pojawiają się jedynie wzmianki o różnych maszynach i antygrawitacyjnych pojazdach. Pomimo iż Zamek Lorda Valentine’a to powieść zaliczana do nurtu science fiction, świat oraz fabuła mają w sobie więcej z konwencji fantasy.

Niewątpliwie najciekawszym aspektem Majipooru jest oryginalny ustrój polityczny. Nie będę przybliżać go bardziej, gdyż zepsułabym lekturę niektórym czytelnikom. Wspomnę jednak, że wszystko sprowadza się do równowagi między najważniejszymi ośrodkami władzy: Pontifexem oraz rządzącym w jego imieniu Koronalem, Panią Wyspy oraz Królem Snów. Te nazwy pojawiają się wiele razy na kartach powieści, jednak na początku prawie nic nie mówią czytelnikowi. Niemniej z czasem poznaje on prawa rządzące Majipoorem, znaczenie poszczególnych ośrodków władzy oraz zależności, jakie zachodzą między nimi.

Wadą fabuły Zamku Lorda Valentine’a jest pewna monotonia. Autor zbyt często stosuje ten sam schemat: bohaterowie wędrują, wpadając w poważne tarapaty. Podczas ucieczki Valentine zostaje oddzielony od reszty, a gdy jest niemal pewien, że utracił przyjaciół na zawsze, ci odnajdują się w cudownych okolicznościach. Za pierwszym razem ten zabieg zaciekawia czytelnika. Jednak za drugim nie wzbudza zbyt dużych emocji, a za trzecim po prostu nudzi.

Inną słabą stroną tej powieści jest pacyfistyczna postawa Valentine’a. Postać ta nie może zdzierżyć myśli o zabiciu kogoś i pragnie zrobić wszystko, aby uniknąć walki. Jego wahania i rozterki moralne, które autor serwuje czytelnikowi przez ostatnie 150 stron są męczące i nieco irytujące. Niemniej jednak, jest to bohater od niemal pierwszej strony wzbudzający ogromną sympatię czytelnika. Reszta postaci występujących w Zamku Lorda Valentine’a również jest charakterystyczna i wyraziście nakreślona, toteż bardzo trudno ich nie polubić.

Mimo to, pierwszy tom tej serii mnie nie zachwycił, gdyż spodziewałam się po tej książce czegoś więcej. Nie żałuję jednak czasu poświęconego Zamkowi Lorda Valentine’a – była to naprawdę fascynująca wycieczka po świecie Majipooru.

Pomimo wad, książkę czytałam ze sporym zainteresowaniem. Jest to ciekawa i wciągająca powieść przygodowa. Do plusów należy także zaliczyć zakończenie, które sugeruje, że wydarzenia rozgrywające się w następnych tomach będą równie ciekawe i emocjonujące. Poza tym, Silverberg to bardzo dobry pisarz. Znakomicie nakreślił świat Majipooru oraz sylwetki poszczególnych bohaterów. Miłośników Silverberga nie muszę zachęcać. Jednak osoby, które nie miały wcześniej styczności z jego twórczością powinny raczej sięgnąć po Pożeglować do Bizancjum lub utwory tego pisarza, wcześniej wydane przez Solaris.