» Recenzje » Żałobne Opaski

Żałobne Opaski

Żałobne Opaski
Wedle cynicznych znawców ludzkiego gatunku, z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Relacje familijne stanowią jeden z pierwszoplanowych wątków w Żałobnych Opaskach, który, co jest normą u Sandersona, jest złożony i wielopoziomowy. To dodatkowo podkreśla walory najnowszego tomu przygód drużyny obrońców prawa i sprawiedliwości, których wcześniejsze dokonania mogliśmy poznać w Stopie prawa i Cieniach tożsamości.

Po półrocznej żałobie i nieskutecznych próbach odreagowania traumy, w jaką po szokującym finale ostatniej sprawy wpadł lord Waxillium Ladrian, jest on gotowy na nowe wyzwanie. Kiedy pojawia się u niego tajemniczy dżentelmen z propozycją nie do odrzucenia, Wax decyduje się wyruszyć tropem kandry, który trafił na ślad potężnego artefaktu z czasów Ostatniego Imperatora, lecz powrócił w stanie uniemożliwiającym jakikolwiek kontakt. A gra idzie o wysoką stawkę, gdyż są to tytułowe Żałobne Opaski, pozwalające osobom niewładającym sztukami metalicznymi posługiwać się całym zakresem mocy Rasheka. Marasi bierze na siebie rozjaśnienie czarnych dziur ekspedycji archeologicznej, zaś Wax ma zamiar wreszcie dopaść wuja i uwolnić z jego rąk swą siostrę Telsin. Albowiem Pan Garnitur znów wkroczył do akcji – i to z impetem.

Inne, choć w istocie łączące się ze sobą cele, różne postawy, odmienne emocje – w trzecim tomie steampunkowej odsłony dziejów Scadrialu poznajemy kolejne elementy skomplikowanych mozaik, stanowiących portrety psychologiczne bohaterów. Niektóre z nich są negatywne i znaczą rysami wcześniej zaakceptowane już przez czytelników schematy charakterologiczne postaci. W najmniejszym stopniu ewoluował Wayne: eksłotrzyk wciąż jest ostoją zdrowego rozsądku, cynicznym filozofem i źródłem optymizmu, mistrzem mimikry i znawcą kobiecych wdzięków, a także przeciwwagą dla Ladriana, który aż nazbyt często popada w stany depresyjne, pielęgnując pokłady nienawiści nagromadzone przez całe życie, zaślepiony pragnieniem dokonania zemsty na wszystkich, od których zaznał krzywd. Przy okazji ujawnione zostają nowe, tym razem dość niechlubne karty z jego młodości, które deprecjonują jego wizerunek. Ostatnia z trójki, Marasi, do tej pory urocza i pełna inicjatywy emancypantka, zafascynowana zgorzkniałym i cynicznym Waxem, wreszcie wyrzuca z siebie żale, przyznając, że ma dość bycia wykorzystywaną jako źródła informacji na temat obiektu jej sympatii. Wszyscy oni próbują odnaleźć własną drogę, cel, który sprawi, iż poczują się spełnieni.

W tym tomie do tria na stałe dołączyły dwie bohaterki – przyrodnia siostra Marasi, oraz kandra MeLaan. Największym zaskoczeniem jest Steris, do tej pory jawiąca się jako stateczna i nudna stara panna, podchodząca do małżeństwa z Waxilliumem jak do transakcji handlowej. Lecz pewne jej zachowania już wcześniej zakłócały jej wizerunek wypranej z uczuć damy, której życiem steruje etykieta, sugerując, iż miss Harms maskuje swój prawdziwy charakter. Dopiero w Żałobnych opaskach pewne jej cechy, dotychczas postrzegane jako wady (chłodne i logiczne analizowanie każdej sytuacji, planowanie posunięć a'priori i to w kilku wersjach) , okazały się zaletami pomocnymi podczas wykonywania misji. Zaś ostatni członek kwintetu po raz kolejny anektuje różne ciała, przybierając, w zależności od kostiumu, część manier byłych właścicieli, co tylko momentami jest zabawne.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Natomiast konsekwentnie przygotowywany do roli nemezis Waxa Edwarn Ladrian nieco rozczarowuje. Jego błyskotliwa inteligencja rozmywa się w wygłaszanych z zapałem neofity demagogicznych przemowach krytykujących aktualny rząd (w czym ma sporo racji) i głoszących nadejście nowej ery. Ponadto bardzo szybko okazuje się, iż pełen pychy przyszły dyktator nie jest tym, za kogo pragnąłby być uważany. Sanderson znów podsuwa nam błędne tropy, by na koniec odkryć jeno garść blotek i nie ujawnić atutów. Zaś opisując działalność Kręgu, czyli organizacji, pod auspicjami której działa stary lord, wkracza w rejony dotychczas przez siebie niepenetrowane: antyutopię w stylu Wyspy doktora Moreau oraz zaadoptowany z SF motyw pierwszego kontaktu, który wzbogaca ksenofobicznymi podtekstami. Przenicowuje przy tym dotychczasowy obraz sztuk metalicznych, dowodząc, że talent może zastąpić technika.

Do tej pory wszystkie wydarzenia rozgrywały się albo w samym Elendel, albo na jego pograniczach, jedynie podczas scen retrospektywnych Sanderson przenosił czytelnika w Dzicz. Aby przełamać tę monotonię, pisarz uczynił swych bohaterów detektywistyczną lotną brygadą, a ich dokonania ujął w konwencji wyprawy, której cel można osiągnąć po pokonaniu rozmaitych przeciwieństw o różnej naturze, dostosowanych zarówno do indywidualnych umiejętności każdego z członków ekipy, jak i wymagających zespołowego działania. Daje to asumpt do ukazania rozmaitych konfiguracji grupy – Wax wraz z Steris i MeLaan prowadzą śledztwo na salonach, zaś Marasi, współpracując z Waynem, zagłębiają się w slumsy Nowego Seran – miasta odwiedzonego przez VenDella, którego śladów poszukują. A jako że dalsze tropy prowadzą na wschód, przyjdzie im udać się w rejony na tle których wszystkie miejsca, jakie do tej pory odwiedzili przypominają obrazki rodem z georgików.

Dominujące w Żałobnych Opaskach motywy quasi-westernowe, nadbudowane elementami awanturniczo-przygodowymi rodem z Kina Nowej Przygody (z Indianą Jonesem na czele) autor, zgodnie z praktyką stosowaną od samego początku cyklu o Ostatnim Imperium, uzupełnia wątkami z filozofii, teologii i etyki. Wciela się w rolę psychologa, analizując na różne sposoby więzi międzyludzkie, ze szczególnym naciskiem na te rodzinne, ukazując te zarówno wzorcowe, choć nieszablonowe, jak i patologiczne. Poddaje wiwisekcji kwestie egzystencjalne – winę, odkupienie, niewolę, zwłaszcza tę, którą sami sobie narzucamy i sugeruje metody zrzucenia wewnętrznych kajdan. Po raz kolejny dowodzi także, jak trudno jest być bogiem, a tym bardziej bohaterem, zwłaszcza kiedy ocena zmienia się w zależności od punktu widzenia. Podkreśla również niejednoznaczność ludzkiej natury i jej zmienność.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Sanderson w Stopie prawa i Cieniach tożsamości rozpieścił czytelnika, serwując prozę najwyższego sortu, która spełniała warunki książki idealnej. Zawierała w sobie postmodernistyczne połączenie wielu gatunków literackich, a każdy z nich był dopracowany w najmniejszym szczególe i stanowił probierz talentu pisarza, potrafiącego ze znanych i powtarzanych schematów uczynić nową jakość. Niestety, podczas lektury najnowszej odsłony przypadków Waxilliuma i spółki odniosłam wrażenie, iż w tej części odczuwa się pewną powtarzalność motywów. Jest to widoczne zwłaszcza w przypadku dialogów bazujących na specyficznej vis comica, które chwilami wydawały mi się niemalże skopiowane z poprzednich tomów.

Lecz te uwagi, będące jeno odrobiną dziegciu, minimalnie tylko zmniejszyły przyjemność, jaką odczuwałam, czytając Żałobne Opaski. Ich autor bohaterów, którzy bardzo szybko budzą sympatię czytelników, a choć można się zżymać, iż czasami ich rozwój nie podąża w takim kierunku, jakiego byśmy pragnęli, to ich kolejne przygody śledzi się z zainteresowaniem, żywiołowo reagując na ich sukcesy i klęski. A dla mnie – wybrednego książkowego wyjadacza, którego coraz trudniej zaskoczyć i emocjonalnie poruszyć – to ogromna zaleta.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.33
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Żałobne Opaski
Cykl: Ostatnie Imperium
Tom: 6
Autor: Brandon Sanderson
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Autor okładki: Dominik Broniek
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 27 kwietnia 2016
Liczba stron: 384
Oprawa: twarda
ISBN-10: 978-83-7480-646-6
Cena: 29,90



Czytaj również

Żałobne Opaski
Stróże prawa wyruszają w nieznane
- recenzja
Cienie tożsamości
Manipulujący i zmanipulowani
- recenzja
Żałobne Opaski
- fragment
Cienie tożsamości
Robimy rewolucję
- recenzja
Bohater Wieków
Wiara plus nadzieja to furtka dla możliwości
- recenzja
Bohater Wieków
- fragment

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.