» Recenzje » Zakon mimów

Zakon mimów

Zakon mimów
Mając w pamięci swoje doświadczenia z Czasem żniw, do lektury jego kontynuacji zasiadłem bez większego entuzjazmu. I przyjemnie się zdziwiłem.

Akcja Zakonu mimów rozpoczyna się chwilę po wydarzeniach kończących tom pierwszy – Paige, wraz z niewielką grupą uciekinierów, pędzi tajną linią metra jak najdalej od swojego dotychczasowego więzienia, Szeolu I. Zanim odzyskają słodką wolność muszą przedrzeć się jeszcze przez strażników i zabezpieczenia – ostatecznie tylko nieliczni zdołają dotrzeć na ulice Londynu i tam się ukryć. Jednak Sajon nie pozwoli im nacieszyć się swobodą. Rozpoczyna się zakrojone na wielką skalę polowanie na zbiegów. Blada Śniąca chcąc nie chcąc na nowo włącza się w działalność swojego gangu, żeby zwrócić uwagę syndykatu na zagrożenie, jakim są Refaici.

Opisując Czas żniw rozciągnąłem listę wad i niedoróbek tej pozycji do całkiem pokaźnych rozmiarów, najbardziej dokuczliwe były jednak dwie: marna fabuła i niewykorzystany potencjał uniwersum. I chociaż w tomie drugim nie wszystko w tych kwestiach wygląda idealnie, to przynajmniej widać postęp.

Choć bowiem zawartej w Zakonie mimów opowieści nie sposób nazwać idealną, to osiągnęła przyzwoicie średni poziom. Intryga przynajmniej z grubsza trzyma się kupy, momentami potrafi zainteresować, a nawet zaskoczyć. Jeżeli dodać do tego dynamicznie rozwijającą się akcję, która daje radę zamaskować przynajmniej niektóre z niedociągnięć, to otrzymujemy obraz całkiem znośnego czytadła. Cieniem na owym wizerunku kładą się niestety dwa problemy, których Shannon wciąż nie zwalczyła. Po pierwsze chwilami opisy wciąż bywają mętne, przez co w zasadzie nie bardzo wiadomo, co się dzieje i w jaki sposób. Po drugie autorka ma problem z budowaniem napięcia – zmarnowała kilka pomysłów o dużym potencjale dramatycznym, gdyż ewidentnie nie zdołała ich umiejętnie rozwinąć, innym razem nadmiernie skupiła się na rzeczach błahych i nieciekawych, co rozwodniło akcję – jednak będzie to nieprzyjemne głównie dla co bardziej doświadczonych czytelników. Mimo wszystko jednak podczas lektury można się przyzwoicie bawić, jedynie od czasu do czasu przeżywając chwile niezadowolenia.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Powieści służy również rozbudowanie uniwersum. Przeniesienie akcji z powrotem do Londynu sprawia, że czytelnik ma większą styczność z jego klimatycznymi elementami, to jest syndykatem jasnowidzów i totalitarnym rządem Sajonu. Zarówno wewnętrzne intrygi i przepychanki wśród przestępców, jak i urządzone przez aparat państwowy polowanie na zbiegów dodają książce kolorytu, wyróżniając ją choć odrobinę na tle innych młodzieżowych dystopii. Wciąż jednak chciałoby się więcej – społeczność składająca się głównie z różnego rodzaju wróżbitów dalej praktycznie nigdy nie sięga po przewidywanie przyszłości, czego w tak ciężkich czasach można by oczekiwać, pojedynkom "odmieńców" w dalszym ciągu brak jakiejkolwiek finezji, a opisy świata są tak ubogie, że wyobrażenie sobie odwiedzanych przez Paige miejsc bywa trudne.

Poprawiła się też kreacja postaci – przynajmniej do pewnego stopnia. Osobowość głównej bohaterki nareszcie została nieco pogłębiona, a stawiając ją wobec niełatwych wyborów i konfliktów lojalności, autorka daje jej szansę na pokazanie odrobiny charakteru i cech innych niż tylko buntowniczość. Także postać Arcturusa, byłego opiekuna Paige, która od początku nie należała do najgorszych, doczekała się dalszego rozwoju, poznajemy bowiem nowe fakty z jego przeszłości. Również zakazany romans tej dwójki, sprowadzający się głównie do wymiany spojrzeń, czułych słówek i dość niewinnych pieszczot, został nieco silniej zarysowany, a przy tym opisany wprawnie i emocjonująco, jednak bez popadania w egzaltację – choć odrobiny niecodziennego charakteru (zapewne niezamierzonego przez autorkę) dodaje mu tendencja nastolatki do nazywania Refaity Naczelnikiem nawet w chwilach uniesienia. Pozytywnym zaskoczeniem jest też kreacja postaci drugoplanowych, z których przynajmniej niektóre zyskały nieco więcej charakteru – wciąż nie sposób nazwać ich pełnokrwistymi, jednak widać poprawę w stosunku do tekturowych sylwetek z poprzedniego tomu.

Niestety, o ile autorka poczyniła w swoim rzemiośle pewne kroki naprzód, redakcja powieści wciąż stoi na tym samym, kiepskim poziomie. Drugi tom cyklu jest równie pełen rozmaitej maści błędów jak pierwszy. Zdarzają się przykłady dziwnej składni ("Następna riksza była moja. Riksze były to napędzane elektrycznie trzykołowe pojazdy"), błędne użycie słów ("Nawet najbardziej ryzykowny gangster nie śmiałby teraz z niego szydzić"), bezsensowne metafory ("Byłam  […] eksplodującą gwiazdą na skraju supernowy"). Bywają też zdania tak dziwne, że trudno powiedzieć, czy zawinił tłumacz czy korekta ("Nick przecisnął się z trudem przez krenelaże i złapał każdy z nich w dłoń"). I choć większość z tych błędów nie jest bardzo poważna i każdy z osobna można by wybaczyć, to ich natężenie sprawia, że lektura jest uciążliwa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zakon mimów to kontynuacja, która przerasta swój pierwowzór – co jednak nie było szczególnie trudne. Wciąż daleko jej do wybitności, jednak widać wyraźny postęp, który daje nadzieję, że kolejne tomy będą coraz lepsze. Dzięki dynamicznej akcji i poprawnej fabule książkę daje się czytać, a ciekawe, choć nie w pełni wykorzystywane uniwersum dodaje jej lokalnego kolorytu. Z ciekawością czekam na część trzecią licząc, że w końcu otrzymam produkt naprawdę dobrej jakości – i może doczekam się porządnej korekty.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Czas żniw. Tom 2. Zakon Mimów
Cykl: Czas żniw
Tom: 2
Autor: Samantha Shannon
Wydawca: Sine Qua Non
Data wydania: 22 kwietnia 2015
Liczba stron: 544
Oprawa: miękka
Cena: 34,90 zł



Czytaj również

Koniec maskarady
Czarna Ćma w Paryżu
- recenzja
Pieśń jutra
Fałszywa pieśń
- recenzja
Czas żniw
Czarna przyszłość jasnowidzów
- recenzja
The Priory of the Orange Tree
Smoki Wschodu, smoki Zachodu
- recenzja
Pieśń jutra
- fragment

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.