» Recenzje » Zakon Krańca Świata. Tom 2 - Maja Lidia Kossakowska

Zakon Krańca Świata. Tom 2 - Maja Lidia Kossakowska


wersja do druku

Czyli poszukiwań ciąg dalszy

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Zakon Krańca Świata. Tom 2 - Maja Lidia Kossakowska
Odkąd pamiętam za każdym razem mam problem z napisaniem recenzji kolejnych tomów powieści. Nie do końca wiem z czego to wynika, niemniej problem pozostaje. Cóż bowiem można napisać, jeśli poprzednia część była kawałkiem solidnej, czy też nawet słabej literatury fantastycznej, a ta którą właśnie przeczytaliśmy różni się od wcześniejszej w bardzo niewielkim stopniu? W zasadzie ciężko jest dodać coś nowego do tego co już się napisało, a nawet jeśli się to uda, zupełnie niemożliwym wydaje się brak odwołań do poprzedniej historii.

Przed takim właśnie problemem stoję. Niemal okrągły rok temu recenzowałem Zakon Kranca Świata pióra Mai Lidii Kossakowskiej, rozpływając się przy tym w zachwytach, zresztą całkiem zasłużonych. W chwili obecnej jestem po lekturze drugiej części dylogii o Larsie Bergersonie i zastanawiam się usilnie co jeszcze do tych wszystkich zachwytów można dodać.

Nie wiedzieć czemu historia przedstawiona w najnowszym utworze Kossakowskiej zaczyna się, podobnie jak rok temu, zupełnie oderwanym od reszty wstępem. Nie dość, że dla człowieka zaczynającego lekturę jest on trudny do zrozumienia, to jeszcze nadmiernie epatuje brutalnością. Cóż, nie tego oczekiwałem w ramach wstępu do części właściwej. Na szczęście nie trwało to długo i drugi tom Zakonu Krańca Świata rozpoczął się na dobre.

Autorka, po przedziwnym wstępie, bez żadnych ceregieli rzuca czytelnika od razu na głęboką wodę. Od początku coś się dzieje: główny bohater znowu wplatał się w coś, co niekoniecznie mu się podoba; poznał ludzi, których nie powinien był poznawać i sytuacja w ogóle staje się cokolwiek mało przyjemna. A żeby czytelnik nie musiał za długo zastanawiać się nad tym, co właściwie się dzieje, to akcja rusza ostro z kopyta. Myli się jednak ten, który stwierdzi, że to tylko po to żeby ukryć ewentualne niedoskonałości – nie, w żadnym razie. Nie ma mowy o niedociągnięciach, każdy element, z którego składa się fabuła, dopięty jest na ostatni guzik i razem tworzą jedną, nad wyraz spójną, całość.

W pierwszym tomie autorka co i rusz bawiła się konwencją łamiąc wszelkie normy na jakich opiera się postapokaliptyczna literatura jednocześnie prezentując własny, kompletnie odmienny od innych pomysł: świat jaki znamy zniszczony przez szeroko zakrojony spisek przywódców religijnych. Tym razem, nie dość, że nie porzuciła sprawdzonych przez siebie pomysłów, to dorzuciła jeszcze kilka w interesujący sposób wkomponowując je w powieść. Opiera się ona bowiem na klasycznym toposie podróży bohatera. Da się go znaleźć niemal wszędzie: od literatury z Odyseją na czele, do filmu ze znanymi wszystkim Gwiezdnymi Wojnami. Motyw ten jest nader chętnie wykorzystywany, jednak doświadczenie mówi, że zazwyczaj mało twórczo. Kossakowska jednak wyraźnie idzie w inną stronę – po prostu pisze umiejętnie wplatając klasyczne motywy w swoje własne pomysły, co daje piorunujący efekt. Pojawia się również motyw Axis Mundi – Drzewa Świata i jego poszukiwania, ale nie tylko to. Ciężko jest przewidzieć czym autorka uraczy czytelnika na kolejnej stronie. Słowem bawi się nim raz dając, a innym razem zabierając. Nie ma chwili, w której wszystkie karty leżą odsłonięte na stole. Zawsze jest jakiś element, znak zapytania, który ma w zapasie, by trzymać czytelnika w niepewności. Nie oznacza to jednak, że odpowiedzi (jeśli się pojawią) będą podane na tacy. O nie, te często wymykają się prostym interpretacjom, burząc dotychczasowe postrzegania Zakonu Krańca Świata. Kossakowska zrezygnowała też z wielowątkowości – fabuła opiera się na podróży i liczy się nawet nie cel, tylko sama wędrówka,. Jednak podróż nie byle jaka, bo nie dość, że na sam kraniec świata, to jeszcze na krańce własnego umysłu, a wszystko to tchnie niezrównaną pomysłowością, jakiej niejeden twórca mógłby Kossakowskiej pozazdrościć. Żeby oddać sprawiedliwość - nie udało jej się uniknąć wątków banalnych i naiwnych, a czasem wręcz naciąganych, które momentami potrafią razić. Jednak jest ich na tyle niedużo, że można je autorce wybaczyć. A dodam, że mi przyszło to z łatwością.

Warto jeszcze wspomnieć choćby słowo o języku. I na tym polu autorka pokazała co potrafi. Mimo, że powieść traktuje o rzeczach poważnych, jest pełna aluzji do otaczającego nas świata i dotyka kultury jako takiej. Mimo tego napisana jest językiem prostym, momentami wręcz wulgarnym, ale ważne jest, że tą wulgarnością nie epatuje; to tylko element składowy. Jest to język jakim posługujemy się na co dzień; bez niepotrzebnych wygładzeń i eufemizmów. Jeśli coś jest spieprzone, to jest spieprzone i koniec. Tu nie ma miejsca na głaskanie, tylko brutalna rzeczywistość, w której przyszło żyć bohaterom Kossakowskiej. Mimo to jest niezwykle plastyczny i niebanalny. Słowem – taki jaki być powinien, wyważony.

Wszystkie te elementy sprawiają, że lektura wciągnęła mnie na długie godziny. Wątki, które pojawiły się w poprzedniej części zostały rozwiązane, a nawet nieszczęsny prolog, który tak mnie zirytował, znalazł swoje uzasadnienie. Mimo, że jest to ksiązka niemal zupełnie inna niż tom pierwszy, to razem uzupełniają się doskonale, tworząc coś zupełnie innego niż można by się spodziewać.

Rok oczekiwania minął, na rynku pojawił się Zakon Krańca Świata. Tom drugi i powiem tylko tyle - warto było czekać. Naprawdę warto. Gorąco polecam.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Zakon Krańca Świata. Tom 2
Zakon Krańca Świata. Tom 2
Zakon Krańca Świata. Tom 2

9.0
Ocena recenzenta
7.62
Ocena użytkowników
Średnia z 17 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Zakon Krańca Świata
Tom: 2
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 4 sierpnia 2006
Liczba stron: 424
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-60505-02-1
ISBN-10: 83-60505-02-0



Czytaj również

Bramy Światłości. Tom 3
Droga ku Jasności
- recenzja
Bramy światłości. Tom 2
Tułaczka w dżungli
- recenzja
Bramy światłości. Tom 1
Wielki powrót anielskich zastępów
- recenzja
Takeshi. Taniec tygrysa
Wojownik bez broni, tygrys bez kłów
- recenzja
Takeshi. Cień śmierci
Film do czytania
- recenzja
Enclave: Zakon krańca świata
Zostać wybrańcem mistycznego Drzewa
- recenzja

Komentarze


~GeedieZ

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No mnie druga część podobała się o wiele mniej niż jedynka. Wydawała się pisana na siłę, jakby autorka nie wiedziała za co złapać się w danej chwili... Chwilami książka była po prostu nudna.
27-08-2006 00:36
ShpaQ
    RE:
Ocena:
0
Co nie zmienia fakty, ze calosc dylogii jest naprawde doskonala. :D
27-08-2006 13:18
~Renifer

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mam podobne odczucia jak GeedieZ przynajmniej jesli chodzi o porównanie jedynki z dwójką. Czegoś według mnie zabrakło w drugiej części. Jedynka była rewelacyjna a dwójka po prostu dobra.
25-12-2006 17:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.