» Blog » Zakaz palenia u Warzechy
03-02-2007 11:47

Zakaz palenia u Warzechy

W działach: Inne | Odsłony: 1

Dziś krótko, polecam bloga Łukasza Warzechy (komentatora Faktu):

http://lukaszwarzecha.salon24.pl/5359,index.html

Dzisiejsza notka poświęcona jest paleniu tytoniu w miejscach publicznych i w zasadzie zgadzam się z większością tego, co tam napisano. Mamy wolny rynek i głosuje się portfelem. Po prostu.

Inne notki nie budzą już takiej zgody z poglądami Pana Warzechy, szczególnie jedna z niedawnych - o kulturze obsługi w sklepach, kinach itp.

W każdym razie polecam.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


996

Użytkownik niezarejestrowany
    A dla mnie to pieprzenie
Ocena:
0
Czemu niby to niepalący mają ustępować i nie chodzić do lokali, restauracji i barów gdzie palacze zatruwają wszystkich naokoło. Jak się nie podoba to nie chodzić? Nie jak się nie podoba, że palić nie wolno to niech palacze nie chodzą, albo niech chodzą i nie palą.

Warzechowe argumenty mnie mierżą. Brak nakazu zapinania pasów, ale już matoł chciałby darmowego leczenia - bo możemy gdybać o prywatniej służbie zdrowia ale niestety narazie takiej nie ma. Proponuję też nie ratować samobójców. Zresztą to po prostu inny temat. O nożach nawet nie chce mi się mówić - argument nie zabawny ale żałosny.

Palenie szkodzi osobom w otoczeniu - chcesz, truj się sam. Ale jestem absolutnie za ograniczeniem trucia innych.
03-02-2007 12:19
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Well, well.

Aspektów i stron tego konfliktu jest wiele, więcej niż mogłoby się na pierwszy rzut gałką oczną zdawać.

Przykładowo, ja. Niepalący, choć co prawda bierny palacz od lat (rodzice, otoczenie). Papierosów używam sporadycznie, w taki sam sposób jak cygar i cygaretek. Nie zaciągam się nimi.

Dla mnie papierosy et consortes, sposób ich palenia, gest, nawet specyficzna niebieska "siekiera", są pewnym wyjątkowo istotnym składnikiem naszej kultury.

Pub w którym widoczność przekracza dwa metry? ;P

Backstage - przed, czy po koncercie - gdzie z zespołem obalamy Zespołową Gorzką, bez dymka?

Hedonistyczna nasiadówka, wyciemniona, z poduszkami, alkoholem, towarzystwem kobiet, filmami lub dobrą muzyką, bez papierosów czy cygaretek przy szklankach? Bez fajki wodnej w pobliżu?

Impreza w klubie, gdzie przy stole z piwem nie można zakurzyć, tylko trzeba wychodzić z ogólnie pojętej sytuacji społecznej przed klub?

Lubię "zapalić" sobie na sesji, w klubie przy Martini, w pubie, na w/w nasiadówce, na backstage'u, gadając z muzykami. Dla mnie jest to po części rekwizyt, po części mały rytuał. Lubię mieć ładną grawerowaną papierośnicę, pasującą do niej żarową zapalniczkę.

W życiu nie kupiłem sobie paczki fajek, wyłącznie dla siebie - żaden ze mnie więc palacz. Zwykle kupowałem paczkę mojej kumpeli, a zarazem wokalistce i graczce, a potem opalałem ją z kilku fajek.

Poza tym, uważam że jeśli osoba całkowicie niepaląca, nie będąca jak ja biernym palaczem przez rodziców, raz, dwa czy trzy w miesiącu pojawi się gdzieś, gdzie się pali, to krzywda się jej nie stanie.

Jeśli jest zaś palaczem biernym, lub sama pali, to już i tak "po ptokach" i zadymiony lokal tu nic nie zmieni.

Zakaz palenia w miejscach publicznych jest IMO od czapy. Bardziej na miejscu byłby nakaz tworzenia przestrzeni wolnej od dymu, klimatyzowanej, wentylowanej, whatsoever.

Oczywiście, tu także pewna doza rozsądku jest konieczna. Zakaz palenia ma sens w miejscach, gdzie przestrzeń niewielka, a wentylacja żadna. Autobus, gdzie pasażer obok nie musi sobie życzyć i nie ma wyboru, taksówka, w której pasażer nie musi tolerować kurzącego podczas jazdy taksiarza, etc.

Wszystko jednak bez przesady. IMNSHO w lokalu publicznym reakcje typu "Panie, weź pan tego peta, bo mnie w ślepia dymisz!" są cokolwiek chamskie. Kulturalny palący i tak uszanuje taką "prośbę". Rzadko kiedy są one kulturalniej formułowane, co wskazuje też na postrzeganie palącego przez niepalących - INTRUZ! TRUCICIEL! ZNISZCZYĆ!

Ciekaw jestem, jak ma się realnie przebywanie co jakiś czas w zadymionej przestrzeni (mam na myśli lokale rozrywkowe, nie miejsca pracy), do szkodliwości smogu czy generalnie zatrucia środowiska. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że marnie.

Oczywiście, niepalący powinien mieć wybór. Lokal powinien być wentylowany. Co wymaga kasy i jest trudno egzekwowalne. Wobec czego, najłatwiej zakazać po całości, tym razem dyskryminując palących lub popalających.

Nie można, moim zdaniem, dawać pożądanej opcji jednym, odbierając ją innym.
03-02-2007 13:32
starlift
    Craven
Ocena:
0
Ale to co piszesz to radosna ingerencja panstwa w wolnosc, wolny rynek i jego mechanizmy.

Ja tez pale rzadko, zwykle nie lubie zadymionych pomieszczen i zmieniam wtedy lokal. Proste.

Ale smieszne jest, ze zamiast wymagac sal dla niepalacych robi sie komedie z silowym ograniczaniem palaczy. Jasne, sa miejsca publiczne, jak przystanki, tramwaje, dworce, gdzie palenie powinno byc zakazne. Ale bar to prywatne miejsce wlasciciela, co panstwo ma do jego lokalu. Niedlugo zabronia palic w mieszkaniach, a potem co, pic alkohol powyzej 20% w lokalach, potem w mieszkaniach, a dalej?
03-02-2007 13:38
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Prohibicja, panie, prohibicja. :>

starliftiusz +III
03-02-2007 14:10
996

Użytkownik niezarejestrowany
    Re:
Ocena:
0
Wiem, że wolny rynek jest ważniejszy niż ochrona zdrowia postronnych. Ale w sumie jestem w stanie zaakceptować przedstawiony koncept - zakaz palenia na przystankach i dworcach, oraz obowiązek wydzielania miejsc do palenia w lokalach.

Nienawidzę tego jak po wieczorze w knajpie przesiąka tym smrodem ubranie i włosy. Nie podoba mi się stawianie sprawy na zasadzie - albo piwo ze znajomym + trujący smród, albo siedź w domu - bo alternatyw na dzień dziesiejszy nie ma.

Co do wypowiedzi Kastora - istotnie ludzie w większości wpierw krępują się by zwrócić uwagę, a potem jak im się już przeleje zwracają uwagę agresywnie. Ale znam palacza który się pienił do mnie po tym jak ktoś przy stole kulturalnie zwrócił mu uwagę. A ja nie widzę w tym nic złego.
Może mam dziwną naturę, ale mi byłoby głupio w takiej sytuacji i od razu bym zgasił, podobnie jak przeprosiłbym, gdyby ktoś zwrócił mi uwagę na niecenzuralne wypowiadanie się w autobusie czy na przystanku - taki przykład podałem owemu palaczowi, który ponownie uznał, że by go to wk...
Mnie by tylko rozdrażniło jakby ktoś mi zwrócił uwagę np. że piję piwo. Bo nic do tego innym. Rozrzucanie bluzgów naokoło, palenie to inny przypadek.

Wolność jednych nie może się odbywać kosztem innych.
03-02-2007 14:11
starlift
    Czyli sie w sumie zgadzamy.
Ocena:
0
Tez nie lubie jak smierdza mi ciuchy, ale jak nie mam na to ochoty to nie ide do lokalu gdzie sie pali. Za to jak mam ochote palic, to nie ide do sali dla niepalacych i wiem, ze ciuchy ida do prania. :)

Ze zwracaniem uwagi raczej mam podobnie. Chyba tylko nieokrzesane buraki reaguja na zwrocenie (kulturalne i uprzejme) uwagi agresja. Zreszta jak ktos nie umie zwrocic uwagi kulturalnie ("bo przebrala sie miarka") to tez jest burakiem. :P

A alternatywy - imho sa. Skoro nawet w takim zadupiastym olsztynie sa miejsca, gdzie sie nie pali, to chyba i w Krakowie da sie cos takiego wyszukac.

Ale cos w tym jest, ze najpopularniejsze sa miejsca z palaczami gratis. :)
03-02-2007 14:20
Qball
   
Ocena:
0
Kastor i starlift + 1
Ostatnia wypowiedź Cravena +0,5

Palenie w miejscach publicznych rzeczywiście powinno być zakazane i mówię to jakop człowiek który pali około 15 papierosów dziennie. Przystanki, dworce, tramwaje czy teren uczelni powinny być wolne od dymu, albo przynajmniej powinno być wydzielone miejsce dla palących.
Natomiast z knajpami to jest przesada. Piwo lubi dym a ja lubię posiedzieć w knajpie z kumplami i wypić piwo bez uczucia skręcania mnie bo nie mogę sobie zapalić. W restauracjach i knajpach w których podaje się jedzenie nie palę nawet jeśli można, chyba że knajpa jest na wolnym powietrzu. Jak chcę zapalić to wychodzę. To samo na przystankach - jak czekam mna bus i chę sobie zapalić to wychodzę poza obręb przystanku i tam palę.
Co do agresji - nawet nie wyobrażacie sobie ile razy ktoś agresywnie zwracał mi uwagę żeby zgasić peta. Zwracał uwagę w miejscu w którym uważam że palenie jest dozwolone - czyli np. parę metrów od przystanku. Nierzadko słowa na k pojawiały się w takich wypowiedziach; zdarzało się też wypier... z tym papierosem. Czy to jest normalne? Nie, nie jest.
Cały pomysł z zakazaniem palenia w miejscach publicznych jest tylko częściowo sensowny. Bo co znajdujemy pod pojęciem "miejsc publiczne"? Czy ten zakaz nie zawęzi w zbyt ogromnym stopniu miejsc gdzie można sobie walnąć w płuco?

PS. Wydzielenie miejsc dla niepalących i palących w barach i restauracjach yo utopia. Dym to nie piwo, nie musisz go wnosić tam gdzie nie wolno - jak pali się w pobliżu to i tak się tam dostanie.
03-02-2007 14:34
996

Użytkownik niezarejestrowany
    Re:
Ocena:
0
Starlift:
A alternatywy - imho sa. Skoro nawet w takim zadupiastym olsztynie sa miejsca, gdzie sie nie pali, to chyba i w Krakowie da sie cos takiego wyszukac.

No właśnie ciężko :) Ale jest jeden lokal w którym nie trzeba się ogłuszać - ostatnio coraz bardziej mi przeszkadza to, że w lokalach muszę się wydzierać do ludzi obok mnie.

Qball:
Piwo lubi dym a ja lubię posiedzieć w knajpie z kumplami i wypić piwo bez uczucia skręcania mnie bo nie mogę sobie zapalić.

A ja lubię sobie posiedzieć w knajpie napić się piwa i nie wdychać dymu psującego mi przyjemność. I co? Kto z nas jest ważniejszy/lepszy/zwał_jak_zwał? Czyja racja najmojsza innymi słowy?
03-02-2007 14:41
Qball
   
Ocena:
0
Nie Craven, to nie racja najmojsza. Nikt nie jest lepszy. Chodzi o to że zakaz palenia w wszelkich knajpach będzie albo nieprzestrzegany albo po prostu knajpy stracą klientów. Idelanym rozwiązaniem dla Ciebie i dla mnie byłoby podzielenie knajp na takie w których palić można i takie w których nie. Nie atakuję Cię w żadnym wypadku, po prostu chcę znaleźć jakieś optymalne rozwiązanie. Ale dla właścicieli knajp pewnie jedynym rozwiązaniem będzie utrzymywanie obecnego stanu rzeczy. W końcu nikt nie chce się pozbywać klienteli. Ale jeśli takie prawo wejdzie to będzie to czysta porażka bo polacy nie zaczną go przestrzegać a Ci którzy będą jednak respektować literę prawa po prostu ograniczą wyjścia do knajp. Przynajmniej ja tak zrobię i kilku moich znajomych pewnie też.

Pozdrawiam :)

I pomyśl jeszcze o tym że jeśli takie prawo będziemy mieli a ktoś sobie w knajpie zapali to co? Jak ktoś mu zwróci uwagę to pewne będzie jak w banku że palacz odniesie się do takiej osoby wrogo. Przynajmniej ja tak to widzę. Ludzie już są tacy że jak im się zwraca uwagę że robią coś czego nie wolno to zaczynają postrzegać osobę zwracającą uwagę jako konfidenta. A konfident = wróg. A do wrogów nie odnosi się przyjaźnie.
03-02-2007 15:03
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Craven - jedna fraza, "wydzielona klimatyzowana / wentylowana sala dla niepalących".

Po co ostracyzować palących?
03-02-2007 15:07
starlift
    Mi to generalnie zwisa
Ocena:
0
bo nie pale nalogowo, a dla smaku, ale chodzi o zasady. :)

Natomiast z dymem mozna poradzic sobie latwo w lokalach pietrowych, albo z kilkoma salami (a nie z jedna duza podzielona w sposob "dla palacych" - sznureczek - "dla niepalacych".

Co do Krakowa - moja znajomosc lokali jest zerowa, ale w tych co bylem nie bylo problemow z dymem. Albo byla dobra klimatyzacja, albo nie zwracalem na to uwagi, albo sam akurat palilem. :)
03-02-2007 16:02
6200

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czytałem kiedyś, że powodem zakazania palenia w knajpach jest nie tyle troska o zdrowie klientów (którzy rzeczywiście mogą po prostu wybrać inny lokal, gdzie sam właściciel wprowadził odpowiedni zakaz), co o zdrowie niepalących pracowników, którzy muszą spędzać w dymie ileś godzin dziennie. Jeśli ktoś powie, że w takim razie niech niepalący zatrudniają się w "bezdymnych" miejscach, kontrargument jest prosty: Takie podejście byłoby złamaniem zasad kodeksu pracy, bo każdy ma prawo zatrudnić się, gdzie chce, i niezależnie od tego, czy pali, czy nie, pracodawca jest zobowiązany do ochrony jego zdrowia.

Podkreślam, że mówię o sytuacji i prawodawstwie w Norwegii, jako że właśnie tutaj mieszkam. W Norwegii wprowadzono zakaz palenia kilka lat temu. Osobiście nie palę, ale (o dziwo? :)) wolę lokale dymne od bezdymnych -- lepsza atmosfera. :)
03-02-2007 19:14
starlift
    A to faktycznie jest
Ocena:
0
dosc trafiajacy do mnie argument - ze zdrowiem pracownikow.

Ale rozwiazanie "paradoxowe" jest niezle. Bar, kuchnia czy co tam jeszcze jest polaczone z sala dla niepalacych, a sala dla palacych wymaga juz pojscia do niej (np. zaniesienie piwa, sprzatniecie stolika) takze pracownik nie przebywa tam non-stop, a jedynie chwilowo.

Mozna to tez pewnie zalatwic dodatkami zdrowotnymi, urlopami i podpisywaniem zgody na prace w takich to a takich warunkach.

Ale to juz jest faktycznie problem. Cenna uwaga.
03-02-2007 19:18
Alkioneus
   
Ocena:
0
Od siebie tylko dodam.

Ciekawe, że Francja walczy z nałogiem palenia, dotując kuracje odwykowe. Obok są też zakazy, ale o tym było już powiedziane wszystko.

Jeśli zabronią mi palić w barze, to pójdę do innego. Jeśli zabronią mi palić we wszystkich barach, to na papierosa będę wychodził na zewnątrz. Jeśli zabronią mi palić na zewnątrz, będę palił za węgłem.

I tak będzie robiła większość. Tylko w tym momencie pod pubami może być całkiem nieciekawie od czasu do czasu, zwłaszcza tymi z paskudną klientelą.





03-02-2007 20:22
Szczur
    Co do rozwiązania
Ocena:
0
paradoxowego to bym się nie zgodził - nawet po przesiedzeniu paru godzin na sali dla palących ubranie całe czuć dymem papierosowym, więc obsługa nawet jeśli wchodzi czasem tylko na drugą salę to i tak na niego jest wystawiona.

Osobiście nie przepadam za faktem, że w większości po powrocie z lokalu muszę wentylować ubrania i niezbyt mnie obchodzi to, że inne osoby to lubią.

Tak samo różnię się zdaniem z niektórymi przedmówcami - w przeciwieństwie do Kastora uważam, że osoba która dymi prosto na kogoś innego jest chamska a nie osoba która zwróci jej uwagę, że to robi. W konsekwencji tego zwracam często ludziom uwagę, jeśli do nich nie dociera czasem w sposób stanowczy.
04-02-2007 23:55
Qball
   
Ocena:
0
Ale to już zależy od człowieka Szczur. Kiedy mnie ktoś zwraca uwagę to staram się dostosować. W końcu człowiek przyszedł do lokalu żeby posiedzieć i nie odczuwać dyskomfortu. Tyle że w knajpach jeszcze nikt nie zwrócił mi uwagi na to że palę.
05-02-2007 00:13
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Szczurze, wytknij mi proszę, gdzie powiedziałem, że osoba zwracająca uwagę palaczowi jest chamska bo zwraca uwagę?

Choćbyś tylko przeleciał wzrokiem przez ten akapit, patrząc po boldach, jak mogłeś się tego tam dopatrzeć? oO'
Wszystko jednak bez przesady. IMNSHO w lokalu publicznym reakcje typu "Panie, weź pan tego peta, bo mnie w ślepia dymisz!" są cokolwiek chamskie. Kulturalny palący i tak uszanuje taką "prośbę". Rzadko kiedy są one kulturalniej formułowane, co wskazuje też na postrzeganie palącego przez niepalących - INTRUZ! TRUCICIEL! ZNISZCZYĆ!

Osoba z przykładu jest chamem, bo startuje ze "stanowczym" tekstem. Od dobrej woli palacza zależy też, czy po takim występie palacz się przesiądzie / odwróci, żeby nie dymić, czy da osobie w nos.

Jeśli to jest sala dla palących, to niepalący może co najwyżej grzecznie poprosić, a palący powinien się uprzejmie zastosować, coby bliźniemu życia nie utrudniać. Nie ma jednak takiego musu, wobec czego "stanowcze" zwracanie uwagi może spotkać się równie dobrze z w pełni zasłużonym prychnięciem pełnym pogardy dla buraka niezdolnego do gładkiego załatwienia sprawy.
05-02-2007 00:58
Szczur
    Sam
Ocena:
0
zaznaczyłeś fragmenty z postrzeganiem palących. Po co ja mam to robić, skoro doskonale rozumiesz na co zwracam uwagę?

Przy Twoim przykładzie zacznijmy od tego, że człowiek dymiący jej prosto w nos kulturalnym palącym na pewno nie jest. To że sala jest dla palących oznacza, że dana osoba może sobie palić papierosa, nie przeszkadzać przy jego pomocy innym. Jeśli to robi i nie reaguje na zwrócenie uwagi, to buraka powinna poszukać sobie najpierw w lustrze, zamiast prychać.
A jeśli prycha, to tym bardziej kultury na oczy nigdy nie widział. Co się często zdarza, wśród osób, które palą i myślą, że to czyni je 'doroślejszymi'.
05-02-2007 09:48
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Raaany, Szczur, czy ty zawsze musisz doszukać się czegoś do przyczepienia?

Rozbierz sobie te wypowiedzi - tylko "obrażony" sugeruje, że osoba dmucha mu w twarz, może po prostu tak ciąg powietrza się układa, nie siedziałeś nigdy przy stole z palaczem?

Da się poprosić grzecznie o zmianę pozycji, albo przełożenie faja do drugiej ręki? Da się, ludzie wtedy dość chętnie ustępują. Ale najczęściej palący zostaje zaatakowany pyskiem z miejsca, a wtedy traci obowiązek zareagowania w sposób grzeczny.

Oczywiście, jak mówiłem, kulturalny palacz i tak pewnie ustąpi, ale po będącym standardem pysku nie-palacz nie ma prawa dziwić się widokiem środkowego palca.

Osoba zwracająca uwagę z pyskiem jest chamska, bo wybiera taką formę, zamiast grzecznej. Klarowniej nie mogę. oo'
05-02-2007 12:45
Szczur
    Niedokładnie czytasz
Ocena:
0
i sobie dopowiadasz wymysły.
A nie muszę się niczego doszukiwać jak sam zaznaczasz fragment o domyślnym traktowaniu palących (moim skromnym zdaniem wyssany z palca i będący efektem syndromu oblężonego miasta).

Siedziałem przy stole z palaczem/palaczami wiele razy, większość z nich była kulturalnymi ludźmi (zdarza mi się w takim towarzystwie obracać przypadkiem) i siadała innaczej, przesuwała popielniczkę, itd. Czasami jak zapomnieli robiłem to za nich i aluzje rozumieli.
I rozsądnie traktowali, że to oni stanowią dla mnie utrudnienie życia niż ja dla nich swoim niepaleniem, z uwagi tego że dym papierosowy jest uciążliwy. Nawet jeśli byliśmy na sali dla palących (jak dzisiaj chociażby).

W innych środowiskach ludzi mniej dorosłych za to dość popularne jest obrażanie się, że ktoś 'wtrąca się w moje palenie' i reakcja agresywna na dowolne zwrócenie uwagi, konsekwentne ignorowanie prośby albo złośliwe dmuchnięcie prosto w nos. W pociągach chociażby jest równie często (jak nie częściej) spotykane niż wariant pierwszy, w związku z czym cieszę się z pomysłów PKP Intercity, co zwalnia mnie z uciążliwości z tym związanych (i palaczy zwalnia z pewnych uciążliwości podróży ze mną). Przykro mi, ale 'kulturalny palacz' nie jest w niektórych sytuacjach za często spotykany.

Za to zdecydowanie rzadziej widziałem wymyślony przez Ciebie (i inne osoby) 'standard' reagowania z pyskiem na dowolny dym papierosowy w najbliższej okolicy, który tylko przywieje wiatr. Nie wiem skąd ci się taki standard wziął i czemu uznajesz go za obowiązujący. Jakby tak rzeczywiście było to niektórzy moi znajomi baliby się zapalić papierosa z uwagi na nieprzyjemności (nie przepadają za ludźmi krzyczącymi na nich), a jakoś tego nie uświadczyli. Wydaje mi się, że na potrzeby 'dyskusji' (albo jakiekolwiek inne) demonizujesz nie-palaczy, konsekwentnie wybielając 'palaczy'.

A widok środkowego palca nie ma prawa dziwić. Co najwyżej niektórych mobilizuje do właściwej odpowiedzi, bo osoba go pokazująca powinna sobie doskonale zdawać sprawę z tego co robi.

A parafrazując - osoba odpowiadająca prychnięciem, środkowym palcem, itd. jest chamsak, bo wybiera taką formę zamiast grzecznej.
Tylko że Ty uważasz, że to jest kulturalne najwyraźniej ze strony palacza, ja natomiast zakładam, że nieważne od strony każda tego typu forma jest niekulturalna.

Pewnie dlatego, że jestem często niekulturalnym człowiekiem i zdaje sobie z tego sprawę ;)
05-02-2007 23:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.