Zagraj ze mną Dziubasku, czyli rzecz o parach
Odsłony: 79Witam we wpisie inauguracyjnym. Poltera lurkuję od dawna, konto mam krócej, ale jakoś nie kusiło mnie do szczególnej grafomanii. Poczułam się jednak niejako wywołana do tablicy, gdy w różnorakich komentarzach panowie zaczęli marudzić na zbyt mały odsetek aktywnych pań.
Zresztą, co mi szkodzi, pomyślało naiwnie dziewczę, zawsze można przestawić subiektywne opinie na różne tematy, od tego w końcu mamy internety (i jeszcze od oglądania obrazków i filmów z kotami ofkz).
Na początek może słów parę o związkach dwojga graczy, zdarzających się wcale nie tak rzadko i ich sposobach na celebrowanie wspólnego hobby. Z góry wszakże zaznaczam, że mam tu zamiar paskudnie uogólniać i bezwstydnie kategoryzować, inaczej nie byłoby zabawy.
Oto garść zaobserwowanych tu i ówdzie (także w środowisku MMO) zjawisk, zaczynając może od chyba najpowszechniejszego.
Razem w życiu, razem w grze.
Papużki nierozłączki. Nie do pomyślenia jest dla nich granie kimś innym niż parą. W trakcie sesji piszą sobie wyznania na karteczkach, szepczą do ucha i rozgrywają międzypostaciowe sceny niezależnie od głównego wątku. Ogólnie uroczy i rozczulający, choć mogą irytować i/lub deprymować obecnych na sesji singli. W wersji patologicznej nierozłączki potrafią rozwalić całą sesję zajmując się sobą a nie przygodą lub robiąc całkiem realne sceny zazdrości o NPCów/postaci innych graczy.
Przecież już jesteśmy parą, więc po do dublować
Także częste. Będąc parą na codzień i znając się na wylot nie znajdują atrakcyjnym odgrywania związku, wybierają inne opcje. Mogą to być rywale swiatopoglądowi (przykład z życia: psyker i Siostra Bitwy w Dark Heresy), rodzeństwo (łatwo wytłumaczyć przebijającą w taki czy inny sposób bliskość i porozumienie) lub też postaci całkiem sobie obce wrzucone do jednej drużyny.
Kocham cię, ale może lepiej nie grajmy wspólnie
Czasami zdarza się, że dwie osoby dobrane idealnie w prawdziwym życiu, nie potrafią się żadną miarą dogadać podczas sesji. Różnić się mogą koncepcjami odgrywania, odczuwaniem klimatu systemu itp... Pół biedy jeśli zdają sobie z tego sprawę, gorzej gdy uparcie brną "bo razem" i na takim niedograniu traci sesja.
(Tak, zdaję sobie sprawę, że ten problem nie dotyczy jedynie par, ale też normalnych drużyn - tylko po co pisac oczywizmy.)
Z powyższym łączy się...
...to ty idź na sesję, a ja w spokoju wbiję level
Czyli swego rodzaju umowa dająca każdej stronie wolną rękę co do wyboru MG, systemu i drużyny. Może się to wiązac z brakiem czasu, lenistwem, mało entuzjastycznym podejściem do konkretnych członków drużyny, MG lub settingu. Takie uczciwe postawienie sprawy oszczędza sporo nerwów, w przeciwieństwie do -
- musimy grać we wszystko RAZEM!
To taki trochę RPGraczowy odpowiednik ciągania drugiej połówki na spotkania ze swoim gronem znajomych/posiadaczy kota gdy masz uczulenie na sierść/mecz/komedię romatyczną/film sensacyjny/kawę z psiapsiółami*. Ukochana osoba zwykle wtedy sie męczy lub czuje nie na miejscu, a przecież chodzi o dobrą zabawę. Nie każdy lubi klimaty cyberpunkowe lub fantasy, czasem ma problemy ze składem drużyny itp. Masochizm jest be.
Single, mnóstwo singli!
Na sam koniec tego szkicu wspomnieć warto o wielkiej korzyści płynącej z posiadania u boku własnego MG lub bycia takowym. Single - czy tez jak niektórzy wolą, Jedynki. Sesje dość ekskluzywnie przeznaczone dla postaci jednego gracza. Doskonały sposób na spędzenie wolnego czasu i doszlifowanie własnego warsztatu RPGowego. Praktycznie na zawołanie i przeprowadzone w komfortowej sytuacji, gdy można przetestować różne rozwiązania z osobą której ufasz, zamiast podstawiać się od razu całej drużynie.
I tym optymistycznym akcentem, zdając sobie sprawę, że ile osób i związków tyle opinii, dziękuję za uwagę i zapraszam do dorzucania swoich dwunastu groszy.
*uprzedzając ewentualne komentarze i zstrzeżenia: gusta i sytuacje są różne, ja na przykład lubię filmy sensacyjne i raczej na kawki nie chadzam, bo wtedy zwykle wypada mi sesja, a jakieś priorytety w życiu trzeba mieć ;)