» Artykuły » Inne artykuły » Zagraj (w) to jeszcze raz, Sam

Zagraj (w) to jeszcze raz, Sam


wersja do druku

Planszówkowe odkrycia 2007

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak
Ilustracje: BoardgameGeek

Rok 2007 przeszedł do historii pod znakiem dużego wysypu nowych tytułów. Na rynku polskim ukazało się kilkanaście sprawdzonych pozycji zagranicznych i tylko nieco mniej gier polskich autorów. Osoba, która kupowała wszystkie gry wychodzące w Polsce w trakcie ostatniego roku musiała wydać ponad 1000 zł - bez gwarancji trafienia na odpowiadający jej tytuł.

Jak spośród tej "klęski urodzaju" wybrać gry, które wystarczą na kolejne lata? Które z nich szczególnie przypadły do gustu redaktorom działu planszówki.polter.pl? Jakie planszówki z 2007 r. warto trzymać na wierzchu, a które trzeba ze wstydem schować?

Zapraszam do lektury krótkiego i subiektywnego podsumowania 2007 r. na światowej arenie planszówkowej. Zero gadania o rynku - same wrażenia z rozgrywki.


Szymon 'neishin' Szweda – Rok 2007 obfity był w wydarzenia planszówkowe. Polski rynek nabrał jeszcze większego przyspieszenia, a i zagraniczni wydawcy nie próżnują i każą nam czekać na wciąż nowe tytuły. Dla mnie rok ten był ciekawy pod dwoma względami.

Po pierwsze – nauczony już doświadczeniem staram się nie kupować gier „w ciemno”. Próbuję w jakiś sposób zagrać w interesujący mnie tytuł zanim złożę na niego zamówienie w sklepie. Jednak jestem tylko człowiekiem i mam słabości. W ten sposób w moje ręce w przeszłości wpadły dwie gry, których zakupu bardzo potem żałowałem (mowa o grach Warcraft: the Board Game oraz World of Warcraft: the Board Game). Na szczęście, jak to mówią, "allegro łyknie wszystko". W tym roku po raz kolejny FFG skusiło mnie produktem na licencji Blizzarda, ale tego akurat nie żałuję. Starcraft: the Board Game okazał się grą szybką (jak na swoje rozmiary), o prostej mechanice z odrobiną szczęścia, ale dużą dozą strategii. No i to świat Starcrafta, czego chcieć więcej?

I tu dochodzimy do punktu drugiego. Na konwentowych Games Roomach od jakiegoś czasu są już te same gry, a tytuły, które chciałbym przetestować się na nich nie pojawiają. Cóż w takim przypadku robić? Wystarczy pojechać na Pionek! W tym roku udało mi się odwiedzić dwie ostatnie edycje i z każdej wróciłem z grą (nie dosłownie, ale z zapamiętanym tytułem, który następnie zakupiłem). Czwarta edycja zachwyciła mnie Shogunem, grą strategiczną, która podoba się każdemu, kto w nią zagra. Idealny mix taktyki, strategii oraz szczęścia (w postaci rewelacyjnego systemu walki – do dołączonej do gry wieży wrzuca się kostki wojsk i patrzy ile wypadło) to zabawa na dwie godziny w świetnej atmosferze. Co więcej – nawet przegrana nie boli, bo można sobie wrzucić kości do wieży.

Na piątej edycji pionka wypatrzyłem Kingsburg, nowość w Essen. Gra jest fajna i prosta. Rzucamy trzema kośćmi, a wyniki rozdysponowujemy między królewskich doradców, którzy pomagają nam budować miasto. Po raz kolejny – świetne połączenie szczęścia i taktyki. Minusy – wersja językowa (niemiecka, ale podobno w sklepach internetowych na dniach ma być angielska) i zaporowa cena.


Marcin 'Ezechiel' Zaród – Jestem miłośnikiem "dużych" gier strategicznych. Dobre dwie lub trzy godziny intensywnego myślenia były dla mnie dotychczasowym ideałem planszówki. Muszę przyznać, że w roku 2007. moje podejście uległo drobnej korekcie. O ile nadal lubię pełnokrwiste abstrakcyjne strategie, o tyle zacząłem doceniać gry krótsze i bardziej intensywne (spokojnie - nadal nie lubię gier imprezowych).

Moim planszówkowym odkryciem w minionym roku była Niagara. Niby wcześniej o niej słyszałem, ale dopiero w 2007. dałem się porwać "rwącej rzece". Muszę przyznać, że Egmont sprawił mi dużą niespodziankę wydając kolorową i radosną planszówkę, która przypadła do gustu takiemu smutasowi jak ja. Największą zaletą gry jest znakomite połączenie zasad z tematem rozgrywki. Gra się bardzo szybko, więc nie sposób się znudzić.

Maleńkie kajaczki skonfrontowane z potęgą ogromnego wodospadu robią niesamowite wrażenie.Niagara to szybka, dynamiczna, a przy tym niegłupia gra strategiczna dla całej rodziny. Urzekło mnie w niej świetne wykonanie i ciekawe mechanizmy rozgrywki. Jeżeli szukacie planszówki, która łączy planowanie z dynamiczną akcją - to Niagara jest właśnie dla Was.


Joanna 'Ysabell' Filipczak – W minionym roku udało mi się poznać więcej planszówek niż chyba w całym moim dotychczasowym życiu. Mimo tego jednak, nie mam specjalnych problemów z wyborem tej jednej, która w roku 2007. spodobała mi się najbardziej. Faworytką pozostaje Thurn und Taxis – gra o tworzeniu poczty.

TuT to szybka gra strategiczna o umiarkowanym elemencie losowym. Potrzeba niewielu partii, żeby poznać zasady nią rządzące, jednak (z nieznanych mi przyczyn) nie powoduje to wcale, że gra zaczyna się nudzić. Przeciwnie – stawianie placówek pocztowych i czyhanie na najbardziej opłacające się miasto, staje się z czasem jeszcze przyjemniejsze.

Może się jednak zdarzyć, że element losowy okaże się zbyt istotny, a mapę wszyscy poznają na pamięć. Mam jednak metodę i na to - wystarczy dokupić dodatek (Thurn und Taxis: Glanz und Gloria), który oba te problemy likwiduje. Mimo bardzo częstej gry w TuT przez cały ten rok, planszówka ta nie zdołała mi się jeszcze znudzić i mogę z czystym sumieniem nadać jej tytuł mojego planszówkowego odkrycia roku 2007.

Możliwe, że swój wpływ na mój wybór ma fakt, że od zawsze pasjami lubiłam wszelką korespondencję. Ale polecam Thurn Und Taxis wszystkim - nawet tym, którzy listonosza szczują psami.


Oskar 'Fenran' Usarek – W roku 2007 rzeczywistość wystawiła mnie na ciężkie zaskoczenie. Spod stosu gier nowych, pięknych, cudnie wydanych i dopracowanych, miałem okazję odgrzebać planszówkę na tyle starą, że pamięta jeszcze czasy przed moim narodzeniem. Jak na mojego - niemal - równolatka, trzyma się nadzwyczaj dobrze, a co najciekawsze, wytrzymuje bezpośrednie starcie z pozycjami nowymi i kolorowymi.

Od czasu tego odkrycia namiętnie rozgrywałem kolejne partię, i ciągle nie mam dość. Furda z nowościami, Scotland Yard wraca do gry!

Niezwykle prosta idea (gonienie po mieście przestępcy o oryginalnym imieniu Mr X), w połączeniu z płynnymi zasadami i ograniczeniami dla graczy, daje cudowną, kombinowaną rozgrywkę, która nie jest prosta ani dla goniących, ani dla uciekającego. W klasycznych zmaganiach policjantów i złodziei może brać udział do sześciu osób, a rozgrywka dzieli się na zgadywanie, przewidywanie i kombinowanie. Daje dużo więcej zabawy, niż sporo nowsza, ale oparta na podobnym pomyśle gra Fury of Dracula.

Polecam serdecznie nie tylko miłośnikom retro!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Prezenty na Święta
Planszówki pod choinkę
Co na początek?
Prezenty na Święta 2007
Planszówki od Mikołaja
Szogun
- recenzja
Szogun
Z kamerą wśród pudeł #31
Szogun
Fotounboxing #11

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.