» Recenzje » Zaginiony metal

Zaginiony metal


wersja do druku

Godne pożegnanie z Drugą Erą Zrodzonego Z Mgły

Redakcja: Lavernia, Michał 'von Trupka' Gola

Zaginiony metal
Kilka lat trzeba było czekać na zwieńczenie przygód Waxa i Wayne’a od Brandona Sandersona, ale nie wynikało to w żadnym stopniu z lenistwa pisarza – po prostu pracuje on nad tyloma projektami jednocześnie, że siłą rzeczy pomiędzy poszczególnymi częściami danych serii powstają długie przerwy. Między pisaniem kolejnych tomów Archiwum Burzowego Światła, Skyward i czterema sekretnymi powieściami z Kickstartera udało mu się jednak wypuścić na rynek także Zaginiony metal, za sprawą którego powracamy do świata znanego nam z trylogii Ostatnie Imperium – a także dowiadujemy się o Cosmere więcej niż kiedykolwiek wcześniej. 

Recenzja zawiera szczegóły dotyczące fabuły poprzednich tomów serii.

Od wyprawy mającej na celu odnalezienie Żałobnych Opasek i pierwszego kontaktu z zaawansowanymi technologicznie obywatelami Konsorcjum Malwańskiego minęło sześć lat. Atmosfera polityczna w Kotlinie Elendel robi się coraz bardziej napięta: nie dość, że całemu regionowi grozi wojna domowa, to na dodatek coraz poważniejsze staje się zagrożenie wojną między mieszkańcami północy i południa. Co gorsza, swoje złowrogie plany dalej snuje Krąg, tajna organizacja, której celem jest przejęcie władzy nad planetą z rozkazu enigmatycznego, obcego bóstwa. Waxillium Ladrian, zamiast oddawać się w całości wychowywaniu dzieci i zarządzaniu osobistym majątkiem, musi ponownie wziąć udział w śledztwie prowadzonym razem z Waynem i Marasi, a od jego rezultatu zależeć będą losy milionów – a także to, czy Scadrial w ogóle pozostanie wolnym światem.

Chyba każdy, kto interesuje się fantastyką, wie już jakie książki pisze Brandon Sanderson i czego można się po nich spodziewać. Tak, styl pisarza w dalszym ciągu pozostaje w najlepszym razie rzemieślniczo poprawny, zatem jeśli spodziewacie się zauważalnej poprawy pod tym względem, to czeka was rozczarowanie. Nie dla eleganckiego pióra czyta się jednakże twórczość Amerykanina, ponieważ jego dotychczasowe dzieła chwalone były zazwyczaj z innych powodów – tych samych, za które na komplementy zasługuje także Zaginiony metal.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Po raz kolejny otrzymujemy tu bowiem bardzo historię bardzo dobrą pod względem kompozycji, nie tylko oceniając ją jako pojedynczą powieść, ale i w kontekście całego czterotomowego cyklu rozpoczętego Stopem prawa. Autorowi udało się napisać książkę, która domyka najważniejsze wątki zarysowane w poprzednich częściach, ale pozostawia też odpowiednio wiele intrygujących zagadek na przyszłość, tak aby od razu chciało się sięgnąć po następne dzieło osadzone w tym świecie. Choć mamy tu do czynienia z finałem przygód Waxa i Wayne’a, a zagrożenia stawiane na ich drodze są dość znaczące, to nie należy tu spodziewać się podobnej skali, co w przypadku niektórych poprzednich powieści Sandersona – dobrze zatem, że nie to jest tu najważniejsze.

Elementem, za sprawą którego fabuła nabiera rumieńców, jest przede wszystkim sposób wykorzystania protagonistów. Każde z czwórki głównych bohaterów otrzymuje wystarczająco wiele czasu, aby pokazać swoje mocne strony, a także rozwój od momentu rozpoczęcia cyklu, wszystko to zamknięte we względnie rozsądnej ilości stron (500 to w końcu prawie nic w porównaniu do cegieł, jakimi są pozycje z Archiwum Burzowego Światła). Wax, Wayne, Marasi i Sterris cechują się na tyle odmiennymi osobowościami oraz zbiorami wad i zalet, że mogą odgrywać niezależne od siebie role w fabule, dzięki czemu nie ma się poczucia, że autor powtarza te same motywy z innymi bohaterami, co zasługuje na pochwałę.

W zasadzie jedynym naprawdę poważnym zarzutem, który można postawić Zaginionemu metalowi, jest pewna słabość jeśli chodzi o sposób pisania antagonistów – osoba odpowiedzialna za kryzys przedstawiony w książce otrzymała od autora zbyt mało okazji do zaprezentowania się jako pełnowymiarowa postać, co boli szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, w jaki sposób jest ona powiązana z samym Waxem. Co gorsza, domknięcie jej wątku sprawia wrażenie napisanego od niechcenia, zwłaszcza że autor włożył znacznie więcej wysiłku w pozostałe elementy zakończenia – o ile sam finał zawiera odpowiednio wiele dramaturgii i napięcia, to nie są one w żaden sposób związane z samym czarnym charakterem. Z kolei jego poplecznicy zostali umyślnie zaprezentowani przez autora w dość karykaturalny sposób. Było to zamierzone, ale nie każdemu musi przypaść do gustu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Warto też wspomnieć o czymś, co może być tak zaletą, jak i wadą, zależnie od tego, czego po tej książce oczekuje czytelnik: związkiem z szerszym uniwersum Cosmere, kreowanym przez Sandersona w większości swoich powieści. O ile do tej pory nawiązania do pozostałych serii Amerykanina były raczej drobne i nie wpływały w istotny sposób na przebieg akcji danych książek, tak w przypadku Zaginionego metalu bohaterowie bezpośrednio omawiają fakt istnienia innych planet w tym świecie, a podróżnicy spoza Scadrialu jasno przyznają się do tego, że są przybyszami spoza znanego protagonistom świata. Przechodzimy tym samym do etapu twórczości autora, w którym coraz bardziej wymagane staje się przeczytanie jego poprzednich dzieł, aby mieć pełen kontekst wydarzeń opisywanych na kartach recenzowanego tytułu (lektura mikropowieści Tajna historia jest prawie niezbędna przed rozpoczęciem Zaginionego Metalu, a jeśli nie przeczytaliście jeszcze Rytmu Wojny, to jeden z jego większych twistów zostanie tu zdradzony bez większych ceregieli). Nie jest to coś, co można obiektywnie nazwać wadą tej powieści, ale mimo wszystko trzeba to mieć na uwadze, jeśli chcecie z niej wyciągnąć jak najwięcej.

Czwarty i ostatni tom cyklu Wax i Wayne nie zawodzi oczekiwań, jeśli chodzi o to, czego można było się po nim spodziewać na podstawie poprzednich części serii. Ponownie otrzymujemy książkę dobrą, miejscami bardzo dobrą, ale na pewno nie świetną – wciąż jest ona bez wątpienia warta uwagi miłośników twórczości Sandersona, ale raczej nikt nie uzna jej za jeden z najlepszych tytułów tego pisarza. Zaginiony metal umiejętnie zamyka najważniejsze wątki czteroksięgu, szykując pole na to, co będzie się działo w kolejnych historiach osadzonych w tym samym świecie – i dla mnie to w zupełności wystarczy, aby być zadowolonym z lektury.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Zaginiony metal
Cykl: Wax i Wayne
Tom: 4
Autor: Brandon Sanderson
Wydawca: Mag
Data wydania: 23 listopada 2022
Liczba stron: 544
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788367353212
Cena: 55 zł



Czytaj również

Warkocz ze Szmaragdowego Morza
Sanderson w stylu baśniowo-przygodowo-prześmiewczym
- recenzja
Bezkres magii
Podróżując po Cosmere
- recenzja
Bezkres magii
- fragment
Rytm wojny. Tomy 1 i 2
Potęga nauki
- recenzja
Odprysk świtu
Ahoj morska przygodo
- recenzja
Tancerka Krawędzi
Zwinka na pierwszym planie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.