Zaginiona flota. Tom 3 i 4 - Jack Campbell

A oni lecą, wciąż lecą…

Autor: Marcin 'malakh' Zwierzchowski

Zaginiona flota. Tom 3 i 4 - Jack Campbell
Pierwszy tom urzekał przede wszystkim bardzo realistycznymi, dopracowanymi opisami potyczek gwiezdnych flot. Starcia statków, uwzględniające efekt relatywistyczny, mogły robić i robiły wrażenie. Tom drugi, Nieustraszony stanowił niewiele wnoszące do fabuły przedłużenie poprzednika, określone przeze mnie wręcz niepotrzebnym. Niestety, zarówno tom trzeci, Odważny, jak i część czwarta, Waleczny, utwierdzają mnie w przekonaniu, że Campbellowi albo skończyły się pomysły, albo ma ich wyjątkowo mało i oszczędza je na kolejne odsłony Zaginionej floty.

Podczas lektury kolejnych tomów perypetii gwiezdnej floty Sojuszu, dowodzonej przez legendarnego Johna 'Black Jacka' Geary'ego, nie da się nie zauważyć schematyczności fabuły. Flota, oprócz tego, że leci (i leci, długo leci, ciągle leci, lecieć nie przestaje), od czasu do czasu napotyka na swej drodze pewne przeszkody. Niedogodności te łatwo dają się pogrupować; wyróżnić można sześć głównych kategorii: potyczki z siłami Syndykatu (kilka w każdym tomie, w tym, obowiązkowo, przynajmniej jedna teoretycznie nie do wygrania, która w efekcie kończy się oczywiście tryumfem Sojuszu, okupionym jednak pewnymi stratami, nad którymi Geary ciągle łka), problemy z zaopatrzeniem (nagminne braki surowców niezbędnych do produkcji ogniw paliwowych i amunicji; jedynym wyjściem staje się pozyskanie materiałów od Syndyków, przy czym nie obejdzie się bez zastawionej przez nich pułapki), przeciwnicy wewnątrz floty (najzwyczajniejsze marudy, z którymi Geary nie daje sobie rady, a jak w końcu znajduje jakiś sposób na pozbycie się malkontentów, na ich miejsce zaraz wskakują nowi – i tak w kółko), problemy sercowe kapitana (Black Jack dużo lepiej radzi sobie w konfrontacji z wrogimi flotami, niż władczymi kobietami, a czytelnik zmuszony jest do przyglądania się jego nieporadności), zmagania z legendą Black Jacka (już od czterech tomów Geary marudzi, jak to mu źle, że wszyscy go podziwiają), no i nowość – knowania tajemniczych Obcych (wzmianki o nich pojawiły się już w drugim tomie, jednak do tej pory nic większego na tym polu się nie wydarzyło). Z grubsza tak przedstawiają się wszystkie składowe fabuły cyklu Zaginiona flota, przy czym jedynym urozmaiceniem może być co najwyżej zróżnicowane eksponowanie konkretnych kategorii w danym tomie – w Odważnym i Walecznym na pierwszy plan wysunęły się wewnętrzne niesnaski we flocie Sojuszu.

Co więcej, oprócz niemożliwej do przeoczenia schematyczności fabuły, z każdą kolejną odsłoną serii w coraz większym stopniu utwierdzam się w przekonaniu, że Jack Campbell jest po prostu marnym pisarzem. Niby skleca wyrazy w kolejne zdania, z których następnie tworzy akapity, rozdziały, a w efekcie produkowane taśmowo powieści, ale w jego prozie brak jest literackości – zupełnie jakby pisała za niego maszyna. Fatalne dialogi, wygłaszane niczym przemówienia okolicznościowe, jeszcze gorzej wykreowani bohaterowie, którzy de facto różnią się tylko imionami, a których cała gestykulacja ogranicza się do kiwania głowami, marszczenia czoła i czerwienienia na twarzy; dorzućmy do tego nieudolne próby wplecenia nielicznych metafor, a jako efekt końcowy otrzymamy uśmiech politowania. Wszystko to sprawia, że lektura Zaginionej floty bynajmniej nie jest dla mnie niczym przyjemnym, wręcz przeciwnie: zarówno styl Campbella, jak i rozwlekłość fabuły zaczynają mnie po prostu drażnić.

Na pewno autorowi nie pomogła też niedbałość wydawcy, który wypuścił na rynek powieści poprawiane na kolanie. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek natknął się na książkę (w tym wypadku dwie książki) z taką ilością błędów. Od chaotycznych dialogów, w których myślniki wyglądają jakby były stawiane z zamkniętymi oczami, do pojawiających się raz na kilka-kilkanaście stron literówek. Co rusz natknąć się można na kwiatki typu: "spodziewamy się rozpoczęcia bitwy za jakieś godzinę", "W szalonym tańcu (…) kryło się szalone (…) piękno", "lżejsze krążowniki oraz liczne niszcycieli" czy przedziwne: "przejść tuż nad sterburtą i po niej syndyckiego okrętu wojennego".

Trzeci i czwarty tom Zaginionej floty nie wnoszą do cyklu niczego nowego. Jack Campbell może i nie ma talentu, ale jedno posiada na pewno: tupet. Trzeba nie lada odwagi, by napisać jedną powieść, a następnie wydać ją w postaci czterech tomów, przy okazji każdego co najwyżej zmieniając kilka imion i nazw systemów gwiezdnych. Recenzując poprzednie odsłony cyklu, wspominałem, że specyfika fabuły daje autorowi możliwość ciągnięcia cyklu w nieskończoność. Cóż, najwyraźniej to właśnie postanowił robić autor Odważnego i Walecznego, który za cel postawił sobie przegonienie floty Geary'ego po całym wszechświecie. Dopóki nie odejdzie od tego schematu i nie zacznie wreszcie w jakiś sposób urozmaicać fabuły, każdą kolejną część będzie można sobie odpuścić.

Tytuł: Zaginiona flota. Odważny (Lost Fleet: Courageous) [nota]
Cykl: Zaginiona flota
Tom: 3
Autor: Jack Campbell
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Autor okładki: Artur Sadłos
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 20 lutego 2009
Liczba stron: 480
ISBN-13: 978-83-7574-038-7
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 205 mm
Seria: Obca Krew
Cena: 33,90 zł

Tytuł: Zaginiona flota. Waleczny (Lost Fleet. Valiant) [nota]
Tom: 4
Autor: Jack Campbell
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Autor okładki: Artur Sadłos
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 13 marca 2009
Liczba stron: 472
ISBN-13: 978-83-7574-094-3
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 205 mm
Seria: Obca Krew
Cena: 33,90 zł