Zaginiona flota. Nieulękły - Jack Campbell
Polscy twórcy literatury fantastycznej jakoś niespecjalnie palą się do pisania space oper (wyjątkiem może być Tomasz Kołodziejczak i jego Kolory sztandarów). Nie dziw więc, że chęć wydania powieści z zakresu militarnej science fiction zaprowadziła pracowników Fabryki Słów poza granice naszego kraju. Padło na amerykańskiego pisarza, Jacka Campbella (to pseudonim, naprawdę nazywa się John G. Hemry).
John "Black Jack" Geary powinien był umrzeć już przed stu laty. Mimo to, jakimś cudem wraca do życia. Zostaje odnaleziony przez flotę Sojuszu, w dryfującej w pustce kosmosu kapsule ratunkowej. Jak się jednak okazuje, on sam wolałby nigdy nie zostać uratowanym. Przyszłość nie wygląda sielankowo. Potyczka, w której brał udział stanowiła preludium do wojny wyniszczającej planety Sojuszu i Syndykatu od ponad stu lat. Od długiego czasu trwa impas i żadna ze stron nie potrafi zdobyć przewagi. Jednakże cudowne odnalezienie legendarnego bohatera, "Black Jacka" Geary’ego napełnia serca wrogów Syndyków nową nadzieją.
Szybko okazuje się, że John i uwielbiany przez żołdaków heros sprzed lat to dwie rożne osoby. Owszem, wiele cech Geary’ego można uznać za przejawy szlachetności, jednakże on sam podchodzi do tego raczej sceptycznie. Z jego punktu widzenia sytuacja przedstawia się następująco: flota jest na skraju zagłady, dowództwo spada na jego barki, a żołnierze wokół zdają się być zaledwie cieniami wojowników, którzy przed wiekiem służyli na statkach Sojuszu.
Zaginiona flota. Nieulękły pełnymi garściami czerpie z klasyki gatunku, co zresztą otwarcie przyznaje sam wydawca na tylnej okładce (na przykład, sceny na mostku kojarzyły mi się ze Star Trekiem). Jednakże pośród wielu schematów jakimi częstuje nas Campbell, znalazło się także miejsce dla kilku innowacji.
Najważniejszą z nich, a zarazem największym atutem powieści jest oryginalne podejście do problemu komunikacji w kosmosie. Uwzględnienie efektu relatywistycznego, a także opóźnień wynikających z czasu jakiego potrzebuje światło na przebycie danej odległości sprawia, że czytelnik ma okazję delektować się opisami walk o zupełnie nowej jakości. Zresztą, widać to nie tylko w bitwach, ale i spokojnym locie, a nawet przesyłaniu komunikatów między poszczególnymi jednostkami floty. Sam na początku nieco obawiałem się, czy przypadkiem takie podejście do sprawy nie skomplikuje dodatkowo i tak już mocno zagmatwanych opisów, ale jak się okazało, nie miałem czego się bać. Dynamizm akcji tylko na tym zyskał, a pojawiające się nieraz zwolnienia dały twórcy czas na dokładniejsze relacjonowanie nam tego, co działo się na mostu statku flagowego.
Jeżeli o akcję chodzi, to przyznać muszę, że Nieulękły jest pierwszą powieścią bez wątków pobocznych, z jaką się spotkałem. Konstrukcja fabuły jest prosta jak budowa cepa, a sprowadza się do tego, że czytelnik cały czas łazi za głównym bohaterem, nawet na chwilę go nie odstępując. Nie powiem, żeby historia bardzo na tym ucierpiała, bo i tak jest wciągająca, ale też sądzę, iż kilka dodatkowych scen, opisujących wydarzenia z innej perspektywy dodało by jej smaczku.
Implikacją takiego, a nie innego sposobu prowadzenia fabuły jest fakt, iż bardzo dobrze poznajemy Johna "Black Jacka" Campbella. Co można o nim powiedzieć? Jest honorowy, szlachetny, lojalny, zaradny, odważny, ale przede wszystkim rozdarty pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Wydarzenia sprzed stu lat dla niego miały miejsce zaledwie przed kilkoma dniami, a ludzie, którzy go otaczają są jakby obcy. Campbell wielokrotnie porusza wątek alienacji, niezrozumienia, konfrontacji starych zasad z obecnymi wartościami, a w największym stopniu zastanawia się nad tym, jak wojna zmienia ludzi, jak jej okrucieństwo drąży dusze i sprawia, że człowiek nawet nie zauważa, gdy staje się potworem.
Minusem jest jednak to, iż owe przemyślenia głębią nie porywają. Ustami bohatera autor bardzo często wyraża pewne spostrzeżenia, niekiedy się nad nimi zastanawia, jednakże nigdy nie dochodzi do jakiś specjalnie ciekawych wniosków. Dosyć często karmi truizmami, ubierając je w otoczkę przesadnie wyrażanych emocji, jakby starał się nadać im bardziej poważny charakter.
Również patos jest narzędziem bardzo często stosowanym przez pana Campbella. Szczególnie główny bohater zachowuje się, jakby permanentnie przemawiał do jakiegoś wielce szacownego gremium, nawet wtedy, gdy rozważa coś w samotności. Nie lepsza jest wiecznie naburmuszona i ponura pani współprezydent Virginia Rione, co chwilę nawiedzająca Geary’ego i grożąca mu paluszkiem. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że mamy do czynienia ze space operą, a to poniekąd usprawiedliwia przesadnie podniosły charakter (w końcu ważą się losy tysięcy światów!).
Dużą zaletą Nieulękłego jest prosty i przystępny język. Bez żadnych ozdobników, ale też nie prostacki – sprawia, że powieść czyta się niesamowicie szybko. Chociaż tu muszę przyznać, że dużą rolę odgrywa też sporych rozmiarów czcionka oraz bardzo szerokie marginesy.
Podsumowując, Zaginiona flota. Nieulękły to czytadło w lekkim stylu, pozbawione głębszego filozofowania, czy nadmiernego skomplikowania akcji. Najprostszy w świecie wątek podróży do domu, urozmaicony niekiedy efektownymi potyczkami i opisami napięć wewnątrz samej floty. Nic wielkiego, ale też mimo wszystko to dobra książka. Idealna na podróż, bądź jako środek relaksujący.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
John "Black Jack" Geary powinien był umrzeć już przed stu laty. Mimo to, jakimś cudem wraca do życia. Zostaje odnaleziony przez flotę Sojuszu, w dryfującej w pustce kosmosu kapsule ratunkowej. Jak się jednak okazuje, on sam wolałby nigdy nie zostać uratowanym. Przyszłość nie wygląda sielankowo. Potyczka, w której brał udział stanowiła preludium do wojny wyniszczającej planety Sojuszu i Syndykatu od ponad stu lat. Od długiego czasu trwa impas i żadna ze stron nie potrafi zdobyć przewagi. Jednakże cudowne odnalezienie legendarnego bohatera, "Black Jacka" Geary’ego napełnia serca wrogów Syndyków nową nadzieją.
Szybko okazuje się, że John i uwielbiany przez żołdaków heros sprzed lat to dwie rożne osoby. Owszem, wiele cech Geary’ego można uznać za przejawy szlachetności, jednakże on sam podchodzi do tego raczej sceptycznie. Z jego punktu widzenia sytuacja przedstawia się następująco: flota jest na skraju zagłady, dowództwo spada na jego barki, a żołnierze wokół zdają się być zaledwie cieniami wojowników, którzy przed wiekiem służyli na statkach Sojuszu.
Zaginiona flota. Nieulękły pełnymi garściami czerpie z klasyki gatunku, co zresztą otwarcie przyznaje sam wydawca na tylnej okładce (na przykład, sceny na mostku kojarzyły mi się ze Star Trekiem). Jednakże pośród wielu schematów jakimi częstuje nas Campbell, znalazło się także miejsce dla kilku innowacji.
Najważniejszą z nich, a zarazem największym atutem powieści jest oryginalne podejście do problemu komunikacji w kosmosie. Uwzględnienie efektu relatywistycznego, a także opóźnień wynikających z czasu jakiego potrzebuje światło na przebycie danej odległości sprawia, że czytelnik ma okazję delektować się opisami walk o zupełnie nowej jakości. Zresztą, widać to nie tylko w bitwach, ale i spokojnym locie, a nawet przesyłaniu komunikatów między poszczególnymi jednostkami floty. Sam na początku nieco obawiałem się, czy przypadkiem takie podejście do sprawy nie skomplikuje dodatkowo i tak już mocno zagmatwanych opisów, ale jak się okazało, nie miałem czego się bać. Dynamizm akcji tylko na tym zyskał, a pojawiające się nieraz zwolnienia dały twórcy czas na dokładniejsze relacjonowanie nam tego, co działo się na mostu statku flagowego.
Jeżeli o akcję chodzi, to przyznać muszę, że Nieulękły jest pierwszą powieścią bez wątków pobocznych, z jaką się spotkałem. Konstrukcja fabuły jest prosta jak budowa cepa, a sprowadza się do tego, że czytelnik cały czas łazi za głównym bohaterem, nawet na chwilę go nie odstępując. Nie powiem, żeby historia bardzo na tym ucierpiała, bo i tak jest wciągająca, ale też sądzę, iż kilka dodatkowych scen, opisujących wydarzenia z innej perspektywy dodało by jej smaczku.
Implikacją takiego, a nie innego sposobu prowadzenia fabuły jest fakt, iż bardzo dobrze poznajemy Johna "Black Jacka" Campbella. Co można o nim powiedzieć? Jest honorowy, szlachetny, lojalny, zaradny, odważny, ale przede wszystkim rozdarty pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Wydarzenia sprzed stu lat dla niego miały miejsce zaledwie przed kilkoma dniami, a ludzie, którzy go otaczają są jakby obcy. Campbell wielokrotnie porusza wątek alienacji, niezrozumienia, konfrontacji starych zasad z obecnymi wartościami, a w największym stopniu zastanawia się nad tym, jak wojna zmienia ludzi, jak jej okrucieństwo drąży dusze i sprawia, że człowiek nawet nie zauważa, gdy staje się potworem.
Minusem jest jednak to, iż owe przemyślenia głębią nie porywają. Ustami bohatera autor bardzo często wyraża pewne spostrzeżenia, niekiedy się nad nimi zastanawia, jednakże nigdy nie dochodzi do jakiś specjalnie ciekawych wniosków. Dosyć często karmi truizmami, ubierając je w otoczkę przesadnie wyrażanych emocji, jakby starał się nadać im bardziej poważny charakter.
Również patos jest narzędziem bardzo często stosowanym przez pana Campbella. Szczególnie główny bohater zachowuje się, jakby permanentnie przemawiał do jakiegoś wielce szacownego gremium, nawet wtedy, gdy rozważa coś w samotności. Nie lepsza jest wiecznie naburmuszona i ponura pani współprezydent Virginia Rione, co chwilę nawiedzająca Geary’ego i grożąca mu paluszkiem. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że mamy do czynienia ze space operą, a to poniekąd usprawiedliwia przesadnie podniosły charakter (w końcu ważą się losy tysięcy światów!).
Dużą zaletą Nieulękłego jest prosty i przystępny język. Bez żadnych ozdobników, ale też nie prostacki – sprawia, że powieść czyta się niesamowicie szybko. Chociaż tu muszę przyznać, że dużą rolę odgrywa też sporych rozmiarów czcionka oraz bardzo szerokie marginesy.
Podsumowując, Zaginiona flota. Nieulękły to czytadło w lekkim stylu, pozbawione głębszego filozofowania, czy nadmiernego skomplikowania akcji. Najprostszy w świecie wątek podróży do domu, urozmaicony niekiedy efektownymi potyczkami i opisami napięć wewnątrz samej floty. Nic wielkiego, ale też mimo wszystko to dobra książka. Idealna na podróż, bądź jako środek relaksujący.
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Tytuł: Zaginiona flota. Nieulękły (The Lost Fleet: Dauntless)
Cykl: Zaginiona flota
Tom: 1
Autor: Jack Campbell
Tłumaczenie: Robert Szmidt
Autor okładki: Artur Sadłos
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 18 kwietnia 2008
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-60505-99-1
Cena: 33,90 zł
Cykl: Zaginiona flota
Tom: 1
Autor: Jack Campbell
Tłumaczenie: Robert Szmidt
Autor okładki: Artur Sadłos
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 18 kwietnia 2008
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-60505-99-1
Cena: 33,90 zł