» Recenzje » Zabójca z cesarskiego grodu - Colette Lovinger-Richard

Zabójca z cesarskiego grodu - Colette Lovinger-Richard

Zabójca z cesarskiego grodu - Colette Lovinger-Richard
Dobry kryminał to rzecz naprawdę cenna i warta uwagi. To takie połączenie szarady z powieścią. Nie dość bowiem, że dostajemy rozrywkę w postaci ciekawej lektury, to jeszcze mamy trening dla umysłu. Cały czas, odkrywając kolejne fragmenty układanki na stronach powieści, sami staramy się dojść, kto zabił, ukradł, czy dopuścił się innego niecnego czynu. Jeśli zaś to wszystko zostanie jeszcze intrygująco osadzone w realiach historycznych, to otrzymujemy naprawdę uwodzicielską mieszankę. Jednak jest właśnie jedno "ale" – to musi być dobry kryminał. W innym przypadku otrzymujemy coś takiego, jak Zabójca z cesarskiego grodu autorstwa Collette Lovinger-Richard.

Na początek muszę jednak sformułować jedno zastrzeżenie – poniższa recenzja jest całkowicie stronnicza, nieobiektywna i wyrabianie sobie zdania o powieści w oparciu tylko o poniższy tekst może pociągnąć za sobą trudne do przewidzenia konsekwencje. Jest bowiem całkiem prawdopodobne, iż komuś książka ta może się spodobać. Pewnie niejeden czytelnik uzna ją za wartą lektury. Jeśli bowiem chcieć sformułować jakieś obiektywne kryteria oceny i przyłożyć je do tej pozycji, to Zabójca z cesarskiego grodu nie jest wcale taki zły.

Powieść ta jest już trzecim tomem opisującym historie związane z rodem Lajoy. Pozycje te nie są jednak ze sobą powiązane, gdyż bohaterami są przedstawiciele różnych pokoleń tej rodziny. Głównym bohaterem Zabójcy z cesarskiego grodu jest żyjący w napoleońskiej Francji Francois Lajoy, oczywiście lekarz – gdyż taka jest zawodowa tradycja tegoż rodu. Również w genach zapisane mają chyba dążenie do prawdy i ciekawość przypadków niezwykłych. Stąd też i Francois staje w obliczu niewyjaśnionych zbrodni, popełnianych przez nieznanego sprawcę w jego rodzinnym Compiegne.

Intryga rozgrywa się w roku 1809, choć punktem wyjścia do niej jest rok 1803. W miasteczku giną trzy osoby, a jedynym łączącym je elementem jest worek założony ofiarom na głowy. Sprawcy nie udaje się wykryć, ale na kilka lat w miasteczku zapanuje spokój. Aż do roku 1809. Pojawiają się kolejne ofiary i koszmar powraca. W tle tych wydarzeń mamy wizytę cesarza Napoleona, więc wyjaśnienie sprawy staje się sprawą palącą. Stróże prawa jednak nie mogą sobie z nią poradzić. Na ich szczęście, zadanie to nie jest ponad siły doktora Lajoy.

Intryga nie jest specjalnie skomplikowana. Na całe szczęście – nie jest również przesadnie prosta, jak mogłoby się to wydawać w pewnym momencie lektury. Najbardziej pasującym terminem na określenie pomysłu będzie więc "nijaki". Ani nas to wciąga, ani nudzi. Ot, po prostu siłą rozpędu przewracamy kolejne strony, ale bez jakiegoś choćby minimalnego zaangażowania.

Podobnie sytuacja ma się, jeśli spojrzymy na klimat, realia i tło wydarzeń. Z jednej strony, ciężko sformułować jakiś jasny zarzut. Wszystko jest poukładane, nic specjalnie nie razi, jest pięknie jak w bajce. No właśnie, w tym może leżeć problem. Kryminał musi być prawdziwy. Pot, łzy i krew nie mogą być udawane. Tutaj tajemnica musi być mroczna, bohaterowie zdesperowani do jej odkrycia, a tło wydarzeń mocne i zapadające w pamięć. Jest natomiast mdłe, jak wszystko inne.

Nawet bohaterowie nie są w stanie przechylić szali w żadną stronę. Wszystkie postacie – zarówno te z pierwszego planu, jak i dalszych – są naszkicowane poprawnie, z charakterystycznymi cechami osobowościowymi. Jednak nie pasują one zupełnie do kryminału. To są bohaterowie wyjęci z jakiegoś romansu dla leciwych dam, a nie postacie z kryminalnej historii w napoleońskiej Francji. Brak im jakiegoś takiego "pazura", czegoś ożywiającego. To tak, jakby autorka ulepiła z gliny prawdziwych ludzi, ale zapominała ich ożywić. Po stronach powieści włóczą się więc tacy smętni zombie, którzy – tak jak akcja oraz tło – w najmniejszym stopniu nie oddziałują na czytelnika.

Biorąc pod uwagę powyższe, zbyt wysokiej oceny wystawić nie mogę. Lecz raz jeszcze powtórzę – nie jest wykluczone, iż Wam powieść ta bardziej przypadnie do gustu. Akurat w wypadku tej pozycji naprawdę wiele zależy od gustu czytającego i w moim odczuciu oceny mogą być diametralnie różne. Nawet w oparciu o te same argumenty. Jednych bowiem Zabójca z cesarskiego grodu może znużyć, innych po prostu nie wciągnie, a jeszcze innych zauroczy spokojną, sielską wręcz narracją. W każdym razie – kupujecie i czytajcie na własną odpowiedzialność.

Na koniec – jeszcze jedno. W książce występuje pewien motyw obrazu, malowanego przez jednego z bohaterów. Jest to sprawa dość kluczowa dla całej akcji, więc wiele napisać nie mogę. Ale przyznaję – ze względu na ten pomysł warto było po tą książkę sięgnąć. Chyba nawet postaram się go kiedyś wykorzystać w jakimś cthulhowym artykule...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
6
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Zabójca z cesarskiego grodu (Crimes dans la cité impériale)
Autor: Colette Lovinger-Richard
Tłumaczenie: Krystyna Szeżyńska- Maćkowiak
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 9 października 2007
Liczba stron: 232
Format: 130 × 180 mm
ISBN-13: 978-83-7469-584-8
Cena: 29,90 zł

Komentarze


earl
   
Ocena:
0
Vanderusie. Nie ma sensu się usprawiedliwiać ze swojej oceny danej książki. Jeśli uważasz ją za nijaką i potrafisz to udowodnić (a wg mnie Tobie się to udało) to nie powinieneś mieć żadnych wyrzutów sumienia. Gdyż recenzja z natury rzeczy jest subiektywna i stronnicza, musi mieć tylko dobre umotywowanie.
15-01-2008 19:27
vanderus
   
Ocena:
0
Earl, dzieki za komentarz. Doskonale zdaje sobie sprawę, że recenzje z założenie są stronnicze. Nigdy też staram się ze swoich ocen nie tłumaczyć - po prostu uzasadniam dlaczego wystawiam taką a nie inną notę. Ta książka jednak... jest dziwna. To chyba była najtrudniejsza do wystawienia ocena, ze wszystkich jakie dane było mi stawiać, a kilka już za sobą mam :-)

Po prostu - nawet jako autor mało przychylnej recenzji wiem, że sam mógłbym podać argumenty dlaczego ta książka zasługuje na wyzszą ocenę. Ech... Cięzkie jest życie recenzenta :-)
16-01-2008 09:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.