Zabójca skavenów - recenzja

Autor: Daniel 'karp' Karpiński

Zabójca skavenów - recenzja
Drugi tom przygód Felixa Jaegera i Gotreka Gurnissona zabiera czytelnika do Nuln, bogatego i nowoczesnego miasta Imperium, pełnego cudów techniki, intryg i jak nazwa tomu wskazuje- skavenów. Miasto tętni życiem, a drugoplanowi bohaterowie jeszcze je ubarwiają. Tym razem William King nie zawahał się zaprezentować całego wachlarza przedstawicieli imperialnego społeczeństwa, począwszy od wyrzutków-kanalarzy, a skończywszy na samej hrabinie Emmanuelle i jej urzędnikach. Choćby z tej przyczyny fan ponurego świata niebezpiecznych przygód może śmiało sięgnąć po tą lekturę. Ale zacznijmy od początku.

Autorem ilustracji znajdującej się na okładce, podobnie jak w przypadku pierwszego tomu przygód awanturniczej dwójki, jest Geoff Taylor. Krasnolud dzierży nieodłączny, pokryty runami topór, jego człeczy kronikarz miecz i pochodnię, zaś dookoła nich widać wypełzających z ciemności klanbraci, którzy awanturników jeszcze nie poznali, gdyż atakują ich bez strachu. Płomień pochodni wygląda sztucznie, skaveni przypominają wypchane zwierzaki, a Felix jest w dość niedorzecznej jak na walkę pozycji, ale jest nieźle – widać, że to Oni. Książkę, podobnie jak pozostałe części cyklu, wydano w miękkiej oprawie i małym formacie, pozwalającym schować ją do kieszeni bojówek.

Zabójca skavenów podobnie jak pierwszy tom z cyklu Przygód Gotreka i Felixa, podzielony jest na kilka opowiadań, oddzielonych krótkim wstępem, pochodzącym z Moich podróży z Gotrekiem, autorstwa Herr Felixa Jaegera. Jednak w przeciwieństwie do Zabójcy trolli, tym razem opowiadania tworzą spójną całość, a konsekwencje poczynań bohaterskiej pary i jej zmagań ze szczuroludźmi rosną niczym lawina, doprowadzając do iście epickiego finału.

William King wysłał wprost pod ostrze gotrekowego topora przekrój całego skaveńskiego społeczeństwa. Czytelnikowi dane jest zatem poznać skrytobójców z klanu Eshin, zafascynowanych techniką klanbraci Skryre, mnichów zarazy z klanu Pestilens oraz poganiaczy z klanu Moulder i ich zmutowane pociechy. Jednak głównym przeciwnikiem dwójki bohaterów jest szary prorok Thanquol i jego zaufany – o ile takie słowo istnieje w języku skavenów – sługa Lurk Snitchtongue. Ta ambitna i zabawna para ubarwia przygody krasnoludzkiego zabójcy i jego kompana przez długi czas.

Bohaterowie, bez niepotrzebnych wstępów, już w pierwszym z sześciu opowiadań, przystępują do tytułowego zabijania skavenów. Pazur skavena – pokazuje czytelnikowi pełną niebezpieczeństw, niewygód i niemiłych zapachów pracę kanalarza, bowiem w tak niewdzięczny sposób przyszło zarabiać na podłe piwo Felixowi i Gotrekowi. Choć oddział kanalarzy składają się wyłącznie z wyrzutków społeczeństwa o nader nieciekawej aparycji, którzy z niejednego pieca chleb jedli, z góry wiadomo kto przetrwa w obliczu wielkiego zagrożenia. Opowiadanie wije się wąskimi kanałami, położonymi dwadzieścia stóp pod ulicami Nuln, wiodąc tytułowych bohaterów wprost w intrygę, w którą zamieszany jest wysoki urzędnik dworu hrabiny i jego popiskujący, pokryci futrem przyjaciele. W opowiadaniu tym czytelnik poznaje też brata Felixa, statecznego kupca imieniem Otto.

W związku z typowym sposobem, w jaki Jaeger i Gurnisson zwykli załatwiać urzędnicze sprawy, są oni zmuszeni do zmiany zajęcia i w ten sposób trafiają do gospody Pod Ślepą Świnią, gdzie znajdują zatrudnienie jako ochroniarze. Choć miejsce to jest niewiele bezpieczniejsze od nulneńskich kanałów, charakteryzuje się zdecydowanie przyjemniejszym zapachem i obecnością przedstawicielek płci pięknej, co korzystnie wpływa na życie erotyczne wyższego z awanturników. Posługaczka Elissa, choć młoda i ładna, to jednak tylko niewinny epizod w życiu Felixa, który stworzony został nie tylko do wielkich czynów, ale i uczuć.

Wraz z rozwojem wydarzeń, skaveni, w których istnienie mało kto daje wiarę, stają się coraz bardziej zuchwali. W poszukiwaniu zemsty oraz w pogoni za realizacją swojego wielkiego planu, z ciemnych, śmierdzących kanałów wędrują na powierzchnię, gdzie atakują gospodę w podłej dzielnicy, potem Szkołę Inżynierii, aż wreszcie decydują się szturmować ulice miasta, nie oszczędzając nawet pałacu hrabiny. Szczuropodobne bestie walczą podstępem, z ukrycia i nie cofają się przed użyciem magii, czy tak okrutnej broni, jak zaraza.

Nawet Gotrekowi trudno byłoby walczyć z tak liczebnym i dobrze zorganizowanym przeciwnikiem, gdyby nie jedna ze słabości, cechujących szczuroludzi – obsesyjna ambicja. Tak się składa, że każdy skaven, w ramach dbania o własną pozycję, powinien także zatroszczyć się o losy swych towarzyszy, którzy, jak wiadomo, spiskują za jego plecami. Wzajemne podgryzanie się klanbraci prowadzi do wielu zabawnych perypetii, zdrad i zamieszania. Piżmo strachu tryska często i obficie, a wielki plan prędko popada w ruinę.

Z punktu widzenia erpegowca Zabójca skavenów jest przydatną pozycją. Książka barwnie opisuje Nuln począwszy od zaułków, a skończywszy na pałacu, oraz zwyczaje jego mieszkańców. Podobnie jak w dodatkach do drugiej edycji WFRP, także tutaj mamy do czynienia z ludzką ignorancją, dotyczącą istnienia szczuroludzi, która doprowadza do finału zbliżonego do tego, który został pokazany w Grozie w Talabheim. Z pewnością po takich wydarzeniach nikt w Imperium nie powinien wątpić nie tylko w istnienie, ale także w potęgę skaveńskiego społeczeństwa.

Lektura tej pozycji może być także bardzo pomocna dla osób, które zafascynowane Dziećmi Rogatego Szczura, postanowiły przez kilka sesji zabawić się w odgrywanie skaveńskich Bohaterów Graczy. Skrajny przerost ambicji został bardzo zabawnie pokazany na przykładzie szarego proroka Thanquola, Lurka Snitchtongue’a, Heskita Jednookiego, Izaka Grottle’a, czy Villebrotha Nulla. Sposób myślenia i działania szczuroludzi to spory plus tej książki.

Zabójca skavenów stanowi zamkniętą całość, po książkę może śmiało sięgnąć osoba, która nie ma pojęcia o wcześniejszych dokonaniach Felixa i Gotreka, albo taka, która nie zamierza brnąć przez kilkanaście tomów ich przygód. Jeśli natomiast fan Warhammera postanowiłby zapoznać się tylko z jedną książką, opisującą losy tej najbardziej znanej w Starym Świecie pary, bez wahania poleciłbym mu właśnie Zabójcę skavenów.