Zabójca #2: Machina śmierci

Kim pan jest, panie zabójco?

Autor: Maciej 'Repek' Reputakowski

Zabójca #2: Machina śmierci
Po ostatnim zleceniu i lekkim załamaniu nerwowym tytułowy zabójca odpoczywa pod błękitnym niebem Wenezueli. Sielankowy nastrój kurortu zdobiony wdziękami atrakcyjnej dziewczyny zostaje zakłócony przez nieznanego przybysza. Poczucie paranoi szybko udziela się gringo, który stara się ustalić, kim jest śledzący go mężczyzna. Rozwój wypadków nieubłaganie zmierza ku konfrontacji...

Drugi tom serii Zabójca można by bez szkody dla spójności fabuły i konwencji wydać w jednym albumie z częścią pierwszą. To dobra wiadomość dla tych, którzy polubili brzmienie strumienia świadomości okularnika z karabinem snajperskim. Mężczyzna wciąż wykazuje tendencje do analizowania siebie samego na przemian z tajnikami natury ludzkiej i skłonności człowieka do okrucieństwa. Jego wywody wypadają mniej lub bardziej pretensjonalnie i trzeba je zaakceptować jako nieodzowny element składowy komiksu Matza i Luca Jacamona. Zabójca to bowiem ten typ thrillera, w którym osoba głównego bohatera jest znacznie ważniejsza od obracającej się wokół niego intrygi.

Ta zaś jest szyta grubymi nićmi. Zaniepokojony zabójca czuje, że coś nie gra i chce się wycofać z zawodu. Wcześniej podejmuje się jeszcze jednego zadania zleconego przez swojego mentora, mecenasa De La Streille. W Niewypale przyglądaliśmy się głównemu bohaterowi, gdy siedział przez kilka dni w mieszkaniu, czekając na okazję, by oddać strzał. W Machinie śmierci morderca "rusza w teren" i spędza kilka dni w towarzystwie swojego celu. Zasada narracji pozostaje jednak ta sama – wydarzenia rozgrywające się w alpejskim kurorcie przetykane są rozmyślaniami i wspomnieniami. Opowieść toczy się zatem niejako równocześnie na dwóch płaszczyznach, a teksty w ramkach w połączeniu z rysunkiem nie składają się na tautologiczny przekaz. Napięcie między tymi dwoma warstwami sprawia, że Zabójca wciąga na kilkadziesiąt stron, a po lekturze pozostawia poczucie dobrze spełnionej rozrywki.

Machina śmierci nie jest aż tak interesującym albumem jak Niewypał. Gęsta od napięcia atmosfera, pod wpływem wenezuelskiego i górskiego klimatu, jakby się rozrzedziła. O głównym bohaterze wiemy zaś niewiele więcej, przez co nadal trudno stwierdzić, dlaczego mielibyśmy się przejmować jego historią. I to się musi zmienić, bo nie ulega wątpliwości, że to postać samego zabójcy jest w tej serii najważniejsza.

Odliczanie trwa: w pierwszym cyklu pozostały jeszcze trzy odcinki.