Zabójca #1: Niewypał

Ładuj, celuj i… czekaj

Autor: Maciej 'Repek' Reputakowski

Zabójca #1: Niewypał
Zastanawialiście się kiedyś, czym wypełnia sobie długie godziny oczekiwania podczas realizacji zlecenia płatny zabójca? – takie hasło reklamowe zapowiadało pierwszy tom Zabójcy.

Przyznaję bez bicia: nie bardzo się zastanawiałem. Tego typu tematy nie zmuszają do wysiłku moich synaps. Podobnie nie interesuje mnie, o czym myśli w kąpieli prezydent Polski lub Lady Gaga podczas porannego joggingu (chociaż to ostatnie mogłoby być ciekawe).

Rozmyślania komiksowych czy filmowych płatnych zabójców są zazwyczaj nie tyle nudne, co strasznie banalne w swoim cynizmie. Morderca przeważnie opowiada o tym, że dla niego to tylko zawód, a on sam przynajmniej nie jest hipokrytą, bo wszyscy ludzie na co dzień są brutalni i potencjalnie zdolni do okrucieństwa. Na przykład jedząc zwierzątka lub podkładając świnie swoim sąsiadom.

Niestety, główny bohater komiksu Matza i Luca Jacamona zalicza się do tej kategorii. Siedzi właśnie od dziewięciu dni w wynajętym mieszkaniu i czeka, aż w lokum po przeciwnej stronie ulicy pojawi się jego cel. Bezczynność daje mu się we znaki, więc opowiada o swoim fachu i poprzednich zleceniach, okraszając wywód pseudofilozoficznymi wstawkami i komentarzami odnośnie natury człowieka oraz świata. Szczęśliwie wewnętrzny monolog płynie wartko przez niemal całą opowieść, dzięki czemu sześćdziesięcioczterostronicowy album czyta się szybko.

Czy praca zabójcy jest tak ciekawa jak funkcjonariusza Pierre'a Dragona z RG?

Wartość dość pretekstowej fabuły Niewypału podnoszą dwa motywy. Przede wszystkim postać tytułowego zabójcy, którego personaliów nie możemy być do końca pewni (z pewnością nie jest to kreacja kalibru wspomnianego Dragona). Póki co niewiele jeszcze o mężczyźnie przedstawiającym się jako Sandoval wiemy, ale białe plamy w jego życiorysie zapowiadają interesujące zwroty akcji. Wydaje się, że seria RG została tu przywołana ze względu na podobną konwencję i skupiony na postaciach styl rysunku (choć Jacamonowi daleko do Peetersa). Szczęśliwie historia młodego zabójcy, który zabijania ludzi na zlecenie podjął się niejako przez przypadek, unika typowych dla gatunku schematów.

Rolę drugiej iskierki nadziei pełni człowiek, na którego główny bohater czeka, powoli tracąc panowanie nad sobą. Z dokumentów wynika, że jest zbrodniarzem wojennym z czasów II wojny światowej, którego nie dosięgła sprawiedliwość. Wiele wskazuje na to, że po raz pierwszy w karierze cyngla do wynajęcia przeszłość celu być może będzie miała znaczenie. Jeśli nie – pozostanie niemiły posmak mocnego chwytu, który nijak nie pasuje do prostej, sensacyjnej fabułki.

Podtytuł pierwszego tomu Zabójcy jest dość ryzykowny. Odnosi się do konkretnego wątku fabuły, lecz wystawia również komiks na ironiczny pocisk krytyki. Niewypał jednak na pewno nie jest niewypałem. To raczej przykład tytułu, który może być albo świetny, albo zaledwie dobry. Na wystrzelenie w górę ma w pierwszym cyklu jeszcze cztery odcinki.