11-08-2012 19:53
Z porażek prowadzącego
Odsłony: 6
Zaproponowałem drużynie eksperyment. Kampanię zbliżoną raczej do zbioru opowiadań, niż powieści. Na każdej sesji będą nowe postacie w kolejnych oddziałach wojskowych na Cor (świat Nemezis do Sewedży), różnej rangi, powagi i konwencji.
Na pierwszej, wczorajszej sesji doszedłem do momentu, w którym chciałem wprowadzić typowy dla mnie motyw obnażania zakamarków postaci, które gracze wykoncypowali, poprzez choćby rozmowy z NPC-ami. "Co o tym myśli twoja postać", "z czym ci się to kojarzy" itp. Jest to mój standard: daję preteksty do pokazania graczom, jakie fajne pomysły im wpadły do głów, dzięki czemu reszta uczestników wie, jak się do konkretnych postaci odnosić, a co czasem jest trudne do zrealizowania przez zwykły rolplej.
Ale uznałem: DAMMIT. Robię to zawsze. Czasem po kawałku i subtelnie, czasem bezpośrednio, ale zawsze to wprowadzam. A że gracze bardzo dobrze wiedzą, jak powstają moje sesje (poszli na prelkę, na której o tym mówiłem), naprawdę się boję, że ich zanudzę wałkowaniem tego samego.
Wycięcie planowanej sceny okazało się największą porażką wieczoru. "Czekałem, aż to się pojawi, bo przecież to kurde aure i musi się pojawić". Gracze nawet radzili, jak mogłem ją zaprojektować, by pasowała do wątku głównego. Nie było to zastrzeżeniem jedynym, ale dotyczył każdego gracza i najmocniej roztrząsanym.
Nauka brzmi: czasem warto zaufać pierwszemu geniuszowi i zadać sobie pytanie, dlaczego ci sami ludzie mają ochotę przyjść kolejny raz, i kolejny, i kolejny, by pograć akurat z nami. O ile prowadzący nie powinien zakładać swej wszechzajebistości i nieomylności, nadmiar zwątpienia potrafi zepsuć sesję w niekoniecznie mniejszym stopniu. W końcu osoby nieświadome językowo mówią o nas czasem "mistrzowie gry".
I w wersji feministycznej, by nikt mnie nie oskarżył o nienawiść godną cotamponiektórychjurorów kfentina: W końcu osoby nieświadome językowo mówią o nas czasem "mistrzowie/mistrzynie gry".
Na pierwszej, wczorajszej sesji doszedłem do momentu, w którym chciałem wprowadzić typowy dla mnie motyw obnażania zakamarków postaci, które gracze wykoncypowali, poprzez choćby rozmowy z NPC-ami. "Co o tym myśli twoja postać", "z czym ci się to kojarzy" itp. Jest to mój standard: daję preteksty do pokazania graczom, jakie fajne pomysły im wpadły do głów, dzięki czemu reszta uczestników wie, jak się do konkretnych postaci odnosić, a co czasem jest trudne do zrealizowania przez zwykły rolplej.
Ale uznałem: DAMMIT. Robię to zawsze. Czasem po kawałku i subtelnie, czasem bezpośrednio, ale zawsze to wprowadzam. A że gracze bardzo dobrze wiedzą, jak powstają moje sesje (poszli na prelkę, na której o tym mówiłem), naprawdę się boję, że ich zanudzę wałkowaniem tego samego.
Wycięcie planowanej sceny okazało się największą porażką wieczoru. "Czekałem, aż to się pojawi, bo przecież to kurde aure i musi się pojawić". Gracze nawet radzili, jak mogłem ją zaprojektować, by pasowała do wątku głównego. Nie było to zastrzeżeniem jedynym, ale dotyczył każdego gracza i najmocniej roztrząsanym.
Nauka brzmi: czasem warto zaufać pierwszemu geniuszowi i zadać sobie pytanie, dlaczego ci sami ludzie mają ochotę przyjść kolejny raz, i kolejny, i kolejny, by pograć akurat z nami. O ile prowadzący nie powinien zakładać swej wszechzajebistości i nieomylności, nadmiar zwątpienia potrafi zepsuć sesję w niekoniecznie mniejszym stopniu. W końcu osoby nieświadome językowo mówią o nas czasem "mistrzowie gry".
I w wersji feministycznej, by nikt mnie nie oskarżył o nienawiść godną cotamponiektórychjurorów kfentina: W końcu osoby nieświadome językowo mówią o nas czasem "mistrzowie/mistrzynie gry".
22
Notka polecana przez: Aesandill, Alkioneus, Aravial Nalambar, bohomaz, Cooperator Veritatis, Cubuk, dzemeuksis, Got, Gotlib, Ifryt, jakkubus, kbender, Krzemień, Krzyś, Morel, oddtail, Planetourist, postapokaliptyk, Rapo, Senthe, Squid, Xolotl
Poleć innym tę notkę