Z morskich opowieści: Piraci

Autor: Mateusz 'Umbra' Nowak

Z morskich opowieści: Piraci
W XVII wieku na morzach i oceanach można było uświadczyć masy statków o wszelakich zastosowaniach. Były to między innymi statki wojenne, kupieckie, rybackie i tak zwane statki pirackie. Piratem nazywano przestępcę napadającego na każdy statek, bez względu na jego przynależność państwową czy zastosowanie. Liczył się łup. W dzisiejszych środkach przekazu - literaturze czy telewizji, można spotkać kilka określeń rabusia morskiego. Najpopularniejsze z nich to pirat właśnie i korsarz, gdzie korsarze od tych pierwszych różnili się metodami rabowania. Nie napadali oni na każdy statek, który im się po prostu "nawinął". Podpisywali oni umowę z określonym państwem i zobowiązywali się łupić wyłącznie statki pływające pod wrogą banderą. W zamian za część łupów mogli korzystać z opieki sojuszniczych portów. Korsarze często dochodzili do pokaźnych bogactw i tytułów np. Francis Drake, który otrzymał od królowej Elżbiety tytuł szlachecki.

Mniej popularni w książkach i filmach są bukanierzy i filibustierzy, nazywani także "braćmi wybrzeża". Tworzyli oni wspólnoty mieszkające na wyspach Morza Karaibskiego. Utrzymywali się z polowań na dzikie świnie, napadów, a gdy nadarzała się okazja, brali udział w wyprawach pirackich.


Kodeks piracki

Wszelkie prawa regulujące życie piratów oraz ich wewnętrzne ustalenia zawarte były w pirackich kodeksach i umowach. Początku ich istnienia można szukać w XVI wieku, kiedy rozkwitło korsarstwo skierowane przeciwko Hiszpanii. Ludzi na korsarskie statki rekrutowano w prosty sposób. Do słupów na nabrzeżu przybijano ogłoszenia o zaciągu i choć większość marynarzy była niepiśmienna, korsarscy kapitanowie nigdy nie narzekali na brak chętnych. Jednakże umowy między poszczególnymi rodzajami rabusi morskich różniły się od siebie. Umowy korsarskie były dużo bardziej szczegółowe niż pirackie, brały, bowiem pod uwagę wiele kwestii, którymi piraci nie musieli się przejmować. Większość umów zajmowała się wyraźnym określeniem zasad podziału łupu między załogę oraz oficerów i wchodzących w wypadku korsarzy, w grę właścicieli statku. Wśród bukanierów kodeks funkcjonował jako spisywana karta (stąd znane w literaturze francuskie charte-partie). Zwyczaj umów przetrwał aż do złotej ery, by z czasem stać się spisaniem zasad przyjętych na danym okręcie. Zasady przedstawione poniżej najczęściej powtarzały się w kodeksach i umowach stosowanych na statkach pirackich:
1. Każdy będzie słuchał rozkazów.
2. Kapitan będzie miał 2 udziały, kwatermistrz 1.5, pozostali oficerowie mniejsze.
3. Zdobyty łup należy przekazać kwatermistrzowi, celem wspólnego podziału. Kto ukryje łupy, stchórzy podczas walki, bądź spróbuje uciec z kompanii zostanie mamurowany, bądź ukarany śmiercią.
4. Za utratę członków zostanie wypłacona rekompensata proporcjonalna do wartości utraconej kończyny.
5. Każdy winien trzymać broń wyczyszczoną i gotową do użycia.

Powyższe zasady sygnalizują nam problemy istniejące na pirackich statkach. Piraci mieli kłopoty z dyscypliną, stąd powtarzające się postulaty, by trzymać broń przygotowaną, na wypadek dostrzeżenia łupu, a podczas walki słuchać rozkazów.

Dowódcy piraccy starali się zapewnić dyscyplinę na statkach za wszelką cenę, wiedzieli bowiem, że od ciągłej gotowości bojowej zależały ewentualne sukcesy łupieżcze. Załogi miały wystarczającą ilość powodów do buntu: życie na ograniczonej przestrzeni; marne jedzenie i choroby, dlatego tak ważna była dyscyplina.

Na pewno większość z nas zna przynajmniej niektóre kary stosowane na morzu, najsłynniejszą z nich było przeciąganie pod kilem. Ten znany z książek i filmów sposób wymyślili piraci berberyjscy. Do rąk i nóg skazańca przywiązywano liny. Linę, którą miał przywiązaną do nóg, przerzucano pod dnem i mocowano do kołowrotu na drugiej stronie. Największą torturą nie był brak powietrza, ale rany gwoździ i ostrych muszli przyczepionych do poszycia kadłuba. Normalnymi karami były uderzenia liną lub biczem z dziewięcioma rzemieniami zakończonymi ołowianymi kulkami. Trzeba wiedzieć jednak o tym, iż kapitan, który wydawał takie wyroki, musiał cieszyć się wśród załogi wielkim autorytetem, w przeciwnym razie sam mógł skończyć na rei. Wielu kapitanów ogłaszało kodeksy, w których można było przeczytać o karach za niestosowanie się do reguł panujących na morzu, np., kto wprowadził kobietę na pokład był karany śmiercią, złodziejom golono głowy i smarowano je smołą i pierzem. Za dezercję wieszano na rei lub mamurowano, czyli wysadzano na bezludnej wyspie.


Pirackie obyczaje

Przez wszystkie lata terroryzowania mórz przez piratów, narodziło się wiele obyczajów, które trochę tutaj przybliżę. Najsłynniejszym zwyczajem było wywieszanie "Jolly Rogera" na maszcie. W każdym filmie o piratach powiewa czarna bandera z czaszką i skrzyżowanymi piszczelami. Pierwotnie flaga piracka była czerwona, barwa ta symbolizowała stałą gotowość do przelewu krwi, stopniowo zaczęto używać czerni - koloru śmierci. Na czarno barwiono także żagle, aby były mniej widoczne na tle horyzontu. Na początku XVIII w. pojawił się "Old Roger" - przedstawienie szkieletu z szablą w ręku i piersią przebitą strzałą. Następnie pojawił się "Jolly Roger". Wykorzystywanych motywów było jeszcze wiele, np. szkielet diabła z włócznią i klepsydrą, Jolly Roger ze skrzyżowanymi szablami czy potrójny Roger.

Do zbójeckich obyczajów należało wręczanie tzw. "czarnej plamy". Był to ufarbowany na czarno fragment kartki wydartej z Biblii, a jego wręczenie oznaczało wydany wyrok śmierci. Przy zawarciu braterstwa krwi wykonywano pobratymcze amulety. Wyschnięty kawałek kaktusa był ampułką, do której spływała krew, obu bratających się. Do ampułki wysypywano też szczyptę ziemi, a całość oblepiano woskiem. Jeżeli jeden z "braci" otrzymał od drugiego ten amulet, zobowiązany był wyruszyć mu z pomocą. Na statkach pirackich istniało wiele lubianych i pitych przez załogi napojów, bardzo popularny był tzw. "rum armatni", gdzie mieszano rum z prochem armatnim. Inny lubiany "drink" nazywał się rumfustan, a była to mieszanka piwa, ginu, sherry i ostrych przypraw. Mimo to w czasie wypraw niektórzy kapitanowie zakazywali picia alkoholu, ale na lądzie obowiązywała zasada:, "kto nie pije, ten kapuje". Po wygranych bitwach morskich łupy plamione były krwią, często dosłownie, i nikt nie widział w tym nic zdrożnego.


Bitwa morska

Walka. Bitwa morska kojarzy się ze smrodem prochu i abordażem. Technika stosowana przez piratów była jednak bardziej wyrafinowana. Po wypatrzeniu statku kupieckiego na maszt wciągano wszystkie żagle, a za rufą lądowała kotwica, która zmniejszała prędkość. Uspokajało to załogę statku, który niedługo stawał się piracką ofiarą. Gdy dawano sygnał do ataku, odcinano ciężar i niepozorny okręt nagle przyśpieszał i dopadał zdobycz. Nigdy nie strzelano w burty, gdyż zatopienie statku, przed ograbieniem go mijało się z pirackim celem. Na początku walki najważniejsze było unieruchomienie steru, najśmielszy z napastników wspinał się po poszyciu i niszczył ów ster. Obrońców spędzano z pokładu ogniem z dział, podczas ataku często obrzucano pokład granatami ręcznymi i pociskami zapalającymi. Burty statków handlowych natomiast były często nabijane gwoździami, pokłady polewano tłuszczem i posypywano grochem - napastnicy przewracali się na śliskiej powierzchni. Broniący gromadzili główne siły na rufie, a w koszach na masztach obie załogi umieszczały strzelców wyborowych. Najczęściej jednak bywało tak, iż jeśli piraci wdarli się na pokład, widok zarośniętych i wymachujących szablami rabusiów przerażał tchórzliwą na ogół załogę statków kupieckich, którzy składali wtedy broń, licząc na wykupienie się z niewoli. Rozwińmy jednak wątek bitwy morskiej. Sposób walki na morzu pozostał niezmieniony przez cały okres 1630-1730, choć początkowo pierwsi bukanierzy używali piróg, w których napadali na przepływające w pobliżu statki. Zasadnicze uzbrojenie pirackich okrętów stanowiła artyleria. Piraci starali się jednak stosować ostrzał artyleryjski tak rzadko, jak tylko mogli. Powód był prosty i wspomniany już wcześniej: celne trafienia mogły uszkodzić zdobycz. Taki sposób walki potwierdzają odkrycia dokonane na Whydah. Znaleziono tam o wiele więcej broni abordażowej niż amunicji artyleryjskiej, co dowodzi, iż piraci preferowali abordaż jako sposób walki. Taktyka taka stała jednak wbrew zasadom, według których w wiekach XVI - XIX toczono bitwy morskie. W wieku XVIII artyleria była już głównym elementem określającym siłę bojową okrętu. Zdaniem historyków wojskowości w tym okresie występowało nawet do 200 typów różnych dział. W połowie XVII wieku nastąpiło ujednolicenie artylerii okrętowej. Od tej pory na okrętach najcięższe działa były umieszczane na dolnych pokładach; tam też znajdowały się znane z filmów i ilustracji armaty umieszczone na wózkach, do których obsługi potrzeba było 3 - 4 osób. Piraci nie porywali się na okręty wojenne i starali się tych raczej unikać. Na swe cele wybierali przede wszystkim statki handlowe. Gdy zawiodły już wszystkie sposoby zdobycia łupu bez użycia siły, dochodziło do bitwy.


Galeria sław

Wielu było rabusiów morskich o sławnych nazwiskach. To oni ubarwiają morskie opowieści, dawne bitwy morskie bez ich udziału nie byłyby tak sławne i ciekawe z naszego punktu widzenia. Tak naprawdę, jeśli miałbym opisać ich wszystkich, poświęcając im chociaż parę linijek, tekst, który czytacie byłby cztery razy dłuższy. Poniżej przedstawiam najbarwniejsze postacie pirackiej historii.

Niesłychane sukcesy osiągnął, wspomniany już wcześniej Francis Drake (ok.1540-1596), jedna z najbardziej znanych i barwnych postaci Anglii elżbietańskiej, żeglarz, korsarz i wiceadmirał. W 1567 roku Drake towarzyszył swojemu kuzynowi w rozpoznawczej podróży na morze Karaibskie i do Zatoki Meksykańskiej. Podróż zakończyła się katastrofą, bowiem wściekli Hiszpanie zwabili intruzów w zasadzkę na południe od Veracruz i zniszczyli ich okręty. Drake i Hawkins ledwo uszli z życiem. Od tego czasu Drake z bezgraniczną nienawiścią ścigał katolickich Hiszpanów. Przepłynął on Cieśninę Magellana i splądrował posiadłości hiszpańskie w Peru. Jego wyprawa była czymś w rodzaju przedsiębiorstwa - po powrocie do Anglii za jednego wpłaconego funta wypłacał ich czterdzieści siedem. Łupił Hiszpanów przez dwadzieścia lat, przez co stał się ulubieńcem królowej. W latach 1577-1580 opłynął Ziemię, a w 1587 r. wsławił się rozgromieniem w Kadyksie floty hiszpańskiej, przygotowującej się do wyprawy na Anglię; brał także udział w pokonaniu niezwyciężonej Armady. Po obfitującej w przygody podróży dookoła świata, 26 września 1580 roku "Golden Hind" wpłynął do Portu Plymouth, z którego wyruszył przed blisko trzema laty. 16 lat później, 28 stycznia 1596 roku, w czasie kolejnej wyprawy pirackiej do Indii Zachodnich, zmarł Sir Francis Drake, a jego ciało wrzucono w ołowianej trumnie do Morza Karaibskiego.

Przedstawicielem "złotego okresu" piractwa był znany z okrucieństwa Francois I'Ollonais, o którym opowiadano, że wyrywał serca jeńcom i gryzł je na oczach reszty. Prowadzone przez niego walki nie ograniczały się do morza, potrafił on poprowadzić swoje oddziały przez dżunglę i zaskoczyć niczego niespodziewających się mieszkańców. Jedna z rzeczy, którymi na pewno by się dziś nie pochwalił, to sposób, w jaki skończył - w czasie jednej z wypraw schwytali go Indianie, rozerwali na strzępy, a zwłoki spalili.

Najsłynniejszym jednak piratem był owiany złą sławą Edward Teach, zwany "Czarnobrodym". Gęstą brodę zaplatał w warkoczyki, pod kapelusz wkładał zapalone lonty. Uzbrojony był zawsze w szablę, trzy pary pistoletów, kilkanaście noży poutykanych za cholewami i pasem. Teach był psychicznie chory, żenił się 14 razy, publicznie oddawał kompanom swoją młodą żonę, od czasu do czasu strzelał do swoich ludzi - twierdził, że musi czasem zabić któregoś z oficerów, inaczej załoga nie będzie go szanować. Podobno zmusił kiedyś jeńca do zjedzenia własnych warg, kiedy ten odmówił ujawnienia miejsca ukrytego skarbu. W 1718 dwa angielskie okręty wojenne, pod wodzą porucznika Roberta Maynarda, zablokowały Czarnobrodego w pewnej zatoce. Teach został zaatakowany przez porucznika Maynarda, Czarnobrodego zastrzelił amerykański marynarz nieczekający na wynik walki. W swojej ostatniej bitwie otrzymał dwadzieścia pięć ran, a po śmierci ucięto mu głowę i zatknięto ją na bukszprycie zwycięzców.