Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson

Autor: Olga 'Kitiara' Rostkowska

Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson
Brandon Sanderson jest autorem święcącym ostatnio spore sukcesy w Stanach Zjednoczonych – został m.in. wybrany do dokończenia ostatniego tomu Koła czasu zmarłego niedawno Roberta Jordana. Polscy Czytelnicy znają go jak do tej pory jedynie z rewelacyjnego Elantris, które jednak poza zebraniem świetnych ocen recenzentów nie odbiło się szerszym echem. Na szczęście, MAG wydał ostatnio Z mgły zrodzonego – pierwszy tom trylogii noszącej w Polsce nazwę Ostatnie Imperium.

Pierwsze, co zwraca uwagę, to jakość wydania. O ile estetyka ilustracji na okładce może być po prostu kwestią gustu, to już na pewno nie jest nią umieszczenie na tylnej okładce raczej mylnego i niebyt zachęcającego opisu. Na krytykę zasługuje również tłumaczenie i korekta – błyskotliwy, wciągający język autora, tak dobrze widoczny w Elantris, zostaje wręcz okaleczony (czego kulminacją jest jednorazowe przetłumaczenie pseudonimu jednego z bohaterów, Spooka, jako 'Upiorek', normą są też fragmenty dialogów 'wtopione' w opisy). Pomijam fakt, że w moim egzemplarzu książki brakowało kilku kartek – może być to błąd drukarni.

Z mgły zrodzony jest historią człowieka, który realizuje szaleńcze marzenie obalenia nieśmiertelnego władcy. Nie ma zbyt wiele do dyspozycji: własną charyzmę, odrobinę magii, grupę równie wizjonerskich jak on przyjaciół oraz rzesze pozbawionych woli walki niewolników. Zmagania Kelsiera – tak bowiem nazywa się główny bohater, tytułowy Zrodzony Z Mgły – obserwujemy z perspektywy Vin, drobnej złodziejki, która okazuje się być kimś więcej niż tylko zwykłą dziewczynką. Jak widać, mamy do czynienia ze znanymi motywami – w połączeniu jednak z unikalnym światem i świetną, żywą fabułą otrzymujemy oryginalną, wciągającą na wiele godzin historię.

W książce nakreślony jest świat, który po millenium pod rządami Ostatniego Imperatora – istoty uznawanej za swojego rodzaju boga – coraz bardziej degeneruje się. Z nieba spada popiół, rośliny hodowane są dzięki niewolniczej pracy, a rzekomy błękitny kolor nieba uznawany jest za legendę. Tymczasem w stolicy Ostatniego Imperium, Luthadelu, szlachta bawi się na balach i snuje swoje polityczne gierki, co i rusz uciekając się do umiejętności przenoszonej wraz ze szlachecką krwią – Allomancji, czyli magii metali. Zdecydowanie najbardziej fascynującym tworem Sandersona są jednak Inkwizytorzy – praktycznie nieśmiertelni kapłani, władający magią lepiej niż ktokolwiek inny, wzbudzający swym upiornym wyglądem i wielką władzą postrach nawet w butnej szlachcie.

Podczas czytania Z mgły zrodzonego nie mogłam pozbyć się skojarzeń z Trylogią Kusziela Jacqueline Carey. Pozycje te łączy akcja oparta na intrydze, okraszona niezwykłymi umiejętnościami głównych bohaterów i osadzona w dopracowanym do najdrobniejszego szczegółu świecie – w książce Sandersona znajdziemy jednak nieco więcej akcji oraz naprawdę widowiskowych scen walki (magicznej, a jakżeby inaczej). W obu jednak wypadkach ważna jest przyjemność odkrywania kolejnych tajemnic zarówno uniwersum, jak i samej fabuły – a kolejne niespodzianki potrafią naprawdę przykuć Czytelnika do kart książki.

Z mgły zrodzony jest świetnie napisaną książką fantasy, przeznaczoną dla miłośników magii, intrygi i przygody. Nie rości sobie pretensji do intelektualnej głębi – z założenia ma być po prostu dobrą rozrywką. Unikalny, oryginalny świat, wyraziści bohaterowie i wartka akcja to zalety, które powodują, że książkę Brandona Sandersona naprawdę warto przeczytać – nawet pomimo średniej jakości wydania. Niestety, nie wiadomo jeszcze, czy Wydawnictwo MAG planuje wydanie kolejnych tomów trylogii – Studnię Wstąpienia i nieukończonego jeszcze Bohatera wieków.