» Recenzje » Ymar - Magdalena Maria Kałużyńska

Ymar - Magdalena Maria Kałużyńska

Ymar - Magdalena Maria Kałużyńska
Będąc nałogową czytelniczką, siłą rzeczy obserwuję rozmaite trendy obowiązujące w literaturze. Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, iż nadeszła moda na łączenie rozmaitych, czasem zdawałoby się zupełnie do siebie nieprzystających gatunków. Coraz rzadziej można spotkać klasyczny kryminał czy też powieść sensacyjną, królują natomiast mniej lub bardziej wymyślne mieszanki. Niestety często efektem takich eksperymentów są książki zupełnie niestrawne, rzadziej pozycje w miarę interesujące, natomiast prawdziwymi białymi krukami bywają powieści wybitne. Ymar Magdaleny Marii Kałużyńskiej plasuje się pomiędzy dwoma ostatnimi przypadkami. Autorce, która bazując na konwencji horroru, wplotła w nią elementy zaczerpnięte z kilku innych gatunków, udało się stworzyć rzecz może nie na miarę literackiego Nobla, lecz wielce ciekawą.

Fabuła zaczyna się na pozór standardowo. W starej kamienicy znalezione zostaje zmasakrowane ciało młodej kobiety. Dla wezwanego na miejsce zdarzenia inspektora Aleksandra Wojciechowskiego i jego asystenta Michała Smolika miało to być kolejne, zwykłe, choć rozgrywające się w drastycznej scenerii śledztwo. Lecz bardzo szybko obaj panowie przekonają się, iż to sprawa znacznie bardziej skomplikowana, niż się na pierwszy rzut oka wydawało. I ani wieloletnie doświadczenie inspektora, ani wiedza techniczno-informatyczna jego towarzysza nie przygotowały ich na fakty, z którymi przyjdzie im się zetknąć, na wydarzenia rozgrywające się na wielu płaszczyznach, na intrygę, która przekracza momentami zdolność ich pojmowania. Przekonają się, iż by odkryć przyczynę morderstwa, będą musieli stawić czoła siłom, których istnienia nie podejrzewali nawet w najgorszych koszmarach, a które źródło swe mają w zamierzchłej przeszłości. Zagadka goni zagadkę, a kolejne, zdobywane z wielkim trudem informacje miast zbliżyć do rozwiązania, wikłają sprawę jeszcze bardziej.

Czytelnik zaś jest na równi z policjantami zagubiony. Pierwsza część książki wydaje się chaotyczna – wydarzenia obserwujemy oczami rozmaitych bohaterów, zarówno tych pierwszoplanowych, jak i pojawiających się na kartach powieści jedynie przelotnie. A są to relacje dość pobieżne, jakby postacie posiadały wiedzę nam niedostępną, jakbyśmy dostawali jedynie niektóre, losowo wybrane fragmenty historii. Po kilkunastu przeczytanych stronach zaczęłam się wręcz zastanawiać, czy aby nie trafił mi się wadliwy egzemplarz, w jakim przez pomyłkę zabrakło sporych partii tekstu. Po kolejnych uczucie zagubienia narastało, wzbogacone dodatkowo o déjá vu, gdy pewne opisy zaczęły się powtarzać w minimalnie tylko zmienionej formie. Lecz szybko przekonałam się, iż jest to zabieg zamierzony i drobiazgowo przemyślany. Kałużyńska z zegarmistrzowską precyzją konstruuje intrygę, świadomie wprowadzając mnogość wątków i miejsc, przeskakując w czasie i przestrzeni. To proza mająca drugie, a nawet trzecie dno. Rozgrywka z czytelnikiem, któremu podsuwa się kolejne tropy, a on na ich podstawie tworzy własną interpretację wydarzeń, by za moment przekonać się, że został zwiedziony – i do samego końca nie będzie pewien, co jest prawdą, co ułudą, które fakty ujęte w fabule miały rzeczywiście miejsce, które były jedynie podszeptami wyobraźni bohaterów (lub jego samego) i czy właściwie zinterpretował zamierzenia autorki. Zaiste – fikcja literacka!

Kałużyńska umiejętnie żongluje konwencjami, nie poprzestając tylko na literaturze, lecz odwołując się również do rozmaitych gatunków filmowych. Poczynając od powieści grozy, nieco w stylu Stephena Kinga (zresztą do fascynacji jego prozą autorka oficjalnie się przyznaje), poprzez klasyczny kryminał, współczesną powieść obyczajową (momentami wręcz stylizowaną na artykuły rodem z brukowca), na thrillerze paranormalnym niczym z Archiwum X kończąc. A wszystko to doprawione jakże ostatnio modnymi wątkami metafizycznymi. Niestety te fragmenty tekstu wypadają najsłabiej. Podniosły, oniryczny ton, stylizowany na mitologiczną przypowieść, stanowi dysonans w konfrontacji z pozostałymi partiami tekstu pisanymi na wskroś współczesnym językiem. Nie na tyle jednak, by zepsuć przyjemność lektury.

Równie przemyślani jak fabuła są i bohaterowie. Przypuszczam, iż konstruując ich, Kałużyńska świetnie się bawiła, przyjmując wpierw pewne archetypiczne wyobrażenie, które następnie w nieco przewrotny sposób transformowała. Inspektor Wojciechowski kojarzy się w pierwszej chwili ze zgorzkniałym gliniarzem rodem z czarnego kryminału – cyniczny, doświadczony, ze spapranym życiem osobistym, człowiek, który wiele przeszedł i którego nic już nie jest w stanie zaskoczyć. I ów „policjant doskonały” będzie musiał stawić czoła demonom swej przeszłości (czy może raczej – przyszłości), a przy okazji okaże się i uroczo nieśmiały i nieco staroświecki, zaś jego brak wiedzy o zawiłościach Internetu stanowi źródło humoru. Szczególnie dla Michała Smolika. Młody technik policyjny, marzący o stanowisku patologa sądowego, traktuje swego przełożonego początkowo z pewnym dystansem, lecz ich relacje szybko zmieniają się w typowo koleżeńskie, choć wciąż opierające się na związku „mistrz-uczeń”. Inspektor zwraca się nawet do swego asystenta ironicznym „drogi Watsonie”. Prowadzące śledztwo trio dopełnia doktor Agata Chomrzan przypadkowo wplątana w sprawę. To pracoholiczka ze słabością do słodyczy i lekkim feministycznym zacięciem, umiejąca z dystansem spojrzeć i na śledztwo i na mężczyzn, z którymi przyjdzie jej współpracować. No i jest oczywiście Ewa (czyli zwłoki), która odegra w powieści rolę dużo bardziej znaczącą, niż corpus delicti. Zaś za plecami głównych bohaterów, niczym złowrogi cień, czai się tajemniczy ksiądz Kliwen – spiritus movens wszystkich wydarzeń.

Największą siłą Ymar są dialogi, które zajmują większość tej książki. Świetnie skonstruowane, dynamiczne, umiejętnie budują nastrój. Na ich podstawie rysują się również sylwetki bohaterów, gdyż każdy z nich przemawia w charakterystyczny dla siebie sposób. Co ciekawe – ta sama osoba w zależności od rozmówcy potrafi zmienić nieco sposób prowadzenia wywodu. Inspektor Wojciechowski w rozmowach z Michałem przemawia z pozycji doświadczonego mentora wprowadzającego swego ucznia w tajniki służby policyjnej (a ten rewanżuje mu się wiedzą informatyczną i wówczas to Aleksander jest pilnym słuchaczem). Natomiast szermierka słowna inspektora z doktor Agatą skrzy się ironią i dowcipem, wzajemne docinki i przekomarzania tej dwójki, momentami z lekkim erotycznym podtekstem, budzą mimowolny uśmiech, równoważąc w ten sposób dramatyczne partie tekstu.

Ymar to książka, która spełnia wszystkie warunki wciągającej lektury. "Śmieszy, tumani, przestrasza" w precyzyjnie odmierzonych proporcjach i aż do ostatniej strony pozostawia czytelnika niepewnym zakończenia. Lecz nade wszystko – intryguje!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
1
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ymar
Autor: Magdalena Maria Kałużyńska
Autor ilustracji: Dariusz Kocurek
Wydawca: Fox Publishing
Data wydania: 1 października 2010
Liczba stron: 248
Oprawa: miękka
Format: 130 x 200 mm
ISBN-13: 978-83-930452-0-4
Cena: 28,90 zł



Czytaj również

Komentarze


~Magdalena Kałużyńska

Użytkownik niezarejestrowany
    imię moje
Ocena:
+2
Wszystko okej, naprawdę. Recenzja niesamowita. Zgrzytnęło mi tylko jedno - mianowicie pierwsze imię autorki książki. Ja mam na imię Magdalena, w tytule recenzji stoi jak byk: MAŁGORZATA. Uprzejmie proszę o zmianę na poprawne imię. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za zawracanie głowy Redakcji.

MAGDALENA Maria Kałużyńska
03-11-2010 16:14
Scobin
   
Ocena:
0
To ja przepraszam za błąd! Teraz już poprawione.
03-11-2010 17:43
~Magdalena Kałużyńska

Użytkownik niezarejestrowany
    imię moje cz. II
Ocena:
0
Bardzo dziękuję za szybką reakcję. Pozdrowienia. Magda
03-11-2010 18:45
~wicked

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dysonans między współczesnym językiem a "mitologiczną przypowieścią" to, wydaje mi się, jak najbardziej celowy zabieg. Zresztą wcale nie odczuwam, że coś mi w tym zgrzyta. Powiem więcej, bardzo lubię takie kontrasty.
Dla mnie ta powieść jest jak najbardziej horrorem, żadną tam kompilacją gatunków i konwencji. Wiadomo, że każda historia musi być osadzona na jakimś gruncie. Horror to nie krew, duchy lub potwory od pierwszego akapitu do ostatniego.
03-11-2010 23:22
baczko
   
Ocena:
0
@Magdalena Kałużyńska

Przepraszam - ja wrzucałem recenzję i tak mi się jakoś omsknęło ;/
04-11-2010 10:19
38350

Użytkownik niezarejestrowany
    imię moje cz. III
Ocena:
0
@wicked:
Bardzo dziękuję za opinię. Podzielam również Twoje zdanie dotyczące horroru. Nadal uważam, że Maja napisała bardzo dobrą recenzję. A zgrzyty... cóż. Każdemu Odbiorcy zgrzyta w tej książce coś innego :). Pozdrawiam.

@baczko
Już wszystko okej. Nie było tematu :). Serio-serio.
04-11-2010 12:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.