» Recenzje » X-Men: Bunt mutantów

X-Men: Bunt mutantów


wersja do druku

Tacy sami, a mutant między nami

Redakcja: Balint 'balint' Lengyel

X-Men: Bunt mutantów
W ostatnich latach na rynek i stoły graczy lądują całe rzesze superbohaterów. W większości przypadków to gry skierowane do szerokiego grona odbiorców i X-Men: Bunt mutantów nie jest w tej materii wyjątkiem.

Kto miał przynajmniej trochę kontaktu z X-Menami ten wie, o co z grubsza się rozchodzi w całym rozgardiaszu. Dla przypomnienia – profesor Xavier założył specjalny instytut na pierwszy rzut oka sprawiający wrażenie szkoły dla dzieci bogaczy. W praktyce roztoczył opiekę nad osobami o niezwykłych umiejętnościach i uformował grupę X-Men, walczącą ze złoczyńcami. W członków tejże grupy wciela się od 1 do 6 graczy, którzy wspólnie realizują kolejne misje i mierzą się z superłotrami uniwersum Marvela.

Zajrzyjmy do pudełka, mieszczącego sporo dobroci – wyróżniają się zwłaszcza karty w dwóch rozmiarach, kilkadziesiąt znaczników, zestaw 12 kości, znaczniki bohaterów i składany z trzech części Blackbird, transporter X-Menów. Bez ostatniego z wymienionych elementów spokojnie można by się było obejść, bo "mutancką" otoczkę zapewniają komiksowe ilustracje. Szczególnie ładne i klimatyczne są te z kart, nieco gorsze zaś trafiły na znaczniki postaci. Niemniej zestaw prezentuje się zupełnie przyzwoicie i przykuwa uwagę fanów komiksowych X-Menów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Na początku zabawy każdy z graczy wybiera jednego z aż szesnastu mutantów, kładąc jego karty postaci i wsparcia przed sobą. Pozostaje jeszcze rozstawienie pozostałych elementów i wybranie jednej z ośmiu intryg, czyli scenariuszy, których postęp będzie naszym celem w trakcie zabawy. Intrygi różnią się poziomem złożoności i trudności.

Intrygi składają się z szeregu rund, rozgrywanych wedle tego samego porządku. Najpierw uczestnicy przydzielają znaczniki swoich mutantów do jednej z trzech kart szkoły (pozwalają natychmiast uleczyć rany), talii kontynentu (zakryte misje, które odsłaniamy dopiero po przydzieleniu do nich postaci) lub odkrytych wcześniej misji kontynentalnych.

W fazie misji uczestnicy kolejno rozgrywają zadania, do których przydzielili mutantów. Na kartach znajduje się do kilku rzędów symboli i każdy taki rząd obrazuje osobny cel misji, choć to tylko iluzja, bo nawet opisy całych misji są lakoniczne i trudno wczuć się w herosów niwelujących zagrożenie ze strony adwersarzy. Niemniej aby spełnić któryś z celów, gracz bierze cztery kości wskazane na karcie jego mutanta (plus ewentualne dwie pomocnicze, jeśli wspiera nas współgracz) i rzuca nimi. Pożądane rezultaty może od razu przenieść na kartę, a pozostałe maksymalnie dwukrotnie przerzucić. Jeśli w ten sposób udało się zebrać wszystkie symbole z danego rzędu, to przysłania go osobnym znacznikiem. Po zrealizowaniu każdego celu z karty, misję uznaje się za zakończoną, a gracze otrzymują natychmiastowy profit.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Po rozpatrzeniu wszystkich misji przychodzi czas na wzrost zagrożenia o tyle pól, ile ikonek wykrzyknika znajduje się na kartach misji. Potem odkrywamy karty misji z talii kontynentów. W kolejnym kroku dociągamy kartę zagrożenia z poziomu wskazanego na torze zagrożenia (zielone, żółte i czerwone) – są to sentinele dołączane do misji (i tym samym zwiększające liczbę celów wymaganych do zaliczenia zadania) lub wydarzenia do natychmiastowego rozegrania, jak np. odkrycie nowej karty czy otrzymanie obrażeń. Następnie gracze przechodzą do kolejnej rundy. 

Sukcesy w trakcie misji przyczyniają się do postępu danej intrygi; skutkują dodaniem do gry misji fabularnych lub kart odpraw, które mogą wprowadzać nowe zasady i cele związane z rozgrywaną intrygą. Na końcu rozgrywki czekają nas ostateczne starcia, czyli dłuższe i bardziej wymagające finałowe bitwy. Triumf w takim pojedynku oznacza zwycięstwo całej drużyny mutantów. Z kolei przegrać można na parę sposobów – kiedy wszyscy zostaną wyeliminowani podczas ostatecznego starcia, poziom zagrożenia przekroczy wartość "15" lub wyczerpie się talia czerwonych kart zagrożenia.

Osią zabawy są misje, których wypełnianie powoduje postęp fabuły i to bodaj najjaśniejsza strona gry. Intrygi z X-Men: Bunt mutantów nie zapiszą się złotymi głoskami w planszówkowo-komiksowych annałach, o tym nie ma mowy, jednak te krótkie, fabularyzowane wstawki w połączeniu z komiksowymi ilustracjami wypadają jak najbardziej na plus. Niby to tylko zrębki fluffu i drobne modyfikacje celów w trakcie zabawy, ale wystarczające, aby wśród niedzielnych graczy rozbudzić zainteresowanie tytułami w większym stopniu stawiającymi na narrację. To dobrze, bo mechanicznie X-Men: Bunt mutantów nie rozpieszcza.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nie bez przyczyny we wcześniejszych akapitach nie doszło do szczegółowego opisywania rodzajów zadań i złożoności potyczek, ponieważ wszystkie działania podejmowane w grze sprowadzają się do rzucania i przerzucania kości, celem zebrania odpowiednich symboli na ściankach. W instrukcji wprawdzie podano, że czerwone kości odpowiadają za walkę, żółte reprezentują moce, a niebieskie wiedzę i pracę zespołową, ale jaki sens ma takie rozróżnienie, skoro podczas misji jedynie turlamy i wykonujemy przerzuty niepożądanych wyników? W dodatku gdy większość zadań opisanych jest tylko nazwami?

Znaczna część misji niesie za sobą również negatywne konsekwencje w przypadku pechowego rzutu kością, jednak większość aktywności w grze i tak sprowadza się do wybrania celu, turlania i przerzutów. Przez to też zawiodą się fani herosów, ponieważ każdy z nich posiada na starcie zestaw czterech kości (kombinacja trzech kolorów) i umiejętność specjalną, najczęściej też odwołującą się do modyfikowania rzutu lub konkretnego symbolu na ściankach. Nie ma znaczenia kim gramy, ani z jakimi mutantami tworzymy drużynę, przez co obecność aż 16 X-Menów błyskawicznie przestaje robić wrażenie. W trakcie zabawy co prawda uzyskujemy – np. dzięki treningom w szkole – żetony specjalne albo atuty z talii mutantów, lecz w dalszym ciągu sednem gry są kości, które można przerzucać w najlepsze. Dużo zależy od szczęścia w kościach, za mało zaś od pomyślunku gracza czy zdolności – predefiniowanych lub nabytych – herosa.

X-Men: Bunt mutantów przy otwieraniu pudełka i wertowaniu ponad 20-stronicowej instrukcji obiecuje więcej niż faktycznie dostarcza. Niestety miłośnicy mutantów nie będą najszczęśliwsi, ponieważ ich pupile nie wnoszą do gry nic szczególnego, nie różnią się od siebie, a monotonia i powtarzalność mechaniki nie zachęcają do dłuższego obcowania z produkcją. To w gruncie rzeczy bardzo prosta zabawa z optymalizowaniem rzutów kośćmi celem zgromadzenia odpowiednich kombinacji symboli. Fajnie, że twórcy zdecydowali się urozmaicić zabawę fabularyzowanymi wstawkami i mimo ogólnej prostoty nieco rozbudować i wydłużyć finałowe starcia z bossami. Tyle że część pobocznych elementów mechaniki wywołuje wrażenie zaimplementowanych na siłę, z myślą o przyciągnięciu bardziej zaawansowanych planszówkowiczów do produkcji ewidentnie adresowanej do okazjonalnych graczy.
 

Plusy:

  • komiksowe ilustracje
  • fabularyzowane karty
  • finałowe starcia są bardziej złożone niż misje

Minusy:

  • turlanie i przerzuty, turlanie i prze…
  • jednakowi mutanci
  • wysoka powtarzalność rozgrywek

W artykule wykorzystano zdjęcia ze strony wydawnictwa Rebel.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
4
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: X-Men: Bunt mutantów
Typ gry: kooperacyjna
Projektant: Richard Launius, Brandon Perdue
Wydawca oryginału: Fantasy Flight Games
Wydawca polski: Rebel
Data wydania polskiego: kwiecień 2021
Liczba graczy: od 1 do 6
Wiek graczy: od 14 lat
Czas rozgrywki: 60-120 min
Cena: 199,95 zł
Mechanika: Cooperative Game, Dice Rolling, Solo / Solitaire Game
EAN: 5902650615311



Czytaj również

Fallout Shelter
Budujemy nowy schron, jeszcze jeden nowy schron…
- recenzja
Arkham Horror
Wędrówki w mroku...
- recenzja
Odjechane Jednorożce: Bez cenzury
Konie w galopie?
- recenzja
Marvel: Rękawica Nieskończoności
List miłosny do Thanosa
- recenzja
Zona: Sekret Czarnobyla
Zona wzywa!
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.