Wyzwanie książkowe 2013 - Tygodnie #33 i #34
W działach: Wyzwanie książkowe, Książki | Odsłony: 196Wracam po tygodniowej Zlotowej przerwie z podwójną notką – nie oznacza to, że przeczytałem jakąś makabrycznie dużą ilość książek (no bo w końcu co Zlot, to Zlot), ale coś tam udało mi się przeczytać. Szczególne podziękowania dla siedmiogodzinnej podróży pociągiem (z przesiadkami) relacji Radom-Żywiec.
Drozdy. Posłaniec śmierci – Chuck Wendig, Akurat 2013
Druga część przygód Miriam Black – dziewczyny przewidującej momenty śmierci osób, których dotknie. Jest nieznacznie lepsza od pierwszego tomu.
W czym? Autor pokazuje nieco więcej z przeszłości głównej bohaterki, przenosi też ciężar fabularny na inne postacie. Pojawia się także zaczątek metafabuły (choć jej jakość na chwilę obecną jest wątpliwa), wykraczający poza irytujące i nic nie znaczące wizje (które, niestety, także się pojawią, choć część z nich wnosi też coś do fabuły).
Niestety, w tej skądinąd niezłej powieści sensacyjnej, Wendig powtarza również cały pakiet wad poprzedniej części. Największą z nich jest całkowita uległość silnej i niezależnej Miriam w stosunku do niektórych, przypadkowo wybranych mężczyzn – nagle zmienia się zwyczajnie w bezwolną kukłę, która daje się sterować innym. Można także znaleźć pomniejsze luki fabularne i irytujące zachowania w relacji Miriam-Louis.
Ambasadoria – China Mieville, Zysk i S-ka 2013
Nieco zawiedziony Miastem i Miastem odpuściłem sobie Krakena (zerkając na opinie to było całkiem słuszne podejście) – ale entuzjastyczne recenzje Ambasadorii za granicą skłoniły mnie do dania Mieville'owi jeszcze jednej szansy. A to okazało się bardzo słuszne.
Ambasadoria to ponownie Mieville, w którym zakochałem się podczas lektury Dworca Perdido, zachwycający przedstawionym światem i zachodzącymi w nim relacjami – szczególnie sporo miejsca autor poświęca filozofii języka, odwołując się między innymi do teorii Sapira i Whorfa. To także książka o kontakcie, który wydaje się niemożliwy, o próbach przełamania barier porozumienia, co bardzo pachnie mi Ursulą K. Le Guin (która, skądinąd, bardzo tę powieść chwali).
To pierwsza od dawna książka, którą jestem naprawdę i entuzjastycznie zachwycony – jej specyficzny worldbuilding, kwestie językowe oraz swoista wariacja na temat ostatniego przylądka cywilizacji (coś może jak Dziki Zachód kosmosu?) całkowicie mnie przekonał.
Osama – Lavie Tidhar, MAG 2013
Oj, to książka, która na pewno będzie zaszufladkowana i która na pewno sprawi problemy recenzentom (w tym także i mi). Pokręcona, dziwna, igrająca z czytelnikiem wizja alternatywna.
W porównaniach do Tidhara przy Osamie pojawiają się nazwiska Dicka (szczególnie Człowiek z Wysokiego Zamku), Kafki – i jest w tym wiele słuszności, ponieważ ten kryminał-thriller-wizja alternatywna czerpie sporo z twórczości obu pisarzy, zaczynając od paranoi i wszechobecnego i światowego układu/spisku po nieciągłą(?) rzeczywistość i poczucie całkowitego niezrozumienia zachodzących wydarzeń przez głównego bohatera. Sam Tidhar mówi, że to niejako (także) opowieść o nim i jego żonie, przekazuje też w niej swoje pasje podróżnicze.
Sam mam trudny orzech do zgryzienia z tą powieścią – podobnie jak z większością twórczości Dicka – doceniam co zrobił autor, szanuję kunszt i pomysły, podobają mi się rozmaite smaczki, ale po przeczytaniu całości nie jestem pewien czy wiem co przeczytałem. A to poczucie dyskomfortu, za którym nie przepadam.
Poza tym: to jedna z najbardziej intrygujących książek z UW i na pewno jedna z lepszych literacko.
Cytat tygodnia:
Był sobie facet zwany Joe, który pracował jako detektyw. Tym, co go podtrzymywało w istnieniu, co pozwalało mu wytrwać w ramach tej osobowości, było pytanie.
Osama, Lavie Tidhar