Wyzwanie książkowe 2013 - Tydzień #51
Odsłony: 192Bodaj drugi raz w tym roku notka ukazuje się w czwartek - z okazji Bożego Narodzenia pozwoliłem sobie na mała obsuwę. Nadeszły bezśniegowe Święta, a moje lektury są całkowicie nieświąteczne – czyli zgrały się z pogodą.
Teorie literatury XX wieku. Podręcznik - Anna Burzyńska, Michał Paweł Markowski, Znak 2009
Książka, którą musiałem przeczytać, żeby zabrać się w końcu za nieszczęsną prezentację licencjacką. Przyznaję, że nie czytałem od deski do deski, teorie, które mnie nie interesowały zwyczajnie olewałem po kilku stronach – jak strukturalizm, (częściowo) semiotykę czy dekonstrukcję; dalej nie cierpię De Saussure'a.
Książka bardzo napakowana wiedzą – mnóstwo przypisów, bibliografie są niejednokrotnie olbrzymie, autorzy próbują przekazać coś poza suchymi teoriami (osadzenie ich w kontekście, krytykę, przedstawienie alternatyw). Jednocześnie próg wejścia w niektóre z bardziej naukowych (i mało praktycznych) rozdziałów jest dość wysoki – wypadałoby znać sporo filozofii (zarówno klasycznej jak i XX-wiecznej) i terminów naukowych. A że znaczna część opisywanych nurtów przenika przez /oddziałuje/zaprzecza/pożycza od siebie, to umiejętność budowanie sporej i skomplikowanej mapy myślowej jest mile widziana. Po lekturze całości wydaje mi się, że lepiej zacząć zapoznawanie się z teoriami literaturoznawczymi choćby od Wikipedii, gdzie łatwiej można poruszać się pomiędzy terminami i klasyfikacjami, a po tę książkę sięgnąć po ogarnięciu podstaw.
Prawdopodobnie w 2014 sięgnę po kolejne pozycje z tej działki, co napawa mnie niesamowitą radością czytelniczą.
Regulamin tłoczni win – John Irving, Prószyński i S-ka 2006 (Kindle)
To z kolei dość mocna obyczajowa powieść, w której jednym z głównych motywów jest aborcja – kwestia jej słuszności oraz dostępności dla kobiet. Rzecz dzieje się w pierwszej połowie XX wieku, kiedy jest ona całkowicie nielegalna i wykonywana pokątnie, przez byle kogo, co kończy się dużą śmiertelnością pozabiegową. Młody lekarz, Wilbur Larch, odmawia wykonania takiego zabiegu, wskutek czego jego pacjentka udaje się do "specjalisty" i umiera. Z tego powstaje jeden z najsilniejszych argumentów za aborcją w powieści: dlaczego lekarz, który wie co i jak robić, ma się bawić w Boga i pozwalać, aby kobiety umierały, ponieważ on nie chce im pomóc kiedy tego chcą? Ten argument kontruje się jednym zdaniem wychowanka Larcha – dziecko/płód żyje, ma duszę. Całość niezwykle pięknie mówi też o miłości – nie tylko tej kobiety do mężczyzny, ale i ojcowskiej oraz przyjacielskiej.
Poza tym Irving świetnie przedstawia pewien miłosny trójkąt i to, co z niego wynika, przedstawia obyczajowość tamtych czasów (kwestia m.in. kin dla zmotoryzowanych, traktowania Afroamerykan). Jednak tym, co uwielbiam u Irvinga, jest jego sposób prowadzenia narracji – płynne przechodzenie od postaci do postaci, swobodne przemieszczanie w czasie i przestrzeni opisywanych wydarzeń bez powodowania chaosu czy wręcz pewna niedbałość narracyjna, dzięki której nigdy nie wiedziałem, czy wydarzy się coś ważnego czy następne kilkadziesiąt stron to będzie opis wspomnień któregoś z bohaterów.
A za jakiś czas powinienem zabrać się w końcu za najsłynniejszą powieść tego autora – The World According to Garp.
Cytat tygodnia:
Można to nazwać, jak kto chce – płodem, embrionem, skutkiem zapłodnienia – ale bez względu na nazwę, to żyje. A przerwanie życia – znów bez względu na to, jak je nazwiemy – jest zabijaniem.
John Irving, Regulamin tłoczni win