» Recenzje » Wyznawcy płomienia - Graham Masterton

Wyznawcy płomienia - Graham Masterton


wersja do druku

Czyli czemu do książek nie ma soundtracków

Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Wyznawcy płomienia - Graham Masterton
"Jak ja lubię Mastertona!" – czasem muszę sobie tak powtarzać, czytając kolejne jego dzieło. Potrafi załamać czytelnika sztampą. Tym razem jednak mile mnie zaskoczył. Dawno już nie czytało mi się jego książki tak dobrze. Wyznawcy płomienia naprawdę pozwolili mi znowu poczuć ten trochę tandetny, trochę filmowy klimat, typowy dla starych, dobrych książek Mastertona, np. Wyklętego i Manitou. Tu dodatkowo jest jeszcze lekki snobizm. Pozycja spodobała mi się, nie będę ukrywał.

Fabuła, jak to u tego autora, jest bardzo bogata w różnorodne, wydawałoby się zbyt różnorodne, motywy. Głównym bohaterem jest Lloyd Denmana, restaurator, którego narzeczona dokonuje samospalenia na parkingu przed McDonalds’em. Nasz bohater oczywiście chce się dowiedzieć, co się stało. Rozpoczyna prywatne śledztwo, choć sam jest podejrzany o zbrodnię, ponieważ jego narzeczona nie była jedyną ofiarą samospalenia. Przyszła żona Lloyda nigdy bowiem nie zdradzała oznak depresji, choć jak się okazuje, nie była też do końca szczera. To będzie dla niego początek dramatu związanego z nazistowskim spiskiem okultystycznym, indiańska magią, grupą nieśmiertelnych ludzi – salamander oraz zaginioną operą samego Ryszarda Wagnera. Po drodze będzie masa ognia, spalonych ofiar, seksu, hitlerowskich wynaturzeń i zawiedzionych uczuć. Generalnie czyta się to jak dobry scenariusz do filmu. Naprawdę łatwo sobie wyobrazić te kadry i masę widowiskowych scen. Postacie również zapadają w pamięć. Tym razem Masterton nie przesadził, te wszystkie motywy współgrają i powstał z tego naprawdę ciekawy koktajl literacki.

Najlepsza jest jednak muzyka. Czytając Wyznawców płomienia wyobrażałem sobie, jak musiał brzmieć
"Junius", fikcyjna, ostatnia opera Wagnera, która swoją wielkością ma przyćmiewać poprzednie - "Złota Renu" i "Parsifala". Jak bardzo chciałbym, żeby ktoś miał odwagę i nakręcił według tej książki film, a jakiś odważny kompozytor zmierzył się z wielkim Wagnerem! Dla samej muzyki poszedłbym do kina i kupił płytę ze ścieżką dźwiękową. Po prostu sama idea stworzenia czegoś jeszcze bardziej patetycznego niż Pieśni o Nibelungach jest urzekająca.

Oczywiście jeśli ktoś nie zna muzyki Wagnera, pewnie dla niego będzie to standardowy Masterton, w którym jest masa śmierci, straszne demony, spisek zagrażający światu i zepsuta do cna, dwumetrowa blond-walkiria ubrana w skórę. Rzeczywiście, jeśli odseparować pomysł z operą, to wychodzi sztampowy horror o nazistowskim spisku i potworach o ludzkiej postaci. Diabeł tkwi w szczegółach, więc na obronę dodam jeszcze występującą tu, wspaniałą galerię postaci drugoplanowych. Tym razem autor naprawdę się postarał i pomimo pewnej stereotypowości wbijają się one w pamięć. Czytając Wyznawców Płomienia, odniosłem wrażenie, że jest to w końcu książka dopracowana, że tym razem Masterton nie pożałował czasu i doszlifował postacie i fabułę, żeby stworzyć dobry horror.

Polecam wszystkim, którzy zawiedli się na masowej pulpie wśród horrorów, a także miłośnikom thrillerów. Miło się czyta i mam nadzieję, że spodoba się czytelnikom tak samo jak mnie. Gdyby jeszcze ktoś pisał soundtracki do takich książek…Byłoby pięknie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.25
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wyznawcy płomienia (The Burning)
Autor: Graham Masterton
Tłumaczenie: Janusz Wojdecki
Autor okładki: Jacek Kopalski
Wydawca: Albatros
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 13 lipca 2007
Liczba stron: 368
Format: 125 × 195 mm
ISBN-13: 978-83-7359-356-5
Cena: 25,00 zł



Czytaj również

Dom stu szeptów
Lekcja o unikaniu oryginalności
- recenzja
Niemy strach
Cień nadziei
- recenzja
Rytuał
Średnio to widzę
- recenzja
Czerwone światło hańby
Haniebna sprawa
- recenzja
Tengu
Masterton (nieco) inaczej
- recenzja
Infekcja
Niech cię zaraza!
- recenzja

Komentarze


neishin
    Hm
Ocena:
0
Czy mi się zdaje, czy to jednotomowa reedycja Podpalaczy ludzi?
29-09-2007 15:34
~michał S.

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tak, zli ludzie z Albatrosa oszukali. Rzeczywiscie to Podpalacze ludzi pod innym tytulem.
30-09-2007 09:09
~Naamah

Użytkownik niezarejestrowany
    :)
Ocena:
0
nie wiem czego to reedycja plyty ale mi sie baaaardzo podobała:) polecam ja kazdemu:)
13-03-2008 14:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.