14-03-2012 01:51
Wyznania nałogowca - GW 2
W działach: Gry Komputerowe, Wspominki, Zajawki | Odsłony: 29
Dawno temu, w czasach kiedy pismo CD-Action było dla mnie wyznacznikiem, przeczytałem zapowiedź gry TESIII: Morrowind (o ile można tak nazwać zjadanie wzrokiem screenów z gry). Piękna grafa, otwarty, ultra-bogaty świat i gatunek (c)RPG, to było coś, co musiałem mieć. Przyszedł więc czas na mocny komputer i dzięki życzliwości hojnych sponsorów byłem w stanie odpalić grę na maks detalach. Morrowinda katowałem na wszystkie możliwe sposoby i wedle słów mojego kolegi, osiągnąłem w nim tyle rzeczy, że nawet twórcy gry byliby zdziwieni. Kiedy przechodzenie gry po raz enty nie stanowiło już dla mnie wielkiej frajdy, myślałem, że już nigdy nie powrócę do tego tytułu.
Oczywiście się myliłem. Pojawiły się bowiem informacje o kolejnej grze z serii The Elder Scrolls, Oblivion. Do dziś pamiętam, jak oglądałem wycinki z gry, "rewolucyjne" rozwiązania, prezentacje cyklu dnia i nocy, aktywności NPCów (praca, posiłek, sen) i tak dalej. Napaliłem się, nie ma to tamto. Z braku laku i będąc na sztucznie wywołanym głodzie, wgrałem poczciwego Morrowinda i przeszedłem go ponownie. Gdy w końcu TESIV: Oblivion ujrzał światło dzienne, mój komputer został zmodernizowany (zbieg okoliczności?) i mogłem przetestować to cudo. By się nie rozpisywać – było dobrze, ale nie tak dobrze jak za czasów TES III.
I znów minęło kilka lat. W sieci pojawiły się spekulacje na temat TESV: Skyrim. Mówię sobie: "I tak w to nie pogram, bo kiedy i na czym (mało czasu i stary komp)?" Więc starałem się nie nakręcać. Oczywiście udało mi się to w 100%. Nie wiedzieć czemu kupiłem ultra platynowo-złoto-diamentową edycję Obliviona i przeszedłem grę od nowa, wszystkie questy, wszystkich gildii + główny wątek. Dziwnie, nie? Przeszedłem i mówię sobie: "Ok, dosyć. Wiem do czego to zmierza." Tym razem starałem się naprawdę nie nakręcać, tym bardziej, że znałem możliwości mojego komputera i wiedziałem, że cokolwiek Bethesda by nie wypuściła i tak musiałbym kupić nowe pudło (bo na konsolach nie gram).
No i co? No i kupiłem nowe pudło...
No i co? No i pudło właśnie. Wszystko jest, gra śmiga, miecz ciacha mięcho, krew się leje, iskry lecą, smoki latają po nieboskłonie (swego czasu to i nawet wstecz), widoki urzekają, cud, miód i maliny - ale to nie to...
I zdawałoby się, że nauczony własnymi błędami i rozczarowaniami, powinienem złożyć jakieś śluby i skazać się na wirtualny celibat, wyzbyć się żądz komputerowych i pragnień nieczystych, skierowanych na inne nadal nie wydane gry.
No i co? No i od pięciu lat czekam na takie jedno cudo, cudeńko...
Nie jest to ani nowe Diabolo, ani kolejne Dagones Dang, czy też inne kieszonkowe potwory. Gra nazywa się Guild Wars 2 i jej główną siłą jest fakt, że to Massive Multiplayer Online Role Playing Game, czyli tłumacząc na polski: będę mógł sobie na niej wypalić oczy już do reszty (aż do dymiących oczodołów).
1. Wyznanie nałogowca, czyli historia lubi się powtarzać:
W Guild Wars 1 spędziłem ponad 1200 godzin. Godziny te należy rozłożyć na przestrzeni dwóch lat, bo tyle od premiery gry minęło czasu, gdy postanowiłem ostatecznie pożegnać się z kolegami i koleżankami. Jak możecie się domyślać, moje "ostatecznie" nie zgadzało się ze słownikową definicją. W sieci pojawiły się zapowiedzi Guild Wars 2. Powiedziałem sobie wtedy: "Nie ma sprawy, zanim gra wyjdzie, minie parę lat. Kto wie, czy będzie mi się wtedy jeszcze chciało grać w gry". Tak podbudowany własną silną wolą już miałem pozostać przy swoim postanowieniu, gdy twórcy GW wypuścili dodatek do gry, którego przejście gwarantowało bonusy w nadchodzącym GW 2. Mówiąc dokładniej, osiągnięcia w GW 1 da się przeliczyć w specjalnym kalkulatorze, który przyznaje od 1 do 50 punktów. W przedziale od 1-30 gracz otrzymuje nagrody ( w postaci unikatowego wyposażenia), które po połączeniu starego konta (z GW1) z nowym (z GW2) będą dostępne dla wszystkich nowoutworzonych postaci. Można powiedzieć: "Pierdoła. Kogo to obchodzi. Te przedmioty przecież nawet nie istnieją. Gra nawet jeszcze nie wyszła" (gdy dodatek do jedynki wychodził na rynek, prawdopodobnie nie istniała nawet stabilna wersja alpha!). Mimo to mieli mnie – i sam o tym wtedy jeszcze nie wiedziałem. Zrobiłem sobie przerwę, gdy moi znajomi z gry nabijali jak szaleni punkty w tak zwanym Hall of Monuments, zapełniając to miejsce kolejnymi tytułami, zbrojami, bronią itd. Ja w tym czasie wiodłem sobie spokojne życie masakratora nowicjuszy w grach typu Call of Duty, czy Battlefield.
Guild Wars 2 nie dawało jednak za wygraną.
Niczym cichy, niemiecki U-Boot, zanurzyło się w odmętach Internetu i zapuściło sonar. Czekało. Czekało, aż pewnego dnia wejdę na YouTube i przypadkiem ujrzę na "głównej" pewną zajawkę
Torpeda poszła. Trafiony, nie zatopiony.
Mówię sobie: "Ok. Każdy developer zawsze chwali swoje dzieło. Każdy zawsze mówi, że jest wyjątkowe, rewolucyjne, oryginalne itd." A że jestem człowiekiem ciekawskim, zacząłem przeglądać wszelkie możliwe fora (zagraniczne), w poszukiwaniu informacji na temat GW2. I dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, poznałem proponowane rozwiązania i niemalże znowu złapałem bakcyla. Niemalże, bo Arena Net (twórca gry), wypuszczała na świat informacji jak na lekarstwo (przynajmniej w moim mniemaniu).
U-Boot znowu się zanurzył. Tym razem jednak czyhał na głębokości peryskopowej. Wypatrywał mnie. Znowu czekał cierpliwie, aż odwiedzę YT i me oko zatrzyma się na TYM
Torpeda poszła. Trafiony, zatopiony.
Nie wiedzieć czemu wkrótce wylądował u mnie dodatek do GW 1. Skąd się tu wziął? Co on robi na moim biurku? Skoro się już zainstalował... No to czemu nie zagrać i nie nabić trochę punkcików? A dlaczego Ramirez z GW 2 (prawnuk Ramireza z GW 1) nie ma paradować w zbroi po pradziadku, czy też postrzelać sobie z unikatowego łuku? Odmówić mu takiego luksusu? Niech ma coś z życia biedny łowca!
2. Czas na reklamę:
Dałem się złapać. Połknąłem haczyk. A teraz powody.
a) Guild Wars 2 to gra b2p (buy to play) – kupujesz raz, grasz do śmierci własnej, bądź śmierci serwerów (serwery GW 1 nadal stoją, więc tym z GW 2 wróżę jeszcze większą żywotność). Nie płacisz żadnego abonamentu, a in-game shop oferuje tylko kosmetyczne dodatki i niewielkie bonusy, które nie zaważą na przewadze bogatych graczy.
b) Twórcy, Arena Net, to wyjątkowa ekipa, znająca się na potrzebach graczy. Można by o nich napisać sporo ciekawego. Tutaj chciałbym tylko zaznaczyć, że naprawdę stawiają przed sobą ambitne cele i naprawdę zamierzają wypełnić obietnice i pokładane nadzieje. Utrzymują wyjątkowo ciepły kontakt ze społecznością fanów (wszędzie jest marketing, nie czarujmy się) i sprawiają wrażenie wyjątkowo zgranego zespołu. Ich gra jest wyjątkowa pod względem estetyki (spójrzcie na te fantazyjne lokacje!), a wspomnieć trzeba, że jako MMO musi chodzić na szerokim przedziale sprzętowym (przeznaczona dla jak największej liczby odbiorców), więc wybujała wyobraźnia grafików musi się tu zderzyć z ograniczeniami sprzętowymi – mimo to wiele z concept artów po prostu przemieniło się w grywalne lokacje, potwory itd. Cieszy też fakt, że pomimo koreańskiego wsparcia (wydawca NCSoft), GW2 nie trąci azjatyckimi MMO (ilości są dosłownie śladowe, bo produkt jest raczej skierowany na rynki zachodnie)
c) Guild Wars 2 ma zatrząść posadami gatunku.
- Twórcy usunęli tzw. Świętą trójcę – Healera (leczący), tanka (przyjmujący na siebie obrażenia, zajmujący uwagę wroga) i DPS (od damage per second, czyli zadający obrażenia). Każda profesja jest samowystarczalna (sama się leczy, wspiera też sojuszników). Jeżeli ty i twoi znajomi lubicie grać wojownikami, możecie z powodzeniem przejść całą grę w grupie wojowników – żaden z was nie musi ulegać presji prowadzenia innej postaci, byleby zapełnić jakąś lukę w budowie składu.
- Świat jest otwarty i prawie brak w nim instancji (czyli zamkniętych lokacji, do których wchodzi się tylko w określonej grupie) – wyjątkiem są tylko lochy i dom postaci gracza (np. własna dzielnica w mieście). Przechadzając się po świecie napotykasz innych graczy i w spontaniczny sposób wykonujesz z nimi zadania. Gra wynagradza współpracę, sprzyja zawiązywaniu nowych znajomości – nie ma kradzieży łupu, czy nękania jednych graczy przez drugich (np. poprzez napaść).
- Brak tradycyjnego systemu questów. GW2 oferuje rewolucyjny (przynajmniej według zapowiedzi) system dynamicznych wydarzeń. Idziesz sobie przez wieś, nagle podbiega do ciebie przerażony wieśniak i przekazuje informację o ataku. Wróg rzeczywiście zaczyna oblegać wioskę i jeżeli go nie powstrzymasz, zrówna ją z ziemią. Będzie miało to wpływ na dalsze wydarzenia. Wróg może sobie tu urządzić bazę wypadową i zaatakować kolejne wioski. Z okolicy wyniosą się kupcy, w pobliskim mieście zabraknie surowców itd. itp. W międzyczasie dołączają do ciebie inni gracze, którzy akurat byli w okolicy. Liczba wrogów dostosowuje się (skaluje) do liczby graczy, tak więc atak pozostaje takim samym wyzwaniem dla dwóch graczy, jak i dla dwudziestu. Każdy robi co może, by uratować wieś i przepędzić najeźdźców. System rozpoznaje wkład pojedynczego gracza i wynagradza go indywidualnie. Nie da się być pijawką i otrzymać wynagrodzenia za stanie w miejscu. Ponad to, system umożliwia skalowanie w dół. Jeżeli twój przyjaciel ma poziom 80, a ty 10, nadal możecie grać razem w strefach dla początkujących. Twój pakerny przyjaciel na ten czas będzie miał obniżony poziom i będzie się musiał napocić razem z tobą, by wspólnie pokonać wyzwania. Motywować go może fakt, że dynamiczne wydarzenia będą cały czas dodawane do gry (od pierwszego dnia po premierze) i istnieje duża szansa, iż za pierwszym razem jakieś pominął (nie odpaliły się, gdy on był nowicjuszem).
- Wygrana w GW2 jest zależna w większej mierze od umiejętności, niż od sprzętu, jaki ma na sobie postać. Maksymalny poziom postaci to 80 lvl. Sprzęt na tym poziomie zaczyna się od siebie różnić już tylko wyglądem i rzadkością występowania, a nie ciągle rosnącymi statystykami. Co ciekawe, czas, który upływa od zdobycia jednego poziomu do drugiego jest wyrównany (przedziały doświadczenia, które trzeba zdobyć, czasowo wypadają tak samo). To znaczy, że teoretycznie tyle samo powinno zająć ci przejście z poziomu 20 na 21, co z 79, na 80. Walka jest dynamiczna (nie można stać w miejscu, bo gra tego nie wybacza i przeciwnik nas masakruje), uchylanie się przed atakami wroga to podstawa.
- Tryb PvP (gracz vs gracz) wzorowany jest na FPSach (strzelankach) -Arena Net kilkakrotnie wspominała, że GW 2 jest tworzone także z myślą e-sporcie. Tryb PvP po premierze gry będzie balansowany przez twórców osobno – zmiany w umiejętnościach będą dokonywane w nim niezależnie od trybu PvE (gracz vs sztuczna inteligencja), tak więc ci, którzy nie lubią tłuc po głowach innych ludzi, tylko bić się z komputerowym przeciwnikiem, nie ucierpią znacząco na tak zwanych nerfach, spowodowanych przez nadużycia w innych trybach rozgrywki. Wyśmienicie zapowiada się także tryb WvWvW, gdzie trzy serwery tłuką się nawzajem. Duże drużyny (np. całe gildie)zdobywają ogromne twierdze, małe zespoły atakują małe przyczółki, a wszystko to na największych mapach, jakie silnik graficzny GW 2 jest w stanie wygenerować.
- Twórcy postanowili również zadbać o graczy, którzy chcieliby mieć namiastkę trybu Single Player, przy jednoczesnej możliwości przeżywania przygód ze znajomymi. Każda postać na własną historię i każda postać musi dokonywać ważnych wyborów, pokonywać osobiste wyzwania/misje.
- Gra posiada rozbudowane systemy wyrabiania broni, pancerzy, gotowania itd.), system gildiowy (można tworzyć własne rangi, rozdzielać upoważnienia; emblematy gildii można umieszczać na ekwipunku), oraz mini gry, w których można brać udział będąc w mieście (burdy w karczmach!)
-Wspomniane wcześniej wymagania sprzętowe nie są zabójcze jak na obecne standardy: (Win XP SP2; Core 2 Duo 2,0 Ghz, 2 GB RAM; GeForce7800+[256MB RAM];25GB HDD)
3. Co dalej z nałogowcem?
Nałogowiec czeka. Nałogowiec śledzi fora. Niedługo odbędą się publiczne, zamknięte beta testy, na które w ciągu 48 godzin zapisało się ponad milion osób (innych nałogowców) z całego świata.
Data premiery nadal nie jest znana. Od pięciu lat twórcy mówią: "Gdy [gra] zostanie skończona – co świadczy o ich pedantycznym podejściu. Wczoraj pojawiła się oficjalna informacja dotycząca edycji kolekcjonerskiej (w tej chwili do dostania za bagatela 150$). Wiadomo, że Guild Wars 2 wyjdzie w tym roku. Większość zainteresowanych stawia na okres wakacji. To może być zarówno lipiec, jak i wrzesień. A jak nałogowcom się poszczęści, to może i czerwiec/maj?
4. Po kiego grzyba ta notka?
GW 2 ma szansę stać się nowym WoWem tej dekady. Myślę sobie (i nie ja jedyny, bo podobne inicjatywy wykazuje już YouTubowy duet Rock&Rojo), że być może warto by było po premierze założyć jakąś gildę w GW 2, która zrzeszałaby zainteresowanych użytkowników Poltergeista :) - To tak do przemyślenia.
PS: Na koniec smaczek - za muzykę w GW 2 odpowiada pan Jeremy Soule – twórca soundtraków do Ice Wind Dale, Neverwinter Nights, Knights of The Old Republic i, niespodzianka, Morrowind, Oblivion i Skyrim :D
Oczywiście się myliłem. Pojawiły się bowiem informacje o kolejnej grze z serii The Elder Scrolls, Oblivion. Do dziś pamiętam, jak oglądałem wycinki z gry, "rewolucyjne" rozwiązania, prezentacje cyklu dnia i nocy, aktywności NPCów (praca, posiłek, sen) i tak dalej. Napaliłem się, nie ma to tamto. Z braku laku i będąc na sztucznie wywołanym głodzie, wgrałem poczciwego Morrowinda i przeszedłem go ponownie. Gdy w końcu TESIV: Oblivion ujrzał światło dzienne, mój komputer został zmodernizowany (zbieg okoliczności?) i mogłem przetestować to cudo. By się nie rozpisywać – było dobrze, ale nie tak dobrze jak za czasów TES III.
I znów minęło kilka lat. W sieci pojawiły się spekulacje na temat TESV: Skyrim. Mówię sobie: "I tak w to nie pogram, bo kiedy i na czym (mało czasu i stary komp)?" Więc starałem się nie nakręcać. Oczywiście udało mi się to w 100%. Nie wiedzieć czemu kupiłem ultra platynowo-złoto-diamentową edycję Obliviona i przeszedłem grę od nowa, wszystkie questy, wszystkich gildii + główny wątek. Dziwnie, nie? Przeszedłem i mówię sobie: "Ok, dosyć. Wiem do czego to zmierza." Tym razem starałem się naprawdę nie nakręcać, tym bardziej, że znałem możliwości mojego komputera i wiedziałem, że cokolwiek Bethesda by nie wypuściła i tak musiałbym kupić nowe pudło (bo na konsolach nie gram).
No i co? No i kupiłem nowe pudło...
No i co? No i pudło właśnie. Wszystko jest, gra śmiga, miecz ciacha mięcho, krew się leje, iskry lecą, smoki latają po nieboskłonie (swego czasu to i nawet wstecz), widoki urzekają, cud, miód i maliny - ale to nie to...
I zdawałoby się, że nauczony własnymi błędami i rozczarowaniami, powinienem złożyć jakieś śluby i skazać się na wirtualny celibat, wyzbyć się żądz komputerowych i pragnień nieczystych, skierowanych na inne nadal nie wydane gry.
No i co? No i od pięciu lat czekam na takie jedno cudo, cudeńko...
Nie jest to ani nowe Diabolo, ani kolejne Dagones Dang, czy też inne kieszonkowe potwory. Gra nazywa się Guild Wars 2 i jej główną siłą jest fakt, że to Massive Multiplayer Online Role Playing Game, czyli tłumacząc na polski: będę mógł sobie na niej wypalić oczy już do reszty (aż do dymiących oczodołów).
1. Wyznanie nałogowca, czyli historia lubi się powtarzać:
W Guild Wars 1 spędziłem ponad 1200 godzin. Godziny te należy rozłożyć na przestrzeni dwóch lat, bo tyle od premiery gry minęło czasu, gdy postanowiłem ostatecznie pożegnać się z kolegami i koleżankami. Jak możecie się domyślać, moje "ostatecznie" nie zgadzało się ze słownikową definicją. W sieci pojawiły się zapowiedzi Guild Wars 2. Powiedziałem sobie wtedy: "Nie ma sprawy, zanim gra wyjdzie, minie parę lat. Kto wie, czy będzie mi się wtedy jeszcze chciało grać w gry". Tak podbudowany własną silną wolą już miałem pozostać przy swoim postanowieniu, gdy twórcy GW wypuścili dodatek do gry, którego przejście gwarantowało bonusy w nadchodzącym GW 2. Mówiąc dokładniej, osiągnięcia w GW 1 da się przeliczyć w specjalnym kalkulatorze, który przyznaje od 1 do 50 punktów. W przedziale od 1-30 gracz otrzymuje nagrody ( w postaci unikatowego wyposażenia), które po połączeniu starego konta (z GW1) z nowym (z GW2) będą dostępne dla wszystkich nowoutworzonych postaci. Można powiedzieć: "Pierdoła. Kogo to obchodzi. Te przedmioty przecież nawet nie istnieją. Gra nawet jeszcze nie wyszła" (gdy dodatek do jedynki wychodził na rynek, prawdopodobnie nie istniała nawet stabilna wersja alpha!). Mimo to mieli mnie – i sam o tym wtedy jeszcze nie wiedziałem. Zrobiłem sobie przerwę, gdy moi znajomi z gry nabijali jak szaleni punkty w tak zwanym Hall of Monuments, zapełniając to miejsce kolejnymi tytułami, zbrojami, bronią itd. Ja w tym czasie wiodłem sobie spokojne życie masakratora nowicjuszy w grach typu Call of Duty, czy Battlefield.
Guild Wars 2 nie dawało jednak za wygraną.
Niczym cichy, niemiecki U-Boot, zanurzyło się w odmętach Internetu i zapuściło sonar. Czekało. Czekało, aż pewnego dnia wejdę na YouTube i przypadkiem ujrzę na "głównej" pewną zajawkę
Torpeda poszła. Trafiony, nie zatopiony.
Mówię sobie: "Ok. Każdy developer zawsze chwali swoje dzieło. Każdy zawsze mówi, że jest wyjątkowe, rewolucyjne, oryginalne itd." A że jestem człowiekiem ciekawskim, zacząłem przeglądać wszelkie możliwe fora (zagraniczne), w poszukiwaniu informacji na temat GW2. I dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, poznałem proponowane rozwiązania i niemalże znowu złapałem bakcyla. Niemalże, bo Arena Net (twórca gry), wypuszczała na świat informacji jak na lekarstwo (przynajmniej w moim mniemaniu).
U-Boot znowu się zanurzył. Tym razem jednak czyhał na głębokości peryskopowej. Wypatrywał mnie. Znowu czekał cierpliwie, aż odwiedzę YT i me oko zatrzyma się na TYM
Torpeda poszła. Trafiony, zatopiony.
Nie wiedzieć czemu wkrótce wylądował u mnie dodatek do GW 1. Skąd się tu wziął? Co on robi na moim biurku? Skoro się już zainstalował... No to czemu nie zagrać i nie nabić trochę punkcików? A dlaczego Ramirez z GW 2 (prawnuk Ramireza z GW 1) nie ma paradować w zbroi po pradziadku, czy też postrzelać sobie z unikatowego łuku? Odmówić mu takiego luksusu? Niech ma coś z życia biedny łowca!
2. Czas na reklamę:
Dałem się złapać. Połknąłem haczyk. A teraz powody.
a) Guild Wars 2 to gra b2p (buy to play) – kupujesz raz, grasz do śmierci własnej, bądź śmierci serwerów (serwery GW 1 nadal stoją, więc tym z GW 2 wróżę jeszcze większą żywotność). Nie płacisz żadnego abonamentu, a in-game shop oferuje tylko kosmetyczne dodatki i niewielkie bonusy, które nie zaważą na przewadze bogatych graczy.
b) Twórcy, Arena Net, to wyjątkowa ekipa, znająca się na potrzebach graczy. Można by o nich napisać sporo ciekawego. Tutaj chciałbym tylko zaznaczyć, że naprawdę stawiają przed sobą ambitne cele i naprawdę zamierzają wypełnić obietnice i pokładane nadzieje. Utrzymują wyjątkowo ciepły kontakt ze społecznością fanów (wszędzie jest marketing, nie czarujmy się) i sprawiają wrażenie wyjątkowo zgranego zespołu. Ich gra jest wyjątkowa pod względem estetyki (spójrzcie na te fantazyjne lokacje!), a wspomnieć trzeba, że jako MMO musi chodzić na szerokim przedziale sprzętowym (przeznaczona dla jak największej liczby odbiorców), więc wybujała wyobraźnia grafików musi się tu zderzyć z ograniczeniami sprzętowymi – mimo to wiele z concept artów po prostu przemieniło się w grywalne lokacje, potwory itd. Cieszy też fakt, że pomimo koreańskiego wsparcia (wydawca NCSoft), GW2 nie trąci azjatyckimi MMO (ilości są dosłownie śladowe, bo produkt jest raczej skierowany na rynki zachodnie)
c) Guild Wars 2 ma zatrząść posadami gatunku.
- Twórcy usunęli tzw. Świętą trójcę – Healera (leczący), tanka (przyjmujący na siebie obrażenia, zajmujący uwagę wroga) i DPS (od damage per second, czyli zadający obrażenia). Każda profesja jest samowystarczalna (sama się leczy, wspiera też sojuszników). Jeżeli ty i twoi znajomi lubicie grać wojownikami, możecie z powodzeniem przejść całą grę w grupie wojowników – żaden z was nie musi ulegać presji prowadzenia innej postaci, byleby zapełnić jakąś lukę w budowie składu.
- Świat jest otwarty i prawie brak w nim instancji (czyli zamkniętych lokacji, do których wchodzi się tylko w określonej grupie) – wyjątkiem są tylko lochy i dom postaci gracza (np. własna dzielnica w mieście). Przechadzając się po świecie napotykasz innych graczy i w spontaniczny sposób wykonujesz z nimi zadania. Gra wynagradza współpracę, sprzyja zawiązywaniu nowych znajomości – nie ma kradzieży łupu, czy nękania jednych graczy przez drugich (np. poprzez napaść).
- Brak tradycyjnego systemu questów. GW2 oferuje rewolucyjny (przynajmniej według zapowiedzi) system dynamicznych wydarzeń. Idziesz sobie przez wieś, nagle podbiega do ciebie przerażony wieśniak i przekazuje informację o ataku. Wróg rzeczywiście zaczyna oblegać wioskę i jeżeli go nie powstrzymasz, zrówna ją z ziemią. Będzie miało to wpływ na dalsze wydarzenia. Wróg może sobie tu urządzić bazę wypadową i zaatakować kolejne wioski. Z okolicy wyniosą się kupcy, w pobliskim mieście zabraknie surowców itd. itp. W międzyczasie dołączają do ciebie inni gracze, którzy akurat byli w okolicy. Liczba wrogów dostosowuje się (skaluje) do liczby graczy, tak więc atak pozostaje takim samym wyzwaniem dla dwóch graczy, jak i dla dwudziestu. Każdy robi co może, by uratować wieś i przepędzić najeźdźców. System rozpoznaje wkład pojedynczego gracza i wynagradza go indywidualnie. Nie da się być pijawką i otrzymać wynagrodzenia za stanie w miejscu. Ponad to, system umożliwia skalowanie w dół. Jeżeli twój przyjaciel ma poziom 80, a ty 10, nadal możecie grać razem w strefach dla początkujących. Twój pakerny przyjaciel na ten czas będzie miał obniżony poziom i będzie się musiał napocić razem z tobą, by wspólnie pokonać wyzwania. Motywować go może fakt, że dynamiczne wydarzenia będą cały czas dodawane do gry (od pierwszego dnia po premierze) i istnieje duża szansa, iż za pierwszym razem jakieś pominął (nie odpaliły się, gdy on był nowicjuszem).
- Wygrana w GW2 jest zależna w większej mierze od umiejętności, niż od sprzętu, jaki ma na sobie postać. Maksymalny poziom postaci to 80 lvl. Sprzęt na tym poziomie zaczyna się od siebie różnić już tylko wyglądem i rzadkością występowania, a nie ciągle rosnącymi statystykami. Co ciekawe, czas, który upływa od zdobycia jednego poziomu do drugiego jest wyrównany (przedziały doświadczenia, które trzeba zdobyć, czasowo wypadają tak samo). To znaczy, że teoretycznie tyle samo powinno zająć ci przejście z poziomu 20 na 21, co z 79, na 80. Walka jest dynamiczna (nie można stać w miejscu, bo gra tego nie wybacza i przeciwnik nas masakruje), uchylanie się przed atakami wroga to podstawa.
- Tryb PvP (gracz vs gracz) wzorowany jest na FPSach (strzelankach) -Arena Net kilkakrotnie wspominała, że GW 2 jest tworzone także z myślą e-sporcie. Tryb PvP po premierze gry będzie balansowany przez twórców osobno – zmiany w umiejętnościach będą dokonywane w nim niezależnie od trybu PvE (gracz vs sztuczna inteligencja), tak więc ci, którzy nie lubią tłuc po głowach innych ludzi, tylko bić się z komputerowym przeciwnikiem, nie ucierpią znacząco na tak zwanych nerfach, spowodowanych przez nadużycia w innych trybach rozgrywki. Wyśmienicie zapowiada się także tryb WvWvW, gdzie trzy serwery tłuką się nawzajem. Duże drużyny (np. całe gildie)zdobywają ogromne twierdze, małe zespoły atakują małe przyczółki, a wszystko to na największych mapach, jakie silnik graficzny GW 2 jest w stanie wygenerować.
- Twórcy postanowili również zadbać o graczy, którzy chcieliby mieć namiastkę trybu Single Player, przy jednoczesnej możliwości przeżywania przygód ze znajomymi. Każda postać na własną historię i każda postać musi dokonywać ważnych wyborów, pokonywać osobiste wyzwania/misje.
- Gra posiada rozbudowane systemy wyrabiania broni, pancerzy, gotowania itd.), system gildiowy (można tworzyć własne rangi, rozdzielać upoważnienia; emblematy gildii można umieszczać na ekwipunku), oraz mini gry, w których można brać udział będąc w mieście (burdy w karczmach!)
-Wspomniane wcześniej wymagania sprzętowe nie są zabójcze jak na obecne standardy: (Win XP SP2; Core 2 Duo 2,0 Ghz, 2 GB RAM; GeForce7800+[256MB RAM];25GB HDD)
3. Co dalej z nałogowcem?
Nałogowiec czeka. Nałogowiec śledzi fora. Niedługo odbędą się publiczne, zamknięte beta testy, na które w ciągu 48 godzin zapisało się ponad milion osób (innych nałogowców) z całego świata.
Data premiery nadal nie jest znana. Od pięciu lat twórcy mówią: "Gdy [gra] zostanie skończona – co świadczy o ich pedantycznym podejściu. Wczoraj pojawiła się oficjalna informacja dotycząca edycji kolekcjonerskiej (w tej chwili do dostania za bagatela 150$). Wiadomo, że Guild Wars 2 wyjdzie w tym roku. Większość zainteresowanych stawia na okres wakacji. To może być zarówno lipiec, jak i wrzesień. A jak nałogowcom się poszczęści, to może i czerwiec/maj?
4. Po kiego grzyba ta notka?
GW 2 ma szansę stać się nowym WoWem tej dekady. Myślę sobie (i nie ja jedyny, bo podobne inicjatywy wykazuje już YouTubowy duet Rock&Rojo), że być może warto by było po premierze założyć jakąś gildę w GW 2, która zrzeszałaby zainteresowanych użytkowników Poltergeista :) - To tak do przemyślenia.
PS: Na koniec smaczek - za muzykę w GW 2 odpowiada pan Jeremy Soule – twórca soundtraków do Ice Wind Dale, Neverwinter Nights, Knights of The Old Republic i, niespodzianka, Morrowind, Oblivion i Skyrim :D