Wywiad z twórcami Woblinka

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Wywiad z twórcami Woblinka
Woblink to pierwsza w Polsce platforma e-bookowa. Więcej informacji na temat tego projektu można znaleźć na tej stronie


Bartłomiej Łopatka: Skąd pomysł na Woblinka? Przecież w Polsce rynek e-booków właściwie nie istnieje, można powiedzieć, że dopiero zaczyna się pojawiać.

Zespół Woblinka: Witamy wszystkich czytelników Poltergeista. To, że ten rynek raczkuje jest na dobrą sprawę odpowiedzią na Twoje pytanie <śmiech>. Dostrzegamy dużą przyszłość dla książki elektronicznej i to wcale nie jako opozycji do książki papierowej. To jakby dwie odrębne możliwości czytania, a każda z nich ma swoje zalety i wady. Nie chodzi nam o to, żeby odwrócić uwagę czytelników od tradycyjnej książki, zupełnie nie w tym rzecz. Woblink ma za zadanie zachęcić czytelników do innego, nowego czytania książek – to po prostu alternatywa. W wypadku książki elektronicznej niezaprzeczalnym plusem jest wygoda – wyobraź sobie, że bierzesz np. iPada w góry, masz pod ręką tyle tytułów, ile chcesz i pod gwiaździstym niebem czytasz swoje ulubione książki na własnym urządzeniu. E-booki dają także możliwość wykorzystania technologii multimedialnych - weźmy na przykład dostępny na Woblinku Level 26. To na dobrą sprawę nic innego jak interaktywny kryminał, gdzie o zagadce nie tylko się czyta, ale w procesie jej rozwiązania aktywnie się uczestniczy. Można zalogować się na stronie www.level26.com i tam zdobyć dodatkowe informacje, których nie ma w książce. Chcemy dawać w ten sposób czytelnikom coś więcej – literaturę, tekst i jeszcze coś. To coś, o czym nie może być mowy w lekturze tradycyjnej. Od 4 marca w naszym katalogu udostępniamy Samsarę Tomka Michniewicza, czyli pierwszą w Polsce książkę multimedialną. To nowa era odbioru książki, bo strony tekstu uzupełniliśmy o filmy, dźwięki, obrazy, fotografie i mapy, a tego jeszcze w Polsce nie było. To jest, naszym zdaniem, niesamowicie fajny sposób czytania.

BŁ: A od strony technicznej - czym właściwie Woblink jest?

ZW:Woblink jest stworzoną przez Wydawnictwo Otwarte aplikacją do czytania książek, pierwszą tak zaawansowaną na polskim rynku. Uruchomiliśmy ją najpierw na sprzęt Apple’a, ale 4 marca Woblink wystartował na urządzenia z oprogramowaniem Android. Program ściągasz za darmo z AppStore’a i… voila! <śmiech> Otrzymujesz wirtualną półkę książkową, na której możesz położyć swoje kolejne tytuły, kupując je bezpośrednio przez aplikację. Format plików, który wykorzystuje Woblink to EPUB – najnowocześniejszy dostępny format. Ma zupełnie inne możliwości, niż PDF.

W naszej aplikacji dodatkowo pozwala na łamanie tekstu w czasie rzeczywistym. Przesuwasz palcem po ekranie dotykowym i powiększasz czcionkę według swoich upodobań, przewracasz strony, zaznaczasz wybrane akapity tekstu. Ta intuicyjność podoba się czytelnikom, a my – obserwując ich reakcje – staramy się ciągle unowocześniać nasz projekt. Prawda jest taka, że póki czytelnicy nie zobaczą, co daje czytanie książek na Woblinku, nie będą wiedzieć, że korzystanie z e-booka może być aż tak wygodne i po prostu fajne. Z poziomu aplikacji możesz też pobierać darmowe filmy, oglądać zwiastuny, oczywiście jeżeli książka takowe posiada. Słowem, pełen zestaw.

Ale to jest jakby jedna strona medalu. O Woblinku myślimy nie tylko jako o aplikacji, ale także, a może przede wszystkim, jako o partnerskim przedsięwzięciu polskich wydawnictw, które w ten projekt weszły. Książki m.in. Albatrosa, Czarnej Owcy, Prószyńskiego czy Znaku można znaleźć już od kilku miesięcy w naszym katalogu, a listę wydawców ciągle poszerzamy. Oferujemy polskie tytuły (niedostępne przez zagraniczne aplikacje) oraz zarówno polskie, jak i zagraniczne nowości i bestsellery.

BŁ: Jaki jest planowany rozwój tego projektu - czy Woblink będzie w jakiś sposób współgrał z samym rynkiem e-booków?

ZW: Jako zespół tworzący zupełną nowość na polskim rynku e-booków mamy przed sobą wiele do zrobienia i z zapałem będziemy realizować kolejne cele, otwierać się na kolejne grupy czytelników. W Polsce urządzeń Apple’a wciąż jest niewiele. Zdajemy sobie sprawę, że nie są to jeszcze Stany Zjednoczone, dlatego staramy się docierać nie tylko do posiadaczy tych urządzeń, ale i do tych, którzy jeszcze ich nie mają, a dzięki Woblinkowi mogą zainteresować się książką elektroniczną. Stąd też otwieramy się na nowe platformy. Ważnym celem dla nas jest również ulepszanie samej aplikacji, żeby e-czytanie było z dnia na dzień coraz fajniejsze.

BŁ: Co Woblink może zaoferować miłośnikowi fantastyki?

ZW: Odpowiedź jest prosta: książki, których będzie coraz więcej <śmiech> Praktycznie codziennie pojawiają się nowe tytuły, a z każdym kolejnym miesiącem przybywa nam wydawnictw, które będą z nami współpracować. Mamy już na Woblinku horrory Stephena Kinga i Grahama Mastertona, komiksy Wilq i Funky Koval, współpracuje z nami Powergraph i MAG. A biorąc pod uwagę to, że miłośnicy fantastyki i s-f to grupa czytelnicza, która śledzi nowości i chętnie sięga po dobre książki także innych gatunków, liczymy na to, że zainteresuje się obecnością na Woblinku takich autorów jak Krajewski, Mankell, Schmitt, Zafon, Murakami, czy Stieg Larsson.

Na dzień dzisiejszy nasz katalog to niemalże trzysta książek, w tym lektury i książki tzw. "martwej ręki". A mając na uwadze to, że są to pierwsze miesiące Woblinka na rynku, w czasie których przecieramy szlaki, dzieje się to wszystko w szalonym tempie. Ważnym celem dla nas jest także ulepszanie samej aplikacji, by e-czytanie było jeszcze fajniejsze, a program był przygotowany na skok e-booków w stronę produktu multimedialnego. A to nas czeka już w niedalekiej przyszłości. Nie zdziwcie się, jeżeli niedługo wydawcy książek będą współpracować z gamedevem, by ci drudzy robili im interfejs, intra, czy oprawę audio.

BŁ: Od czego zależy dostępność tytułów na Woblinku i dlaczego ich cena nie wynosi, jak np. w USA, około 20% ceny papierowego wydania?

ZW: Dostępność tytułów na Woblinku jest uzależniona od tego, ile licencji na tytuły elektroniczne posiadają wydawcy i jak szybko decydują się oni na ich publikację w wersji elektronicznej. Ceny natomiast dyktują wydawcy - Woblink stara się, aby były one jak najniższe, ale, niestety, nie mamy realnego wpływu na ostateczne decyzje. No i w Polsce mamy 23% VAT na książki elektroniczne…

BŁ: Czym różni się Woblink od jego amerykańskich odpowiedników (Kindle’a np.) oraz czy będzie możliwość kupowania PDF-ów na komputer, czy jedynie na iPada i podobne urządzenia?

ZW: Kindle to urządzenie do czytania książek posługujące się technologią e-ink, z nieświecącym ekranem. Woblink natomiast to aplikacja – a już niedługo platforma – która ma być dostępna na wszelkich urządzeniach, także tych typu e-ink. Woblink to przede wszystkim polska aplikacja i partnerskie przedsięwzięcie polskich wydawców.

Dysponujemy polskimi tytułami, a ceny podajemy w złotówkach. Ciągle wprowadzamy aktualizacje i rozwijamy się. Słuchamy też naszych użytkowników i wykorzystujemy ich sugestie. Dążymy do tego, by kojarzono nas z najlepszymi i najatrakcyjniejszymi technicznie książkami.