Wywiad z Robertem M. Wegnerem

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Wywiad z Robertem M. Wegnerem
Tomasz Lisek: Już wkrótce ukaże się trzeci tom Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Czy napisanie go okazało się prostsze po tym, jak miejsce akcji zostało już zarysowane w opowiadaniach, czy trudniejsze z racji powiązania wątków z czterech stron świata?

Robert M. Wegner: Ściślej mówiąc, z dwóch. Pisanie powieści to zupełnie coś innego niż pisanie opowiadań, choć w moim przypadku oznacza to, że mogę bardziej pójść na żywioł, pozwolić sobie na większą swobodę w opisywaniu świata i ludzi. Było więc trochę łatwiej, bo forma pozwalała na wzięcie większego autorskiego oddechu, i trochę trudniej, bo musiałem cały czas pilnować się, żeby nie przesadzić, nie pogrążyć się w niepotrzebnych dywagacjach i wątkach pobocznych. Ogólnie cały czas się uczę.

Czy masz swojego ulubionego bohatera z cyklu, a jeśli tak, to kogo?

Lubię wszystkich moich bohaterów; gdybym ich nie lubił, już dawno by zginęli. Jak łatwo zauważyć, wszyscy są młodzi, mają od osiemnastu do dwudziestu czterech – dwudziestu pięciu lat. Niewiele wiedzą o świecie i po prostu starają się przeżyć zgodnie z własnymi wartościami. Największy sentyment mam do Altsina, bo jest pierwszym bohaterem, który się wykształcił, i to od niego zaczęła się historia Imperium.

Jak dotąd akcja skupiała się na pograniczu, podczas gdy samo Imperium Meekhańskie pozostawało w cieniu wydarzeń. Mógłbyś zdradzić, czy w dalszej części cyklu planujesz to zmienić? Czy masz już zaplanowaną postać, jaką przybierze wnętrze kraju?

Najwyraźniej, jeśli cykl będzie kontynuowany, trzeba będzie to zrobić, choć nie wcześniej niż w trzeciej powieści. To znaczy takie są plany. Nie chcę sztucznie ciągnąć akcji w stronę centrum, jeśli na razie nic ciekawego się tam nie dzieje.

Można doszukać się w twoich książkach podobieństw do Malazańskiej Księgi Poległych Stevena Eriksona – przykładami są tu: istotna rola odgrywana przez bohaterów zbiorowych (Czerwone Szóstki, oddział Laskolnyka) i pewne wspólne elementy w kreacji świata przedstawionego. Co sądzisz o tej serii? Jak duży wpływ wywarła na kształt twojej twórczości?

Przygodę z Eriksonem skończyłem na razie na czwartej książce, więc zupełnie nie jestem na bieżąco. Od lat obiecuję sobie, że jak już będę miał czas... i czas... i, oczywiście, czas... Ogólnie mało ostatnio czytam, pisanie zajmuje mi każdą chwilę, której nie poświęcam pracy i rodzinie. Najczęściej czytuję w tramwaju, jakieś dwa razy po 20 minut dziennie, ale w ten sposób nie da się czytać wielkiej, epickiej sagi. No i, szczerze mówiąc, moi bohaterowie chyba jeszcze nie odgrywają żadnych ważniejszych ról, po prostu starają się przeżyć, przy okazji umożliwiając mi pokazania kawałka Imperium. Jak się dobrze zastanowić, to w opowiadaniu Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami Szósta Kompania nie odgrywa żadnej roli, poza tym, że idzie i słucha opowieści starszego dziesiętnika. Od Nieba ze stali to się trochę zmieni, ale głównie dlatego, że chłopaki wykażą się talentem do pakowania się w kłopoty.

Które książki autorów fantastycznych wywarły na tobie największe wrażenie?

Każdą książkę, która zabrała mnie w nowy świat, pokazała wspaniałe miejsca, które mogłem zwiedzić w towarzystwie interesujących bohaterów, każdą, w trakcie czytania której śmiałem się lub płakałem, byłem wściekły albo zaczynałem intensywnie myśleć, oburzałem się lub cieszyłem, zaliczę do tych, które wywarły na mnie niezapomniane wrażenie. Czyż nie o to chodzi w czytaniu? A z fantastyki? Hobbit – jedyna książka, którą po zamknięciu odwróciłem z powrotem i zacząłem czytać jeszcze raz, jedyna, którą przeczytałem dwa razy jednego dnia.

Starasz się na kimś wzorować czy wolisz celować w stworzenie czegoś oryginalnego?

Oczywiście, że czegoś na wskroś oryginalnego, jak każdy autor piszący fantasy, w którym ludzie mordują się przy pomocy broni białej i magii, a nadnaturalne byty bawią się losem śmiertelników. A co myślałeś? Imperium ma swoje tajemnice, przeszłość tego świata również. Jak na razie zostawiam ślady i wskazówki, że nie wszystko było tak, jak głoszą legendy i oficjalne religie. A resztę mam zamiar opowiedzieć później, osiągając taki stopień oryginalności, na jaki pozwoli konwencja. Lecz nie będę traktował czytelników jak idiotów, którym trzeba wszystko pokazać palcem i trzy razy wyjaśnić. Sądzę, że większą zabawę będą mieli, odkrywając wszystkie sekrety wraz z rozwojem cyklu.

Co ci się najbardziej podoba w pisaniu fantastyki?

Swoboda, obcowanie z fantazją, wyobrażeniami, możliwość tworzenia i kreowania własnych światów. Bo wcale nie trzeba wielkiego cyklu, by to zrobić, czasem wielki świat jest ukryty nawet w szorcie, daje się wyczuć, tętni gdzieś z boku, woła czytelnika. To siła fantastyki.

Czy na przestrzeni lat zmieniło się coś w twoim sposobie pisania?

Inaczej podchodzę do pomysłów, nie rzucam się na każdy, jakby mógł mi uciec. No i stałem się bardziej "regularny" w pisaniu, półroczne lub dłuższe przerwy, żeby sobie pograć na kompie, nie wchodzą w grę. Czasem żałuję.

Trzy powieści w trzy lata z kawałkiem to bardzo ładny wynik. Czy masz zamiar utrzymać tempo pracy?

Trzy książki w cztery lata, tak bliżej. Nie wiem, czy to jakiś szczególny wynik, lecz dopóki pisanie będzie mi sprawiało frajdę, postaram się nie zwalniać tempa. Jednak prawdę mówiąc, uważam, że w deklaracjach o pisaniu iluś tam książek przez ileś lat, w sytuacji, gdy nie wiadomo, jaki będzie odbiór pierwszej powieści, którą się napisało, słychać lekki szmerek wody sodowej uderzającej autorowi do głowy, nie sądzisz? Uważam, że trzeba w pisaniu mieć odrobinę zdrowego rozsądku i pokory, a życie potrafi nieraz zdrowo zaskoczyć.

Jaka jest przyszłość Imperium Meekhańskiego? Pozostaniesz w nim na najbliższe lata czy też rzucisz się w wir nowych projektów?

Przez dwa, trzy lata z pewnością nie opuszczę Meekhanu, potem zobaczymy. Mam zaplanowane najbliższe dwie książki, ale historie spoza Imperium też dopominają się o opowiedzenie. Poza tym siedzę w świecie Imperium, właściwie wyłącznie w nim, od trzech lat, więc pewnie trzeba będzie za jakiś czas trochę od niego odpocząć.