Wywiad z Robertem Cichowlasem

Autor: Alicja Michalska

Wywiad z Robertem Cichowlasem
Klnie jak szewc, niezdrowo się odżywia, a po pijaku jest nieprzyzwoicie szczery. No i pisze horrory! Wywiad z Robertem Cichowlasem, przeprowadzony na Dniach Fantastyki we Wrocławiu, 2011.


Alicja Michalska: Robercie, jesteśmy krótko po panelu na temat polskiego horroru w którym wziąłeś udział wraz z innymi autorami tego gatunku. Przyznam, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Twoja postawa. Wiesz dlaczego?

Robert Cichowlas: Dlatego, że niewiele mówiłem?

AM: Poniekąd. A właściwie dlatego, że nieco sprzeciwiłeś się pisarzom, którzy oznajmili, że nie piszą dla przyjemności, ale z musu.

RC: A, kojarzę.

AM: Rozumiem, że Ty czerpiesz z pisania przyjemność?

RC: Oczywiście. Gdyby pisanie nie sprawiało mi przyjemności, na pewno bym się tym nie zajmował. Zacząłem pisać, bo zawsze wiedzialem, że to jest to, co chcę w życiu robić. Kiedy słyszę, jak ktoś mówi, że wybrał sobie taki zawód, gdyż tylko to potrafi robić, to ja to rozumiem, ale kiedy potem dodaje, że musi to robić, zaczyna mnie mdlić. Wychodzę z założenia, że praca powinna sprawiać człowiekowi przyjemność. A już z pewnością tak powinno być z pisaniem książek. To nie jest robota na hali, gdzie przez 12 godzin robisz ciągle to samo, ale tworzenie nowych światów, które potem odwiedza tysiące czytelników. Tu trzeba szacunku nie tylko dla firmy, ale i dla odbiorców. Nie wyobrażam sobie odpalać komputera w celu napisania opowiadania czy powieści, bo ktoś mi kazał, albo nie mając na to najmniejszej ochoty.

AM: Miło to słyszeć, naprawdę. Ale na Dni Fantastyki przyjechałeś, aby pomówić również o swojej nowej powieści pod tytułem Szósta era. Oficjalna premiera już za kilka dni. To twoja pierwsza indywidualna powieść, prawda?

RC: Tak. Jestem strasznie ciekawy jej odbioru. To książka, która powstawała kilka lat. Pierwsze rozdziały napisałem jakoś w 2008 roku, a następnie schowałem je do szuflady na rzecz innych historii, między innymi tych z Sępów, antologii którą napisałem z Jackiem Rostockim, a także pierwszej powieści, jaką napisałem do spółki z Kazkiem Kyrczem – Efemerydy. Szósta era ewoulowała bardzo powoli. Najpierw powstał dokładny konspekt, dzięki któremu po latach mogłem bez większych problemów ponownie wejść w tę historię.

AM: Książka jest zadedykowana wspomnianemu Jackowi Rostockiemu.

RC: Wiele facetowi zawdzięczam, odnosi się to także do Szóstej ery. Spędziliśmy wiele godzin na rozmowach o tym, jak powinno wyglądać zakończenie tej historii. Jacek zna tę książkę niemal na pamięć, czytał ją parę razy, udzielał mi na bieżąco rad i dodawał otuchy.

AM: To powieść o zemście Indian Mezoameryki na białym człowieku. Tematyka iście mastertonowska.

RC: Troszeczkę. Tak naprawdę ta powieść nie bazuje na żadnym motywie znanym z książek Grahama Mastertona, choć pisał on zarówno o Aztekach jak i o Majach. Kiedy rozpoczynalem prace nad nią pomyślałem sobie: jak mógłaby wyglądać zemsta duchów i bogów Indian Mezoameryki na białym człowieku? Czy byłoby to możliwe? Na czym miałaby ta zemsta polegać? Chciałem również od początku akcję tej powieści zamieścić w naszym rodzimym kraju. Dostałem ostatnio kilka maili od czytelników, którzy po lekturze opisu książki, zastanawiają się, co Polska ma wspólnego z dawnym Meksykiem i jego historią. Otóż ma! – odpowiadam. Szósta era wyraźnie pokazuje te powiązania, a szczypta mojej fantazji pozwolila mi na rozwinięcie tematu, który, mam nadzieję, wyda się wiarygodny.

AM: Świetny wstęp do Szóstej ery napisał Mort Castle, amerykańska legenda horroru. Nazwał Cię utalentowanym pisarzem, a Twoją nową powieść dobrą książką. Jak zareagowałeś, kiedy po raz pierwszy przeczytałeś ten wstęp?

RC: Zatkało mnie! Mort Castle to doskonały pisarz, a jego wstęp do mojej książki to dla mnie mega wyróżnienie. Jakiś czas temu miał okazję czytać kilka moich tekstów przełożonych na angielski, wśród nich było opowiadanie Sex Machine ze zbioru Twarze szatana, jakie napisałem z Kazkiem Kyrczem i bardzo mu się spodobało.

AM: Są jakieś szanse na publikacje Twoich tekstów za granicą?

RC: Jest koncept, by jedna z antologii zbiorczych, do której napisałem opowiadanie, pojawiła się w USA, ale to na razie pieśń przyszłości.

AM: A co z ksiązką o Mastertonie, Oko w oko z mistrzem horroru, którą ma wydać Albatros? Kiedy planowana jest premiera?

RC: Słyszeliśmy z Piotrkiem Pocztarkiem, że między lipcem a wrześniem, dokładnie nie wiemy.

AM: Jak wiele w tej książce będzie Waszych tekstów, a jak wiele tekstów Mastertona?

RC: Książka liczy około miliona znaków, z czego chyba ponad połowa to materiał biograficzny. Tak naprawdę trudno powiedzieć, bo na przykład obszerny wywiad na sto pytań, to robota całej naszej trójki, to znaczy Grahama, Piotrka i moja. Są też cytaty wplecione w poszczególne rozdziały. Myślę, że najważniejsze jest to, by forma przypadła czytelnikom do gustu – spędziliśmy sporo czasu także nad tym elementem książki. Jest ona dopracowana do ostatniej kropeczki. Oko w oko z mistrzem horroru to pozycja o naszym wielkim mistrzu, w dodatku napisana razem z nim. Byliśmy szczególnie wyczuleni na to, by była perfekcyjna w każdym calu.

AM: Którą ze swoich książek lubisz najbardziej, a którą najmniej?

RC: Bardzo lubię swoją ostatnią książkę, Szóstą erę. Jestem zadowolony z mozolnej pracy, jaką włożylem w nadanie kształtu tej powieści. Lubię też Efemerydę, sądzę, że to najlepsza rzecz, jaką napisałem w duecie z Kazkiem Kyrczem. Gdybym mógł, dopracowałbym Siedlisko. Jest tam parę elementów, które bym zmienił.

AM: Jak znosisz krytykę?

RC: Kiedy jest konstruktywna, wyśmienicie. Uczę się od krytyków. Ale takich z prawdziwego zdarzenia, którym chce się napisać coś więcej, niż tylko: "To jest do dupy".

AM: A jak to jest z popularnością w Twoim przypadku? Lubisz, kiedy ludzie podchodzą do Ciebie i proszą o autografy?

RC: Wskaż mi pisarza, który tego nie lubi! Nawet największe bufony, choć pokazują, że mają wszystkich dookoła w ciemnej szparce, rosną z dumy, kiedy ktoś prosi ich o autograf. Nie lubię słowa: popularność. Bo raczej nie odnosi się ono do polskich pisarzy grozy. Popularna może być Madonna, albo Angelina Jolie, albo Stephen King, polski pisarz horroru może po prostu być "rozpoznawalny w kręgu horrormaniaków".

AM: Ile czasu spędzasz dziennie na pisaniu?

RC: Różnie z tym bywa. Potrafię nie pisać całymi tygodniami, aby potem siąść i tworzyć bez przerwy, w każdej wolnej chwili, przez bity miesiąc. Wszystko zależy od weny i czasu. O ile ta pierwsza zazwyczaj dopisuje, tak z czasem bywa gorzej.

AM: Jaki jest Robert Cichowlas prywatnie?

RC: To gość, którego zdecydowanie nie należy naśladować. Klnie jak szewc, niezdrowo się odżywia, a po pijaku jest nieprzyzwoicie szczery. No i pisze horrory!

AM: O kurczę! Ale za to jest świetnym ojcem...

RC: A tu nie zaprzeczę. Mężem chyba też nienajgorszym (śmiech).

AM: Co cię inspiruje do bycia dobrym ojcem i mężem, a co do bycia dobrym pisarzem?

RC: Co do pierwszej części Twego pytania: inspirują mnie spojrzenia, dotyk, wspólnie spędzany czas. Rozmowy. Także kłótnie, które są przecież częścią udanego małżeństwa. Inspiracji twórczych mam wiele. Czasami jest to obejrzany film, innym razem przeczytana książka. Zwykły spacer może być inspirujący. Lubię ciszę, cenię sobie spokój. Nie potrafię pisać przy głośnej muzyce, ani kiedy ktoś nieprzerwanie gada mi nad uchem. Zawsze się wtedy wnerwiam.

AM: Myślałeś kiedyś o napisaniu książki innej niż horror?

RC: Mam już na koncie książkę inną niż powieść czy zbiór opowiadań grozy – Oko w oko z mistrzem horroru, którą napisałem z Piotrem Pocztarkiem. To pozycja biograficzno-beletrystyczna. Poza tym nie tak dawno popełniłem dość długie opowiadanie Chory układ, które nie ma nic wspólnego z horrorem, to raczej thriller.

AM: Można je gdzieś przeczytać?

RC: Nie, jeszcze nie postanowiłem, kiedy i gdzie je opublikuję.

AM: Czy łatwo jest zostać pisarzem horrorów w Polsce?

RC: Zawsze powtarzam, że kluczem do zostania pisarzem jest chęć tworzenia i pasja jaka temu musi towarzyszyć. Podziwiam autorów, którzy zaczynali pisać już jako dzieciaki, by po latach zaistnieć w dużych wydawnictwach. Sam zaczynałem bardzo wcześnie, napisałem setki opowiadań jako nastolatek. To pozwoliło mi nauczyć się pisać, dość swobodnie poruszać się na polu literackim. Nadal się uczę i zapewne za dwadzieścia lat powtórzę to samo, co teraz. Ale do rzeczy: pasja, sprawne pióro i trochę szczęścia, a naprawdę można zaistnieć, zwłaszcza dziś, kiedy polscy wydawcy są znacznie bardziej otwarci na rodzimy horror niż miało to miejsce dziesięć lat temu.

AM: Ile czasu zajmuje Ci napisanie opowiadania, a ile powieści?

RC: Różnie. Praca nad niektórymi opowiadaniami zajmowała mi więcej czsasu niż praca nad niejedną powieścią. Zazwyczaj jednak trwa to około dwóch tygodni. Napisanie powieści zajmuje trzy, cztery miesiące, do pół roku, chociaż taka Szósta era powstawała latami. Pierwszą wersję Efemerydy natomiast napisaliśmy z Kazkiem w bodajże dwa miesiące. Także różnie z tym bywa. Wszystko zależy, jak już wspomniałem wcześniej, od czasu, jaki jestem w stanie poświęcić na pisanie, a nie na przykład od tego, czy mi się chce, czy nie.

AM: Jakiej muzyki słuchasz?

RC: Wychowałem się na Metallice, Iron Maiden, Slayerze, Panterze. Darzę te zespoły wielkim sentymentem. Lubię Europe, także ich nowe płyty, a także Dokken, Scorpionsów, a od czasu do czasu Stratovariusa.

AM: Na koniec może powiesz kilka słów o swoich planach wydawniczych?

RC: Po Szostej erze ma się ukazać Oko w oko z mistrzem horroru, a potem planach jest zbiór opowiadań Powtórne przyjście, napisany z Kazimierzem Kyrczem. Będzie też kolejna po 11 cięciach replikowska antologia opowiadań horroru autorów polskich i zagranicznych, zatytułowana roboczo 12 cięć, do której napisałem już opowiadanie, a także antologia Oficynki Halloween, w której to również będzie można przeczytać mój tekst.

AM: Imponujące! Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę.

RC: Wielkie dzięki.