Wywiad z Radosławem Bolałkiem

To uczestnicy mają się dobrze bawić

Autor: Maciej 'Repek' Reputakowski

Wywiad z Radosławem Bolałkiem
Dla większości czytelników blogów i serwisów komiksowych byłeś twarzą tegorocznego Bałtyckiego Festiwalu Komiksu. Pewnie nie zrobiłeś wszystkiego sam. Mógłbyś opowiedzieć trochę o osobach, które zasłużyły na pochwały za świetnie przyjętą imprezę?

Za świetnie przyjętą imprezę pochwały należą się wszystkim. Uczestnikom, prowadzącym spotkania, gościom, sponsorom, patronom oraz wszystkim osobom od organizacji. Za dużo ludzi, żeby wszystkich wymienić, a nikogo bym nie chciał pominąć. Jednakże, jeśli chodzi o ścisłą organizację, to cała impreza była owocem współpracy Komisji Europejskiej – przedstawicielstwo w Polsce, Pracowni Komiksowej i Hanami.

Ponownie, żeby nikogo nie pominąć pozwolę sobie wymienić po jednej osobie z każdej z tych instytucji. Z Komisji Europejskiej – przedstawicielstwo w Polsce nad wszystkim czuwała Anna Kozdój, która była nie tylko urzędnikiem weryfikującym, czy wszystko przebiega zgodnie z planem, ale również ludzką twarzą Komisji – pomagała na każdym możliwym etapie i integrowała się z gośćmi i uczestnikami.

Bogdan Ruksztełło-Kowalewski z Pracowni Komiksowej – to człowiek, który robi naprawdę wiele dla promocji komiksu w Polsce i na Pomorzu, już sama Pracownia jest pewnego ewenementem na skale ogólnopolską. Podczas BFKi Bogdan odpowiadał za wiele rzeczy, w tym dużo kwestii logistycznych leżało po jego stronie – organizacja wszystkich miejsc i sprzętu na imprezę.

Od nas z kolei muszę wyróżnić Magdalenę Tomaszewską-Bolałek, czyli moją żonę, która na co dzień odpowiada w dużej mierze za sprawy promocyjne związane z naszą firmą i wydawnictwem (a oprócz tego tłumaczy część tytułów ze stajni Hanami), dlatego podczas BFK zajmowała się, podobnie jak wcześniejsza dwójka, wieloma sprawami, ale przede wszystkim dbała, by o BFK było głośno.


To nie był pierwszy BFK, lecz po raz pierwszy było o nim tak głośno. Jak to się robi?

Może krótko – jak tego się nie robi. To druga BFK i rok temu też miało być o niej głośno, ale okazało się, że nie było niczego: czasu (właściwie na dobre dołączyliśmy do organizacji około dwa miesiące przed imprezą, a to już trochę za późno), pieniędzy (dokładny budżet, z jakiego wychodziliśmy, to 0 złotych) i było coś, co okazało się kamieniem u nogi – Bałtycki Festiwal Nauki. Niech nikt nie wierzy, że jeśli imprezę komiksową wrzuci się w ramach jakiejś większej imprezy, będzie lepiej, bo są duże szanse, że nie będzie. Rok temu, gdy pukaliśmy do drzwi mediów, kazano nam kontaktować się wyłącznie przez rzecznika BFN, a na stronie BFN nawet nie raczyli zmienić programu imprezy, ani podać linka do strony.

W tym roku po raz pierwszy byliśmy niezależni i udało się. A festiwal komiksowy promuje się dokładnie tak, jak robi się to z innymi imprezami, czy produktami (oczywiście nie zapominając o specyfice wydarzenia). Poza tym, jak wspominałem, nad promocją czuwała Magda, która ma już w tej kwestii dość spore doświadczenie. To cała recepta!


Zaprosiliście gości z najwyższej półki, Guya Delisle i Davida Lloyda. Dlaczego akurat ich wybraliście i czym skusiliście ich do przyjazdu?

Wybraliśmy ich, bo jak sam powiedziałeś, to goście z najwyższej półki. Do tego wydawcy tych twórców (Kultura Gniewu i Post) byli zainteresowani ich przyjazdem. Jeśli chodzi o Davida to ze względu na tematykę V jak Vendetta do pomocy finansowej w jego sprowadzeniu przyczynił się Gdańsk, jako kandydat na europejską stolicę kultury 2016.

Liczyliśmy po cichu, na przynajmniej jeszcze jednego gościa od Timofa i cichych wspólników, ale niestety tutaj po prostu nie udało się zgrać czasowo. Pozostali wydawcy w tym roku z różnych względów nie byli zainteresowani przyjazdem swoich twórców lub po prostu nie byli w stanie ich sprowadzić, ale zawsze jest kolejny rok.

A jak skusiliśmy? Nie musieliśmy wcale kusić, dla wielu gości Polska, a zwłaszcza tak piękne miasto jak Gdańsk, jest miejscem, w którym jeszcze nie byli, a bardzo by chcieli zobaczyć, więc mamy tutaj naprawdę mocny atut. W każdym razie obaj panowie zgodzili się bez wahania.


Czy nadbałtycka impreza ma szansę stać się poważną konkurencją dla MFK? Czego jej do tego potrzeba? I nie mów proszę, że nie myślicie w takich kategoriach.

A nie jesteśmy poważną konkurencją? Zabraliśmy im dwóch świetnych, zagranicznych gości – obaj nie przyjechali na MFK, ale do nas. Oczywiście żartuję (z tego co wiem, to chyba obaj odmówili uczestnictwa w Łodzi, ze względu na niekorzystny termin), nie uda się uniknąć tego, że imprezy będą porównywane, co więcej już słyszałem wiele takich stwierdzeń, jednak my (zwłaszcza ja) naprawdę nie myślimy w tych kategoriach.

Konkurencja jest wtedy, kiedy nawzajem byśmy sobie zabierali uczestników, a tak przecież nie jest. Imprezy nie odbywają się w tym samym czasie, nawet nie o tej samej porze roku. Pamiętaj, że jestem przede wszystkim wydawcą, nie zależy mi na tym, by jakaś impreza zaczęła przyciągać mniej osób. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że zarówno w Łodzi, jak i w Gdańsku będzie coraz więcej uczestników, bo to jest dla mnie najważniejsze.

Według mnie dwie duże imprezy (MFK i WSK) to było zdecydowanie za mało. Powtarzam to przy każdej okazji – w Polsce jest miejsce nie na dwie, ale na cztery duże imprezy – na każdą porę roku jedna. Jak doszło BFK, lato nad morzem, to może coś jeszcze w okolicach grudnia w górach?

Nie zmienia to jednak faktu, że będziemy się starać robić wszystko jak najlepiej, a przede wszystkim, żeby nasza impreza zostawiała u każdego odwiedzającego wspaniałe wspomnienia. Jeśli inne imprezy też tak będą robić, to świetnie, bo może dzięki temu zainteresowanie komiksem będzie rosnąć.


Śledząc doniesienia medialne, można odnieść wrażenie, że Gdańsk to dobre miejsce dla komiksu. Czego lub kogo to zasługa?

Może morze? Ale tak naprawdę nie można tutaj udzielić jednoznacznej odpowiedzi. W Trójmieście komiks był obecny co dnia nawet za komuny – w Wieczorze Wybrzeża mieliśmy paski Christy, w Dzienniku Bałtyckim rysunkowe dowcipy Jujki. Dzieciaki, które to czytały, to obecnie rewelacyjni rysownicy, do tego doszło trochę napływowych komiksiarzy. Od pewnego czasu działa pracownia, która w jakimś stopniu skupia ludzi. Władze miasta również patrzą przychylnie na komiks. Można się jedynie spodziewać, że Gdańsk będzie coraz bardziej związany z tym medium.


Co – z punktu widzenia organizatora – było największą porażką tegorocznego Festiwalu?

Jakiś "mega porażek" chyba nie było. Mogę podać dwie rzeczy: jedna w kategorii "wpadka" druga "nieudane wdrożenie".

Jeśli chodzi o wpadkę, to w piątek wieczorem przed imprezą okazało się, że tłumacz, który przygotowywał się na imprezę i którym dużo wcześniej miał ten termin zarezerwowany, nie dotrze (chyba się rozchorował, ale teraz głowy nie dam), więc na szybko została zorganizowana nowa tłumaczka. Rano, przy okazji oficjalnego otwarcia okazało się, że dziewczynę zjada trema podczas publicznych wystąpień! Musieliśmy działać naprawdę szybko. Wcześniej wspomniana Ania Kozdój tłumaczyła bez żadnego przygotowania trudne wystąpienie Davida Lloyda (sam prowadzący mówił, że w innych krajach wypadało to znacznie gorzej), a nie znała kompletnie nazwisk ani słownictwa! Ja natomiast tłumaczyłem wystąpienie pana Yoshimasy Mizuo.

Dlatego proszę o wybaczenie wszystkich wpadek tłumaczeniowych, zarówno moich, jak i Ani, ale jeśli ktoś zna się na tłumaczeniach, to wie, że do tego typu wystąpień trzeba się przygotowywać, ale mam nadzieję, że i tak było całkiem nieźle. Pomyślimy, co z tym fantem zrobić za rok. Ze względów finansowych ciężko jest oczekiwać, żeby na każdy język mieć dwóch tłumaczy w zanadrzu, ale chyba nie będziemy mieć innej opcji.

Co do "nieudanego wdrożenia", to niestety nie wszystkim przybyłym udało się rozdać karty uczestnika, miało nam to pozwolić na w miarę dokładne określenie ilości osób. Tę kwestię będziemy musieli bez wątpienia poprawić w przyszłym roku.


Zapewne jeszcze za wcześnie o to pytać, ale może macie już jakieś mocne pomysły – na przykład dotyczące gości – na przyszły rok? Taki mały teaser?

Jak już wspominałem, przyjazd gości jest w dużej mierze uzależniony od wydawców. To od ich udziału (i wsparcia) zależy, jakie nazwiska zobaczymy na następnej edycji festiwalu. Może jeszcze nie w przyszłym roku, ale kiedyś na pewno bym chciał zaprosić kogoś ze stajni Hanami. Dla mnie najważniejsze jest, żeby przyciągnąć jak najwięcej polskich nazwisk i pokazywać ludziom, że nie mamy się czego wstydzić. A jednocześnie dać okazję, aby każdy – twórca, publicysta, czy ktokolwiek jakkolwiek związany z komiksem – mógł zaprezentować swój dorobek.


Robisz wiele rzeczy wokół komiksu, domyślam się, że nie tylko dla "oszałamiających pieniędzy", jakie są w tym biznesie, ale i dla czystej frajdy. Jakiego rodzaju emocji dostarcza organizacja festiwalu?

To co robię, jak to ładnie ująłeś "wokół komiksu", można podzielić na trzy grupy.

Pierwsza, naukowa, czyli wszelkiego rodzaju konferencje, publikacje i różne inne projekty. Na tym polu niestety nadal bardzo mało można robić w Polsce, więc raczej udzielam się wśród zagranicznych "kolegów po fachu". Przy okazji robię coś, co już podpada pod drugą grupę, czyli promocję komiksu. Będąc za granicą (czy nawet korespondując), staram się zawsze zaprezentować coś polskich twórców, często budząc przy tym zdziwienie, że nasza twórczość stoi na tak wysokim poziomie. Natomiast nad Wisłą promuję komiks wśród osób, które go w ogóle nie czytają. Tudzież staram się zachęcić ludzi, którzy po drukowaną sztukę sekwencyjną sięgają, ale mają awersję do tej o rodowodzie japońskim. W końcu tym, co są zainteresowani komiksami z Kraju Kwitnącej Wiśni, staram się zaprezentować dorobek Hanami. I tu dochodzimy do tej trzeciej grupy – działalności wydawniczej.

BFK jest swojego rodzaju połączeniem tych trzech elementów – niektóre prelekcje mają charakter naukowy; festiwal oraz imprezy towarzyszące są promocją medium; przy okazji prezentujemy nowości wydawnicze i wydawnictwo.

A jakie emocje towarzyszą organizacji festiwalu? Takie jak przy każdej pracy, bo dla mnie to była przede wszystkim praca. Wydaje mi się, że nie można podejść do organizacji imprezy z założeniem, że sama organizacja to będzie dobra zabawa. Nie. To uczestnicy mają się dobrze bawić, a organizatorzy są od tego, aby im to umożliwić.


Wymieniłeś wcześniej zespół, dzięki któremu BFK był możliwy. Czy czujesz, że brakuje Wam kogoś w zespole? Osoby, której umiejętności uzupełniłyby jakąś lukę, a która być może czyta naszą rozmowę?

Najbardziej nam brakuje kogoś z listy "100 najbogatszych Polaków", jednak każdy sponsor jest zawsze mile widziany. Podobnie jak każda osoba, która chce się włączyć w organizację festiwalu. Jesteśmy otwarci na pomysły, ciekawe wystąpienia, a każda para rąk z pewnością się przyda do pomocy.



Radosław Bolałek
Magister zarządzania i japonistyki. Właściciel firmy Hanami, zajmującej się polsko-japońską wymianą ekonomiczno-kulturową, a od 2007 roku również wydawca komiksów japońskich.

Prowadzi działalność naukową w zakresie promocji regionalnej, a także komiksu. Jeśli chodzi o drugą dziedzinę, to nie ogranicza swojego udziału jedynie działalności stricte uniwersyteckiej (udział w międzynarodowych konferencjach, sympozjach i grupach badawczych czy pisanie artykułów), ale również prowadzi akcje o charakterze popularyzatorskim – organizacja licznych spotkań i imprez związanych z komiksem (w tym Bałtyckiego Festiwalu Komiksu) oraz wystaw (Komiks japoński – bogactwo stylów, bogactwo treści w Polsce oraz Komiks polski – część wystawy Komiksy świata na otwarcie Manga Museum w Kioto).