Kiedy rozmawiam ze znajomymi o Osiedlu snuję wizję, że kolejne pojawi się za 20 lat. Kiedy połowa obecnych czytelników OS przepadnie na ulicach Londynu, Belfastu, Madrytu, Berlina lub w Tybecie. Druga połowa będzie powoli dorabiała się wnuków. To mógłby być ciekawy eksperyment. Serio, nie myślę w tym momencie o kolejnych Osiedlach, a to w związku z tym, o czym piszę poniżej.
Stworzenie ostatniego epizodu zajęło Ci, jak wyliczają zawsze życzliwi fani, dziewięć miesięcy. Nie doszukując się tutaj jakichś podtekstów - jak mocno praca zawodowa (tudzież inne rzeczy) zepchnęła komiks na margines Twojego życia?
Nadmienię tylko, że już odbyłem pokutę za tak długi czas oczekiwania na ostatnie Osiedle, zakładając worek po ziemniakach na głowę i samobiczując się w kolejce w Biedronce. Tak naprawdę, ani praca zawodowa, tudzież inne rzeczy nie zepchnęły komiksu na margines mojego życia, zrobiłem to sam. Lata 1998-2004 to był szaleńczy okres bardzo wytężonej pracy. Plansza goniła planszę, a ołówki ulegały samozapłonowi. A potem się zmęczyłem. Potrzebowałem tych dwóch lat, aby pojeździć sobie na drugim biegu, gdzieś na polnej dróżce. I Osiedle było właśnie tak tworzone, na piknikach na polance. Zupełnie niewymuszenie, tylko wtedy, kiedy naprawdę miałem na to ochotę. Prócz tego bawiłem się w reklamę dla kaski i zmieniałem konsole na nowsze.
W antologii piłkarskiej, którą wyda Kultura Gniewu, ukaże się komiks, który powstał w koprodukcji z KRLem. Trochę czasu na komiks (w tym przypadku scenariusz) się zatem znalazło. Będzie więcej? A jeśli tak, to co to będą za projekty?
Pomysł na komiks do antologii powstał przy okazji zażywania "elementów baśniowych" w mieszkanku KRLa w Olsztynie i była to swobodna wymiana myśli oraz słów pomiędzy Karolem a Michałem. Żadne słowo nie zostało spisane, więc określenie "scenariusz" nie jest do końca odpowiednie. W czasie mojego pobytu w Japonii, KRL po prostu narysował to, o czym rozmawialiśmy. Kiedy wróciłem jpegi Finał Fantazy leżały już na mojej skrzynce i było to dokładnie to, o co chodziło. Tymczasem miałem trzy tygodnie laby w Kraju Kwitnącej Wiśni i, odpoczywając po cholernie męczącym finale prac nad OS #6 w hotelowych małych i mniejszych klitkach w stylu japońskim ("zdejmij buty") lub zachodnim ("możesz się nawet zrzygać do łóżka i tak posprzątamy z uśmiechem"), miałem sporo czasu na przemyślenia związane z tym, co będę dalej robił. Po powrocie dałem sobie jeszcze dwa tygodnie na prace umysłowe i usiadłem do biurka. Przez najbliższy rok będę pracował nad co najmniej trzema większymi produkcjami. Pierwszy pomysł Na szybko spisane jest właśnie w trakcie realizacji. To trylogia obyczajowa w formie pamiętnika, spisanego przez boleśnie introwertycznego, infantylnego osobnika. Rzecz jest już posunięta, bo właśnie kończę 15 planszę pierwszej części, czyli relacji z lat 1980-1995. Zapowiada się, że każdy z epizodów będzie liczył od 40 do 50 plansz. Trzy strony, tworzące zamkniętą historyjkę ukażą się w wakacje w belgijskim Spirou, numerze specjalnym z udziałem polskich twórców. Rzecz druga nosi tytuł Wartości rodzinne i będzie to seria komediowa o polskiej rodzince w mocno swojskich klimacikach (czy smrodkach). Rzecz jest w fazie storyboardów, które zaczęłem szkicować jeszcze przed wyjazdem. Ostatnia produkcja to Parish, czyli komiks, o którym myślę od ponad dwóch lat. To będzie naprawdę mocna w historii, bohaterach i objętości opowieść, dlatego potrzebuję jeszcze jednego wyjazdu do Japonii, zanim zacznę.
Prócz tego kontynuuję współpracę z magazynem Play gdzie wkrótce ukaże się 41. odcinek serii 8Bit, a to oznacza, że można zacząć myśleć o albumie, zbierającym w jednym tomie przygody tego bohatera. Na horyzoncie majaczy jeszcze jeden duży komiksowy projekt, realizowany we współpracy z jednym z wydawców gier, ale na razie nic nie jest pewne na 100 procent, więc nie zdradzę "z kim i co".
Wywołałeś Parisha. Czy będzie to kontynuacja serii zaczętej w P Luxie czy zupełnie nowa historia? Czy przewidujesz opublikować serię w kolorze i będziemy mogli zobaczyć powstałe odcinki jeszcze raz, ale już właśnie w kolorze? (Drugi epizod zaczętej historii poinkował Olaf Ciszak. Czy teraz również przewidujesz jakichś współpracowników?)
Szkielet historii, intryga pozostanie niezmnieniona. Prawda jest taka, że czytelnicy P Lux'a nawet jej nie liznęli przez szybę, bo nie zdążyli. Zmieni się sposób jej opowiedzenia, na segmentowy, nastawiony na pogłębienie charakterystyki danej postaci, z dużym nadszarpnięciem chronologii czasu. Sceny walk nadal będą dynamiczne, ale sama historia będzie się rozwijać wolniej, z wieloma "filmowymi" ujęciami, kiedy na kadrach zmienia się niewiele. Mam zamiar pobawić się także z kadrowaniem. Nie chcę, aby plansza zamykała się w klasycznym prostokącie, dam jej więcej oddechu. Kolor będzie grał integralną rolę w kwestii wizuali i tylko w kolorze wyobrażam sobie tę historię. Z tego wynika, że całość narysuję od nowa. I chcę to zrobić sam. Zresztą tak, jak resztę projektów, o których wspominałem.
Twoja kreska zmieniła się od czasu pierwszego numeru Produktu, ostatnie Osiedle samodzielnie kolorowałeś. Czy zmienił się również Twój warsztat, może eksperymentowałeś przez ten okres z jakimiś nowymi, dla Ciebie, narzędziami (japońskimi cienkopisami?), nawet jeśli nie okazały się na tyle dobre, byś z nich korzystał do tej pory?
Szczerze mówiąc, narzędzia, którymi pracuję nie zmieniły się od kilku lat. Pozostałem wierny cienkopisom Uni Pin i markerom. Do tego ołówek, gumka i ryza papieru do drukarki, formatu A4. Moje biurko nie wygląda, jak miejsce pracy rysownika, co potwierdzą rysownicy, którzy to biurko widzieli. Kilka lat temu przy kompie pojawił sie tablet, jeden z największych wynalazków w historii ludzkości, hehe. To dzięki niemu na poważnie zaczęłem się zastanawiać nad kolorem, ponieważ wcześniej interesowała mnie wyłącznie linia. Bywały całe miesiące, nawet w plastyku, kiedy nie ruszałem farb. Teraz to się zmienia, kolor grał główne skrzypce w ostatnim Osiedlu, będzie grał w Parishu i gra w Na szybko spisane.
Gdy rozmawialiśmy jakieś dwa lata temu , powiedziałeś, że: "Trochę martwi mnie odwracanie się ludzi od magów w kierunku albumów, gdyż jest to podcinanie gałęzi, na której wszyscy siedzimy. Ludzie chcą polskiego komiksu, a magazyn jest jedyną szansą na test nowego narybku. Na szczęście nie zauważyłem, aby czytelnicy P uciekali z pokładu. My chyba naprawdę jesteśmy dobrzy, w tym co robimy." Byliście dobrzy, a jednak uciekli. Jest szansa, by komuś się udało? I jakie warunki musiałby spełnić?
Zacznę od warunków. To musi być grupa. W grupie musi być jakiś Chrystus, co weźmie krzyż. Grupa musi być bezczelna, ponieważ jest już piekielnie zdolna. Grupa musi mieć zdrowe podejście do komiksu, czyli zdawać sobie sprawę, że to tylko komiks. Średnia wieku w grupie nie może przekraczać 23 lat, bo wtedy wystarcza kanapka z pasztetem, zupa z noodlami, kiepska wóda i tanie szlugi. Plus zrzuta na dach nad głową. I taka grupa może wydać maga. I może im się udać. Tylko muszą znaleźć kogoś, kto ma lat więcej, potrafi kołować kasę i jeszcze pamięta, jak to było z pasztetem, wódką i szlugami. I to jest ta trudniejsza część questu.
Jak sądzisz, co mogło stać się bezpośrednią przyczyną spadku sprzedaży i w efekcie zamknięcia Produktu? Czy mogło mieć na to wpływ (spotkaliśmy się z taką opinią) usunięcie z Pisma publicystyki? P Lux'a, który publicystyki miał nie zawierać, ukazały się tylko dwa numery. Czy nie jest jednak tak, że ludzie kupują magazyny komiksowe nie tylko dla samych komiksów, ale również chcą, aby ktoś za nich poszukał w Internecie informacji o tym, co planują wydawcy i gdzie pracował Chuck Dixon, zanim zaczął pisać scenariusze?
Publicystyka zniknęła tylko raz, z ostatniego numeru, który został wydany już po tym, jak się dowiedziałem, jak jest kiepsko z Produktem, więc jej brak raczej nie zaważył nad końcem magazynu. Rzecz w tym, że jako redaktora naczelnego interesowały mnie wyłącznie komiksy i nie interesowałem się tym, jak pismo się sprzedaje. Dochodziły do mnie różne dane, ale nie zwracałem na nie uwagi, interesowało mnie wyłącznie tworzenie pisma. Według mnie było coraz lepsze, profesjonalniejsze, według czytelnika coraz mniej interesujące, co przekładało się na sprzedaż. Być może naczelnym powinien zostać ktoś, kto wsłuchuje się w głos ludu, ktoś w rodzaju menadżera, nie twórcy, gdyż jako autor uważam, że akurat czytelnik nie powinien mieć absolutnie żadnego wpływu na to, co tworzę. Zarówno na płaszczyźnie oczekiwań czytelnika wobec mojej kreacji, osoby, jak i mając na względzie to, że na moją twórczośc wydaje własną kasę. Tworzenie magazynu wymaga pewnego wyprzedzenia czytelnika w jego oczekiwaniach, troszkę wylizania rowka, podlizania się. Był czas, że to nie było potrzebne, ja jestem z tej starej szkoły właśnie i tego nie potrafię. Dla mnie układ jest prosty – ja tworzę, ktoś to kupuje lub nie.
Masz zamiar stworzyć komiks obyczajowy, a wokoło sporo projektów historycznych. Gdybyś miał kiedyś narysować biograficzny komiks o dowolnej osobie, kogo byś wybrał?
Nie ufam "projektom historycznym", szczególnie wydanym w naszym kraju, szczególnie teraz. To kiepsko, nieczule, bezpłciowo napisane rzeczy, czasami poprawnie narysowane. Nie byłbym także w stanie narysować komiksu biograficznego z powodu rachunku finansowego, gdyż praca nad takim projektem to całe miesiące przygotowań, wywiady, rozmowy z żyjącą rodziną, jeśli to postać z najnowszej historii. Nikt nie sfinansuje takiego projektu. A piszę o tych rzeczach, ponieważ mam na myśli porządnie opracowany scenariusz, oparty na solidnym materiale, nie tylko google, książki historyczne i "to, co mi się wydaje". Dobry scenarzysta musi wejść „w głowę" postaci, o której pisze, być jednocześnie bezdusznym okiem obiektywu, przez który historia przepływa, ale również osobą, która to skomentuje poprzez pryzmat własnych przekonań. Dlatego to nie może byc obiektywna wizja, obiektywne wizje nic ze sobą nie niosą, są puste, wyjałowione z emocji, nudne.
A odpowiadając na drugą częśc pytania - Alexey Pazhitnov, Rosjanin i twórca Tetrisa. Może dlatego, że oprócz nazwiska i tytułu gry, niewiele o nim wiem, a chciałbym lepiej poznać człowieka, który napisał najpopularniejszą grę video wszechczasów.
Produktywni rozeszli się po świecie, każdy działa na własną rękę. Czyja twórczość, z waszej starej ekipy, najbardziej podnosi ci ciśnienie krwi?
Chyba KRL'a, bo jest najpracowitszy z całej ekipy. Facet ma milion pomysłów i nie boi sie ich realizować. Widziałem plansze z Yoela, albumu nad którym teraz Karol siedzi, z kolorem kładzionym ręcznie przez naszego wspólnego znajomego Penera, typowego malarza i całość robiła wrażenie fachowej, komiksowej roboty. Pomysły na fabułę, które mi opowiedziano również mnie rozbiły. Szykuje się kawał dobrego komiksu. I oczywiście Clarence, to wielka szkoda, że facet urodził się akurat w naszym kurniku (to się odnosi do wszystkich twórców komiksu w tym kraju). Jestem wielkim fanem jego sposobu narracji, wykreowanych bohaterów, jak i opowieści. Wciąż czekam na album 9 mm i nowego Toshiro. Oczywiście, z dużą radością przywitałbym na półkach nowe produkcje Myszkowskiego, Kurta i Simsona, ale jak stoi komiks w tym kraju, każdy widzi, na chleb trzeba zarabiać innymi metodami.
Odpoczynek, który sobie zrobiłeś, najwyraźniej ci służy, bo planów jest sporo i nie dotyczą kampanii reklamowych. Myślałeś kiedyś o tym, by zająć się w przyszłości również wyszukiwaniem i wydawaniem innych twórców? Byłby to swego rodzaju powrót do korzeni…
Bardzo niechętnie, to wymagałoby ode mnie założenia firmy, co się równa z haraczem opłacanym państwu. A ja nie lubię wyrzucac kasy w błoto. Państwo Polska również niewiele mnie obchodzi. Funkcja rednacza w magazynie, który wyszukiwałby nowe talenty także odpada, bo chcę się zająć własnymi projektami, w końcu mam na nie chęć i czas. Swoją pańszczyznę wobec komiksu już odrobiłem, teraz pracuję wyłącznie na własny rachunek.
A jak tam pralka , trzyma się?
Przeżyłem chwile grozy, kiedy wróciłem z KKW, a pralka tylko buczała. Bęben stał w miejscu a brudnych ciuchów cała walizka. Po kilku dniach odkryłem, że zapomniałem odkręcić zaworek od rurki doprowadzającej wodę do pralki. Tak, trzyma się. Te 800 obrotów na minutę wciąż robi na mnie wrażenie.


Rocznik 1978. Pochodzi z Bydgoszczy, obecnie mieszka w Toruniu, ale tylko ciałem. Duch został w Tokio. Scenarzysta i rysownik. Zaczął publikować, mając 16 lat. Twórca fanzinu Azbest i magazynu Produkt, gdzie pełnił funkcję redaktora naczelnego, zaprojektował szatę graficzną i publikował swoją najbardziej znaną serię Osiedle Swoboda. Ma na koncie ponad tysiąc opublikowanych plansz, ilustracji i okładek, sześcioczęściową zeszytową miniserię Osiedle Swoboda, album Fido i Mel: Na kozetce i udział w najważniejszych antologiach. Na stałe współpracuje z magazynami o grach video, czasami udzielając się w reklamie. Lubi święty spokój, konsole, dźwięk przestrzenny i duże ekrany.

